Via Appia - Forum

Pełna wersja: Do Covington i jeszcze dalej
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
„Do Covington i jeszcze dalej...”

Siedział w rogu swojego małego pokoju o beżowych ścianach i spoglądając na świat poprzez gładką taflę szyby, kreował w swych fantazjach obraz rzeczywistości.
Pozostanie tam dopóki nie usłyszy na schodach kroków zażywnej pokojówki Mary, tak długo, aż starsza kobieta nie wejdzie do pokoju i z tym samym, co zwykle promiennym uśmiechem nie zapyta, czy nie zdrowiej byłoby zażyć spaceru, zamiast dusić się w domu, bo pogoda dopisuje; może to już ostatni pogodny dzień tej jesieni? Ostatnie echo lata?
Wtedy wstanie, ubierze szary płaszcz, czerwony szalik oraz czarne buty i wyjdzie; pójdzie daleko żwirową drogą, przemierzy lasy Covington i wróci, by napić się kakao.
Ale teraz, teraz...
Za oknem rozciągał się piękny widok na jezioro i bukowy park. Stary dąb, rosnący przy domu łysiał z dnia na dzień, a tracąc powoli rdzawą czuprynę przeglądał się w szybie i jęczał cicho z niezadowolenia.
Stary dąb.
Czasem nawet mówił.
Mówił o tym, że widział wczoraj wieczór, w parku, daleko na zielonej ławce dwóch zakochanych młodych i głupich; i jak to oni na siebie głupio patrzyli, jak im włosy wiatr rozwiewał i, och, jak głupio mokli w deszczu, mówił, rzecz niesłychana!
Za to następnego dnia, ciągnął dąb, przyszli młodzi panowie w dresowych strojach i palili, jak to nieładnie, palili papierosy i, och, jak to okropnie, zniszczyli zieloną ławkę!
Już nigdy nie miał na niej siedzieć żaden zakochany głupiec, a ławka, ławka była przecież dębowa... była dębowa! Jak brat!
Gadatliwy był ten stary dąb.
Były też kukułki.
Czasem dla samej tylko uciechy kradły wróżki, kradły gobliny, a raz nawet porywały smoka – smoka i pięć młodych elfów z kart jego dziennika!
O, nie, nie lubił kukułek.
Nagle jęknęła stara okiennica – przeciągle, ochryple.
Ona też ich nie lubiła, pomyślał, o nie.
Wcale.
Z hebanowych półek (a jakże – hebanowych, przecież dąb mógłby mieć mu za złe dębowe półki! Heban był przynajmniej dalekim krewnym – omalże obcym! ) patrzyły nań kolorowe okładki niezliczonych książek i czasem szeptały głosami kochanek: „przyjdź, otwórz, przeczytaj”, a czasem wykrzykiwały zdania, urywki fabuły, kusząc przebiegle nieuważnego czytelnika.
Czasem.
Czasem jęczało stare pianino, czasem skrzypiała harmonijka, ale tylko, gdy się nie patrzyło.
Grały one swoje własne symfonie; często mówiły o głupich ludziach, niekiedy o gadatliwym dębie, ale najpiękniej grywały o śniegu.
Tak, o śniegu grywały najpiękniej...
Tu wszystko tchnęło życiem – szeptało, nuciło, wzdychało i stepowało, gdy tylko miało chęć.
Wszystko.
Komoda, stary budzik, wełniane skarpetki, mosiężne obcęgi i pluszowy miś...
Wszystko.
Mężczyzna, siedzący w rogu westchnął.
Wszystko...
Na schodach rozległ się skrzyp i seria szybkich kroków; głuchych tąpnięć starych kapci o wytarte stopnie.
W drzwiach pojawiła się pomarszczona twarz rozświetlona błękitnymi, dziarskimi oczkami osadzonymi blisko zadartego, szerokiego nosa:
– Nie zdrowiej byłoby zażyć spaceru, młody panie, zamiast dusić się w domu? Pogoda dopisuje! Kto wie, może to już ostatni pogodny dzień tej jesieni? Ostatnie echo lata? – zagadnęła wesoło Mary.
– A tak, to całkiem możliwe – odparł w roztargnieniu jegomość spod ściany.
Rozejrzał się nieprzytomnie i posłał nieco apatyczny uśmiech starej Mary, po czym wstał powoli i wyszedł za drzwi małego pokoiku o beżowych ścianach. Poszedł ubrać bury płaszcz, opatulić szyję czerwonym szalikiem i powędrować po żwirowej drodze w czarnych butach do Covington i jeszcze dalej...
;]
Wyrazy uznania. Taki krótki tekst, tak bardzo, bardzo o niczym. A jest to jeden z lepszych, jesli nie najlepszy, jaki przytrafiło mi się tu czytać. Pisz brachu/siostro, bo potrafisz, a przynajmniej masz do tego łeb.
Cytat:jęczł
literka czmychnęła
Cytat:nie ładnie
razem
Cytat:Czasem dla samej uciechy kradły wróżki, kradły gobliny, a raz nawet porywały smoka – smoka i pięć młodych elfów z kart jego dziennika!
Tutaj jak dla mnie trochę przesadziłeś, autorzeSmile

