21-12-2012, 19:40
Zatrzymali się.
Uśmiechami pożegnali, zniknęli, brat i jego dziewczyna.
Nigdy nie należeli do szczególnie wylewnych. Przyzwyczaiłam się.
Od czego druga natura.
Śpieszyłam się przeokropnie, ale muszę przyznać,że byłam gdzieś obok.
Tyle pośpiechu naraz w ciągu jednego dnia - tłumaczyłam sobie.
O niczym innym nie chciałam pamiętać.
Włączył się impuls potrzebnej mamy, gdzie widziałam siebie jako tą bliską, przyjazną, kochaną.
Pobiegłam potrącając również matkę , ojca, syna , brata, córkę i innych jeszcze – wielu ich było.
Z telefonem przy uchu pragnęłam tylko ją zobaczyć i uściskać.
Tę jedną, ukochaną, najdroższą, zbyt rzadko przytulaną, może przez to smutną, melancholijną.
Dziewczynę. Córeńkę.
Już z daleka widziałam jej grzywkę, powiewającą przy każdym oddechu. Czekała. Niecierpliwa.
Przywitałam ją niepewnym uśmiechem.
Fuknęła.
Już była zła.
Nie wyczułam o co dokładnie, domyślałam się tego.
Pośpiesznie pociągnęła mnie do baru. Zamówiłam rybę.
Słowa jak dym wiły się w przestrzeń i nic z nich nie wynikało.
Nic porozumienia rwała się i coraz bardziej się bałam.
- co robisz! – trzepnął mnie po palcach, aż odskoczyłam
Mario stał obok.
Przyglądał mi się z niesmakiem krzywiąc piękne usta.
-taka piękna, a taka głupia
-co zrobiłam?
Kłębiło mi się głowie.
Chciałam się wytłumaczyć, wyjaśnić, przeprosić.
Gdzie tam.
To nie on nie chciał słuchać, tylko ja nie potrafiłam mówić.
Milczałam.
Odchodził.
- zaczekaj !
Odwrócił się.
Spojrzał pytająco.
Gdzieś obok padały prośby, ostre słowa, pytania.
-jeszcze raz zatrzymaj to ,ostatni raz – tym razem nie skrewię
Machnął ręką.
Potem kilka minut niebytu, zgiełku, niepewności.
-Mamo?
Ktoś wołał, prosił.
Odwróciłam się z słuchawką przy uchu.
-gdzie jesteś Mamo, nie możesz mnie znaleźć?
Widziałam ją.
Śliczna twarz rozglądała się w poszukiwaniu.
Jeszcze mnie nie widziała.
- nie zobaczymy się dziś moja kochana – szepnęłam jakby w przestrzeń
Smutną twarz wspominam do dziś.
Do dziś jest cisza.
Co noc umieram.
Rankiem zmartwychwstaję.
Czekam.
Wiem, że mi uwierzył choć strach był blisko.
Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy.
Może w ten dzień?
Cisza...
Uśmiechami pożegnali, zniknęli, brat i jego dziewczyna.
Nigdy nie należeli do szczególnie wylewnych. Przyzwyczaiłam się.
Od czego druga natura.
Śpieszyłam się przeokropnie, ale muszę przyznać,że byłam gdzieś obok.
Tyle pośpiechu naraz w ciągu jednego dnia - tłumaczyłam sobie.
O niczym innym nie chciałam pamiętać.
Włączył się impuls potrzebnej mamy, gdzie widziałam siebie jako tą bliską, przyjazną, kochaną.
Pobiegłam potrącając również matkę , ojca, syna , brata, córkę i innych jeszcze – wielu ich było.
Z telefonem przy uchu pragnęłam tylko ją zobaczyć i uściskać.
Tę jedną, ukochaną, najdroższą, zbyt rzadko przytulaną, może przez to smutną, melancholijną.
Dziewczynę. Córeńkę.
Już z daleka widziałam jej grzywkę, powiewającą przy każdym oddechu. Czekała. Niecierpliwa.
Przywitałam ją niepewnym uśmiechem.
Fuknęła.
Już była zła.
Nie wyczułam o co dokładnie, domyślałam się tego.
Pośpiesznie pociągnęła mnie do baru. Zamówiłam rybę.
Słowa jak dym wiły się w przestrzeń i nic z nich nie wynikało.
Nic porozumienia rwała się i coraz bardziej się bałam.
- co robisz! – trzepnął mnie po palcach, aż odskoczyłam
Mario stał obok.
Przyglądał mi się z niesmakiem krzywiąc piękne usta.
-taka piękna, a taka głupia
-co zrobiłam?
Kłębiło mi się głowie.
Chciałam się wytłumaczyć, wyjaśnić, przeprosić.
Gdzie tam.
To nie on nie chciał słuchać, tylko ja nie potrafiłam mówić.
Milczałam.
Odchodził.
- zaczekaj !
Odwrócił się.
Spojrzał pytająco.
Gdzieś obok padały prośby, ostre słowa, pytania.
-jeszcze raz zatrzymaj to ,ostatni raz – tym razem nie skrewię
Machnął ręką.
Potem kilka minut niebytu, zgiełku, niepewności.
-Mamo?
Ktoś wołał, prosił.
Odwróciłam się z słuchawką przy uchu.
-gdzie jesteś Mamo, nie możesz mnie znaleźć?
Widziałam ją.
Śliczna twarz rozglądała się w poszukiwaniu.
Jeszcze mnie nie widziała.
- nie zobaczymy się dziś moja kochana – szepnęłam jakby w przestrzeń
Smutną twarz wspominam do dziś.
Do dziś jest cisza.
Co noc umieram.
Rankiem zmartwychwstaję.
Czekam.
Wiem, że mi uwierzył choć strach był blisko.
Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy.
Może w ten dzień?
Cisza...