Via Appia - Forum

Pełna wersja: helloZMARween
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Felieton napisałem tydzień po zeszłorocznym Święcie Zmarłych


helloZMARween
czyli
Wesoły Stanley kontra smutny Staszek

Kiedy przychodziłem na świat, Ziemia była potwornie duża i płaska. Składała się z jednego kontynentu zwanego Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich, który oblewały przepastne głębiny oceanów. Ameryka była inną planetą, a Krzysiek Kolumb pierwszym hiszpańskim kosmonautą.

Jednym z mieszkańców Ameryki był mój wujek Stanley (jego ziemskim odpowiednikiem był …Staszek). Co kilka lat Stanley przylatywał żelaznym ptakiem w odwiedziny, przyjmował ludzką postać, chował czułki żeby nie straszyć dzieci i opowiadał o życiu na ich planecie, o zwyczajach, tradycjach i (co najbardziej wzruszało Ziemian) o zarobkach. Było tam tak fajnie, że prawdopodobnie nikt nie umierał w związku z czym w święto zmarłych sami, dla hecy przebierali się za trupy, straszyli i robili sobie głupie dowcipy. W święto niepodległości szaleli ze szczęścia, bo jak twierdził Stanley – niepodległość jest zajebista. Potem snuł opowieści o świętach Bożego Narodzenia i prezentach na które wydają kilkaset dolarów na twarz czyli kilkuletnią pensję Ziemianina, a ci wtedy śmiali się z grzeczności ale jakoś tak przez łzy, bo na Ziemi można było za to kupić cały sklep tylko z drugiej strony …po co komu tyle octu. Wiele lat później w kosmicznej kolizji Ziemia zderzyła się z Ameryką w skutek czego ta pierwsza zrobiła się okrągła ale zaczęła się kurczyć, aż dzięki satelitom i Internetowi przyjęła dzisiejszy rozmiar koziego bobka. Żeby zrozumieć to co chcę przekazać w dalszej części wystarczy chcieć i cierpieć na to samo co ja.
Istota ludzka rodzi się zazwyczaj w rozmiarze – cirka koma przecinek – trzech torebek cukru z genetyczną wadą rozrostu. Choroba ta ma dwa oblicza, a mianowicie jednym wydłużają się jedynie kości, a drudzy rosną razem z mózgiem. Ponieważ cierpiałem na tę drugą przypadłość nagle zacząłem myśleć i taki stan utrzymuje się u mnie do dzisiaj (z przerwami na imieniny, dożynki i Zlot Plejad). Ci którym tylko rosły kości nie zdają sobie nawet sprawy jakie to męczące zajęcie, ponieważ myślenie oprócz myślenia zasadniczego (czyli o pewnym - równie zasadniczym - organie Maryny), miewa swoje bardziej skomplikowane formy takie jak pamięć, marzenia czy też kontemplacja mylona u niektórych z katatonią. Z wiekiem ta pierwsza właściwość słabnie, a ta ostatnia się rozwija. Ta pierwsza właściwość jeszcze całkiem u mnie nie zanikła, dlatego czasem w przeddzień jakiegoś święta przypominają mi się opowieści Stanley’a, a wtedy dołącza się kontemplacja i mózg wpada w stan zwany zadumą lub – w zależności od wyniku zadumy …zadymą. Poniżej pozwolę sobie streścić wyniki tej intelektualnej, wewnętrznej symbiozy szarej masy.
Polska i Ameryka są teraz tak blisko siebie, że czasem człowiek bez zastanowienia wytrzepie ścierkę przez okno, a potem w telewizji słychy, że za kałużą atlantycką podmuch komuś zmiótł dom dlatego …lepiej wyprać. Bliskość ta sprawia jednak, że dzisiaj bardzo łatwo jest mi sprawdzić rewelacje Stanley’a, porównać je z przeżyciami autochtona Staszka i postaram się to przybliżyć właśnie na przykładzie regionalnych form obchodów tych samych uroczystości narodowościowo religijnych (wiara i ustrój - PI razy drzwi – takie same)
Staszek w Święto zmarłych nosi wieńce, pali znicze, uczestniczy w nabożeństwach i daje na tacę. Stanley nazywa to samo święto Helloween i tego dnia rozdaje cukierki, przebiera się za kościotrupa, rzeźbi dynie, robi psikusy i obserwuje uradowane dzieciaki. Tubylec w Święto Niepodległości nosi wieńce, pali znicze, uczestniczy w nabożeństwie i daje na tacę, a tambylec organizuje kolorowe, rozśpiewane pochody z orkiestrą dętą, pokazy sztucznych ogni, piecze indyka, rozdaje cukierki i obserwuje uradowane dzieciaki. W Święta Bożego narodzenia Stachu słucha nabożeństwa w telewizji, potem utrwala go sobie na żywca w kościele, daje na tacę, modli się przed wieczerzą, a o północy leci na Pasterkę. W tym samym czasie Stan świętując Mery Crismas śpiewa Jingle bells, rozdaje prezenty, cukierki i obserwuje uradowane dzieciaki trzymane na kolanach przez Świętego Mikołaja.
Uradowanie dziecięce, które u Amerykańskich dzieci jest wprost proporcjonalne do ilości zżartych cukierków w Polsce nazywa się nadpobudliwością ruchową i jest skutecznie rehabilitowane masażem pośladków, dlatego wagowo na jednego zaoceanicznego szczęśliwego grubasa przypada trójka szczupłych krajowych znerwicowanych kurdupli ale za to - jak wynika z wcześniejszego porównania – bogobojnych i tu dotarłem do rozwiązania problemu, który mnie dręczy. Amerykanie święta obchodzą, a my je celebrujemy, oni się cieszą, a my modlimy, oni świętują zwycięstwa, my rozpamiętujemy klęski, tamci kombatanci zabierają prawnuki do Disnayladnu a nasi na nieszpory, oni budują kasyno, my świątynię opatrzności, oni dyskotekę, my sanktuarium, tam się stawia rollercoster widoczny z kosmosu, tu pomnik Chrystusa zauważalny z nieba, oni park rozrywki, my muzeum martyrologii, ich kościół próbuje werbować nowych wiernych, nasz najchętniej paliłby niewiernych, oni w konstytucji mają pierwszą poprawkę, a my preambułę. Czemu nasz naród nie cieszy się z niepodległości? Dlaczego zamiast muzyki, sztucznych ogni, tańca i śpiewu – nabożeństwo, prohibicja i koniecznie refleksja i w końcu dlaczego nabożeństwa skoro już być muszą, są smutne, nudne, a celebracja pełna patosu i udawanego, nieszczerego uduchowienia?
Z racji plastycznego wykształcenia miałem wielokrotnie okazję podziwiać dzieła sztuki sakralnej i rzuciła mi się w oczy pewna prawidłowość. Żaden święty, Bóg, Chrystus ani Matka Boska na żadnym wizerunku nie są uśmiechnięci – nic, nul, zero, wszystko naburmuszone, cierpiące, a jak już by się wydawało z profilu że coś tam, to …frasobliwy. Za mojej młodości nazywaliśmy to atmosferą giętych mebli. Najbardziej niezrozumiały jest dla mnie fakt, że tak naprawdę kler już dawno udowodnił, że kocha zabawę, śpiew i gorzałę. WIERNI TEŻ!!! Dlaczego więc nie wyprowadzi jej z zakrystii na ambonę i nie połączy się w ten sposób z parafianami w jedno rozkołysane w tańcu ciało. Jedna taka msza święta z wyszynkiem, gitarą, bitą śmietaną z kolan zamiast opłatka na klęczkach i tańczącymi na rurze ministrantami gołymi jak cherubinki namalowane na sklepieniu, mogłaby sprawić, że wierni pchaliby się witrażami na rekolekcje. Niech się księża całują (nawet ze sobą), mają dzieci (ci co jeszcze nie mają), żenią się - a co mi tam, miłość nie zna granic – niech wychodzą za mąż tylko niech nie nudzą, nie uduchowiają i nie uświęcają wszystkiego. Bracia i siostry za co my im płacimy? Czemu ja mam się nudzić w trakcie nabożeństwa z okazji, w intencji czy na pohybel ? Dlaczego mam ziewać w trakcie kazania - niech on mi ten bełkot rapuje, swinguje, jazzuje a nawet stepuje …morsem, niech wiem, że płacę za talent, za artystyczny wysiłek. Jaka to sprawiedliwość, że ksiądz bierze za machnięcie kropidłem na nowo wybudowany most tyle samo, co architekt za jego zaprojektowanie. Za takie pieniądze niech chociaż skoczy z pylonu z dopiętym na plecach aniołem stróżem zamiast paralotni. Jak kropi przejście podziemne, niech to będzie widowisko, niech zarobi na swoje sześć tysięcy cł. (cołasek) - swoją drogą …ciekawa waluta – słyszałem, że w niej w ogóle nie ma bilonu, banknoty są tylko w nominałach pięć stów, tysiąc i dwa, a w obiegu są tylko te ostatnie i nikt nie ma rozmienić ani wydać.
Wracając do głównego menu weźmy takie Boże Narodzenie. Normalnie jeżeli ktoś się rodzi - jest pępkówka. Ojciec w szoku poporodowym wysyła kilka SMSów, wpada ekipa para, para paramedyczna i spontanicznie zaczyna się Święto Czyjegoś Narodzenia, które kończy się równie spontanicznie w chwili gdy w drzwiach staje matka z kilku lub kilkunastodniowym potomkiem lub Patiomkinem …tfu …potomkinią i wtedy ona zapada na tę chorobę, co ojciec na nią zapadł jako pierwszy. A dostał ktoś kiedyś SMSa od Józefa pod koniec grudnia …albo od chrzestnych …Kacpra, Melchiora lub Baltazara? NIE!
Jeżeli płaczemy, że ludzie poszli do nieba, to chrzanić takie niebo? Jeżeli nie cieszy nas niepodległość …to po co ludzie o nią walczyli? A może zacznijmy sobie dosypywać do oranżady tego, co Amerykanom dosypują do ich ulubionej …znaczy …tego odrdzewiacza. Z naszą krachlą, to może dawać takiego kopa, że studenci PAT-u przeniosą się na wydział muzyki rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej.

Ps. Szczęść …Ktokolwiek
Powoli staję się Twoim fanem. Jak dla mnie, świetnie piszesz. Lekko, trafnie i przyjemnie, chcę więcej.

Pozdrawiam.
Przeczytałam Twój pierwszy post. Rewelka, a ten? Chodźmy na kawę????Smile
Fajnie mieć fana. Dzięki. Mam tego dużo, ale niegrzecznie byłoby zasypać całą stronę swoimi tekstami.

Pozdrawiam
(27-02-2013, 16:58)viosenna napisał(a): [ -> ]Przeczytałam Twój pierwszy post. Rewelka, a ten? Chodźmy na kawę????Smile
Dzięki viosenna. Ja tylko piszę to co myślę znacz ...myślę dużo wulgarniej, ale wtedy tylko Urban mógłby to publikować.

Pozdrawiam

No cóż-" Nie" - " Fakty i mity" - to dla mnie wiarygodne żródło Smile A Ty wiarygodnie to przedstawiasz. aż się wierzyć nie chce.
Urbana uwielbiam od czasów młodzieńczych, gdy pisał jeszcze do Szpilek. Jest dla mnie wzorem felietonisty satyrycznego. Jeżeli lubisz dobry warsztat literacki ale poważny, poczytaj mojego idola, międzywojennego felietonistę Tadeusza Peipera, można się duuuuuuużo nauczyć.
Dobre pytanie, czemu nie świętujemy, refleksja co prawda dobra rzecz, ale z litrem w ręku mniej, choć pewnie nie dla pijących, a jak już trzeba, to lepiej na wesoło niż na smutno. Dobrze, że zwraca się uwagę, iż (!) tu nad Wisłą za mało prawdziwej zabawy. Pracy zresztą też, jakby nie patrzeć, jedno z drugim... Autorze, poza drobnymi uchybieniami w interpunkcji i niekiedy ortografii nie mam ci nic do zarzucenia, czyta się dobrze i będę śledzić twoje inne teksty.
Dziękuję za komentarz ale nie wiem czy się cieszyć, że będę śledzonyBig Grin

Pozdrawiam