15-01-2013, 22:41
Na cmentarzu dziecko płacze
Matka wokół grobu skacze
Mówiąc - sobie nie wybaczę
Taka ci to zmarłych chwała
W myślach zasię zapierdala
Już na peryferie miasta
Pół bochenka, coś do ciasta
Kondom prawie nieużyty
Ze dwie zgrzewki, coś na sznyty
Trochę pudru i pod oko -
Co ta ręka niewysoko
Raz wzniesiona, raptem spada
Wpierdol męża czy sąsiada
Wszystko jedno - "moja sprawa"
Taka to ci tępych strawa
Co zaś matka nakazała
Raz przysięgła - zapomniała
Teraz siedzi w kuchni z lodem
Coby dziecku na ochłodę
By już zasię nie płakało
Iż znów Ojca nie słuchało
Nocą myśli - uciec może?
Lecz nikt przecież nie pomoże
Zresztą - ludzie mają gorzej
Więc byleby do pierwszego
Na cmentarzu ktoś znów płacze
Matka wokół grobu skacze
Mówiąc - sobie nie wybaczę
Taka ci to zmarłych chwała
Matka wokół grobu skacze
Mówiąc - sobie nie wybaczę
Taka ci to zmarłych chwała
W myślach zasię zapierdala
Już na peryferie miasta
Pół bochenka, coś do ciasta
Kondom prawie nieużyty
Ze dwie zgrzewki, coś na sznyty
Trochę pudru i pod oko -
Co ta ręka niewysoko
Raz wzniesiona, raptem spada
Wpierdol męża czy sąsiada
Wszystko jedno - "moja sprawa"
Taka to ci tępych strawa
Co zaś matka nakazała
Raz przysięgła - zapomniała
Teraz siedzi w kuchni z lodem
Coby dziecku na ochłodę
By już zasię nie płakało
Iż znów Ojca nie słuchało
Nocą myśli - uciec może?
Lecz nikt przecież nie pomoże
Zresztą - ludzie mają gorzej
Więc byleby do pierwszego
Na cmentarzu ktoś znów płacze
Matka wokół grobu skacze
Mówiąc - sobie nie wybaczę
Taka ci to zmarłych chwała