Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
strach
#16
(25-01-2014, 16:45)miriad napisał(a):
Cytat:Dlatego myślę, że przeciętna 18-letnia panna może być peelem tego utworu.
tak samo jak 14-15 latka moze byc autorką tego utworu i to właśnie ze względu na...
Cytat:na użyte w nim słownictwo
...a nie pomimo niego. nie zgadzam się wiec w 1000% i aż mi brwi podnosi wiadomość, że masz to słownictwo za wyszukane czy dojrzałe, niedostepne 14-latkom.
Cytat:Nie rozmawiamy tu o dziewczynce z rodziny patologicznej, czy nad wyraz dojrzałej z bagażem złych wspomnień, ani też o takiej uzdolnionej w tworzeniu poezji czy niezrównoważonej psychicznie.
a jednak wiele jest takich dziewcząt, to raz, a dwa - nie trzeba niczego z powyższych, wystarczy być w miare bystrą i nie stroniącą od literatury, tudzież zwyczajnie trójkową z polskiego :/ no sory, ale bzdury na resorach gadasz.
Cytat:Ponadto pomiędzy przeciętną 14-letnią dziewczynką , a przecietną 18-letnią panną - jest jeśli chodzi o psychikę duża różnica.
ciekawe tylko, po co mi to mówisz.. gdzieś zadałem temu kłam? nie ma to związku.
Cytat:Zmęczona już tym jestem i nie będę się gniewać gdy na tym etapie damy sobie spokój.
no tak. bo błędom i niepowodzeniom mówimy nie, odwracamy sie.
najwiekszy a moze jedyny problem autorów. nie pozwalają sobie na porażki.


Na tym etapie przyznaję się do wszystkiego :
- mam dojrzałość14-tki
- gadam bzdury na resorach
- nie potrafię pisać
- odwracam się od błędów i niepowodzeń
- nie pozwalam sobie na porażki co jest moim jedynym problemem

Przyznam się do wszystkiego czego chcesz obyś dał mi wreszcie spokój człowieku ! Jest on dla mnie ważniejszy od dyskusji z Tobą.
"Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości."
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#17
Powiem tyle, że od samego początku widać było tonację pewnej dziecinady, ale zastosowaną celowo. Być może po prostu przetrawione to zostało przez autorkę przez własne doświadczenia, co zresztą widać w pewnej różnicy stylistyk między pierwszą a drugą częścią. Oczywiście można sobie dobrać jakąś tezę i na jej podstawie uderzać w utwór, ale to się może skończyć... zezem w postrzeganiu ludzkim, mędrkowatym, mędzącym, a nie mądrym. Zezem rozbieżnym, który się skupia na intelektualnym odniesieniu oceny i aż mózg puchnie, a przed oczami mgła i tylko... czubek własnego nosa widać....

To a propos sposobu wyrażania opinii z pozycji przesłuchującego eSBeka, który nie ma czasu na analizy, a właściwie to tylko czeka na jakąkolwiek odpowiedź, bo i tak resztę zrobi propagandowe interpretowanie pod z góry założoną tezę... wyznawanego trendu i obranej zezem tezy.

Przecież te dwie strofy z powodzeniem można przeczytać jak dwa osobne głosy, a choćby np. najpierw smarkuli, a potem dostosowującej sie tonacją na poziom młokoski starszej osoby: Matki, Nauczycielki, Ciotki etc...
Wykonanie, czyli forma to inna rzecz, ale jakoś nie widzę tu potrzeby abym sugerował inne sposoby. Przynajmniej na ten moment nie widzę, co mógłbym sugerować, a i czy w ogóle sugestia jest potrzebna, bo to ryzykowałoby zmianą stylistyki i może zaburzyłoby wiarygodność wypowiedzi.
Sorry, ale tak trudno dostrzec fakt, że w niejednym z nas jest i tak zwany dorosły i jednocześnie młokos? Tak, czasem ze sobą dyskutują- bo przecież jakoś wstyd przyznać, że sami z sobą w sobie dyskurs prowadzimy, może i nie zawsze w takiej formie jak powyżej, ale ,.. No, tak dyskurs na głos człowieka samego z sobą prowadzi albo do postrzegania w nim niezdrowego na umyśle, albo... jeszcze przez chwilę oko próbuje szukać zestawu głośnomówiącego, co w jakimś sensie uspokaja w diagnozowaniu mówiącego na głos, gdy obok niego niekogo i ni-hu-chu...Big Grin

Poza tym, podzielę się prywatnym, nieco tylko osobistym odniesieniem, co pewnie przeintelektualizowanych interpretatorów może sprowadzić na tezy zezem umiejscawiające mnie jako kogoś na modłę "obrońcy częstochowy", do czego prawa nie zabieram, ale:
-- Mam na imię Arkadiusz, a nie Andrzej (Kmicic), więc żyję, a nie jestem postacią literacką, "ku pokrzepieniu serc". Jeśłi już mam się dygresją umieścić, to jestem ku potrzepaniu i i roztrzepaniu (jako kreacja, jako nick i awatar)
-modłów się nie wtydzę
- a do Częstochowy i częstochowszczyzny (której tu akurat nie ma) sentyment mam z wielu powodów.

Biorę ten utwór dla siebie jak przypomnienie początków, które miałem jako facet trzeźwiejący. Pomijając już to, że tzw: nietypowe i intelektualne podejście nieszablonowe do tzw: terapii odwykowej zapewnił mi 12 lat temu Pilch i jego książka "Pod Mocnym Aniołem", oraz towarzystwo na sali w Ośrodku dwóch postaci, skrajnie różnych, jakby wziętych z Emigrantów Mrożka: - doktor weterynarii o niesamowitej wiedzy, także tej spoza swego zawodu- Wiktor i z drugiej strony - prostoduszny niebieski ptak, miłośnik trunków wszelakich, który w kinie objazdowym jedynie pracował, ale tylko (ino) tydzień (bo ilez mozna łogondać tyn sam film), a przy tym znawcą trunków, zwłaszcza zbliżonych do kosmetyków, był wybitnym (wyPITnym)- Jerzyk z Zatora.
Niech to zestawienie wystarczy ... także, gdy wspomnieć o sporach i jednoczesnym lubieniu się między wspomnianymi.
Ten utwór trochę mi przywodzi rozmowy między nimi, przynajmniej pod względem kontekstu tonacji. Przy tym z czasem okazywało się, że role między "dziecinnym" a "dorosłym, douczonym, doświadczonym" przeplatały się. Moment, gdy do dialogu dochodził mój głos, moje wątpliwości dotyczące nie tylko podstawowego tematu, czyli trzeźwienia (w końcu to była podstawa w Ośrodku Odwykowym w Parzymiechach - niedaleko Częstochowy), ale i innych spraw z sektoru tak zwanego: "życia i życiowej mądrości".. Bywało, że mój głos mógłby być odbierany jako ów naiwny, jak ze wstępu tego wiersza, głos nastolatka, albo człowieka, który ponownie zaczyna widzieć sposobem niezachwianym tezą-zeza-zza-mgły. Mógł być i nieraz bywał i dostawał w zamian nie tylko drugi, nie zawsze - fakt- ciepło dostosowany tonacją doroślejszy ton. Bywały one - owe odpowiedzi- jak w drugiej części wiersza powyżej- donioślejsze, donośniejsze albo ostrzejsze, a i miałem przeciw sobie dwugłos- Wiktora i Jerzyka zjednoczonych... Tak, nieraz nasze rozmowy przybierały taką formę zamiany ról, a i bywało, że jeden- obojętnie który- miał w odpowiedzi dwugłosowe odmienne stanowisko, a i czasem odpowiedź, albo rozczłonkowanie i tp.

Mniejsza z tym, wiem tylko, że nawet jeśli z tych dialogów pozostałoby mi tylko jedno wspólne stanowisko, które pojawiło się czasem po ostrej wymianie między nami w pokoju parzymieskim, mianowicie:
-"Powrót do trzeźwości to powrót do przeżywania całego procesu dojrzewania, metodą sprintu, albo na skróty",

-albo po Jurkowemu powiedziane;"Bo jak się rozpocyno bez picio zyć, to siem na nowo smarkacem czeba stać i się staje. no, ino potym czeba szybcij się stawać starszym, bo cas sp...la"

to i tak byłoby to wystarczające jako wskazówka, jako rodzaj punktu odniesienia. Niczym dodatkowy punkt do dekalogu.

