Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
(nie)prawdziwa (nie)normalność
#1
Jest to część mojej pierwszej ksiązki napisanej jeszcze w 3gim. Czekam na opinie. Czy jest sens publikować resztę? Piszcie i komentujcie. A najważniejsze, pomóżcie mi to poprawić.

Rozdział 1
Tak to się wszystko zaczęło…

„Los dał ludziom
Odwagę znoszenia cierpień.”
Homer

• Julka! Julka!- znów rozległ się krzyk mamy.- Chodź tu w końcu na dół, kolacja czeka!

Julka nie chciała wracać do całej rodziny. Miała już wszystkiego dość. W domu nikt jej nie rozumiał, a na strychu znajdowała upragniona ciszę i spokój. Padał deszcz i zanosiło się na burzę. Duże okno na małym poddaszu było lekko uchylone. Łzy dziewczyny mieszały się z kroplami deszczu. Myślała… cały czas myślała… miliony myśli kłębiły się jej w głowie. A naprawdę miała o czym rozmyślać. Trwały wakacje i szykowała się już na kolonie. Bardzo tego nie chciała. W Darłówku znalazła swoją drugą połówkę- Michał stanowił dla niej cały świat. Nie wyobrażała sobie bez niego ani jednego dnia. Teraz, gdy nie chodziła do szkoły, widywała go codziennie. Romantyczne spacery brzegiem morza przy zachodzie słońca, wieczory w wesołym miasteczku i wspólne zabawy na plaży to dla nich normalność. Kochali się i pokazywali to na każdym kroku. Bała się, że wszystko straci. Bała się, że obóz będzie dla niej jak budzik- przerwie piękny sen, z którego przecież tak bardzo nie chciała się obudzić.
Na początku zamierzali razem jechać na obóz. Wszystko było ustalone, należało wpłacić tylko ostatnią ratę. Julka tak właśnie uczyniła. Michał niestety nie. Jego mama nagle potrzebowała pieniędzy. I ze wspólnego wypadu pozostały marzenia… Julia została sama i nie wiedziała, co powinna teraz uczynić. Myślała i myślała….


• „Wystarczy już tego rozmyślania, czas na kolację. Przecież za chwile spotykam się z Michałem. Nie czas na tracenie tak cennego czasu…”

Julka wstała i zeszła na dół. Tam czekała na nią już tylko szara rzeczywistość. Znerwicowana mama krzątała się po kuchni, tata, jak zwykle, siedział przed komputerem, a dziadek, z fajką w ustach, czekał na upragnioną kolację. Nic nigdy się nie zmieniało. Bez względu na jej zachowanie i jej podejście do rodziny, Ci zachowywali się tak samo. Byli w swojej normalności tacy nudni! Żadnych zmian, żadnych nowych decyzji, tylko ta szara, zwykła rzeczywistość, normalność.
Usiadła do stołu i już na samym początku wszyscy, a szczególnie mama, na nią naskoczyli:
• Julio!- powiedziała tym swoim wyniosłym głosem.- Twój przyjaciel (oczywiście rozchodziło się o Michała) już sterczy pod drzwiami naszego domu. Przekaż mu, proszę, że nie życzę sobie gości w porze kolacji i ze nie mam ochoty oglądać go 24 godziny na dobę!
• Ale mamo… Przecież on.- Julka próbowała ratować sytuację.
• Nie ma żadnego „ale”, kochanie. Nie tłumacz go więcej. Doskonale wiesz, że nigdy nie polubię tego twojego znajomego. Ten, jak on tam ma…
• Michał , mamo, mój chłopak ma na imię Michał.
• No właśnie, dziękuje córeczko. No więc ten Michał to zwykły chuligan z ulicy, który w przyszłości będzie ćpał, pił, palił i…
Tego było już za wiele! Julia wstała od stołu i pierwszy raz w życiu podniosła na matkę głos.
• Jak ty tak w ogóle możesz!- dziewczynie puściły nerwy i w ogóle nad sobą nie panowała.- Jak ty tak śmiesz? Oceniasz mojego chłopaka, nie znając go. Nie wiesz, jaki on jest naprawdę jest. Fakt, iż słucha metalu nie oznacza, ze od razu należy do bandy ćpunów lub łobuzów z osiedla. Powinnaś być dumna, że wybranek twojej córki posiada własny styl i nie wstydzi się go okazywać. Ty jednak tego nie rozumiesz, bo w końcu czterdziestka na karku do czegoś zobowiązuje, co nie? Musisz być taka jak inne mamy- oschła, nierozumiejącą problemów dzieci, zawsze mądrzejsza i lepsza. Tamtą dobra i wyrozumiała mamę kochałam, a teraz? Powoli zaczynam cie nienawidzić!
Cały dom umilkł. Zapanowała wszechogarniająca cisza. Nawet tata odwrócił głowę w stronę kuchni. Mama była w szoku, nie wierzyła własnym uszom. Po raz pierwszy w życiu jej „kochana” córeczka sprzeciwiła się, po raz pierwszy pokazała, ze dojrzała i ze ma własne zdanie. Po twarzy Anety spływały łzy, a z jej ust wydobyły się ostatnie słowa tego wieczoru: „Wyjdź i nie wracaj. ”

częśc pierwszego rozdziału. reszty jeszcze nie poprawiłam.
Odpowiedz
#2
Kropki zamiast myślników? Nie znam takiego wynalazku. Dlaczego to tak?

Co do błędów to są podobne jak w przypadku pierwszego tekstu. Tu i ówdzie brakuje przecinków, ogonków. Przejrzałabym też zapis dialogów (odpowiedni dział w Kąciku Literata).

Tekst: mocno "nastolatkowy". Aż czuję ten bunt, krytycyzm... i doskonale rozumiem uczucia bohaterki, w końcu sama jestem taką małolatą Wink
Aczkolwiek narrator mi nie pasuje. Jest zbyt "zlany" z osobą Julii, przez co wypada trochę groteskowo. A może spróbowałabyś napisać tekst z perspektywy Julki, w pierwszej osobie? Wypadłby wiarygodnie. Widzę w nim pewien potencjał.

Styl: jakbym siebie widziała Smile Też tak kiedyś pisałam: skrótowo, ogólnikowo, ze zbyt dużą ilością dialogów. Popracuj nad opisami, staraj się przedstawić otoczenie, wygląd bohaterów... Niech czytelnicy poznają ich świat.

Oceny na razie nie wystawię, za mały fragment.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#3
Serio myślisz, ze mam zmienić narratora? Jeżeli zacznę już to robić, to nie będzie odwrotu. Ok, postaram sie jeszcze dzis wstawić cały pierwszy rozdział.
Odpowiedz
#4
Spróbuj napisać chociaż kawałek tak. Możesz mi przesłać rezultaty Smile
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#5
Ja się zajmę paratekstem: tytułem, i mottem rozdziału, czyli miejscami w utworze literackim, w którym autor komunikuje nam swoją koncepcję.

(25-11-2011, 20:46)oliwiasteltmann napisał(a): „Los dał ludziom
Odwagę znoszenia cierpień.”
Homer

Nie znam zamierzeń fabularnych, ale cytat z Homera, z odwołaniem się do greckiego rozumienia los jako fatum, do greckiej idei cierpienia (homo tragicus), wydaje mi się nietrafiony. Motto ZAWSZE osadza nas w kontekście problematyki i sensów dzieła, do którego się odwołujemy. Warto poświęcić parę chwil i zastanowić się, czy to będzie powieść o kondycji ludzkiej, o odwiecznym tragizmie wyborów, o Konieczności i Losie. Bo jeżeli nie - to szkoda wystrzału z armaty Homera.

Sceny, które następują poniżej bardziej korespondują z Szekspirem, nawet w kontekście imienia głównej bohaterki. Święte oburzenie pani Capuletti - matki Julki jest całkowicie z Szekspirowskiej baśni-nie-baśni.


Całość napisana jest, niestety językiem, opisowo-szkolnym: każde kolejne zdanie jest opisem zdarzenia bądź myśli bohatera. Warto sięgnąć po arsenał środków umożliwiających stworzenie przestrzeni - zarówno otoczenia bohaterki, jaki jej osobowości czy osobowości bohaterów pobocznych. Nie jest dobre informowanie o stanie emocji - lepiej tworzyć sytuacje, w którym te stany będą odczuwane przez odbiorcę.

Dramatyzm kłótni rodzinnej jest drętwy, sztucznie wykreowany w narracji(na potrzebę dramatyzmu jako takiego, a nie w rzeczywistym toku zdarzeń). To jest tak jak "grom z jasnego nieba". Siedzi sobie rodzina (może nie najlepsza), a tu nagle "trach" i awantura (jedyne co wiem, to to, że ojciec siedzi w komputerze, a dziadek pali fajkę, matka, jak to matka wszystkich nastolatków, nie przestaje nadawać. Ale żeby to był powód do apokalipsy? Skoro rodzina jest nudna, to niech chociaż ten Michał będzie jak paw czy wesołe miasteczko. Niech się coś dzieje!

Nie pisałabym dalej. Wróciłabym do fazy koncepcji. I wymyśliła sposób na ukazanie - zgłębienie konfliktu w rodzinie albo relacji Julia-Michał. Czegoś, co by zaczęło tkanie powieści na solidnym wątku.

Nie stawiam oceny.
Traktuję to jako konsultacyjny fragmencik tekstu.

EDIT - wiem, że potrafisz uchwycić emocje, bo pokazałaś to wczorajszym tekstem. Twój narrator powinien mieć to samo skupienie na przeżyciu, co tamten. Tylko patrzeć z tą wrażliwością na świat.

Zobacz; ojciec siedzi przy komputerze. Co widzi jego córka? Co czuje, patrząc na jego "nieobecność"? matka trajkoce albo wykonuje te same marszruty po domu: kuchnia, pokój, kuchnia, pokój - -- - jakoś tworzy się ten klimat szarego, nudnego domu. Może kurz jest na telewizorze? A może go nie ma, bo ciągle jest wycierany? Może nieustannie gra pralka? Zmywarka? Nawet kot jest taki sam i ma szare futerko? Musi coś być w tym domu, co prowadzi do takiego napięcia tę dziewczynę.


4/10
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#6
to jest już całe napisane, postanowiłam do tego wrócić. Co do odwołań, każdy rozdział otrzymał swój cytat.
Język postaram się zmienić i niedługo opublikuje wersję zmienioną.
A co do rodzinni, wlasnie to chcialam pokazac (chyba mi sie nie udało). Nudna rodzina dokonuje apokalispy z tak głupiego powodu. O to mi chodziło.
Odpowiedz
#7
Edytowałam, więc podpowiedź masz wyżej.

Nudę trzeba pokazać! Nie powiedzieć, że jest nudno. Nikt im -tej Julii i narratorowi - nie uwierzy na słowo.
Nudne - bo co? bo jak? dlaczego? czym to się objawia? Szukaj pytań. I odpowiadaj w opisie narracyjnym. W dialogach.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#8
postaram sie, jutro wstawię rezultaty.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości