szczęśliwi nie liczą*
mają w zanadrzu następne
przepowiedziane z fusów
a może kart
niedbale rozsypanych w szemranym zaułku
też kiedyś miałam swoje zawsze
takie co wczoraj
i jutro
i do grobowej
na wieki
zostało przygwożdżone
później już tylko coś
nie po myśli
nawraca sekundy
w których odejście
jest jak wyrywanie zęba
przecież przed chwilą jeszcze był
a teraz otwarta rana
dziura
pustka
zbyt głęboka żeby przeskoczyć zegary
Ooo. Ciekawe.
Pytanie - co z tytułem? Nie mogę tego rozgryźć. 3 - jakiś cykl? I co robi ta gwiazdka przy pierwszym wersie?
Jest fajnie. W środku coś - z tą grobową deską, ale nie mogę zidentyfikować, co mi nie gra, więc zostajemy przy "jest OK".
Trochę przegadane jak dla mnie, ale podoba mi się końcówka. A jeśli końcówka dobra, to wiersz pozostawia po sobie ogólnie dobre wrażenie. Pisz dalej
Trochę przegadane, ale już tylko trochę. Tak, nad tytułem popracuj.
Bardzo mi się spodobało to jak naprowadzasz czytelnika w tym wierszu. eTu niby pourywane, ale dobrze się wszystko kupy trzyma. Dobrze, na razie powiem, że jest ok.
Tak, tak, to jest cykl.
Pierwszy wiersz nosi tytuł: Która godzina?
Kolejne jej odnóża mają cyferki i swój własny - nazwijmy to podtytuł.
Gwizdka, żeby nie zarzucono mi, że korzystam z jakiś wersów - które ktoś już kiedyś wymyślił.
Szczęśliwi czasu nie liczą - stąd gwizdka, że wiem, że świadomie, że tak ma być.
Nie wiem dlaczego zaczęłam do trójki. Powinnam od jedynki, ale naprawię ten błąd, wstawiając zaraz część 1.
Cóż - poszarpane - piszę te długie tak... od niemal zawsze, i to, ze wyglądają tak i mają taki wydźwięk, jest w całej szczególności ważne dla mnie. Wszystko co piszę, powinno z czasem znaleźć się w szufladzie i zniknąć z eteru. Ale i na to przyjdzie odpowiednia chwila.
Pozdrawiam!
Ok, teraz rozumiem, że to cykl. Już nie mam nic do tytułu.