30-08-2011, 19:29
... o tym, że jesteś (List do B)
Dawno mnie nie było. Prawdę mówiąc zjawiam się tylko przy odpowiednich ku temu warunkach. Tak jest i teraz. Ostatnio byłem nawet u ciebie, ale nie spotkałem się z Tobą, nie myślałem nawet o Tobie. Dziwne, niepotrzebne odwiedziny. Blisko cztery godziny na Ciebie czekałem. Ale ty już nie mówisz do mnie. To już jakieś dwadzieścia lat jak milczysz. Wiesz ostatnio przybiłem twój obraz na ścianę, ale nie wywiera na mnie jakiegoś większego wrażenia. Po prostu wisisz sobie na ścianie... Wspominał o Tobie też Fokus więc zacząłem się całkiem przypadkowo zastanawiać co z Tobą. Doszedłem do wniosku, że ludzie zaczynają o Tobie zapominać. Ale nie dziw się, Nitsche twierdzi nawet, że Cię nie ma. Przez pewien czas mu ufałem, ale jak zaczął pleść bzdury o „nad ludziach” otworzyłem oczy na jego poglądy. Znów tli się iskierka rzucająca pogląd na twoje istnienie. Może to słabość, ale chyba nadal wierze w Ciebie.
Ostatnio jak rozmawialiśmy ze sobą byłem jeszcze dzieckiem. Cieszyłem się na twój widok. Nawet nie zastanawiałem się nad Twoją siłą, ufałem Ci bezgranicznie. Myślę, że nie było to dobre. Bezgraniczna wiara nie poparta żadnymi przemyśleniami. Gdy zacząłem o Tobie myśleć szybko się rozstaliśmy. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla siebie. Powiem szczerze nie brakowało mi Ciebie. Czasem słyszałem coś na Twój temat, ale informacje te spływały po mnie. Bez Ciebie da się żyć i można być szczęśliwy. Nie było Cię kiedy tak naprawdę żyłem. Wierz mi miałem wszystko, a Ciebie nie było. Teraz znów się pojawiłeś, ale to pewnie dlatego, że Cię potrzebuję. Jestem słaby. Nie wiem jak na to patrzysz, ale znów mamy chwile dla siebie. Aha, Nie tak dawno też byłem u Ciebie, w Krakowie. Znajoma mnie zaprosiła. Ale tez nie gadaliśmy ze sobą. Raczej patrzyłem jak sobie urządziłeś kolejne mieszkanie. To w Krakowie jest naprawdę ciekawe. Poza tym w Pradze jest najładniejszym jakie widziałem. Całkiem nieźle jak na anty materialistę. Ale to chyba za sprawą twoich fanatyków tak dobrze Ci się ułożyło do tej pory ich nie mogę zrozumieć, wiem że czułbyś się dobrze mieszkając nawet w skromniejszych warunkach. Nie jesteś przecież aż tak wymagający.
Ostatnio zachorowałem, poważnie. Wykryto u mnie schizofrenie. Ale nie narzekam nie jest, aż tak źle jak mogłoby się wydawać. Na początku choroby namawiano mnie abym z Tobą porozmawiał. Ale nie odczuwałem takiej potrzeby. Nawet bałem się rozmowy z Tobą. Dalej uparcie twierdzę, że metafizyczne urojenia są jednym z najgorszych objawów wśród paranoików. Głupio tak w kółko modlić się i wykrzykiwać Twoje imię. Nieskromnie powiem, że poradziłem sobie z chorobą bez twojej pomocy. Momentami było ciężko, ale ja sam nie wołałem. Jestem z tego dumny. Nie prosiłem cię o pomoc, jak byłem naprawdę potrzebujący. Powiedz sam, miło z mojej strony co nie?
Ale teraz mam plan. Często proszę innych o pomoc, ale ich zabiegi na niewiele się zdają Wiem, że bez większej siły sam nie udźwignę tego krzyża. Nie chodzi tu o schizofrenie, nie chcę cię prosić o wyzdrowienie. Dam sobie jakoś z nią radę. Ale o ten projekt, który zaszczepiłeś mi któregoś poranka. Przytłacza mnie, jest ponad moje możliwości. A chcę go ziścić. Bo to dobry zamiar i może zmienić dużo w moim życiu. Chyba nie będziesz się mścił za te lata, które nie gadaliśmy ze sobą. Może puścimy to w niepamięć i będzie jak dawniej...
Mam nadzieję.
Ostatnio jak rozmawialiśmy ze sobą byłem jeszcze dzieckiem. Cieszyłem się na twój widok. Nawet nie zastanawiałem się nad Twoją siłą, ufałem Ci bezgranicznie. Myślę, że nie było to dobre. Bezgraniczna wiara nie poparta żadnymi przemyśleniami. Gdy zacząłem o Tobie myśleć szybko się rozstaliśmy. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla siebie. Powiem szczerze nie brakowało mi Ciebie. Czasem słyszałem coś na Twój temat, ale informacje te spływały po mnie. Bez Ciebie da się żyć i można być szczęśliwy. Nie było Cię kiedy tak naprawdę żyłem. Wierz mi miałem wszystko, a Ciebie nie było. Teraz znów się pojawiłeś, ale to pewnie dlatego, że Cię potrzebuję. Jestem słaby. Nie wiem jak na to patrzysz, ale znów mamy chwile dla siebie. Aha, Nie tak dawno też byłem u Ciebie, w Krakowie. Znajoma mnie zaprosiła. Ale tez nie gadaliśmy ze sobą. Raczej patrzyłem jak sobie urządziłeś kolejne mieszkanie. To w Krakowie jest naprawdę ciekawe. Poza tym w Pradze jest najładniejszym jakie widziałem. Całkiem nieźle jak na anty materialistę. Ale to chyba za sprawą twoich fanatyków tak dobrze Ci się ułożyło do tej pory ich nie mogę zrozumieć, wiem że czułbyś się dobrze mieszkając nawet w skromniejszych warunkach. Nie jesteś przecież aż tak wymagający.
Ostatnio zachorowałem, poważnie. Wykryto u mnie schizofrenie. Ale nie narzekam nie jest, aż tak źle jak mogłoby się wydawać. Na początku choroby namawiano mnie abym z Tobą porozmawiał. Ale nie odczuwałem takiej potrzeby. Nawet bałem się rozmowy z Tobą. Dalej uparcie twierdzę, że metafizyczne urojenia są jednym z najgorszych objawów wśród paranoików. Głupio tak w kółko modlić się i wykrzykiwać Twoje imię. Nieskromnie powiem, że poradziłem sobie z chorobą bez twojej pomocy. Momentami było ciężko, ale ja sam nie wołałem. Jestem z tego dumny. Nie prosiłem cię o pomoc, jak byłem naprawdę potrzebujący. Powiedz sam, miło z mojej strony co nie?
Ale teraz mam plan. Często proszę innych o pomoc, ale ich zabiegi na niewiele się zdają Wiem, że bez większej siły sam nie udźwignę tego krzyża. Nie chodzi tu o schizofrenie, nie chcę cię prosić o wyzdrowienie. Dam sobie jakoś z nią radę. Ale o ten projekt, który zaszczepiłeś mi któregoś poranka. Przytłacza mnie, jest ponad moje możliwości. A chcę go ziścić. Bo to dobry zamiar i może zmienić dużo w moim życiu. Chyba nie będziesz się mścił za te lata, które nie gadaliśmy ze sobą. Może puścimy to w niepamięć i będzie jak dawniej...
Mam nadzieję.
Pozdrawiam. Kawa.