Via Appia - Forum

Pełna wersja: Moralnie niepoprawna
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Viktor zasnął, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki. Jego równomierny oddech, zmuszał Joannę do walki z mdłościami. Materac unosił się i opadał niczym kolejka górska w wesołym miasteczku. Wdech – w górę, wydech – w dół.
A do tego to mleko... już czuła zapach porannej porcji, którą Wiktor wychodząc do pracy, postawi obok łóżka.
Joanna nie znosiła mleka.
Ostrożnie poprawiła poduszkę. Wiktor spał czujnie. Jak chirurg. Co wieczór, gdy wchodziła za nim do sypialni, obiecywała sobie, że mu powie, potem patrzyła jak zasypia i wyznanie czekało do jutra. Jutro przychodziło i odchodziło już od tygodnia. A ona nie mogła spać.
Westchnęła głośno. Kolejka zatrzymała się na chwilę. Ręka Wiktora powędrowała do jej nadgarstka i mierzyła puls.
- Źle się czujesz? – zapytał.
- Nie przynoś mi więcej mleka – powiedziała, naciągając kołdrę.
- Ależ, kochanie… – westchnął i uspokojony wynikiem badania, odwrócił się na bok.
Joanna mogła zacząć odliczanie. Zanim dojdzie do dziesięciu, materac znów będzie falował. Sześć, siedem. Osiem. To był ostatni moment.
- A skoro już rozmawiamy… Zabiłam ją.
Wiktor usiadł na łóżku. Zapalił lampkę i sięgnął po okulary.
- Kogo? – w jego oczach nie było śladu snu. Był gotowy. Do operacji. Do życia. Do przesłuchania. Patrzył na Joannę i wreszcie ją widział.
- Jaszczurkę – odparła.
Wiktor odetchnął z ulgą i przestał patrzeć.
Okulary wróciły na swoje miejsce, lampka zgasła.
- Ale mnie wystraszyłaś – powiedział, dotykając jej brzucha. Jeszcze nie mogli wiedzieć, co w nim jest, ale Wiktor, był przekonany, że to dziewczynka. – Przez chwilę myślałem… – zawiesił głos i pogłaskał ją po głowie. – Nawet gdybym nie znał cię tak dobrze, nie uwierzyłbym, że skrzywdziłaś jakieś stworzenie.
Znałeś mnie, kochanie, pomyślała, zanim ja, czekając na ciebie i gapiąc się w telewizor, pokochałam Vita Corleone i jego świat, w którym krew i szampan leją się strumieniami.
- To dziwne, że nie zauważyłeś, że jej nie ma.
Wiktor nie lubił zwierząt, ale gdy ostatniej jesieni jaszczurka pojawiła się w ich garażu, był zachwycony. To nieprawdopodobne, że wybrała właśnie nasz dom, powiedział. Tak sobie pomyślałem, że ona przyniesie nam szczęście. Wiesz…
I Wiktor pielęgnował to swoje szczęście. Zanosił jedzenie i zainstalował lampę grzewczą, kiedy zrobiło się zimno. Nawet z nią rozmawiał. Z jaszczurką, oczywiście.
- Uciekaj na ścianę, maleńka – mówił uruchamiając silnik swojego lexusa. – Jak wrócę opowiesz mi co słychać u Joasi.
Pięć, sześć.
- Zauważyłem, ale nie chciałem cię martwić. Przyszła wiosna, zrobiło się ciepło, pewnie już nas nie potrzebuje.
Ty też jej nie potrzebujesz. Już masz to swoje szczęście, po co ci jeszcze jaszczurka, prawda? Joanna mówiła w myślach.
Rozmowa w myślach to zawór bezpieczeństwa. Ten jej był najwyższej jakości. Nie musiała dokładnie wymawiać „ą” i „ę”, nie martwiła się o poprawny akcent i mogła swobodnie wyznać: pieprz się Wiktorku, trzepnęłam ją szpadlem. Tym nowym, co kupiłeś, żeby posadzić drzewo. Z twojej ukochanej jaszczurki została tylko plama, niestety, krwi było niewiele, więcej było oślizłej masy w kolorze pesto, którym przyprawiasz makaron. Szampan też się nie polał – nie wolno mi pić alkoholu.
Tak zdecydował Wiktor. Kochanie, musisz dbać o siebie, przecież jesteś schronieniem dla naszej kruszynki, mówił, podając Joannie tabletki kwasu foliowego.
Osiem, dziewięć. Zawór pracował bez zarzutu.
- Joasiu, śpij, proszę. Jutro rano mam trudny zabieg.
Joanna posłusznie zamknęła oczy. Widziała jak Wiktor wkłada zielony fartuch, myje ręce, a potem czeka aż zawiążą mu maseczkę i wciągną rękawiczki, jak bierze do ręki skalpel…
Czym różnią się te guzy, przepukliny i woreczki żółciowe, które jej mąż usuwa z obcych brzuchów od tego, co rośnie w niej? Tym, że mogą zainfekować organizm? Joanna od dwóch miesięcy miała zainfekowane życie.
Materac zaczął swoją ograniczoną wędrówkę. W dół, w górę, na wysokość oddechu. Joanna, czuła spokój.
Szeroko rozłożone raniona, wiatr we włosach. Wolność. W wesołym miasteczku jest pięknie.
Nie posadzisz swojego drzewa, kochanie. Poleje się krew, pewnie jej nie zobaczę, ale... po wszystkim otworzę butelkę szampana.
Fajnie operujesz dialogami, czuć ciekawą atmosferę w tekście. Przyjemnie się czyta. Ale sama fabuła jest do niczego. Niczego nie mówi, do niczego nie skłania. Po prostu opowiadanie o zabiciu jaszczurki. Masz talent, ale musisz jeszcze popracować na wyrazistością historii. Ona musi uderzać do serca i głowy.
Dobrze napisane, jak na pierwszy zamieszczony tekst bardzo dobrze. Smile Fajnie jest czasami poczytać taką scenkę wyrwaną z jakiejś większej historii, to dobrze pobudza wyobraźnię i jest ciekawe, bo większość kart pozostaje zakryta.

Pozdrawiam!

Zostawiłem 4/5.
(26-05-2013, 09:48)Bogus napisał(a): [ -> ]Fajnie operujesz dialogami, czuć ciekawą atmosferę w tekście. Przyjemnie się czyta. Ale sama fabuła jest do niczego. Niczego nie mówi, do niczego nie skłania. Po prostu opowiadanie o zabiciu jaszczurki. Masz talent, ale musisz jeszcze popracować na wyrazistością historii. Ona musi uderzać do serca i głowy.

Dzięki Bogus
za pierwszą opinię do tego tekstu, tym bardziej, że jest ona tak odmienna od tego, czego się spodziewałam. Byłam przekonana, że to właśnie fabuła jest ciekawa, ale może masz rację. Może jaszczurka jest zbyt wyrazista i trochę odwraca uwagę od zawoalowanego przesłania tekstu. Dlatego dodałam kilka zdań.
A z tym talentem.... mniam, uniosłeś mnie nad ziemię. Ciekawe na jak długo.
Pozdrawiam
Po części zgodzę się i z Bogusem, i z Hanzo Wink
Dialogi faktycznie świetnie poprowadzone, fabuła może troszkę kuleje, ale z drugiej strony - ja również lubię poczytać coś wyrwanego z szerszego kontekstu. Podobało mi się, ode mnie 4/5
Czekam na więcej! Smile
hm. napisane faktycznie nieźle, pomijając interpuncję, która gryzie glebe po całości. co do treści.. osobliwość tych dwojga, ich relacji, tajemniczości a pokrętność tej relacji, tego, jaki monolog prowadzi w głowie kobieta, tego w końcu, co zrobiła z jaszczurką i jak się do tego ma po wszystkim... to wszystko jest ciekawe, serio, na swój kuriozalny sposób - przynajmniej jako WSTĘP do czegoś. gorzej bowiem, że rzecz ma zawieszony gdzieś w nieważkości kontekst. no bo o co chodzi? czy to ma być tekst fabularny i jako taki ma być odbierany? czy może to jakieś studium na temat psychiki przyszłej matki, która, o ile dobrze rozczytuję, ma jakieś wątpliwości co do całej sytuacji, w której jakiś tytułujący się mężem samiec ją wpakował i jeszcze rości sobie do niej (i do jej płodu) prawa? powtarzam: wszystko to oderwane od jakiegokolwiek kontekstu, a bogate w szczegóły, które stawiają tylko znaki zapytania. o co więc chodzi? no i o co biega z tym materacem?Big Grin jeszcze żeby przy wydechu szedł w dół, a wdechu do góry (tymczasem tutaj jest odwrotnie! przypominam) to jakoś bym to pojął, ale tak? w obecnej sytuacji? dziwność.
Miriad, chyba ci SHIFT szwankuje Big Grin

Ta ocena to tylko moje zdanie. Po prostu nie lubię gdy coś zaczyna w środku, i kończy tam też właśnie. Praktycznie nie poznałem świata w tekście ( Co nie oznacza że jest za krótki, świat można przedstawić i w krótszym tekście), praktycznie nie poczułem o co chodzi. Ale po liczbie postów wnioskuję że to początki, więc błędy i niedociągnięcia są normalne. Wciąż mam swoje pierwsze teksty, które teraz wstyd publikować Big Grin Chociaż ten jeden z pierwszych jest tu na VA.

A co do tego uniesienia... To nie wiedziałem że jestem magikiem Tongue

Tak naprawdę to sama nie wiem, co to miało być. Jak to kobieta – nieliterat; coś sobie pomyśli, nagryzmoli i czeka na hołdy. Wstawiając ten tekst nastawiałam się bardziej na ocenę pod kątem warsztatowym, a tu proszę, wywiązała się mała dyskusja. Świetnie!
Nie porwałam się na studium psychiki ani przyszłej matki, ani samczej natury męża.
Ot po prostu takie sobie spostrzeżenie, że śpiąc z kimś od lat w jednym łóżku, wcale nie musimy go znać (bo Joanna jest przecież taka słodka, a tak naprawdę już trzepnęła jaszczurkę, zasypiając decyduje, że trzepnie to, co skaziło jej życie, a jutro może trzepnąć swojego Wiktorka – przecież kocha Vita Corleone). Że rozmawiając ze sobą bardziej opieramy się na własnym wyobrażeniu o rozmówcy, niż na wypowiadanych przez niego słowach.
Taki był zamysł, ale jak widzę, tekst nie trafił ze swoim wzniosłym przesłaniem.Wink

Bogus – uwierz w siebie, poszukaj czarodziejskiej różdżki i unoś mnie dalej, a wtedy może stworzę coś genialnego. Będzie to również Twoja zasługa (o czym nie omieszkam wspomnieć na stronie tytułowej).

Miriad - ten materac… cholera, może faktycznie jest odwrotnie. Muszę to sprawdzić. Co do interpunkcji biję się w pierś i bez sprawdzania przyznaję Ci rację.

Wszystkim dziękuję za komentarze - dały mi dużo do myślenia
Cytat: Jego równomierny oddech, zmuszał Joannę do walki z mdłościami.


Cytat:A do tego to mleko... już czuła zapach porannej porcji, którą Wiktor wychodząc do pracy, postawi obok łóżka.
Cytat:Poleje się krew, pewnie jej nie zobaczę, ale... po wszystkim otworzę butelkę szampana
Wydaje mi się, że w obu przypadkach powinna być wielka litera, ale nie obrażę się, jeżeli ktoś tu zajrzy i rozwieje wątpliwości.

Cytat:- Kogo? – w jego oczach nie było śladu snu.
W

Cytat:Jeszcze nie mogli wiedzieć, co w nim jest, ale Wiktor, był przekonany, że to dziewczynka

Cytat:– Przez chwilę myślałem… – zawiesił głos i pogłaskał ją po głowie.
Zawiesił

Cytat:- Uciekaj na ścianę, maleńka – mówił, uruchamiając silnik swojego lexusa. – Jak wrócę, opowiesz mi co słychać u Joasi.

Cytat:Joanna, czuła spokój.

Cytat:Szeroko rozłożone raniona, wiatr we włosach.
ramiona?

Muszę powiedzieć, że po pierwszym przeczytaniu nie widziałam w tym tekście niczego ciekawego. Tyle tylko, że sprawnie i w większości poprawnie napisany. Ale kiedy zagłębiłam się w to opowiadanie po raz kolejny, zmieniłam trochę zdanie. Szczególnie zainteresowała mnie ostatnia linijka:
Cytat:Nie posadzisz swojego drzewa, kochanie. Poleje się krew, pewnie jej nie zobaczę, ale... po wszystkim otworzę butelkę szampana.
którą można rozumieć co najmniej na dwa sposoby. I to mnie ostatecznie przekonało do Twojej miniatury, bo każda z interpretacji końcówki nadaje trochę inne znaczenie całości.


Usunięto kolory z tekstu. Proszę mieć w przyszłości na uwadze, iż są one zarezerwowane tylko dla kadry zarządzającej. - Comeda
Cytat:Viktor zasnął, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki.
- Wiktor.

Wiktor, Joanna, Wiktor, Joanna, Wiktor... i tak w nieskończoność. O ile liczę użyłaś w tym tekście imienia "Wiktor" dwanaście razy, wygląda to tak, jakbyś nie potrafiła określać bohaterów w inny sposób, a brzmi to po prostu fatalnie.


Taki portret kobiety nie do końca gotowej do pełnienia roli, w której niebawem się znajdzie. Trochę niedojrzała. W gruncie rzeczy postać mocno tragiczna - ułożyła sobie takie życie, jakiego nienawidzi i nigdy nie chciała mieć, a drogę powrotu praktycznie też sobie zamknęła. Może jeszcze z tego wyrośnie. Do tego strasznie pro-rodzinny, nadopiekuńczy facet-niańka, którego głównym życiowym celem jest zbudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo. Nieodpowiednio się dobrali.
Cóż, przynajmniej ja to tak odbieram.

Ja tam tych zachwytów nad warsztatem nie podzielam. Piszesz, zdaje mi się, nie zawsze z dobrym tempem (opinia subiektywna), jak i emocje stopniujesz i pobudzasz w sposób, który nie do końca mi się podoba. Cały tekst można było lekko rozwlec, wypełnić jakimiś innymi drobnostkami, opisami etc. Dłuższy mógłby być bardziej sugestywny.
Jeśli tekst jest tak krótki to nie może zaczynać się na początku i kończyć na końcu - tzn. koncepcja urywku wyrwanego z kontekstu jak najbardziej mi odpowiada.

Tekst jest ogółem dobry, ale nie powala - ani treścią ani warsztatem.