Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
noga boga
#1
Fart z wami,
zamieszczam tu na sławę mojego pana fragment jego księgi. Traktuje o spotkaniu boga z człowiekiem na środku pustyni. Reszty wam nie powiem, bo tylko boży język może o tym mówić.



Z piasku wygrzebały się drobne robaczki, które wiatr porwał na wycieczkę. Dla małych kamyczaków, skorpelców, piaskijów i gliniaków katastrofa dobiegła końca i życie trwało dalej, więc zabrały się do szukania żarcia. Rój owadów rósł w jednym miejscu, dołączały do niego kolejne żyjątka. Przypominał lej, który spływa w dół, głęboko w piach. Po chwili nad czarną rozdygotaną masą wyrosła stara i połatana skórzana torba. Rzadki rarytas dla takich pustynnych robaczków. Mimo zbiorowego wysiłku nigdzie się jednak nie ruszyła. Pasek musiał o coś zahaczyć w piachu. Z pomocą przybywały kolejne owady, dołączając do uścisku, który miał wyrwać pustyni ofiarę. Sparciały pasek powoli wynurzał się z wydmy. Jego końca zaś jak złapany na wędkę trzymał się człowiek.

Wyglądał niczym pogańska figura z gliny. Krztusił się, prychał i pluł piachem.

- O nie! – krzyknął i wtedy po raz pierwszy usłyszałem jego chropowaty głos. Powoli dźwignął się na kolana i zaparł ciągnąc torbę w swoją stronę. – Mój boże, tylko nie to!!!

Poczułem przyjemne ukłucie. Zabrzmiało całkiem szczerze. Chyba wtedy właśnie spłynęła do mnie pierwsza kropla mojo, słodka jak sam nie wiem co, i żaden uczciwy bóg wam tego nie wytłumaczy. Powie, że nie potrafi. Z resztą i tak wy ludzie nie pojęlibyście, jaka to przyjemność. Mojo, ty cudowna substancjo. Nektarze bogów.

Powiedz więcej, człowiecze, nie bądź taki oszczędny. Proś, błagaj, zanoś modlitwy, serwuj kolejne strzeliste akty, co mi po jednej kropelce? Tym świata nie zwojujemy! Taki byłem podniecony, że nie zauważyłem, jak skórzana klapa odpada, odcięta szczypcami owadów, a z torby wysuwa się obita księga.

- Żryjcie torbę! To zostawcie! – facet puścił pasek i wskoczył w rojowisko, licząc, że owady przystaną na taki układ. Podniósł księgę i zwiał, nim robaki dotarły mu do kolan. Ostatni zdążył go jeszcze uszczypnąć w owłosioną łydkę. Gdy rój oddalił się, zajęty niemą ofiarą, człowiek odetchnął, klęknął na piasku i zapłakał.

Opowiem wam, jak wyglądał. Obraz nędzy i rozpaczy to przy nim obraz czegoś innego. On był nędzą i rozpaczą. Miał na sobie zgrzebną szatę łataną kawałkami różnych skór, której dół ciągnął za sobą jak wielki ogon. Torba wykonana była z żołądka głoworożca, dlatego tak smakowała owadom. A na nogach nosił sandały z koziego garbu. Całość dopełniała facjata ponad stuletniego uparciucha i moczymordy.

Cienki nos opadał mu na wargę, którą miał nieustannie podniesioną w geście jakiegoś zdegustowania połączonego ze zdziwieniem. Oczka małe i otoczone siecią zmarszczek, nad którymi rosły krzaczaste brwi, dłuższe niż u zwykłych ludzi. Gdyby się tylko uśmiechnął, mógłby zaprezentować jedynie trzy zęby, ale wszystkie spróchniałe.

Cóż, oto on… Dzień dobry tato!

Odezwałem się w jego głowie, ale oczywiście nie tymi słowami.

- Człowieku, dlaczego płaczesz? – poszło na to tyle mojo, ile akurat miałem. Żegnajcie przyjemne ukłucia.

- Właśnie, dlaczego ja płaczę? – odparł staruszek i podniósł się z kolan. Księgę schował pod szatą. – Przecież żyję. Odzyskałem księgę. Dlaczego więc tak strasznie chce mi się ryczeć?

- Mam dla ciebie zadanie – przerwałem mu, nim ponownie otworzył usta. Biedaczyna wyglądał, jakby chciał biadolić przez całe wieki. Powoli zaczął zbierał się do drogi. Poprawiał swoją bezcenną szatę i sprawdzał wiązania sandałów.

- Kim ty w ogóle jesteś, że odzywasz się w mojej głowie? – zapytał już na wejściu zuchwałym tonem. Wyobrażacie to sobie? Jakby miał pretensję, że w ogóle zawracam mu głowę. – Czy dałem ci na to pozwolenie? A jeśli przerwałeś moje święte śluby milczenia, rujnując misję uratowania świata przed zagładą? To co wtedy? Albo naraziłeś mój mózg na chorobę? Co jeśli zwariuję, albo już zwariowałem? Musiałem przecież zwariować, skoro cię słyszę.

- Nie zwariowałeś. W każdym razie… nie bardziej. Jestem bogiem, którego stworzyłeś.

Proszę bardzo, gagatku. Prawdą prosto w kinol! Od tego aż poczerwieniał cały na twarzy i oczy mu na wierzch wyszły. Dziwił się, jak go znalazłem. Nie miał pojęcia, że wiem, co nawywijał. Tak właśnie, tatuśku, coś tam o mnie kiedyś skrobnąłeś, prawda?
Odpowiedz
#2
Cytat:zaczął zbierał się do drogi
literówka

Cytat: i oczy mu na wierzch wyszły
i oczy mu wyszły na wierzch brzmiałoby lepiej

Ciekawy pomysł i sprawnie napisane. Podoba mi się pierwszoosobowa narracja. Bardzo wyrazista postać boga.
Odpowiedz
#3
No właśnie. Całkiem zgrabne opowiadanko. Przyznam, że przyjemnie mi się czytało a i miejscami się uśmiechnąłem. Warsztatowo też nieźle. Wyczuwam polot i pewną lekkość w pisaniu. Może być ciekawie. Czekam na więcej.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#4
W imieniu mojego stwórcy dziękuję za opinie i uwagi. Żaden bóg nie jest nieomylny. Po więcej zapraszam na nogę boga. Znajdziecie ją tam, gdzie twarz styka się z książką.

Niech Wam jako tako leci,

Balibor z Kasztaletu
Odpowiedz
#5
Dlaczego piszesz o swoim stwórcy małą literą? Tak tylko pytam. Tongue
Odpowiedz
#6
(02-05-2016, 19:14)BEL6 napisał(a): Dlaczego piszesz o swoim stwórcy małą literą? Tak tylko pytam. Tongue

Bo nie lubi on nadęcia i tej całej czołobitności. Ceni sobie bogobojność, ale w granicach przyzwoitości.


BzK
Odpowiedz
#7
No to zaiste interesująca koncepcja bóstwa. No właśnie, jak cześć oddawać bez czołobitności?
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#8
Cytat: jak cześć oddawać bez czołobitności?

Właśnie. Dobre pytanie.
Odpowiedz
#9
(17-05-2016, 16:31)BEL6 napisał(a):
Cytat: jak cześć oddawać bez czołobitności?

Właśnie. Dobre pytanie.

Ot choćby studiując nogę boga. I paląc ofiarne bofki. Mój bóg to uwielbia.
Odpowiedz
#10
Zgrabny tekścik. Zaczątek czegoś z oryginalną koncepcją bóstw.
Czytało się płynnie i szybko.
Cóż, jaki świat tacy bogowie Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości