14-05-2013, 18:33
Słoneczny dzionek lata, nudny, leniwy dzień pełen niewykorzystanej energii schowanej pod głęboką warstwą pretekstów. Żaden punkt tygodnia nie wżyna mi się w dupę, odkąd dzieciaki zmieniły książki na rowery. Dobrze, że chociaż procesor oddycha. Podszedłem, zlawszy się z naturą, do trzepaka. Trzepak - miejsce bicia słabszych - propagowania szybkich samochodów, szybkich dziewuch, szybkich ciosów, szybkich wciągnięć, szybkich kieszonkowców, szybkich ripost i równie ociężałych bab sflaczałych bicepsów.
Podchodząc do trzepaka, sięgnąłem prawą (kurde, jakby to miało znaczenie w tym opowiadaniu!) ręką po paletkę do tenisa. Zamiast stać pół godziny przed kiblem, lubię czasem podumać na szeroką skalę, z bronią w ręku. Zacząłem trzepać. Jak dynamicznie. Lubię trzepać. Trzepanie jest, tuż obok mycia zębów, odkurzania, koszenia trawy i rąbania drzewa, moim ulubionym zajęciem na odstresowanie się.
Trzepię tak w zachodzie słońca. Trzepię, kiedy chłopcy biegają za piłką, a Harry Edison skacze z mostu, trzepię, gdy nie ma w domu Ja, tylko babcia kłóci się z dziadkiem.
Wszyscy filozofowie zastanawiają się nad sensem bytu, a ja trzepię. Na osi czasu Newton dostaje jabłkiem w głowę, a ja sobie trzepię. Na nieboskłonie słońce już zapada pod nadzorem bladego księżyca naszego istnienia. Podczas, gdy dywan dostaje orgazmu, a jaskółki otaczają głęboko synonimy chmur, ja wykonuję prościutki manewr: trzepu-trzepu na ministrów, trzepu-trzepu dla świętoszków, trzepu-trzepu dla umysłu i ciała oraz trzepu-trzepu, aby zjednoczyć się z ogólnym, grupowym trzepaniem tego świata.
Słońce już ledwo widać, złodziej moralny wzmocnił swój sierp, skowronki powoli zaczynają się wtapiać w tło podwórkowego echa trzepniczej mantry, współgrając ciekawą, acz jednostajną melodię.
Tak powstał dupstep.
Podchodząc do trzepaka, sięgnąłem prawą (kurde, jakby to miało znaczenie w tym opowiadaniu!) ręką po paletkę do tenisa. Zamiast stać pół godziny przed kiblem, lubię czasem podumać na szeroką skalę, z bronią w ręku. Zacząłem trzepać. Jak dynamicznie. Lubię trzepać. Trzepanie jest, tuż obok mycia zębów, odkurzania, koszenia trawy i rąbania drzewa, moim ulubionym zajęciem na odstresowanie się.
Trzepię tak w zachodzie słońca. Trzepię, kiedy chłopcy biegają za piłką, a Harry Edison skacze z mostu, trzepię, gdy nie ma w domu Ja, tylko babcia kłóci się z dziadkiem.
Wszyscy filozofowie zastanawiają się nad sensem bytu, a ja trzepię. Na osi czasu Newton dostaje jabłkiem w głowę, a ja sobie trzepię. Na nieboskłonie słońce już zapada pod nadzorem bladego księżyca naszego istnienia. Podczas, gdy dywan dostaje orgazmu, a jaskółki otaczają głęboko synonimy chmur, ja wykonuję prościutki manewr: trzepu-trzepu na ministrów, trzepu-trzepu dla świętoszków, trzepu-trzepu dla umysłu i ciała oraz trzepu-trzepu, aby zjednoczyć się z ogólnym, grupowym trzepaniem tego świata.
Słońce już ledwo widać, złodziej moralny wzmocnił swój sierp, skowronki powoli zaczynają się wtapiać w tło podwórkowego echa trzepniczej mantry, współgrając ciekawą, acz jednostajną melodię.
Tak powstał dupstep.