Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zimowy obrazek
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Znowu zima. Nareszcie. Przyznam szczerze, że potrzebowałem tego ciepła, ba, każdy go potrzebuje. Zbliżamy się do siebie fizycznie i psychicznie, w odróżnieniu od lata. Tam ciała śmierdzą. Śmierdzą… truchłem. Odpycha nas słońce i transcendentne promienie telewizora. Zima jest dzisiaj zbyt bojlerowa, a to za sprawą kaloryferów powsadzanych w każdy kąt mojego umysłu. Przemija. Spada. Topnieje. Nie ma. Jest. Zima jest ładna. A może była, bo teraz… teraz każdy ma własnego plastikowego Jezusa. Każdy. Niektórzy nawet – a fe! – na biurku. Zima jest dobra. Mimo, że zbiera się na wymioty od tej wszechobecnej psychodeli. Sztuczny śnieg, sztuczna choinka, sztuczne zęby, sztuczne serca, sztuczne uśmiechy przyklejone do twarzy a wyciągnięte z brokatowych pudełek, sztuczne niebo. Wędrówki odbywane bez wędrowania, ach… skóra mnie świerzbi. To od mrozu. Aspiryna, prosto do nosa. Taaak. Już lepiej. Co ja to… ach tak, zima jest w porządku. Wkurza mnie jedynie to, że się kończy. Poza tym jest w porządku. Tak, założę jej fanklub. Kolejna zaspa, puf! I lądujemy miękko, bo pośladki nam się kleją od lepkiego puchu. Lekkość. Tak trudna do zdobycia, mimo że za oknem. Pierwotni by się z nas teraz śmiali. Ściany suche, aczkolwiek powodują, że się moczę gdzieś, bo ja wiem, w okolicach źrenic. Niestety mam powieki. Myślałem o tym, żeby je odciąć, bo żyletka… ona jest blisko. Zbyt blisko. A ja chcę popatrzeć sobie jeszcze – to w szybę, to znów w ścianę, tylko nie w stronę lasu – bo znowu zacznę płakać. Słychać wilki. Są wszędzie. Na szczęście mam jeszcze dużo aspiryny. W sam raz na sen zimowy. Kuźwa, chyba wyjdę. Ha, żartuję. Wczoraj też tak mówiłem i nic. Zero. Jeden zero dla świata. Szmata. Głupia, stara szmata, po co tam poszła. Nikt jej nie kazał, więc po co… i nie mam teraz z kim się podzielić. Nie tylko opłatkiem, opłatek mam tam gdzie lekki puch, mam na myśli … tabletki. Nie, znowu zapomniałem. Aspiryna w nos i… już piąta. O tej porze ciemno jak w miejscu na śnieg. Sąsiedzi odśnieżają. Ja nie mam po co. Nie wychodzę. Wyjdę dopiero we wrześniu albo nie, po co w ogóle wychodzić – zimno, wieje, liście… głupia szmata, wiem – to nieładnie, ale czemu, pytam się czemu tam poszła? Zimowy czas, wsadzę go w obrazek i nie pozwolę wyjść. Kto jej kazał? A teraz zima i… tak, zima jest dobra. Leczy. Zabija, oblepia i goi rany. Rany, po jaką cholerę! Cholera nie istnieje, ale… tak, muszę wziąć aspirynę… już piąta. Szklarnia nie odwiedzana przeze mnie ani razu bo po co, pytam się, po co? Kołysze się. Znowu. Znowu zima. Nareszcie. Przyznam szczerze, że potrzebowałem tego ciepła, bo … moim zdaniem każdy go potrzebuje. Zbliżamy się do siebie psychicznie i fizycznie, tylko kolejność się zmienia. W odróżnieniu do lata. Tam ciała śmierdzą. Śmierdzą… jej truchłem.