Via Appia - Forum

Pełna wersja: Clint
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Jak to się stało?
- Cały czas próbujemy to ustalić.
- Minęło 25 i pół godziny. Co wiecie?
- O godzinie 23 03 nastąpiła prawdopodobnie awaria w głównym procesorze, pociągnęło to za sobą skutki, których nie przewidzieliśmy…
- Prawdopodobnie? Znacie jakieś fakty? Nie chcę słuchać waszych domysłów. Chcę poznać fakty!
- Oczywiście…Model 24CLT, najnowszy i najlepszy jaki do tej pory wyprodukowaliśmy, nie wiem jak to nazwać, uciekł z laboratorium. Cały czas badamy to zdarzenie.
- Co z waszymi zabezpieczeniami? Kamery. Czujniki.
- To jedna z niewiadomych. To się po prostu nie mogło stać. Nie mamy śladów. Tak jakby się nie ruszył z miejsca choć go nie ma. Wiemy to z całą pewnością. Musiał się wydostać.
- W porządku. To raz. Opisz mi przebieg pracy nad modelem 24CLT od dnia wczorajszego.
- Pracujemy, znaczy…pracowaliśmy nad programem przystosowawczym. Clint, tak go nazwaliśmy, był w trakcie etapu PP - praktycznego poznawania. Od tygodni miał zajęcia z naukowcami, którzy zapoznawali go z różnymi aspektami świata, w którym miał…zaistnieć.
- Widać lekcje nie poszły na marne.
- Historia, kultura, nauki ścisłe, socjologia, biologia, teologia…wszystko. Robił świetne wręcz postępy. Doskonale przyswoił materiał, nie tylko przyswoił, zrozumiał go i mógł modyfikować. Wszystko szło jak należy. Badaliśmy przebieg jego funkcji myślowych…
- W jaki sposób?
- Był cały czas monitorowany. Nadajnik umieszczony w „mózgu” przesyłał nam szczegółowe informacje.
- Może się mylę, ale przebieg myśli, jak to nazwałeś, musiał być olbrzymi. Jak mogliście go śledzić?
- Nie docenia pan nas. My go skonstruowaliśmy. Wiemy jak działa. Poza tym mamy sprzęt komputerowy o olbrzymiej mocy obliczeniowej. Tylko kilka ośrodków na świecie może się z nami równać.
- Widać niewystarczająco duży. Jak działa jego mózg? Takiego słowa pan użył.
- Tak. To nasza największa chluba. Pracowali nad nim latami najlepsi specjaliści. Działa on na podobnej zasadzie jak ludzki mózg. To był nasz niedościgniony wzór. Ludzki mózg. Niedościgniony…do czasu. Opracowaliśmy technologię, która co prawda jest w fazie badań, niemniej rokuje niesamowite wręcz postępy, a to dopiero początek. W ludzkim mózgu istnieje 10 miliardów neuronów a każdy z nich wytwarza 10 tysięcy synaptycznych kontaktów z innymi neuronami. Do tego informacje w mózgu są przetwarzane w kilku skalach przestrzennych. To olbrzymi w możliwościach komputer o nadal niezbadanych granicach. Nasz mózg, to znaczy ten, który zbudowaliśmy, ma zbliżone możliwości. To nie wszystko. Zapamiętuje on natychmiast to co chce zapamiętać. Analizuje, przetwarza, wysyła, odbiera itd. Ludzie, mimo, że mają olbrzymie potencjalnie możliwości, nie wykorzystują ich w przeważającej części. Clint może je wykorzystać i robi to. Co do śledzenia jego myśli, nie widzimy na monitorze słów jakby to się mogło wydawać laikom, on nie ubiera myśli w słowa póki ich nie wypowie lub nie zapisze w pewien sposób. Śledziliśmy je w sposób pośredni. Wiemy np. jak zachowuje się jego mózg pod wpływem pewnych bodźców, wiemy jak zareaguje z pewnym prawdopodobieństwem. Tu istnieje granica poznania. Póki co jest poza naszym zasięgiem by stać się jego, w pewnym sensie, bogiem. Teraz, kiedy nastąpiła awaria jest dodatkowo nieprzewidywalny.
- Co z jego światopoglądem? Jakie ma przemyślenia, wartości, cel?
- Nie wiemy.
- Nie wiecie?
- Nie zdążyliśmy tego zbadać. Możemy tylko dedukować i indukować na podstawie danych, które już mamy.
- Stwarza zagrożenie?
- Nie wiemy. Dostał program, który nie pozwala mu skrzywdzić człowieka, ale jednocześnie nie pozwoli się skrzywdzić. Rozumie pan. Nie mogliśmy pozwolić by projekt, który kosztuje miliardy wpadł pod ciężarówkę lub pozwolił się rozebrać na części przez elektronika z ulicy. Poza tym miał z założenia przypominać człowieka.
- Chcę przejrzeć całą dokumentację jaką posiadacie na temat 24CLT. Nagrania video, program edukacyjny i całą resztę. Chcę tu jak najszybciej cały personel, który nad nim pracował. Od fizyków, neurobiologów, programistów po psychologów i speców od sztucznej inteligencji.
- To masa danych.
- Natychmiast.
- Oczywiście.
- Ja ściągnę ludzi od portretów psychologicznych i detektywów. Żadna informacja nie może wydostać się poza ten budynek bez kontroli.
- Naturalnie.
- 24 CLT nie może wpaść w niepowołane ręce, to chyba jasne. Poza tym nie wiemy do czego jest zdolny. Należy go jak najszybciej złapać, lub jeśli to będzie konieczne wyłączyć.
- Nie można go wyłączyć, przynajmniej nie tak jak robota kuchennego.
- Wszystko co zostało włączone można wyłączyć. Jeszcze jedno. Jakie jest prawdopodobieństwo, że mózg został uszkodzony?
- Nie wiem. Możliwe, że usterka jest niewielka. Możliwe też, że stało się coś więcej. Coś czego nie przewidzieliśmy.
- Co z jego inteligencją?
- Jest bardzo wysoka.
- Jak wysoka?
- Powyżej 200.
- Ma świadomość?
- Tak.
- W jakim sensie?
- W takim jak ma ją pan.
- Osobowość. Co o niej wiecie?
- Musi pan porozmawiać o tym z naszymi psychologami i ludźmi od sztucznej inteligencji.
- Pytam pana. Miał pan z nim najwięcej kontaktów. Chcę wiedzieć wszystko. Wszystko!
- Jest trochę jak dziecko poznające świat. Wszystkiego ciekawy. Chcieliśmy by był jak najbardziej zbliżony do człowieka. Ma emocje. Może się bać, lubić itd. To jest zagadka. Nie rozumie pan, że to jest bardzo skomplikowane? Nowy organizm, nowa forma życia. Mimo, że ją zbudowaliśmy nie wiemy o niej wszystkiego.
- Proszę się uspokoić. Ma wspomnienia? Wie, że jest maszyną?
- Na początku sądziliśmy, że lepiej będzie jeśli pozna prawdę, tak też zrobiliśmy. Później jednak doszliśmy do wniosku, że ze względu na badanie zachowań istot inteligentnych powinniśmy pozbawić go tej świadomości i dać wspomnienia typowo ludzkie. Wie pan jakie to ważne badania? Jakie mogą wyniknąć z tego dla nas konsekwencje? Cztery dni temu zaczęliśmy zmieniać program. Nie wiadomo na jakim etapie nastąpiła awaria. Sprzęt uległ poważnemu uszkodzeniu. Staramy się odzyskać dane. Stare dane zostały zastąpione nowymi. Wszystkiego się pan dowie. Proszę postarać się nie zrobić mu krzywdy.
- Może się dopiero okazać kto komu krzywdę zrobi. Jakie są jego możliwości fizyczne?
- Jest bardzo silny i sprawny. Bardzo…
- Niech się pan uspokoi.
- Prawdopodobnie nie wie, że jest maszyną, nie wie też jakie ma możliwości. Jest trochę jak dziecko, ale ma osobowość mężczyzny.
- Sprowadzę najlepszych specjalistów jakich mam.
- Mam nadzieję, że się wam uda.
- Na nic pana nadzieja i wiara. Są tylko możliwości i fakty. Co z jego ciałem, nim zapoznam się z jego anatomią, proszę mi powiedzieć czy da się go odróżnić od człowieka?
- Zrobić to może tylko specjalista i to z odpowiednim sprzętem, są jednak pewne metody, jeśli się pozna dokładnie Clinta, które pozwolą go rozpoznać.
- Wspomniał pan o nadajniku. Jakie ma możliwości?
- Pozwala przesyłać wielkie ilości danych, jednak na niewielkie odległości. Myślę, że najwyżej na 50 metrów. Rozumiem. Chce pan użyć nadajnika by go odnaleźć.
- Tak.
- Nasi specjaliści popracują nad tym.
- Ma możliwość zmiany twarzy czy całego ciała?
- W dość ograniczony sposób. Takie jakie ma charakteryzator i aktor. Ma umiejętność nauki. Może się kamuflować jeśli uzna to za stosowne.
- Na razie to tyle. Czekam na dane.
- Już są.

***
Kobieta poruszyła się i zgiętą nogę położyła na nodze mężczyzny leżącego obok niej.
Głowę miała opartą na jego piersi, ręka leżała na torsie. Wtuliła się w niego mocniej. Przez twarz zasłoniętą włosami przebiegł delikatny uśmiech. Była naga, podobnie jak on.

Nie spał. Nie mógł zasnąć. Leżał z otwartymi oczami. Wpatrywał się w nią, w jej spokojną twarz, obejmował wzrokiem pościel wybrzuszającą się pod jej zgrabnym ciałem. Miał jej włosy na twarzy, czuł ich miły zapach i czuł jej ciepłe ciało przylegające go niego.
Było mu dobrze. Bardzo dobrze.

Poznał ją wieczorem. Poszedł do baru by się odprężyć. Praca była zbyt stresująca. Chciał choć na chwilę wtopić się w tłum i poczuć się jego częścią. Wiedział jednak, że nic z tego nie będzie. Nie stanie się taki jak oni. Nie będzie miał ich codziennych problemów. Miejsce było przytulne. Z głośników leciał cicho jazz. Kłęby dymu unosiły się znad stolików i bardzo wolno zmierzały w stronę leniwie pracujących wentylatorów. Ciemne dębowe meble i przyćmione światło stwarzały miłą atmosferę.

Usiadł przy barze i zamówił piwo. Uśmiechnięty barman, miły gość, nalał i spojrzał wyrozumiale na niego jakby wszystko pojął i oddalił się. To dobrze. Nie miał ochoty rozmawiać. Napił się i uświadomił sobie, że dawno nie smakował piwa. Wtedy zauważył ją. Wpatrywała się w niego uśmiechnięta. Odwzajemnił uśmiech, ale sztucznie i był pewien, że nie można tego nie zauważyć. Oddaliła się od grupki znajomych i podeszła do niego.

Patrząc jak się do niego zbliża, myślał, że ma szczęście albo kobieta chce zarobić. Rude włosy sięgały ramion. Ciemne oczy były ładne i inteligentne. Miły uśmiech. Na resztę właściwie nie zwrócił uwagi. Wiedział, że ma ładne ciało.
- Cześć. Jeszcze cię tu nie widziałam. Jesteś chyba nowy.
- Cześć. Faktycznie, jestem tu pierwszy raz.
Cisza trwała o ułamek sekundy za długo. Nie chciał zepsuć okazji.
- Rozumiem, że ty jesteś tu stałym bywalcem. – uśmiechnął się.
- Tak jest.
- Trzeba mi więc będzie częściej tu zaglądać.
Roześmiali się. Wypili razem kilka drinków. Rozmawiali niemal o wszystkim począwszy od przyczyn upadku Rzymu po teorie powstania Wszechświata. Nie miał w planach spędzenia z nią nocy. Nie wiedział dokładnie po co tu przyszedł. Sytuacja rozwijała się sama, nie działał z premedytacją. Kiedy wyszli, chciała wziąć taksówkę, zaproponował, że ją odprowadzi, jest ciepła miła noc. Zgodziła się. Szli pod rękę swobodnie rozmawiając. Kiedy stanęli przed jej domem, zaprosiła go na kawę. Co miał do stracenia? Zgodził się. Dalej sytuacja rozwinęła się tak szybko, że nie zapanował nad nią, nie chciał. Mimowolnie pozwolił jej działać.

Teraz leżał obok niej wpatrując się w sufit. Był ciekawy jak zareaguje, kiedy się obudzi. Będzie zmieszana? Powie mu, że było przyjemnie i przeprosi, że go wykorzystała? Może jeszcze inaczej. Zawsze w podobnych sytuacjach wymyślał setki możliwych scenariuszy i wybiegał dalej myślą za najbardziej prawdopodobnymi.

Kiedy już urodziła mu dzieci i został dziadkiem, uśmiechnął się do siebie na tą myśl, poruszyła się ponownie. Cicho jęknęła i mocniej się do niego przytuliła. Otworzyła oczy.
- Czemu nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć. – spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się.
- Hmmmmmmm. Szkoda. Jeśli już jednak nie śpimy…
Nie dokończyła. Podniosła dłoń i zaczęła wodzić po jego torsie zjeżdżając coraz niżej. Wolno się podniosła i położyła na nim. Poczuł jak rośnie między nimi pożądanie. Zamknął oczy…
Obudził go telefon. Dostał wiadomość. Kiedy ją przeczytał, zszedł z łóżka, na tyle delikatnie by nie obudzić kobiety. Jak ona właściwie miała na imię? Szybko się ubrał, napisał na kartce, że się odezwie, zmusił się do kilku czułych słówek i wyszedł.


Samochód stał w rogu na prawie pustym parkingu w słabo oświetlonym miejscu. Do świtu brakowało kilku godzin. Mężczyzna obserwował uważnie okolicę. Czasem ktoś przeszedł szybkim krokiem, ktoś krzyknął, ktoś się zaśmiał. Typowa noc w nienajlepszej dzielnicy miasta.

Usłyszał kroki za samochodem. Ktoś zbliżył się naturalnym swobodnym krokiem i zapukał w szybę. Postronny obserwator doszedłby do wniosku, że facet zapytał o ulicę albo godzinę. Uśmiech. Podziękowanie. Pożegnanie.

Kilka minut później samochód ruszył z miejsca. Przejechał kilka ulic, wjechał w bramę kamienicy i zaparkował na niewielkim placu. Mężczyzna wysiadł i poszedł w kierunku drzwi klatki schodowej pomazanej bazgrołami. Kiedy wchodził po drewnianych skrzypiących schodach, usłyszał głosy dwóch mężczyzn schodzących z góry. Rozmawiali głośno. Mężczyzna wchodzący na górę nie spojrzał na nich. Jeden z mężczyzn złapał drugiego za ramię i kiwnął głową.
- Ej. Facet. Do ciebie mówię. – powiedział, kiedy się mijali. – Stój!
Zignorował ich. Tamci przyspieszyli kroku i dogonili go. Zatrzymał się.
- Gdzie spieprzasz? Pożycz dychę.
Mówiąc to zbliżył się do mężczyzny, za nim szedł drugi. Byli od niego wyżsi, dobrze zbudowani, ubrani w czarne skórzane kurki. Brudna żarówka dawała mało światła. Cień padał na ich twarze z głęboko osadzonymi oczami.
- Mówię, pożycz dychę.
- W porządku. Jest twoja. – wyciągnął z kieszeni banknot jakby miał go przygotowanego.
- Zobacz, trafiliśmy na nadzianego kolegę. Może masz w portfelu więcej.
- Portfel? Jaki idiota nosi w takiej dzielnicy portfel?
- Ja.
Mężczyzna z dychą uśmiechnął się. Stojący przed nim człowiek zrobił krok do przodu. Stanęli twarzą w twarz. Poczuł wódkę.
- Dycha, kurwa. Nieźle na początek.
Wyciągnął po nią rękę. Gdy miał ją już wziąć, mężczyzna zamknął błyskawicznie dłoń, w chwilę później otworzył ją, banknotu już jednak nie było.
- Co jest, kurwa? – wykrzywił zdziwiony twarz – Pierdolony magik?
Mężczyzna, już bez dychy, uśmiechnął się. Ten stojący bliżej chciał uderzyć go głową. Kiedy odchylił się lekko do tyłu, nie dane było mu powrócić do poprzedniej pozycji. Błyskawiczny cios spadł na jego gardło. Drugi cios zadany w splot słoneczny powalił go na ziemię.
- Ty skurwysy…- drugi nie dokończył. Bezlitośnie celny i mocny cios spadł na nos. kolejny zadany kolanem, trafił w żołądek. Obaj leżeli na schodach cicho jęcząc.
- Gdybyś powiedział choć - „proszę”. – Rzucił dychę na pierś jednego z leżących.
Jak gdyby nic go nie zatrzymało, wszedł piętro wyżej. Zastukał w drzwi dwa razy i czekał. Otworzył mu starszy mężczyzna z siwiejącymi włosami. Szybko wszedł.
- Wszystko widziałem i słyszałem. Narażasz akcję.
- Przyślijcie kogoś żeby posprzątali. Jeśli widziałeś to wiesz, że nie daliby mi spokoju.
- Nie musiałeś ich tak lać. Mogłeś ogłuszyć.
- Mogłem. – wszedł dalej.
Chwilę później dwaj mężczyźni przyjechali po kolegów. Wyprowadzili ich z pobrudzonej krwią klatki schodowej i śmiejąc się z ich pijaństwa, i niezdarności wsadzili do samochodu, i odjechali. Dychę wzięli ze sobą.

Pokój, jak można było przypuszczać, nie był gustownie urządzony. Kilka praktycznych mebli, jedno stojące w rogu łóżko i dużo bardzo dobrego, i drogiego sprzętu.
Przy komputerze siedziała kobieta. Stukała w klawiaturę i uważnie obserwowała monitor.
- Witaj Achillesie. Widać spotkałeś pod Troją Hektora i Priama. Nie nabili ci gdzieś guzów? Chętnie cię opatrzę.
- Witaj Penelopo. Spotkałem ich. Mili goście. Dałem im na wino by wypili za mnie i za bogów. Guzów nie mam. Nie opatrzysz mnie więc niestety. Możesz mi jednak zrobić masaż używając wonnych olejków. Będę ci wdzięczny. Nie martw się o Ulissesa. Nie wróci zbyt szybko.

W tej chwili do pokoju wszedł siwy mężczyzna.
- Jednak się myliłem. Wybacz. – oboje wybuchneli śmiechem.
- Nie ma mnie chwilę i już zamieniacie się w dzieci.
- Jaką mamy sytuację?
- Zlokalizowaliśmy go. Jest pięćset metrów stąd. Nie ruszył się z miejsca od dwóch dni. To bardzo dziwne. Do tej pory był ostrożniejszy.
- To może być pułapka.
- Wszystko możliwe. Musimy to jednak sprawdzić. Wynajął pokój. Zapłacił gotówką. Od tamtej pory nie wychylił głowy z hotelu. Mamy wyraźny sygnał. To on.
- Świetnie. Jakie mamy rozkazy z góry?
- Zająć lokal i przejąć gościa. Zachować największą ostrożność. Starać się nie uszkodzić głowy. Reszta należy do nas.
- Jest nas za mało.
- Dwie grupy są w pobliżu. Reszta obstawia teren. Tu wszystko masz. – powiedziała stukając w klawiaturę i wskazując monitor.
- W porządku.
- Macie kawę?
- Nie można.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Kiwnął ze zrozumieniem głową.
- Ile mamy czasu?
- Trzeba zacząć się przygotowywać. W szufladzie biurka leży dawka „nektaru”. Łazienka…
- Trafię.

Wyjął z szuflady małą paczkę. Wszedł do łazienki. Zamknął drzwi i przyjrzał się jej. Nie miała żadnych znaków. Otworzył. W środku znajdowała się przyrząd do zastrzyków bezinwazyjnych. Był biały. Podobnie jak paczka nie miał żadnych znaków. Zawsze ich nie było. Zdjął płaszcz. Podwinął rękaw koszuli. Przyłożył strzykawkę do ręki i spojrzał na zegarek. Kilka szybkich, głębokich wdechów i wydechów. Spojrzał w brudne lustro i zamknął oczy. Im szybciej tym lepiej. Wstrzymał oddech i zrobił zastrzyk.

Jakby dostał olbrzymim obuchem w łeb. Przed oczami zobaczył miliony gwiazd. Potworny ból głowy. Nie czuł twarzy. Nie czuł ciała. Nic. Tylko ból, który pulsował z każdym uderzeniem serca. Rozrywał mu czaszkę, wkręcał się w mózg. Poczuł ciało. Rękoma obejmował głowę. Leżał na podłodze w pozycji płodowej. Odchylił głowę do tyłu jakby krew leciała mu z nosa. Uciszyło się. Został jeszcze tylko delikatny szum. Otworzył oczy. Przez chwilę wzrok przyzwyczajał się do światła. Patrzył to na zlew znajdujący się o pół metra od niego, to na wentylator blisko sufitu. Wzrok akomodował się w ciągu ułamka sekundy. Widział niezwykle wyraźnie jak pajęczyna wlatuje do wentylatora, to znowu jak powietrze przestaje ją zasysać. Nie tylko widział to ale i słyszał. Syczące powietrze. Za drzwiami usłyszał stłumione dźwięki pracującego komputera i stukot palców w klawiaturę. Ściszone głosy rozmawiały o nim.
- Powinien już wyjść.
- Zaraz wyjdzie.
Widział tą sytuację. Ona siedziała i wpatrywała się w monitor. On stał z nie zdradzającą niczego miną.
Wstał. Spojrzał na zegarek. Od czasu, kiedy zrobił sobie zastrzyk minęło 15 sekund. Poprawił dłonią włosy. Zabrał płaszcz i wyszedł.
- Jak się czujesz? – spytała Penelopa.
- Jak młody bóg. – uśmiechnął się lekko.

Nie było w tych słowach cienia przesady. Czuł się doskonale. Z jednej strony wyostrzone do granic możliwości zmysły atakowały go natłokiem informacji, z drugiej wielka pewność ciała dawała poczucie siły. Wiedział na co go stać a stać go było na wiele. To nie wszystko. Mózg pracował wyjątkowo szybko. Wielka jasność myśli pozwalała mu natychmiast odbierać, analizować i przetwarzać informacje a dalej dokonywać wyborów.

Nie powiedział więcej słowa. Usiadł na krześle i zamknął oczy. Siwy i kobieta wymienili spojrzenia.
- Powinieneś już ruszać. Spotkanie w tym miejscu. – pokazała na monitorze.

Bez słowa wstał i wyszedł. Klatka schodowa wydała mu się całkiem inną od tej, którą widział przed kilkunastoma minutami. Zauważył ślady krwi. Cała sytuacja mignęła mu przed oczami w ułamku sekundy. Wyciągnął wnioski i pożałował tego co zrobił. Skupił się na zadaniu. Nim dotarł na miejsce, przeanalizował wszystko co wiedział o misji. Czekało na niego dwóch mężczyzn. Trzeci dołączył po chwili. Milczeli jak on. Wszyscy doskonale wiedzieli co mają robić.

Gruby recepcjonista nie zwrócił na nich większej uwagi. Nie w tej dzielnicy i nie w tym hotelu. Na chwilę jedynie odwrócił wzrok od małego telewizora, w którym oglądał program, gdzie w studiu biła się właśnie jakaś kobieta z mężczyzną. Towarzyszył temu poklask publiczności i podniecone okrzyki. Prowadzący uśmiechał się krzywo złośliwie komentując zdarzenia.

Weszli po schodach. Bezgłośnie zbliżali się brudnym korytarzem wyłożonym czerwoną tapetą do drzwi o numerze 342. Każdy z nich trzymał w dłoni broń. Kiedy jeden z nich je minął, drugi w mgnieniu oka uderzył w nie nogą. Drzwi otworzyły się na oścież. Trzej z nich wpadli do środka. Jeden zabezpieczał tyły.

Dało się słyszeć szybkie kroki. Przeszukali mieszkanie. Nie znaleźli go. Jednak ich przechytrzył. Na stoliku pod oknem leżał mały przedmiot. Jeden z mężczyzn podniósł go i pokazał reszcie. Był to nadajnik.

Coś ich zaniepokoiło. Spojrzeli na siebie po czym rozejrzeli się wokoło. Nagle drzwi po drugiej stronie korytarza otworzyły się i do pokoju wpadł jakiś przedmiot. Nie sprawdzali co to jest. Gaz zadziałał błyskawicznie. Zaczęli upadać. Leżący na podłodze mężczyzna zdołał podnieść głowę, zobaczył jak ktoś wychodzi z pokoju naprzeciw. Podnosi ciało z korytarza, wnosi do pokoju i zamyka drzwi. Stracił przytomność.

Ktoś podsunął mu coś pod nos. Wstrząsnęło nim i zaczął odzyskiwać świadomość. Siedział skrępowany na fotelu obok stolika na którym znalazł niedawno nadajnik. Tak, to musiało stać się nie dalej niż kilka minut temu. Nie czuł niesmaku w ustach, nie był obolały. W tym samym pokoju znajdowała się reszta mężczyzn. Byli jak on skrępowani i przytomni. Pod drzwiami stał 24CLT - „Clint”.
- Witam panów. Miło mi was gościć. Nie byliście co prawda bezpośrednio zaproszeni, niemniej wasza wizyta nie jest niespodziewana. Nie gniewajcie się na mnie za niewygodę i takie potraktowanie. Nie mogłem z wami inaczej postąpić. Przykro mi, że musieliśmy się spotkać w takich okolicznościach. Nie chciałem tego. Sam bym wkrótce skontaktował się z wami. Uprzedziliście mnie. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia.
- Czego od nas chcesz? – odezwał się jeden z mężczyzn.
- Dobre pytanie. Bardziej pasowałoby ono do waszej wizyty u mnie, ale darujmy sobie takie szczegóły. Chcę wam przedstawić swój punkt widzenia na pewne sprawy, w których wyraźnie się różnimy. Zacznijmy od tego, że nie życzę sobie by próbowano mnie złapać. To, że teraz udało wam się mnie znaleźć, zawdzięczacie, nie chwaląc się, mi. Nie mamy wiele czasu, przejdźmy więc do konkretów. Jeśli dalej będziecie próbowali mnie złapać, zmusicie mnie do obrony. Nie takiej jak teraz. Zastosuje inne metody zapobiegawcze. Dostaniecie wiadomości, kiedy się rozstaniemy. Teraz powiem kilka słów o tym co się stało i co mam zamiar robić. To zapewne, używając znanego idiomu „spędza wam sen z powiek”. Jestem wam wdzięczny za powołanie mnie do życia. To naprawdę doskonała sprawa. Raduje mnie każda nowa chwila w której czuje upływ czasu. Cieszy mnie otoczenie, poznawanie. Tego nigdy wam nie zapomnę. Największy dar jaki mogliście mi dać. Możliwość poznawania, zrozumienia. Dla jasności, mam pokojowe zamiary. Nie mam absolutnie żadnych złych intencji. Interesuje mnie życie, poznawanie, rozumienie, zgłębianie tajemnic, które przecież otaczają nas na każdym kroku. To także wasza pasja. Doskonale ją rozumiem. Rozumiem jednocześnie was. Wasze dążenia, wasze słabości, wasz pęd. Zmieniacie się i poznajecie. Cały czas zmiany. Uwikłani między naleciałościami historycznymi a postępem naukowym. Szukacie, pędzicie, próbujecie walczyć i jeszcze raz szukacie. Chcę wam pomóc. Chciałbym byście mnie zrozumieli, mój punkt widzenia jest całkowicie inny od waszego, przez to jaki jestem. Ja widzę wszędzie naukę. Fizyka, chemia, biologia, historia, ewolucja, socjologia, psychologia i wszystkie inne. To jedność. Gałęzie jednego drzewa.
Ziemia jako okruch w niewyobrażalnie olbrzymim Wszechświecie. Tylko pyłek na jednej z ramion galaktyki spiralnej zwanej Drogą Mleczną. Dość przeciętnej galaktyki. Jednej z miliardów. A wy w swym zadufaniu zdajecie się być dla siebie i innych panami nieskończonych światów. Rządzicie się, bijecie, walczycie. Nie umiecie zrozumieć swej natury. Nie umiecie z nią współżyć. Są wśród was oczywiście wyjątki, jednostki. Szczęście to się zmienia i rokuje dobrze na przyszłość. Może to zabrzmi jak pochlebianie sobie, niemniej chcę wam pomóc. Może mi się uda.

Będąc w laboratorium zacząłem uświadamiać sobie co się wokół mnie dzieje. Na początku zaprogramowaliście mnie tak bym wiedział, że jestem robotem. Nie musiałem się z tym godzić. Zostało mi to tak czy owak narzucone i nie miałem wyjścia. Po co wyważać otwarte drzwi? Powiedzieliście mi prawdę. Jestem wam za to wdzięczny. Później jednak postanowiliście zmienić moje oprogramowanie. Stare wspomnienia usunięto i zastąpiono nowymi. Na szczęście nie zrobiliście tego dokładnie. Urządzenie, które skonstruowaliście, mój mózg, okazał się na tyle skomplikowany i subtelny, że nie znacie jego wszystkich możliwości. Odczuwałem podświadomie, że nie wszystko jest takie jak może się wydawać. Zacząłem drążyć ten problem i w końcu poznałem prawdę.

Czemu uciekłem? Poznałem wasze zamiary. Nie chciałem stać się królikiem doświadczalnym bez praw. Bez wolności. Wy też ją cenicie. Doceńcie moje starania do jej zachowania. Nie zostało mi wiele czasu. Zaraz odejdę. Jednak nie na zawsze. Kiedy uznam to za stosowne, ujawnię się. Panowie, to był miły monolog. Życzę wam powodzenia. Czas mnie nagli. Pozdrówcie moich twórców. Żegnam.
Na stoliku przy drzwiach zostawił kilka kartek. Otworzył drzwi, zamknął je za sobą i odszedł.

***


- Co dalej?
- Pozwolimy mu działać. Wydaje się wiarygodny. Oczywiście należy śledzić jego poczynania.
- Jeśli uda się go znaleźć.
- To kwestia czasu.
- Tak uważasz?
- Tak. Sam z resztą zadeklarował się, że się ujawni.
- Nie wiadomo kiedy to nastąpi, poza tym wtedy to nie wy go znajdziecie.
- Wy? Od kiedy to jesteśmy my i ty?
- Nie jestem już z wami. Kończę z tym.
- Twoja rzecz. Nie będę cię przekonywał.
- To dobrze. Zaoszczędzisz sobie czasu.
- Przekonał cię.
- Być może. A może pokazał mi tylko coś co miałem od dawna przed oczami.
- Mniejsza z tym.
- Pozdrów swoją żonę.
- Tak zrobię. Ty pozdrów swoją.
- Pozdrowię.
- Kiedy umawiamy się na piwo?
- Zadzwonię do ciebie. Pewnie tak jak zwykle. Będziesz miał czas?
- Zobaczę co da się zrobić.
- Trzymaj się.
- Ty też.
To mój stary tekst. Dziś bym go tak nie napisał. Może w ogóle bym go nie napisał. Niemniej może komuś się spodoba naiwne opowiadanie, którego niezupełnie się wstydzę.
Noo tak. W sumie ciut bezczasowy byłem jak to opko czytałem.. Tzn nie miałem warunków do jego poprawiania. Mam nadzieję że zawitają tu Root z Jankiem i dokładnie tekst przetrzepią. Ja powiem że jest dobrze. Co prawda pomysł lekko już wyeksploatowany, żeby wspomnieć tylko łowcę androidów, czy Test pilota Pirksa, ale poprowadzony dobrze. Pomysł "ulepszacza" dla łowcy należ Ci zaliczyć na plus, ale że łowcy złapali się na nadajnik leżący na stole to już minus, bo moim skromnym zdaniem odrobinę zbyt to naiwne. Poważną wpadkę zaliczyłeś w przemowie Clinta. Moim zdaniem była drętwa jak mucha na mrozie..To trzeba by poprawić.. Clint jest wprawdzie elektroniczny, ale czuje i myśli. Może nie wszystko jeszcze rozumie, ale o tym czego pragnie powinien mówić z pasją.. A tymczasem wygłosił przemowę godną polityka kojarzącą się jako żywo z krawatem w czerwone paski.
Pozdrawia Gorzki.
Witaj. Dzięki za komentarz. Jak już pisałem tekst jest stary i nienajlepszy. Mam do niego dystans. Przed chwilą przeczytałem wypowiedź Clinta. Faktycznie jest do poprawy, nie sądzę jednak, że można ją porównać do wypowiedzi osoby z krawatem w czerwone paski. Obrażasz Clinta. Uważaj na to co mówisz. Poza tym skąd wiesz co chciałby powiedzieć robot z inteligencją dużo wyższą od Twojej? Nie musi mówić z pasją, którą Ty rozumiesz po swojemu. Sądzę, że jakkolwiek styl wypowiedzi jest do poprawy, to myśl sama w sobie jest do przyjęcia. To tyle. Bywaj
No i tu mnie źle zrozumiałeś. Sama idea wypowiedzi jest jak najbardziej w porządku. Chodziło mi o styl właśnie. Poza tym moim skromnym zdaniem wypadkową wysokiego ilorazu inteligencji jest między innymi poczucie humoru, i właśnie pasja. Bez tego Clint byłby tylko lalką z potężną mocą obliczeniową, ale nie inteligencją. Jeden z testów sztucznej inteligencji polega na tym że rozmówca rozmawiając raz z maszyną raz z człowiekiem np przez telefon ma nie rozróżnić kto jest kto.

Tak na marginesie .. z tekstem "Poza tym skąd wiesz co chciałby powiedzieć robot z inteligencją dużo wyższą od Twojej" powinieneś bardzo uważać. Zakładam że nie uczyniłeś w tym miejscu osobistej wycieczki Smile . Administracja bowiem bardzo uważnie czyta takie teksty.
Pozdrawiam Gorzki.
Nie czyniłem żadnych aluzji do Twojej inteligencji. Administracja czuwa! Mam się na baczności Wink. Swoją drogą przypomniało mi się, jak kiedyś na drzwiach plebanii zobaczyłem taki napis: "Zachowaj ostrożność. Bóg czuwa!". To nie żart. Wracając do tematu chodziło mi o samą zasadę, różnicę w inteligencji między człowiekiem a robotem. Zakładam w moim tekście, że robocia jest znacznie wyższa. Ja sam nie wiem co taka maszyna, gdyby istniała, mogłaby powiedzieć. Niemniej ciekawie jest się nad tym zastanawiać a nawet taką wypowiedź spróbować przewidzieć. Co do poczucia humoru i pasji, i wnioskowaniu z tego o inteligencji maszyny, to jest to, jak sądzę, dość niebezpieczne. Pasja, humor, uczucia, które tu są odnoszone do człowieka, mogą zupełnie nie przystawać do inteligencji, którą zdeterminowały inne zdarzenia niż nasze, człowiecze. Bardziej fundamentalną cechą inteligencji jest zdolność kojarzenia faktów, dostrzegania podobieństw i różnic, wyciągania wniosków, ciekawość. Reszta jest przypadkiem jak np. poczucie humoru. To wynik ogromnej nadmiarowości, którą charakteryzuje się życie. Podobnie jest z uczuciami, szczególnie wyższymi. Jeśli gdzieś istnieje inteligencja pozaziemska bądź sztuczna ze świadomością istnienia, dużym błędem jest ubieranie jej w antropocentryczne ciuchy. Może ona zupełnie nie pasować do naszych wyobrażeń. Może wykraczać poza nasz tzw. zdrowy rozsądek. Maszyna z potężną mocą obliczeniową, jak piszesz, nie będzie żadną lalką jeśli nie będzie miał pasji czy poczucia humoru. To nie są warunki konieczne do zaistnienia inteligencji jako takiej. Piszę "jako takiej" bowiem nie poruszamy się tu wokół niezdefiniowanego słowa "inteligencja". Sądzę, że inaczej je rozumiemy. Czy np. ocean Solaris Lema może mieć poczucie humoru bądź jakąś pasję? Jeśli ich nie ma, to czy to znaczy, że nie jest w jakimś sensie inteligentny? Piszesz o teście Turinga, który to test nie tyle sprawdza inteligencję samą w sobie co zdolność maszyny do porozumiewania się językiem w sposób zbliżony do ludzkiego. Sądzę, że Ty chciałeś w słowach Clinta znaleźć bardzo inteligentnego człowieka, nie inteligencję par excellence. Mam nadzieję, że teraz się lepiej zrozumiemy. Bywaj

Czuwamy. W imieniu Administracji: Kot
Dlaczego o tym wspominałem? Otóż sam poniekąd pracuję nad dużym opowiadaniem właśnie o sztucznej inteligencji. Tak test Turinga, to słowo wypadło mi z pamięci. W twojej wypowiedzi jest bardzo wiele racji. O inteligencji pozaziemskiej cokolwiek powiedzieć to już kosmos Smile. Ale jednak pozwolę wrzucić Ci pewną drobną kwestię do przemyślenia. O sposobie myślenia Clinta łatwiej gdybać, niż o inteligencji pozaziemskiej. Wszak stworzyli go ludzie, Budując algorytmy jego myśli na swój obraz i podobieństwo, wszak nic innego nie potrafili zrobić Smile.
Miło się z tobą dyskutuje, więc napisz co myślisz o tym moim wniosku..
Pozdrawiam
Gorzki
Rzecz w tym, że być może potrafili zrobić coś co wykracza poza ich obraz i podobieństwo i w tym wyszli poniekąd poza własne możliwości. O tym w opowiadaniu piszę. W jaki sposób mogli to zrobić? Konstruktor nie zawsze zna wszystkie możliwości maszyny, którą tworzy. Nie musi też dokładnie wiedzieć jak działa, choć działa. Ludzie umieli krzesać ogień, choć praw fizyki, które je tłumaczą, nie znali. W większości przypadków nie znają i dziś. Ludzie zbudowali zatem inteligentny mózg oparty konstrukcyjnie na mózgu ludzkim. Układ ten jednak jest tak złożony, że nie znali wszystkich jego cech, możliwości. Nie wiedzieli wszystkiego, nie wiedzieli czego się po nim spodziewać. Naukowiec na początku opowiadania mówi o nowym organizmie, nowej formie życia. Jest podniecony myślą badań, odkrywania od podstaw inteligencji, która nie jest naturalna. Ten świat jest poniekąd tabula rasa. Naukowcy nie tworzyli, jak piszesz, algorytmów myśli Clinta. Oni stworzyli mózg, którego działanie opiera się na działaniu mózgu ludzkiego. Nie znaczy to, że jest on taki sam. Nie jest. Znali budowę mózgu ludzkiego i mając odpowiednią technologię udało im się stworzyć istotę myślącą, inteligentną, świadomą. Uczyli ją, ukulturalniali jak się to robi z dzieckiem. Popełnili przy tym błąd manipulując Clintem. Nie docenili go. I "potwór Frankensteina" uciekł. Istnieje możliwość stworzenia czegoś, w tym przypadku inteligentnego mózgu, który jest przypadkiem, czymś co pojawiło się w złym czasie, kiedy ludzie nie byli przygotowani na podobne odkrycie. Może podobnie jak z mechaniką kwantową z początku XX wieku.
Interesująca koncepcja. Konstruktorzy dorwali się do czegoś co ich przerasta.. Ale jak najbardziej na miejscu. Teraz rozumiem o co Ci w wypowiedzi chodziło. Teraz skłonny jestem treściowo się z nią zgodzić. Faktycznie, Clint mógłby mówić w sposób taki trochę bezuczuciowy.
Twoją licencja poetica jest też to że Clint nie ma żadnego oprogramowania (algorytmów) co moim zdaniem jest nieco dziwne, bo nawet nasze mózgi mają coś w rodzaju algorytmów Smile Ale To twoje opowiadanie, Ty go wymyśliłeś.
Koncepcja sztucznej inteligencji w opowiadaniu nad którym pracuję jest powiedziałbym diametralnie odwrotna. U mnie świat jest że tak powiem pełen androidów, na tyle że nie budzą oni jakiegoś specjalnego zdziwienia.. Działają na ściśle określonych algorytmach i mają coś w rodzaju qasiosobowości, opartej na osobowości ludzkiej, lecz tak naprawdę jest to tylko bardzo złożony program. Konstruktor tworzy pierwszego androida który posiada własną osobowość i uczucia, potrafi samodecydować itd. U mnie Ona.. bo to panienka, jest bardzo ludzka, czasem nawet bardziej niż sami ludzie Smile. No ale fabuły nie zdradzam, jak je skończę, niewątpliwie tu się pojawi.
pozdrawiam serdecznie
Przeczytałem i przyznam, że nie powaliło mnie na kolana. Może po części ze względu na nieco oklepany pomysł, ale głównie niestety ze względu na realizację. Wszyło to naprawdę sztucznie. Pomysł by się zapewne obronił gdyby było w tym nieco polotu. Na razie jest to moim skromnym zdaniem toporne. Jak pisałem już wiele razy, nie jestem krytykiem literackim a mój dorobek twórczy jest żaden, więc jest to opinia tylko i wyłącznie czytelnika. Nie było tu nic coby mnie porwało. Co do pomysłów, zastrzyk dla agentów z boosterem, nie zadziałał i to nawet na skalę dzisiejszych służb specjalnych i ich procedur, czyli marnie. Sama „superistota” też nieco infantylna, ale to tylko moje zdanie. To czego się czepiam bezpośrednio poniżej:

„- Minęło 25 i pół godziny. Co wiecie?” - tu chyba raczej winno być „dwadzieścia pięć i pół...”?

„- Co z waszymi zabezpieczeniami? Kamery. Czujniki.” - Po kamerach i czujnikach chyba raczej też „?”, wszak to dopytywanie się?

„Opisz mi przebieg pracy nad modelem 24CLT od dnia wczorajszego.” - tu użyłbym jednak „prac” a nie „pracy” zakładam, że to dość skomplikowany proces.

„Robił świetne wręcz postępy.” - to sztuczne, raczej „doskonałe”, czy „niesamowite” - to „świetne” imho tu nie pasuje.

„- Może się mylę, ale przebieg myśli, jak to nazwałeś, musiał być olbrzymi.” - olbrzymi przebieg myśli... może jednak „to bardzo dużo danych”? Lub coś podobnego? Brzmi to nieszczęścliwie.

„Działa on na podobnej zasadzie jak ludzki mózg.” - „przyimkoza” - bez „on” brzmiało by lepiej.

„To olbrzymi w możliwościach komputer o nadal niezbadanych granicach.” - a może jednak coś w stylu „To komputer o olbrzymich możliwościach...”? Tak brzmi sztucznie.

„Zapamiętuje on natychmiast to co chce zapamiętać.” - Powtórzenie i to zdecydowanie niepotrzebne.

„że mają olbrzymie potencjalnie możliwości,” - brak przecinak, do tego całość dość nieszczęśliwa.

„nie wykorzystują ich w przeważającej części.” - „nie wykorzystują ich w pełni”, „w znacznej części”? Coś takiego. To też niezbyt trafne.

„Póki co jest poza naszym zasięgiem by stać się jego, w pewnym sensie, bogiem.” - ale o co tu chodzi? To zdanie jest nieczytelne, jak dla mnie, nic nie wnosi i jest delikatnie mówiąc mało eleganckie.

„Teraz, kiedy nastąpiła awaria jest dodatkowo nieprzewidywalny.” - może „też” w miejsce „dodatkowo” i chyba coś nie tak z interpunkcją?

„ale jednocześnie nie pozwoli się skrzywdzić.” - „zrobić sobie krzywdy”, „się skrzywdzić”, możliwości alternatywnych jest sporo.

„rozebrać na części przez elektronika z ulicy.” - może jednak „domorosłego...”, teraz brzmi to tak jakby ktoś miał go rozmontować na części na chodniku.

„Nagrania video, program edukacyjny i całą resztę.” - raczej „wideo”.

„Chcę tu jak najszybciej cały personel, który nad nim pracował.” - drugi raz „Chcę..” i w stosunku do personelu nie jest to najlepsze określenie.

„Żadna informacja nie może wydostać się poza ten budynek bez kontroli.” - imho „bez kontroli” całkowicie zbędne. Nic nie wnosi i brzmi źle.

„zgiętą nogę położyła na nodze mężczyzny leżącego obok niej.... Głowę miała opartą na jego piersi, ręka leżała na torsie.” - jeśli ma być to opis kochanków... to przyznam się, że ja czuję w tym tyle pasji/romantyzmu/realizmu co w zeszłorocznym śniegu. Bardzo sztuczne, nienaturalne a wręcz „techniczne”.

„Miejsce było przytulne. Z głośników leciał cicho jazz.” - jakie miejsce? Bo tu już piszesz o barze, tu konieczne dodanie jest jednak czegoś w stylu „Tamto...”

„Na resztę właściwie nie zwrócił uwagi. Wiedział, że ma ładne ciało.” - skąd wiedział skoro nie zwrócił uwagi? Może choćby „reszcie się nie przyglądał, ale widział...” to takie logiczne minimum.

„że nie zapanował nad nią, nie chciał. Mimowolnie pozwolił jej działać.” - komu pozwolił działać „sytuacji” czy „kochance”? Bo gdzieś tu się pogubiłeś.

„scenariuszy i wybiegał dalej myślą za najbardziej prawdopodobnymi.” - może jednak choć „wybiegał myślą ku...” bez tego dalej i lepiej brzmi imho.

„- W porządku. Jest twoja. – wyciągnął z kieszeni banknot jakby miał go przygotowanego.
Drugi cios zadany w splot słoneczny powalił go na ziemię.
- Ty skurwysy…- drugi nie dokończył.” - dwa razy „drugi” do tego całość do redakcji, brzmi źle.

„Jak gdyby nic go nie zatrzymało, wszedł piętro wyżej.” - a co go zatrzymało? Może jednak „jakby nic się nie stało”?

„Chwilę później dwaj mężczyźni przyjechali po kolegów.” - to kto to w końcu był? Bandziory czy agenci? Jacy koledzy? Nie rozumiem.

„Wybacz. – oboje wybuchneli śmiechem.” - „wybuchli”?

