Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[recenzja] Danny Boyle - "127 godzin"
#1
Video 
Historia Arona Ralstona jest dobrze znana w mediach. Poznać ją można za pomocą prostego wyszukiwania w YouTube. Nawet Bear Gryls w swoim programie na Discovery Channel przytaczał to ważne zdarzenie z jego życia...

W 2003 roku Ralston wybrał się w samotną wyprawę do kanionu Robbers Roost w amerykańskim stanie Utah. Nie poinformował o tym fakcie nikogo. Zrozumiał swój błąd dopiero, podczas przejścia przez wąski przesmyk między dwiema ścianami, gdy strącił masywny głaz, który przygniótł jego ramię. Od tamtej chwili przyszło mu spędzić 127 godzin w samotności zdanemu na swoją pomysłowość w sztuce przetrwania i wolę życia.

W kilka lat po tamtym wydarzeniu Danny Boyle po raz kolejny chwycił za kamerę i stworzył swoje kolejne dzieło. Slumdog okazać się miał zabawnym żartem kinematograficznym, bowiem 127 godzin jest filmem powstałym w najlepszej kondycji reżysera znanego z doskonałych: 28 dni później, Życie mniej zwyczajne, czy w końcu Trainspotting.

127 godzin został nakręcony na podstawie autobiograficznej powieści Ralstona - Between a Rock and a Hard Place. Zadanie nie było łatwe; Boyle musiał rozmieścić ekipę filmową w niewielkiej przestrzeni, a w centrum przedsięwzięcia zawrzeć odtwórcę głównej roli - Jamesa Franco (Obywatel Milk, seria Spiderman), który zagrał wystarczająco sugestywnie, aby opowieść stała się przestrogą dla każdego miłośnika samotnych wypraw w dziewicze rejony. Reżyser z zadania wywiązał się bez zarzutu. Choć większa część obrazu rozgrywa się we wspomnianej jaskini, to nie ma mowy o nudzie, o znużeniu. Ciągle coś się dzieje; jeśli bohater nie wymyśla jak w danej chwili rozwiązać problem (usiąść, znaleźć wodę, ochronić się przed chłodem), to toczy interesujące rozmowy z kamerą, ulega wspomnieniom, czy też w późniejszym czasie halucynacjom. Zdjęcia uderzają widza swym pięknem już od początku. Każde ujęcie mówi coś o sensie tej historii, o czym przekonać się można dzięki dobrej pamięci lub ponownemu obejrzeniu filmu. Muzyka komponuje się ze zdarzeniami i emocjami bohatera. Warto dodać, że A. R. Rahman za nią odpowiedzialny doskonale wywiązał się z zadania w Slumdogu.

Zakończenie filmu jest wysoce patetyczne, jednak nie zrazi to każdego. Nie mogła ta opowieść skończyć się inaczej; nie ważne, że reżyser (zarazem scenarzysta) zmienił niejeden wątek na potrzeby artystyczne, czy też wzbogacił dialogi i samotne rozmowy bohatera. Sztuka stoi poza zasięgiem takich osądów.

127 godzin został nominowany do nagród: Satelita (9 kategorii), Independent Spirit (3 kategorie), Gildii Aktorów Filmowych (wyśmienity Franco), BAFTA (8 kategorii), Złote Globy (3 kategorie) oraz Oscary (6 kategorii). Dziś w nocy te ostatnie zostaną przyznane. Zobaczymy ile statuetek tym razem przypadnie Danny`emu Boyle`owi.
http://nostraplagiarism.wordpress.com/

Tylko żyjąc absurdalnie można wyłamać się z tego bezgranicznego absurdu... [Julio Cortazar]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości