Via Appia - Forum

Pełna wersja: enelesenzet
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nie wiem, czy można to zaklasyfikować jako miniaturę, ale postanowiłem zaryzykować. Zapraszam do komentowania i życzę miłej lektury.

„enelesenzet”

Tak, to był autobus.

Fale deszczu obmywały okna, brużdżąc kroplami po ich nierównej powierzchni. Brud nie chciał schodzić nawet po półgodzinnej ulewie.

Gapiłem się na zewnątrz, chociaż nie wiadomo po co. Może chciałem zobaczyć tam kogoś? Może coś? Myśli przelatywały jakoś leniwie po ubogim polu percepcji. Nic nie wskazywało na to, że ta noc będzie udana, ani że w ogóle jakaś będzie, bo przecież i tak mogło się zdarzyć.

Tutaj wszystko mogło się zdarzyć.

Wysiadam na kolejnej stacji – przemknęło mi nagle przez głowę, wybudzając umysł z półsnu. Czarne ulice tonęły w strugach deszczu, przechodnie palili tanie papierosy, a bezdomni w podartych ubraniach, przypominających szaty mnichów, grzali się przy ogniu, buchającym z koszy na śmieci. To wszystko było nie tyle straszne, co nieciekawe. Te chlerne fale beznadziei napływały w nieskończoność, jakby niósł je ocean. A co to ja jestem? Jebany klif?

Nie mam już siły. Rzygam samą myślą o pisaniu, a tu wciąż mam na kolanach ciemny laptop, z tymi durnymi czcionkami. Codzień gryzę się z myślami którą wybrać, nawet nie zadając sobie trudu myślenia, o czym będę dziś pisał.

Trzy tysiące słów - tyle wynosi dzienna norma.

Nieee, nie jestem początkujący. Wiele razy zaczynałem i wiem, że czasem nadchodzi kryzys, że czasem ma się ochotę to rzucić, ale wtedy pukam się w czoło i przypominam sobie ile razy kończyłem na tym etapie, ile razy nie dawałem rady zrobić kolejnego znaku, napisać kolejnego słowa...

Pomyślicie oczywiście, że inni mają gorzej i powinienem się cieszyć, że mam na czym pisać, że mam jeszcze ręce. Tak, przecież Wam wolno. Tylko najgorsze w tym wszystkim jest pokonanie wewnętrznej bariery, przełamanie własnego ja. I nie mówię tu o barierze czysto fizycznej, bo do bólu rąk od stukania w klawisze zdążyłem się już dawno przyzwyczaić. Mówię o granicach ludzkiego umysłu, o czymś, czego nauka na razie nie jest w stanie poznać i pewnie nigdy nie będzie. To siedzi w nas, po prostu.

Dawniej ludzie mieli swoją wojnę, swój Wietnam, swój Afganistan. Mieli cel w życiu - chcieli wrócić do domu inaczej niż w drewnianych trumnach. Widzieli koniec swojej wojny, widzieli słońce, kryjące się gdzieś za horyzontem. Wystarczyło przeżyć.

Teraz? Co moge powiedzieć? Na pewno nie walczyli o coś takiego. Miało byc kolorowo, a tutaj nigdy już nie będzie nawet biało, co najwyżej szaro. Nic nie widzę. Nie widzę przed sobą nawet skrawka zieleni. Zieleń to kolor nadziei, prawda?

Do końca tej strony zostało jakieś osiemdziesiąt słów. Może coś opowiem, żeby zapełnić tą pustkę.

Żył sobie kiedyś cholernie nudny człowiek. Był tak cholernie w cholerę nudny, że ludzie nazywali go Najnudniejszym Ludzkim Stworzeniem Na Ziemi, w skrócie enelesenzetem.

A więc właśnie, ten enelesenzet był też leniwy i nie miał najmniejszych chęci na myślenie - taki pasożyt we własnym pasożytniczym ciele można powiedzieć. Nie mówił już nawet, bo mu się nie chciało. Nie pisał, bo ruchy ręką wydawały mu się zbyt męczące i tak w ogóle to bezcelowe na dłuższą metę. Nie czytał, bo ruchy gałek ocznych też przecież potrzebują energii, a enelesenzet takowej nie posiadał i nigdy nie było mu dane jej posiadać.

W Waszych głowach rodzi się pewnie pytanie: „Po co to mówisz? Skoro nic nie robił to o czym u diabła chcesz nam opowiedzieć? O gościu, który całe życie się opierdalał? Idź z tym gdzieś indziej, nie chcemy tu nudnych historii. Nudzi nam się”.

No właśnie, nudzi Wam się, bo sami jesteście nudni tak jak ten człowiek – enelesenzet. Kiedy ostatnio wyszliście z rodziną na spacer? Kiedy, w ciągu ostatniego tygodnia, coś tworzyliście? W końcu - kiedy mieliście chęć pomarzyć? Macie może trochę inne przezwiska i być może pisane z dużej litery, ale tak naprawdę niczym się od niego nie różnicie. Niczym.

Cholera, mam początek i puentę, ale gdzie się podział środek opowieści?

- Przepraszam panią bardzo. – Szturchnąłem, oburtaną w zgniło niebieską kurtkę, bliżej nieokreśloną starszą osobę. Odwróciła się.

Wcale nie była stara. Był stary. Bruzdy na policzkach, poprzecinane kolejnymi bruzdami, zdawały się nie mieć początku ani końca. Wychodziły gdzieś z pod kołnierza popielatej koszuli w kratę. Na oko miał może z sześćdziesiąt lat i spory zapas kiepskiego poczucia humoru na kolejne sześćdziesiąt.

- Kto tam? Kto tam? Hipopotam! – zakrzyknął, przytłumionym chrypą głosem. – Wyciągnął kopyta, o drogę nie spyta! – Jego śmiech rozlegał się po wnętrzu metalowego pudła na kółkach.

- Nie widział pan mojego środka? – spytałem nieśmiało, pozbawiony wszelkich nadziei, że odpowie. Nie myliłem się. Wstał, rzucając mi tylko szeroki, prawie bezzębny grymas, który niektórzy nazwaliby pewnie uśmiechem, i stanął naprzeciwko drzwi. Chwilę później, autobus zatrzymał się i wypuścił go na światło dzienne, a właściwie nocne.

„Idiota” przemknęło mi tylko przez głowę. Blaszana puszka ruszyła ciężko do przodu. Odblask czerwonego światła wybił mnie z letargu.

Siedziałem tak jeszcze przez chwilę i nagle zacząłem coś sobie uświadamiać. Wiedziałem, że o czymś zapomniałem, ale, tak na dobrą sprawę, jeszcze nie wiedziałem o czym. Po piętnastu minutach jazdy, wreszcie do mnie dotarło.



Ja pierdolę, to był mój przystanek...
http://sjp.pl/brużdżąc
jeśli już, to nie po "nierównej" tylko po brudnej, czy coś takiego. inaczej robi się logiczny nieboszczyk.
Cytat:Czarne ulice tonęły w strugach deszczu, przechodnie palili tanie papierosy, a bezdomni w podartych ubraniach, przypominających szaty mnichów, grzali się przy ogniu, buchającym z koszy na śmieci.
no dobra, tu już się włącza maniera pseudorzemieślników. poznasz takich po niepotrzebym wtrynianiu niepotrzebnych szczegółów niepotrzebnie zbytecznych. patrz: pogrubienia.
poza tym cały ten obraz gryzie sie; palenie i ogień z deszczem. toteż wypada sztucznie, a to defekt.

słowo "myśl" namnożyło ci się w jednym miejscu.

Cytat:Mówię o granicach ludzkiego umysłu, o czymś, czego nauka na razie nie jest w stanie poznać i pewnie nigdy nie będzie.
doprawdy? o czym mówisz?
Cytat:Dawniej ludzie mieli swoją wojnę, swój Wietnam, swój Afganistan.
a dziś co mają? walkę o ogień?
Cytat:A więc właśnie, ten enelesenzet był też leniwy i nie miał najmniejszych chęci na myślenie - taki pasożyt we własnym pasożytniczym ciele można powiedzieć. Nie mówił już nawet, bo mu się nie chciało. Nie pisał, bo ruchy ręką wydawały mu się zbyt męczące i tak w ogóle to bezcelowe na dłuższą metę. Nie czytał, bo ruchy gałek ocznych też przecież potrzebują energii, a enelesenzet takowej nie posiadał i nigdy nie było mu dane jej posiadać.
jakbym czytał o sobie czasamiBig Grin naprawde czasem tak mam. w końcu ktoś mnie sklasyfikował, a niech mnie.

"oburtaną"?
"z pod"?
Cytat:Odblask czerwonego światła wybił mnie z letargu.
jakie swiatło? jaki letarg?

tyle z uwag szczegółowych. a ogólnie sie lepiej nie wypowiem, bo nie wiem właściwie, co przeczytałem. nie kumam takiej prozy chyba.
Witaj Miriad, dzięki wielkie za komentarz. Masz rację oczywiście, zgadzam się z Twoim zdaniem. Jeśli chodzi o te "szaty mnichów" to rzeczywiście muszę przyznać, że troche się rozpędziłem hah ;D Oczywiście gość, który mówi to podmiot liryczny, nie wiem co miał na myśli, jego spytaj Tongue Chciałem po prostu stworzyć dziwny świat, dziwnego człowieka i ogólnie rzecz biorąc, "coś innego" niż normalnie. Nie twierdzę, że dobrze mi to wyszło, bo sam wiem, że szczyt artyzmu to to nie jest i nie będzie ;D Taka ot historyjka, która kiedyś wpadła mi do głowy. Dzięki jeszcze raz za komentarz Miriad.
Pozdrawiam
Cześć! Big Grin

Cytat:Nie wiem, czy można to zaklasyfikować jako miniaturę, ale postanowiłem zaryzykować. Zapraszam do komentowania i życzę miłej lektury.

W miniatury można pchać wszystko jak idzie Tongue Jedyne ograniczenie to o ile się nie mylę 7.500tyś słów xD No i teoretycznie że utwór winien być pisany prozą :>

Troszkę dziwnie mi się patrzy na tekst który nie posiada akapitów za to jest przesiany "enteremi" jednakże jako że moje "patrzałki" młode jakoś dam radę.

Na samym początku ważna informacja: większość wypisanych przeze mnie błędów traktuj z przymrożeniem oka. Czytając lubię dyskutować z tekstem a tutaj mam nawet sposobność do podzielenia się ową dysputą.

Cytat: Brud nie chciał schodzić nawet po półgodzinnej ulewie.

Może chciał ale nie mógł Big Grin?

Cytat:Gapiłem się na zewnątrz, chociaż nie wiadomo po co.

To zdanie jak i kolejne brzmią dziwnie.

"Zewnątrz" można by zamienić na jakiś mniej/bardziej dokładny opis czegoś. Ciemność nocy, Deszcz, Pola, Małego krasnala siedzącego na krańcu z niewiadomych przyczyn etc.

Kolejna część natomiast to udziwnienie. Dlaczego "nie wiadomo po co" a nie "nie wiedziałem po co" czy coś w ten deseń? To takie me małe czepialstwo.

Cytat:grzali się przy ogniu, buchającym z koszy na śmieci.

Błąd logiczny.

Cytat:Nie mam już siły. Rzygam samą myślą o pisaniu, a tu wciąż mam na kolanach ciemny laptop, z tymi durnymi czcionkami.

Troszkę można by przebudować. Wywalić niepotrzebne "mam". Skrócić, zrobić mniejsze zdania. W dodatku co z tymi czcionkami? Ja też mam obecnie laptop na kolanach i także posiada on czcionki. Wiem o co Ci chodziło, jednak mogłeś to ująć inaczej.

Cytat:Pomyślicie oczywiście, że inni mają gorzej i powinienem się cieszyć, że mam na czym pisać, że mam jeszcze ręce.

Znów można zastosować drobne upiększenia.

Pomyślicie oczywiście (usuwamy że) inni mają gorzej. Powinienem się cieszyć w końcu (znów możemy usunąć że) mam na czym pisać, jeszcze/nadal posiadam sprawne ręce.

W ten sposób możesz dać dwa sygnały (chodzi o ręce). Nie tylko można je stracić ale i pozbawić "mocy", a to wyczerpuje chyba temat niezdolnych do pracy rąk.

Cytat:Tak, przecież Wam wolno.

Z tego co pamiętam to tylko w listach zwroty do adresata/ów zaczynamy od dużej literki.

Cytat:Dawniej ludzie mieli swoją wojnę, swój Wietnam, swój Afganistan. Mieli cel w życiu - chcieli wrócić do domu inaczej niż w drewnianych trumnach.

Tutaj znów dwa błędy.

Po pierwsze ów wymienione przez Ciebie wojny nie były "ich" wojnami a potyczkami władz. Wielu ludzi chciało uniknąć tych krwawch potyczek. Protesty etc. niestety władza zmuszała.

Kolejna to że z Wietnamu się nie wracało z drewnianych trumnach. Większość poległych w wietnamie tam została pogrzebana. Tak jak leżeli - dosłownie.


Tak troszkę porad wypisałem. Smile

Musisz popracować nad składem zdań.
Witaj Magiczny!
Dzięki za obszerny komentarz. Ok, teraz już łapię o co chodzi z miniaturami i kiedy można uznać tekst za miniaturę. Zgadzam się oczywiście z Twoimi uwagami, więc nie będę się rozpisywał. Cieszę się, że poświęciłeś swój czas na analizę mojego tekstu.
Pozdrawiam serdecznie
Błędy techniczne wytknięte, więc zajmę się tylko tym, co lubię robić najbardziej. Czyli ocenianiem sensu i fabuły Big Grin

Za bardzo nie łapię tego tekstu. Czy rozchodzi się o trud tworzenia, o brud świata czy może o ciężkim życiu człowieka? Również nie sprowadza się do żadnego definitywnego końca. Ogólnie to wygląda jak wycinek z dłuższego opowiadania. Dobre jako element fabuły, lecz nie sprawdzające się w temacie przewodnim całej treści. Ale przyjemnie się czyta.