Może właśnie z powodu tych doświadczonych, już nie tylko w sferze parzymieskiej, ale i innych późniejszych rozmów, (nieraz o odmiennej tematyce, ale z podobnym mechanizmem działania), w których uczestniczyłem, albo byłem świadkiem, nie mam problemu w potraktowaniu powyżej zastosowanej "naiwnej tonacji" jako celowej, a nawet prawdopodobnej. Nie widzę większego problemu w znalezieniu się w jednej i drugiej strofie, a nawet pomiędzy nimi, choć akurat tego ostatniego tutaj nie mamy wyrażonego wprost, bo być może intencją było pozostawienie w domyśle. Intencją autorską?

W życiu można, oczywiście, chować się przed przypominaniem i przyznawaniem się do zestawienia prostych (nie prostackich, choć i te czasem się przydają) prawd i postaw, gdzie pod nabranymi podczas edukacji mądrościami, tezami- często z sobą sprzecznymi- skupiamy się na detalu, ale gubimy fundament- siebie- człowieka, który tak naprawdę jest najczęćciej kumulacją szczylizmu i doświadczenia, oraz pomyłek wynikających z relacji, ze ścierania się i konfliktu, a czasem pozornej zgody między nimi. Ten szczylizm, jak i doświadczenie jest maską, a nie twarzą. Dopiero relacja między maskami przybliża do rzeczywistego wymiaru i obrazu twarzy. Tak, do człowieka. Gdy się skupimy na jednym odcieniu, to zgubimy całego człowieka, i to nie tylko tego, którego poddajemy odbiorowi/ocenie, ale i w samym odbieranym/oceniającym owa zguba może zajść, ciążąc coraz bardziej. Wtedy pojawia się nieraz teza- "nu, biez wodki nie razbieriosz etowo probliema".
To tak, jakbyśmy usilnie próbowali dostosować siebie i podporządkować obranemu awatarowi, który zachwiewa rzeczywistością.
To bywa fajne w teatrze, czy w teatralnych formach, jako odskocznia, ale warto czasem odjeść od tej metody, wracając do fundamentu- podeszwami na ziemię. Inaczej zamiast rzeczywistego wymiaru będzie mówił za nas wirtual- nick, awatar, czyli któś zupełnie obcy- nieistniejący. Nawet nie byt, bo po prostu kreacja, fantazmat. A to przecież tylko cienie twarzy: maski...
Tak, uważam litaraturę za maskę przede wszystkim, ale czasem i w niej warto pokazać skrawek rzeczywisty, pozorem naiwnych zestawień. Człowiek w prywatnym terenie jest przecież banałem, naiwnością, prostotą i czasem prostactwem. W całości zaś po prostu koktailem barw i odcieni.

Idąc tym torem mogę powiedzieć, że w drugiej części wypowiedź "doroślejsza" nieco dostosowując się do tonacji "nastoletniej", która wyłania się z pierwszej strofy pokazuje dwie strony medalu. Tak, może brakuje tego, co pomiędzy, może warto byłoby postawić tę relację, jak monetę na sztorc, skupiając się na obrzeżu przede wszystkim ale ... :
-raz: to rzadkoś,ć gdy moneta staje pionowo i przed nosem mamy przede wszystkim jej brzeg, nad którym możemy się skupić
-dwa:- być może warto dać czas autorce/peelce na to, żeby w odpowiednim momencie dokonała zapisu relacji między awersem (nastolatka), rewersem (głos starszy, dostosowany w tonie do poziomu percepcji adresata) i obrzeżem monety, poboczem, które raz chce być cząstką reszki, a raz orła, choć przecież we trójkę stanowią całość, a i role awersu i rewersu są przemienne.

Dobrze analizować detale, ale ... przeakcentowywanie jednej strony sprowadza prawdę na okolice ... naturalnie wydalanego nawozu, co tworzy g...o -prawdę, nie tylko nawiązującą do Tischnera, ale po prostu. Poza tym od badana tej części ludzkiego wytworu i od analizy tej części ludzkiego oblicza (wytworu od-odwłowkowego) jest sanepid... przede wszystkim. Usilne grzebanie nie pachnie, zresztą i tak kontakt z odchodem nie jest namacalny, bo przecież odbywa się w rękawiczkach (tak przynajmniej powinien przebiegać).
Oki, sorry za nadmiar spozakontekstowych spostrzeżeń, viosenno.

Trzymaj się dzielnieBig Grin

Pozdrawiam ArS
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości