Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
przyjaciel od kopa w tyłek
#1
Shocked 
Wpadłam do niej przelotem. Jak zwykle biegnąc z jednego miejsca w drugie. Dzwoniąc do jej drzwi, myślami byłam w kolejce w Urzędzie Skarbowym, czekając na durny świstek, jaki pani w okienku nr 7 powinna mi wystawić tydzień temu. Ale oczywiście owa pani była wtedy na urlopie. I okienko było na ten czas nieczynne.
Ona. Otworzyła po 4 dzwonku. W jej mieszkaniu, jak zwykle panował twórczy chaos. Stosy kartek porozrzucane były w każdym koncie pokoju. Natomiast w jej mini biurze piętrzył się stos kubków po kawie, herbacie i Bóg wie czym jeszcze. Ona sama wyglądała jakby dopiero , co położyła się spać. Jej kasztanowe włosy, spięte zabawną różową spinką, opadały na jej lewe ramię. Gdzieniegdzie pojedyncze kosmyki wysunęły spod paszczy spinki i okalały jej owalną twarz. Mały zadarty nos, znów marszczył się, co w jej niemej mowie znaczyło: "Czego u licha chcesz ode mnie?" Zieleń jej oczu spoglądał w moją stronę pytająco.
- Nie patrz tak na mnie. Chciałam zapytać, co słychać. Zaraz sobie pójdę. - zawsze, gdy przybierała taką pozę, czułam jakbym się musiała przed nią wytłumaczyć, bo inaczej wywali mnie za drzwi, zanim zdążę powiedzieć cześć.
- Nie mogłaś zadzwonić? - rzuciła niczym nieznośne dziecko.
- Dzwoniłam. Ale nie odbierałaś... - mówię lekko poirytowana.
- Być może byłam zajęta? - znów atakuje, czekając na moja reakcję.
- Być może byłaś, ale skoro byłaś też wstanie zamówić sobie pizzę - tu wskazuję wzrokiem na pudełko leżące na jej biurku między komputerem, a stertą książek - to zadzwonić do mnie też mogłaś.
- Może mogłam, a może mi się nie chciało? Jak widzisz żyję. A teraz idź już sobie, bo idę spać. - powiedziała szorstko, wręcz wypychając mnie w kierunku drzwi.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytałam, zanim brutalnie popchnięto mnie na korytarz.
- Na pewno. - powiedziała dosyć spokojnie licząc, że to wystarczy by się mnie pozbyć.
- Znowu o nim myślisz? - pytam cicho, widząc jak cień bólu przemyka po jej twarzy.
- Już nie. - odpowiada, lecz w jej głosie brakuje tej pewności, którą jeszcze chwilę temu wykazywała.
- Dlaczego nie pozwolisz sobie pomóc?
- A jak Ty chcesz mi pomóc? -mówi. - Weźmiesz do pralni moje serce i wypierzesz ze wspomnień, słów, uczuć? Będziesz spędzać ze mną każdą minutę tylko po to, żebym przestała myśleć, że on żyję sobie kilkadziesiąt kilometrów ode mnie i z inną kobietą spełnia nasze plany? Będziesz zabierać mnie na imprezy w nadziei, że zabawię się z innym facetem? Klin klinem? Przecież znasz mnie. Nie bawię się ludźmi. Co mam Ci powiedzieć, że to boli? Muszę mówić, jak trudno jest wstać mi z łóżka wiedząc, że w tym momencie to tamta robi mu śniadanie, kiedy on jak zwykle bierze poranny prysznic? Muszę mówić, jak bardzo brakuję mi jego telefonów w ciągu dnia, smsów w środku nocy? Muszę jeszcze raz powtórzyć, jak cholernie zabolały jego słowa, że się pomylił? To nie to... Muszę...
- Przestań - powiedziałam, kładąc jej rękę na ramieniu. - Dręczysz samą siebie. Spójrz. Zamknęłaś się w czterech ścianach. Odgradzasz się od ludzi. Sądzisz, że w ten sposób nabierzesz sił do konfrontacji ze światem? Nie nabierzesz. Zatrzymałaś się. Dla ciebie nie istnieją dni tygodnia. Wątpię czy odróżniasz dzień od nocy. Pracujesz, jesz, śpisz. I tak w kółko. Obudź się i idź. - gdy to powiedziałam, jej zielone oczy przeszywały mnie na wskroś. Po plecach przeszły mi dreszcze.
- Gdyby to było takie proste.
- To jest proste. Trzeba chcieć. A ty na siłę trzymasz się wspomnień.
- Nie trzymam się...
- Trzymasz - znów jej przerywam. - Dlatego zastanów się, czy tak ma wyglądać twoje życie? Stoisz. A tłum ludzi napiera na ciebie z kilku stron. Na co czekasz? Na zbawienie? Jego powrót? Cofnięcie czasu? Kataklizm?
- No przecież...
- Właśnie. Ty i to twoje „no przecież”. Nakręcasz się, jak katarynka. Rusz tyłek i pokaż się światu, a nie chowaj się przed nim. Pokaż klasę. A przy okazji ubieraj się. Idziesz ze mną do Urzędu Skarbowego. Dzisiaj będzie lekcja pierwsza pod tytułem cierpliwość.
- Muszę? - pyta.
- Nie musisz. -odpowiadam. - Po prostu chcesz.
Zam­knięci w pik­se­lach z cza­sem łączy­my tyl­ko trzy barwy...

© Wszelkie prawa zastrzeżone.
Odpowiedz
#2
zdaje się, że już czytałem to opowiadanie na innym portalu... ale i tutaj powtórzę - świetne! niby trywialne, a jednak ma w sobie moc: opowiada o rzeczy tak mało spotykanej jak prawdziwa przyjaźń. pozdrawiam Bart
ps. mieliśmy kiedyś zasiąść do wspólnego projektu, to prawda, tylko, że sama przyznałaś iż jesteś osobą strasznie zajętą... czekam więc cierpliwie na swoją kolej...
Odpowiedz
#3
Racja. Z tym, że miałam ferie. A teraz to mój ostatni weekend i chcąc nie chcąc, muszę zabrać się za naukę.
Smile
I coś mi się wydaję, że jak już wpadnę w wir nauki, to czas wolny będę spędzać przy lekturach do rozszerzenia Smile
Pozdrawiam.
Zam­knięci w pik­se­lach z cza­sem łączy­my tyl­ko trzy barwy...

© Wszelkie prawa zastrzeżone.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości