Via Appia - Forum

Pełna wersja: Rzecz o aborcji
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
o matematyce myślę tylko
w kontekście własnej wiary

potęgowanie potęgi
dzielenie miłości
niezbyt skomplikowana logika

prócz wielu spraw których jestem prawie pewna
zastanawia mnie tylko jedno:

co dzieje się z myślą która przechodzi w niepamięć
zanim zdążę uczynić ją słowem i
jaką opinię ma na ten temat kościół
Jak już kiedyś, kiedyś mówiłem - absolutny majstersztyk, jak zresztą większość Twoich tekstów. Swoją drogą, uważam, że zasłużył na o wiele więcej niż w zeszłym roku(wiesz o co mi chodzi ^^).

Pozdrawiam ciepluchno.
Witam,
Świetny tekst, niebanalny, rzeczowy, bardzo dobrze warsztatowo wykonana praca.

jedyne zastrzeżenie jakie mam to takie, że trzecie zwrotka jest straszliwie zbita. Tekst czyta się płynnie aż tu takie spowolnienie- wydaje mi się, że zbyt duży kontrast

Noir

PS.:
Postuluję o należne gwiazdki
Wojtek, Wojtek - a mógłbyś mnie profilaktycznie zjechać ("ch" nie "b") - mi by było lżej, a i butthurt byłby mniejszy. No i - zupełnie nie wiem, o czym mówisz. Nie słałam go nigdzie, jedynie czytałam na schodach.
Noir - dzięki, rzeczywiście, w oryginale była rozbita - zmieniłam to.
Cytat: o matematyce myślę tylko
w kontekście własnej wiary

potęgowanie potęgi
dzielenie miłości
niezbyt skomplikowana logika
to jest świetne. absolutnie.
reszta już mniej.
Cytat: co dzieje się z myślą która przechodzi w niepamięć
zanim zdążę uczynić ją słowem i
jaką opinię ma na ten temat kościół
To miała, rozumiem, byc ta rzecz o aborcji tytułowej, tak? Średnio mnie przekonuje do siebie. Takie nic ciekawego; wiecej nawet – niefortunnie ujęte.

ogólnie mysle takie miedzy 3 a 4. bo początek naprawde mi sie podobał. chociaz nie wiem, jak ma sie mieć do całosci i tematu;/ hmm. raczej 3.
O matematyce myślę tylko w kontekście własnej wiary: potęgowanie potęgi, dzielenie miłości - niezbyt skomplikowana logika. Prócz wielu spraw których jestem prawie pewna, zastanawia mnie tylko jedno: co dzieje się z myślą, która przechodzi w niepamięć zanim zdążę uczynić ją słowem i jaką opinię ma na ten temat kościół.

No wybacz, ale jak na mini miniaturę to jeszcze, ale liryki nie ma tu żadnej. Dodałem jedynie interpunkcję i usunąłem przerwy wiersza. A jeśli myśl ulotna porównywana jest do płodu, to ironia w temacie kościoła (nawet dla mnie a sam z nich leję po same paszki) jest śmieszna w sensie "ridiculous", a nie "funny". Chociaż jasne, ze wszystkiego śmiać się można, śmiech to zdrowie. Dobrze napisane warsztatowo itd. jako tekst naprawdę mi się podoba, ale poezji tu niewiele. Pozdrawiam serdecznie.

miriad - nie, nie rzecz o aborcji tytułowej - rzecz o aborcji myśli. Mam dziwny, być może, zwyczaj przekładania aktualnych wydarzeń czy problemow społecznych na inne pola - oto przykład. Po matematycznemu trzeba podejść i jest sens. Dzięki za obecność.
vysogot - a ja mam taki własnie metaliczny i bezpośredni styl, mówiłam już - nie jestem malarzem, jestem metalurgiem. Mierzi mnie natrętne poetyzowanie. Dlatego w zasadzie dobrze określiłeś to, co robię - proza rozpisana na wersy. Dokładnie o to mi chodzi i ciesze się, ze ktoś to dostrzegł. Smile Dziękuję.
(19-01-2013, 16:03)vysogot napisał(a): [ -> ]No wybacz, ale jak na mini miniaturę to jeszcze, ale liryki nie ma tu żadnej.


Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że Bursa nie pisał poezji, bo liryki w tym nie było zbytnio. Na tej samej zasadzie, może troszkę na wyrost.


Nie podoba mi się to, że większość ludzi poezją nazywa utwory, które przepełnione są środkami stylistycznymi.

A patrz:

"Aż wreszcie śmierć stała się pospolitą rzeczą,
jadalną, jak gruby chleb lekkostrawną,
i w usta sobie braliśmy lekko
- kromkę rozkwitającą smakiem aż bez nazwy,

takim codziennym. I zabijano nas: rano
już wymierzano rzadką, w cienkiej zupie,
ale my śmiechem nieodmierzanym
śmialiśmy się, jeszcze gdy sen w łeb tłukł obuchem."*

Aż wreszcie śmierć stała się pospolitą rzeczą, jadalną, jak gruby chleb lekkostrawną, i w usta sobie braliśmy lekko
kromkę rozkwitającą smakiem aż bez nazwy, takim codziennym. I zabijano nas: rano już wymierzano rzadką, w cienkiej zupie, ale my śmiechem nieodmierzanym śmialiśmy się, jeszcze gdy sen w łeb tłukł obuchem.
*

Zrobiłam to samo, co Ty. Dodatkowo, jedyne, co usunęłam/dodałam oprócz enterów i spacji, to myślnik. Nie zgodzę się więc z twierdzeniem, że nie ma tu liryki. Bo jest. I to dużo. I słabo mi się robi, kiedy czytam takie bzdury <3

Co do samego wiersza. Właśnie, nie wydajesz się być Osiecką, Szymborską czy Mickiewiczem. I bardzo dobrze. Chociaż cenię ich wszystkich, oprócz Osieckiej jakoś lekko odsuwam ich twórczość. Ale nie o tym. Bardzo dobrze. Bo jest to Twoje, jest dobre i daje do myślenia. przynajmniej mnie.



*Wojaczek, Piosenka bohaterów II


Dzięki za informację, zgadzam się, że poezja to nie środki stylistyczne, ale jak czytam tę Piosenkę bohaterów II, to wybacz, ma ona melodię, tam jest coś oprócz prozy, a u koleżanki autorki tego nie wyczułem. Na słabości polecam aviomarin, a jak masz coś ciekawego do powiedzenia to podpowiem, że przyjemnie jest słuchać ludzi, u których posiadanie wiedzy nie wywołuje nudności. Serdecznie pozdrawiam Wink
Hm, aviomarin jest na nudności, a to, że mi słabo, nie znaczy, że będę wymiotować Smile

Co do melodyjności utworu... Kwestia tego, że Wojaczek chyba ma troszkę z Mickiewicza Tongue Chodzi mi o stylizację sylabową (Mickiewicz dlatego, że miał chyba małe zrycie na tym punkcie). Nie uważam jednak, że "szarpanie" utworu i brak zbliżonej ilości sylab w wersach czy strofach jest błędem. Ale to widocznie moje zdanie, bo tak czy siak, czytało mi się bardzo fajnie i bardzo płynnie.
Cytat:czytało mi się bardzo fajnie i bardzo płynnie
jak dobrą prozę, haha Wink no tak, w tym Wojaczku jest dużo inwersji, takiego językowego zawieszenia w powietrzu, wyhamowań. Słabo znam nomenklaturę językową, ale tam czuć, że to wiersz, a nie pocięty tekst. Jego język nie jest potoczny, mówiony. Możliwe, że to sprawa gustu, a może są za tym jakieś obiektywne, techniczne przesłanki. Pozdrawiam!
Czekaj, czekaj, nie uciekaj! Szukam lepszego przykładuTongue

Zapatrzeni w aksamit, dzisiaj tak jak wczoraj,
Zachwyceni grą cieni, dzisiaj tak jak co dzień,
Układamy swe twarze na wieczornej wodzie,
Polecamy swe ręce pamięci jeziora.

Noc nadchodzi zbyt szybko.Wtulam w płaszcz twe ciało
I ogrzewam oddechem twoje małe dłonie...
Z podpiaskowych legowisk wracają pomału
Do pustego wybrzeża spłoszone okonie.


U Grochowiaka melodyjność troszkę się posypała. (Dwa momenty nad jeziorem).

Bursa ma bardziej w ... nosie tę melodyjność (Dno piekła):

na dnie piekła
ludzie gotują kiszą kapustę
i płodzą dzieci
mówią: piekielnie się zmęczyłem
lub: piekielny dzień miałem wczoraj
mówią: muszę się wyrwać z tego piekła
i obmyślają ucieczkę na inny odcinek
po nowe nieznane przykrości
ostatecznie nikt im nie każe robić tego wszystkiego
a są zbyt doświadczeni
by wierzyć w możliwość przekroczenia kręgu
mogliby jak ci starcy
hodowani dość często w mieszkaniach
(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)
karmieni grysikiem
i podmywani gdy zajdzie potrzeba
trwać nieruchomo w proroczym geście
z dłońmi uniesionymi ku górze

ale po co
dokładne wydeptywanie dna piekła
uparte dążenie
z pełną świadomością jego bezcelowości
ach ileż to daje sytuacji.



Cytat:Słabo znam nomenklaturę językową, ale tam czuć, że to wiersz, a nie pocięty tekst. Jego język nie jest potoczny, mówiony. Możliwe, że to sprawa gustu, a może są za tym jakieś obiektywne, techniczne przesłanki.
Czyli co? Mam archaizować i poetyzować? Przecież wtedy moja prozo-poezja nie będzie autentyczna. Nie będzie moja, cholera.
Granice mojego języka są granicami mojego świata, powiedział ktoś mądry.
Polecam poczytać Kapelę: http://kochamwszystkich.blogspot.com/200...html#links
Też myślałam o Kapeli, ale bałam się, że zostanie nazwany gniotem, a tego bym nie zdzierżyła. Poza tym u niego można spotkać wulgaryzmy, a nie chcę ryzykować warnów Big Grin
Ależ kochana, oczywiście, że lepiej wyrażać się własnym językiem. Autentyczność na pierwszym miejscu. Tylko się zastanawiam, czy rodzaj to wtedy ten sam. Może to ja mam jakiś archaiczny, lub zbyt kwadratowy pryzmat. Mniejsza, rzeczywiście, mniejsza o dopasowanie formy do rodzaju, ważne że forma pasuje do treści, a treść jest dobra. A o kategoryzacji już sobie odpuszczam, bo to nigdy na zdrowie jeszcze nikomu nie wyszło Wink
Stron: 1 2