Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
wspomnienia... o pasji i krytyce (rób coś nie gadaj)
#1
... o pasji i krytyce (rób coś nie gadaj)



Dzisiaj jestem sfatygowany. Mam zrobić kolejny wpis do wspomnień. Ale moja głowę zamiast kolejnych pomysłów do wpisu zaprzątają niechciane myśli. Wrzuciłem swój filmik na youtube (jakieś sześć miesięcy temu). Zbiór moich dotychczas zebranych fotografii. Ułożony w slideshow opatrzony w podkład OSTR’a został umieszczony w internecie. Dzisiaj. Chyba drugi raz od wrzucenia na w sieć, został przeze mnie odtworzony. Ma blisko sto wyświetleń. Zastanawiam się kto to w ogóle oglądał. Pewnie przypadkowo ktoś trafił na plik, nawet nie oglądając przeskoczył na następny Ale mimo wszystko slideshow ma sto odtworzeń. Pewnie powiesz, że to nie dużo. Bo wystarczy sfilmować swoje pierdnięcie i ma się dziesięć tysięcy lików, ale jest to dla mnie wyczyn. Spróbuj sam uświadczyć tej niezapomnianej przyjemności i wrzuć cos swojego na youtube lub na jakieś forum. Zobaczysz wtedy, że ludzie wolą oglądać sceny np. ze śmiesznym upadkiem niż z twoją twórczością. W dzisiejszych czasach jest w ogóle trudno się pokazać jakieś większej grupie ludzi. Jeśli nie masz odpowiednio dobrych kontaktów lub nie jesteś geniuszem możesz zapomnieć o liczniejszej grupie odbiorców.
Inaczej do filmiku z yt ma się sprawa mojej galerii. Ponad dwieście zrobionych przeze mnie fotek mam blisko sześć tysięcy wyświetleń. Obdarzone są też w ciekawe, nie zawsze pochlebne komentarze. Kiedyś nałogowo sprawdzałem ich treści. Nie dlatego żeby zobaczyć co o mojej pracy sądzą inni, ale żeby sobie z kimś pogadać. Odpisywałem wtedy na każdy post. Teraz rzecz ma się inaczej. Publikując swoje teksty zwracam uwagę co do powiedzenia na temat mojej twórczości maja inni użytkownicy. Odpowiedzi są różne, na forum literackim namawiają mnie do tego żebym raczej skończył swoją przygodę z pisaniem. Natomiast na schizofrenii, życzą mi aby moje wspomnienia zostały wydane w formie książki. Tu nasuwa się odpowiedź na pytanie po co piszę. Wspomnienia są kierowane do specyficznej grupy odbiorców, do ludzi chorych na schizofrenie. Chciałbym, aby moje treści były w czymś rodzaju zachętą do życia. I próbą pokazania, że z choroba da się żyć.
Czytając posty ludzi przypomina mi się czas kiedy sam chorowałem. Zerkam w przeszłość i widzę siebie wpatrzonego po kilka godzin w sufit. Zalęknionego niezdolnego do życia dziecka. Choroba jest straszna. Jeśli nie przeżyłeś objawów to nie jestem ci przytoczyć rozmachu i siły z jaką działa schizofrenia. Ale wydaje mi się, że choroba może mieć swoje plusy. Myślę, że właśnie przez nią zacząłem tworzyć. Zarówno fotografię jak i wspomnienia. Przed zachorowaniem nie robiłem nic w tym kierunku. Co prawda miałem swoją pasję, koszykówkę. Ale nie powoływałem do życia nic związanego ze sztuką. Nigdy też nie marzyłem o tym, że zostanę artystą (śmieszne słowo), nawet takim podwórkowym.
Osobiście wole bardziej tworzyć niż krytykować. Szczerze mówiąc nie mam czasu na krytykę. A jeśli mam ochotę ocenić jakieś dzieło jest ono z dziedziny fotografii. Sam mam o niej jakieś pojęcie. Nie należę do grupy ludzi, którzy po roku pracy artysty są wstanie wrzucić dopisek typu „gówno” na youtube. Może dlatego, że mnogość oraz świadomość wyboru przesłuchiwanych lub oglądanych dzieł nie zmusza mnie do tego. Po prostu nie oglądam niczego, czego nie chciałbym oglądać. Kierują mną tylko świadome wybory.
Pamiętam czasy szkoły średniej, kiedy to nałogowo grałem w koszykówkę. Godzinami wrzucałem piłkę do kosza oraz ćwiczyłem wyskok. Zdarzały się momenty kiedy to z wyczerpania mdlałem na boisku. Nie wiem dlaczego to robiłem, ale pewnie wypływało to tylko z miłości do sportu. Poza wygranymi kilkoma turniejami z basketu nie wyciągnąłem żadnych korzyści. Mimo to do tej pory lubię sobie czasem pograć. Ale po pasji został tylko sentyment do tego sportu. Nic trwałego i namacalnego.
Wszystko to skończyło się kiedy to w moim życiu otworzył się nowy rozdział. Narkotyki. Byłem wstanie poświęcić cały swój czas i pieniądze na ćpanie. Mój nowy konik pochłaniał mnie bez reszty. Blisko pięć lat zażywałem narkotyki prawie codziennie. Stało się to moją kolejną pasją.. Nie wiem czy prócz choroby przyniosło mi to jakieś korzyści. Ale uwielbiałem to. Aż śmieszne, ale robiłem to z sercem. Wszystko skończył odwyk w 2008 roku.
Przez blisko dwa lata, będąc w chorobie nie robiłem nic. Prócz grania na komputerze. Moim nowym zainteresowaniem stała się gra Heroes Might and Magic. Poświęcałem jej kilka godzin dziennie. Doszedłem do takiego poziomu gry, ze rozbijałem komputer na 200%. Brakowało mi wyższego levelu. w tej pasji nie byłem osamotniony. Gra też moich kilka kolegów. Więc często grywaliśmy razem.
Wszystko zmienił zakup aparatu fotograficznego, będąc w chorobie zacząłem fotografować. Opatrzyłem się kilkoma książkami z tej dziedziny. A nowa pasja pochłonęła mnie bez reszty.
Blisko trzy lata robiłem fotki. Odwiedzałem różne miejsca i fotografowałem. Niewątpliwie moje nowe zainteresowanie pomogło mi w chorobie, zacząłem wychodziłem z domu. Lubię portrety i architekturę. Mam kilka fotek, którymi lubię się chwalić znajomymi.
Prócz fotografii moją nową pasją jest pisanie. Piszę jak wspomniałem już nie raz własne wspomnienia. Treści same wylewają mi się na klawiaturę. Nie muszę się zmuszać. Publikuję je na forum, moim ulubionym postem jest „... myślę że sam wymyśliłeś swoją chorobę i uzależnienie...”
Wiesz co? Lubię krytykę. To znaczy, że ktoś czyta.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości