10-01-2013, 09:22
Po matce. Tak zawsze mawiał ojciec. Tak to już jest kiedy nastaje nowe czynimy plany, wierzymy w ich realizację, przykładamy się do nowych sposobów, szukamy najlepszego wyjścia. Tylko dlaczego nigdy nie wychodzi na dobre. Zagubiło się moje hedonistyczne podejście do świata, ludzi, zdarzeń, a nade wszystko do siebie, gdzieś uleciał mój optymizm, którym chełpiłem się na prawo i lewo. Moje ja zleciało na pysk. I tak ten nowy, to nowe, tak bardzo oczekiwane stało się obsesyjnie nie do osiągnięcia. Mały człowiek co? Zgnilizna? Bez wiary i sił do wejścia na szczyt. Krok do przodu i dwa w tył. To ci dopiero. Każdy dzień zamieni się w ból, wiek, łoże hebanowe na którym tylko tortury. Mój przyjaciel powiada że tak nie można, trzeba ruszać na polowanie. A ruszaj sobie mnie wystarczy cisza. Cisza i piosenka Czesia o blondynce. Jeszcze dodam kilka łyków herbatki z mleczkiem.
Pidżama? No co, sama zleci kiedy potrzeba będzie wyjść.
Jak na tą chwile znowu wszystko się rozwaliło, a ja leżę sobie na swoim tapczaniku okryty swoim kocem zielonym i oglądam Discovery planet by zaczerpnąć świeżego powietrza z nad południowej Afryki. Potem film, tylko nie SF bo tego mam dosyć we własnej głowie i spać.
Jak ja lubię spać.
Tak tez nie przyjmuję żadnych życzeń noworocznych, gości bo przywleką grypę, kwiatów bo śmierdzą, jak i nie oglądam programów z pogodą.
Pidżama? No co, sama zleci kiedy potrzeba będzie wyjść.
Jak na tą chwile znowu wszystko się rozwaliło, a ja leżę sobie na swoim tapczaniku okryty swoim kocem zielonym i oglądam Discovery planet by zaczerpnąć świeżego powietrza z nad południowej Afryki. Potem film, tylko nie SF bo tego mam dosyć we własnej głowie i spać.
Jak ja lubię spać.
Tak tez nie przyjmuję żadnych życzeń noworocznych, gości bo przywleką grypę, kwiatów bo śmierdzą, jak i nie oglądam programów z pogodą.