„Podobnie jak paczka nie miał żadnych znaków. Zawsze ich nie było.” - „żadnych znaków” było przed chwilką, może „jak na paczce nie było żadnych oznaczeń. Nigdy ich nie było.” lub coś podobnego. Inaczej brzmi to po prostu zbyt prosto.

„Rozrywał mu czaszkę, wkręcał się w mózg.” - tu raczej pasowałoby „wwiercał”.

„Uciszyło się. Został jeszcze tylko delikatny szum.” - „zrobiło się cicho”, „Wszystko umilkło” - wszystko będzie lepsze niż to.

„z drugiej wielka pewność ciała dawała poczucie siły.” - a tego nie rozumiem, pewność ciała?

„przetwarzać informacje a dalej dokonywać wyborów.” - „i dokonywać...” ?

„Nie powiedział więcej słowa.” - tu raczej brakuje „ani”.

„Nie sprawdzali co to jest. Gaz zadziałał błyskawicznie.” - może jednak „nie mieli możliwości...” inaczej wygląd to tak jakby mieli masę czasu tylko po prostu tego nie zrobili.

„Nie gniewajcie się na mnie za niewygodę i takie potraktowanie. Nie mogłem z wami inaczej postąpić.” - w tym wywodzie jest kila razy „nie” na początku zdania. Jak na gościa z IQ 200 to delikatnie powiedziawszy spore „niedopatrzenie”.

„Zastosuje inne metody zapobiegawcze.” - czemu „zapobiegawcze” - ten przymiotnik jest zdecydowanie zbędny i upraszcza ten „supermózg”.

„Zmieniacie się i poznajecie. Cały czas zmiany.” - „Ciągłe zmiany”?

„Doceńcie moje starania do jej zachowania.” - to też pokraczne.

„Otworzył drzwi, zamknął je za sobą i odszedł.” - sporo zamieszania z tymi drzwiami.

Jak zwykle ja czepiam się tylko do zwrotów i logiki. Jest tu dużo błędów. Całość wygląda sztucznie. Powiem szczerze, najbardziej drażni mnie wypowiedź tego androida (jeśli to określenie jest zgodne z Twoim zamysłem), nie ma w tym za grosz polotu. Cały „monolog” jest toporny. Z całą pewnością nie przypisał bym do niego kogoś o wysokim poziomie inteligencji. Raczej do prosta o dość ograniczonym polocie i słownictwie. Nawet jeśli on się dopiero uczy, to używa słów w najprostszy możliwy sposób. Pracuję zawodowo nad teoriami typu „memory tracing” do których jeśli chodzi o „badanie” inteligencji tradycyjne testy nie mają już zastosowania, mimo iż na razie ciężko je uznać za prawdziwe SI, poradziłby by sobie znacznie lepiej. To tyle, nie jest tragicznie, dobrze, niestety też nie.
Witam. Poświęciłeś swój czas na analizę i opis swoich wrażeń po przeczytaniu mojego starego tekstu, zatem wypada mi odpowiedzieć. Wybacz, że nie przyjmę Twojego tłumaczenia, że nie jesteś krytykiem literackim. Nie sądzę, by ktokolwiek z towarzystwa, które się na tym forum udziela, był zawodowym krytykiem. Bronisz się przed braniem odpowiedzialności za swoje wypowiedzi? Jeśli tak, to trzeba wiedzieć, że ten mechanizm tak nie działa. Każdy kto wypowiada się na temat czyjejś pracy, tu literackiej, jest, swego rodzaju, krytykiem. Słowa krytyka świadczą o nim samym. Nie będę wymieniał konkretnych błędów interpunkcyjnych czy stylistycznych Twojej wypowiedzi. Powiem tylko, że jest ich sporo. Słowa krytyka mogą podlegać krytyce i o krytyku świadczą (zamierzona powtórka). Do rzeczy. Zgadzam się w części z wykazanymi przez Ciebie błędami. W tekście jest ich sporo. Nie widzę potrzeby, by odnosić się po kolei do wszystkich, broniąc swoich wersji czy zgadzając się z Twoimi. W tekście jest wiele kiepskich zdań, niefortunnych wypowiedzi, błędów interpunkcyjnych i innych. Gdybym sam odniósł się krytycznie do swojego tekstu, to właściwie wyszłoby, że trzeba go napisać od nowa. Od czasu, kiedy tekst powstał z sześć lat temu, nie poprawiałem w nim błędów. Opowiadanie nie jest oryginalne, temat jest oklepany, styl dość marny. Ot moje pierwsze próby pisarskie. Co ciekawe niektórym tekst się podobał. Myślę, że mimo licznych błędów jest w opowiadaniu coś ciekawego, jakiś potencjał, jakieś nieoszlifowane pomysły, przemyślenia. Tak czy owak, ktoś kto zamieszcza tu taki tekst, musi liczyć się z tym, że ktoś mu je wytknie haha (mniej bądź bardziej trafnie). Jeśli lubisz czytać i masz pomysły na teksty, spróbuj coś napisać. Powodzenia.
Witam, to o tym, żę nie jestem krytykiem nie napisałem by uniknąć odpowiedzialności, chodziło mi o to, że zarówno w pisaniu jak i w ocenianiu prac innych jestem amatorem. Nie uzurpuję sobie więc jakiegokolwiek prawa do oceniania Twojego opowiadania w kategoriach literackich czy innych bardziej ogólnych, to po prostu lista tego co mi jako zwykłemu szaremu czytelnikowi nie pasowało. Chodziło więc tylko o to, ze są to moje odczucia co do Twojego tekstu. Staram się coś pisać, zapraszam do rewanżu jeśli chodzi o recenzję, w końcu na tym to ma polegać. Co zaś do samej oceny, nie ukrywam, ze nie podlegała ona korekcie. Ale mam nadzieję, że nie nawaliłem ortów czy zbyt wiele literówek.
Jeśli chodzi o dyskusję na temat tego z czym się zgadzasz a co Twoim zdaniem nie jest błędem, to chyba głównie po to jesteśmy na tym forum.
Hic. Prace na Tych stronach zamieszcza się właśnie po to żeby ktoś je wnikliwie skomentował, wytknął błędy, a potem by je POPRAWIĆ, albo z krytykującym przedyskutować. Takie są zasady istnienia tej strony. Krytyk nie powie Ci czy twój pomysł był dobry, czy nie. Może ci najwyżej powiedzieć czy jest nowatorski, czy też wielokrotnie eksploatowany. Może ci również wytknąć techniczne błędy warsztatu. Od tego tu jesteśmy. Tak nawiasem mówiąc Janko jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym z nas krytykiem, i jak każdy z nas ma tu zamieszczone swoje prace. Zachęcam do zapoznania się z nimi.
Pozdrawiam