Via Appia - Forum

Pełna wersja: Maskarada uśmiechów
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
drzwi
zatrzaskują się
i otwierają
z braku wyjścia

padnij powstań
tak bawi się
drwiący los

spłaszczyły się dni
pod ciężarem jego promili
a walka o spokój
wyczerpała cierpliwość

jak uśmiechać się
wymieniając "dzień dobry"
z wszystko wiedzącymi
Zobaczyłam ten dzień Lysso, a nawet poczułam, to alkoholowe przetrwanie.
Wyobrażam sobie, że jeden dzień wygląda podobnie do drugiego i naszła mnie pewna refleksja w związku z tym tematem, a mianowicie:
Coś takiego nie musi się dziać tylko w zdegenerowanej części społeczeństwa, a także w tej "dobrze ustawionej", prawda?

To tylko jedno z przemyśleń, bo wiersz daje ich wiele, ale nie chce spamować.
Wiersz dobry 4/5

Cytat:rano
przez filiżanki z kawą
pozbierane resztki siebie
wymieniają
zmęczone spojrzenia

superSmile
To opowiada osoba mieszkająca z alkoholikiem, skazana na niego, osoba uśmiechająca się do sąsiadów....może nie tak to ujęłam, nie umiałam się wczuć. To nie ma znaczenia w jakiej rodzinie, to się dzieje dookoła nas. Dziękuję za komentarz.
Czyli współuzależnienie w terminologi psychologicznej.To ciężki społeczny problem. Ok.
Pozdrawiam również.
Sporo tu do zabarania dla siebie. Ja też raczej odczytałem, że to peel zmaga się z problemem. Pierwsza strofka jakoś mi odstaje od reszty, jest niezbyt płynna. Po prostu źle mi się ją czyta. Chyba przez sposób ujęcia - drzwi zatrzaskiwane i otwierane, to -ane -ane jakoś tak zgrzyta. Subiektywne odczucie.

Fajna pointa, taka... spokojna, a jednocześnie napawająca pewnym niepokojem.
Czytam dwie pierwsze strofy i myślę: "no... chyba czeka mnie drugie w tym dniu zdumienie. nagle sie bowiem okazuje, że wiersz z rodzaju takich, które w 100 (no może 99) procentach przypadków odrzucam, zdoła mnie do siebie przekonać!; okaże się naprawdę dobry." Chodziło głównie o to, jak wiersz wygląda (wizualnie; mowa o tych dziwacznych, jedno-dwuwyrazowych linijkach; nigdy tego nie polubię) oraz o to, na czym wiersz stara się polegać, z czego korzystać - z przenośni i tylko przenośni, zero wprost.
Niestety w trzeciej strofie się zagubiłem, czytałem kilkakrotnie, by ją zrozumieć. Chyba najbardziej zaburza odbiór "przez filiżanki z kawą", bo w sumie nie wiem, czy "przez" (z powodu/z winy) czy "poprzez". A metafora jest cokolwiek trudna. Trzeba więc (tzn ja musiałem) się cofnąć, nie idzie płynnie.
Ostatecznie nie wiem, o co w tym w końcu biega, przy jakimkolwiek załozeniu (czy to przez czy poprzez/dzieki filizankom; jestem prawie pewien, że chodzi o to drugie). Bo ileż interpretacji może mieć zdanie: pozbierane resztki siebie (kontekst. jaki jest kontekst? ktoś stracił siebie, przestał być sobą, rano zaś odzyskuje swoją tożsamość w kawałkach) i [te kawałki] wymieniają zmęczone spojrzenia (??to może oznaczać bennyhillowy blink, jak i kambodżę jesienią)?

Cytat: zachód
czerwienią już spływa
i blednie jak moja twarz
Nosz kutwa no! Tongue przepraszam. W szoku jestem. Co to jest? Co to znaczy? Czerwienieje a jednak blednie. Ot, opis zachodu słońca - ale co on dodaje wierszowi, pytam?! Zachód raczej nie blednie, więc z pewnością jest to metafora (zresztą wszystko nią tu jest), niestety wydaja mi się, że pozbawiona fundamentu - kontekstu właśnie. Więc sobie fruwa (nie nazwałbym jej jednak lotną) i może znaczyć dosłownie wszystko (super?;/) ale równie dobrze może znaczyć nic (oj.. to już nie super).

Zatem początkowe "drzwi.." i "z braku wyjścia" spodobało mi się natychmiast (jest bardzo przewrotne;] wyjście - określa się tak drzwi przecież, no nie? - otwierają sie i zamykają.. z braku innego wyjścia;]) aczkolwiek... to też nie stoi na żadnym solidnym gruncie. Lewituje, nikogo i niczego nie dotyczy; bezpańska metafora;/ Rozumiesz? Odniosę się do losowości, z jaką można wziąć jakąkolwiek książkę (byle miała troszkę stron no) i potem, zastosowując wzór np CO PIĄTA LITERA CO DRUGIEJ LINIJKI, odnaleźć w tej książce nibytoszyfr, tj. odczytać w ciągu liter (jaki uzyska się za sprawą tegoż wzrou) jakieś wcale sensowne słowa, a może i zdanie. Nie będzie to jednak oznaczać, że ten szyfr tam był, że jest to jakaś cudowna księga i że te słowa coś mają znaczyć - nie, nie znaczą. Z taką samą losowością można odczytywać ten wiersz, znaczenie każdej z metafor; bo nie ma do nich punktu zaczepienia; może za wyjątkiem dość (w miarę) jednoznacznego tytułu. Rozchodzi sie o jakiś fałsz chyba i jego pochodne. Fałsz dotyczący z pewnością ludzi i życia (bo czegóż innego?). Tylko że zauważ, jak bardzo jest to to szerokie. Wypadałoby to uściślić, nadać ten nieszczęsny kontekst wierszowi. A własciwie każdej z uzytych w nim metafor.

Cytat: drzwi
zatrzaskiwane
i otwierane
z braku wyjścia

padnij powstań
tak bawi się
drwiący los
To mogło być już jakimś wstępem do czegoś, do konkretu jakiegoś, o którym poeta chce mówić w wierszu, jednak to, co następuje potem, niczego nie dookreśla, nadal mamy kosmos, nieskonczoną przestrzeń, jest cała paleta barw i nie ma palca, który wyszczególniłby z niej jakąś konkretną, aby zwrócic na nią szczególną uwagę, naszą uwagę..

Cytat: spłaszczyły się dni
pod ciężarem promili
a walka o spokój
wyczerpała cierpliwość
No jest w końcu coś (szkoda, że tak późno. i co? mam czytać kilkakrotnie ten wiersz, bo inaczej nie zrozumiem wcześniejszych strof? - bo niby JAK mam rozumieć?? wiesz, o czym mówię?). Coś o alkoholu, a wiadomo - z alkoholem zawsze problem;] z jakiegos powodu. Jednakże znowóż: a walka o spokój wyczerpała cierpliwość.
"walka o spokój" - pewnie walka z nałogiem. jak? abstynencja.
"wyczerpała cierpliwość" - no.. wiadomo. alkoholik i abstynencja nie widnieją na kartach tego samego słownika.

No i meta, a na mecie - ta niespójna i czort wie co znacząca metafora. Zaczynam mieć awers do tegło słowa;/

Aha, no i kawa na kaca zdecydowanie odpada; dla nas może to nic, ale dla pro pijaczka - samobójstwo.
Wiersz jest prosty a tu taka analiza aż do atomów Smile) Skoro przeczytałeś tytuł - maskarada uśmiechów to nie trudno domyślić się że chodzi o pozory porannej normalności pozbieranych resztek siebie....bo kto zostaje cały po alkoholowych wyczynach ani pijący ani współmieszkający. Słońce odchodzi czerwienią i blednie ostatni widok to blada poświata aż zniknie. Miło że poświęciłeś tyle czasu, czasem warto odejść od wiersza i wrócić za jakiś czas, dużo się rozjaśnia. Dziękuję za ten komentarz.
Bardzo dobry wiersz. Nic konstruktywnego Ci nie napiszę, jedynie wrażenie.
Cieszy mnie twoja opinia. Pozdrawiam