Bardzo ładny, jesienny tekst. Jest to pochwała wyobraźni, która z obserwacji świata potrafi uczynić przygodę.
Rozumiem, że ma to być o interakcji ludzi z przedmiotami, szczególnie ożywionymi na swój sposób.
Zwracasz uwagę, jak to z żywego materiału tworzymy dla siebie przedmioty i rzeczy codziennego użytku: ławki, biurka, krzesła, szafy, żyrafy, aż w końcu ozdoby, i to właśnie podoba mi się w tym tekście. Zaznaczenie tych rzeczy w otaczającym nas życiu, tak jakby miałyby czuć i przezywać.
Dużo mniej wykonanie. Za krótko, zbyt mało opisowo. Brakuje mi odczuć w prowadzeniu narracji, prowadzenia jej w sposób ukazujący większą ekspresję emocji. Takiej wszechwiedzy narratora.
Cytat:Mówił o tym, że widział wczoraj wieczór w parku, daleko na zielonej ławce dwóch zakochanych młodych i głupich; i jak to oni na siebie głupio patrzyli, jak im włosy wiatr rozwiewał i, och, jak głupio mokli w deszczu, mówił, rzecz niesłychana!
Za to następnego dnia, ciągnął dąb, przyszli młodzi panowie w dresowych strojach i palili, jak to nie ładnie, palili papierosy i, och, jak to okropnie, zniszczyli zieloną ławkę!
Już nigdy nie miał na niej siedzieć żaden zakochany głupiec, a ławka, ławka była przecież dębowa...była dębowa!Jak brat!

Ta część, jeśli chodzi o treść, zwróciła moją największą uwagę, ładnieSmile


Całościowo nieźle. Widziałabym bardziej w miniaturkach, mało aspektu psychologicznego, mało tekstu 3/5
Cytat:Siedział w rogu swojego małego pokoju o beżowych ścianach i spoglądając na świat poprzez gładką taflę szyby , kreował w swych fantazjach obraz rzeczywistości.
Pozostanie tam , dopóki nie usłyszy na schodach kroków zażywnej pokojówki Mary.
Tak długo, aż starsza kobieta nie wejdzie do pokoju i z tym samym co zwykle promiennym uśmiechem nie zapyta, czy nie zdrowiej byłoby zażyć spaceru, zamiast dusić się w domu, bo pogoda dopisuje; może to już ostatni pogodny dzień tej jesieni?(spacja! Dalej też masz ten sam błąd)Ostatnie echo lata?
Ja też, tak samo jak Pirka, widziałabym bardziej ten tekst w miniaturach. To tylko zarys, obrazek, nie pokazujesz tego, co dzieje się w środku bohatera bezpośrednio i dokładnie. Jednak twój tekst ma w sobie jakiś urok. Najbardziej podoba mi się fragment o zakochanych, może dlatego, że ostatnio też zauważyłam, że oni patrzą się na siebie jakoś inaczej. Tytuł także jest na plus.
Wydaje mi się, że pokazujesz tutaj, nie tak jak powiedziała Pirka, związek ludzi z przedmiotami, ale bardziej rolę wyobraźni w życiu człowieka samotnego. Bo takim jest starszy jegomość. Mary wydaje się jedyną osobą, z którą on rozmawia (bardzo niechętnie zresztą). Widzimy tutaj wyobcowanie jednostki, która może stwierdziła, że woli obcować z dębem niż z innymi. Wielu ludzi, przede wszystkim starszych, czuje się obco w społeczeństwie, więc stwierdza, że nie warto już nawiązywać żadnych kontaktów.
Jakbym mogła ocenić, to dałabym 3/5. Przede wszystkim za przekaz i klimacik, to dla mnie baaaardzo ważne.
Pozdrawiam!
Dziękuję za uzasadnioną krytykę i poprawki.
Tekst ten pisałam pod wpływem chwili jakiś czas temu, więc można śmiało powiedzieć, że wziął się z powietrza i traktuje o niczym.
Miał stanowić pierwotnie swoistą pochwałę wyobraźni i ukazywać moje niemal niezdrowe zamiłowanie do refleksji.
Nie bardzo wiedziałam, gdzie powinien trafić, więc wrzuciłam go do działu obyczajowe / psychologiczne, a może powinien być w miniaturach?No cóż. W każdym razie dzięki z opinie, panie i panowie. Shy

przenoszę do miniatur// kapadocja