Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
(nie)Propagowanie polskiego heroizmu
#1
Termopile? Ikona bohaterstwa i walki o ojczyznę. 300 Spartan (po dodaniu innych oddziałów 7200 żołnierzy), bezskutecznie i bezsensownie próbuje bronić strategicznego przejścia przed trzystutysięczną armią perską. Co jednak powiecie na bitwę o podobnych proporcjach sił, ale wygraną przez tych mniej licznych? Co, jeśli dodam, że była to walka wygrana przez Polaków?

Czterystu przeciwko czterdziestu tysiącom

Słoneczny, czerwcowy dzień. Opustoszała wioska Hodów, a przed nią czterystu husarzy. Patrzą na zbliżającą się czterdziestotysięczną armię Tatarów (szacunki Jana III Sobieskiego, liczba waha się między 25000-70000). Siedem chorągwi z Okopów Świętej Trójcy i Szańca Panny Maryi postanowiło odeprzeć potężną wyprawę, by nie przedarła się na polskie ziemie, grabiąc całe wsie. Wrogowie, licząc na łatwy okup za pojmanych zamożnych towarzyszy pancernych, zaatakowali bez większego zastanowienia. Do pierwszego starcia doszło na przedpolach wioski, jednak liczebność Tatarów zmusiła Polaków do wycofania się i obrony między domami. Nasza jazda potrafiła z łatwością miażdżyć potężne oddziały, jednak w obliczu walki w takim miejscu i konieczności opuszczenia swoich wierzchowców, przestała liczyć się siła uderzenia. Pozostał tylko duch walki i wiara w zwycięstwo. Teren umocniono kobylicami, broniono się zza drzwi, płotów, stołów i beczek. Przez pięć-sześć godzin odpierano nieustające ataki. Pociski z broni palnej trafiały kolejnych Tatarów, ci zaś ostrzeliwali mały oddział z łuków. Wkrótce zaczęło brakować kul husarzom. Poradzili sobie, zastępując je grotami strzał, których po bitwie uzbierało się kilka wozów.

Najeźdźcy, po kilku godzinach nieudolnych prób złamania obrony, przerwali ataki i wysłali Lipków – polskich Tatarów – by namówili Polaków do poddania się. Żołnierze jednak odmówili, deklarując, że prędzej wszyscy zginą niż skapitulują. Agresorzy nie chcieli sprawdzać prawdziwości tych słów, głównie przez odniesione straty, szacowane nawet na kilka tysięcy zabitych. Wycofali się. Kilkudziesięciu pancernych straciło życie, prawdopodobnie nie było osoby, która nie została zraniona. Tak oto garstka żołnierzy odparła całą armię, zmuszając ją do powrotu do własnego kraju.

Prawdziwe bohaterstwo jest mało znane

Ile jest filmów o heroicznej walce Amerykanów? Można je wyliczyć na palcach rąk… kilku ludzi? Nasi dalecy znajomi chwalą się bitwą o Alamo, kampaniami II wojny światowej, wojną w Wietnamie. Jednak wiadomym jest, że my nie jesteśmy w stanie tworzyć światowych hitów a wręcz przeciwnie – sukcesy, jak chociażby „Ida”, są krytykowane przez polityków. Gdy spyta się o polskie dzieła wojenne, co zostanie wymienione? Czterej pancerni i pies? Oczywiście mamy wspaniałe pokazy warszawskiej odwagi. Ile jest filmów o powstaniu warszawskim? Według Wikipedii siedemnaście, w tym młode „Miasto 44”, i „Sierpniowe niebo. 63 dni chwały”. Pragnąłbym przypomnieć skutki wielkiego heroizmu młodzieży, która w godzinie W postanowiła chwycić za broń. 200 tysięcy cywilów i kolejne 600 tysięcy wypędzonych z miasta, które później zostało zrównane z ziemią. Czy taki heroizm jest wart uwagi, czy może raczej potępienia? Odpowiedź widać po liczbie nakręconych filmów, wydanych książek i świadomości Polaków, którzy wiedzą co to Powstanie Warszawskie, ale nie jak odzyskaliśmy niepodległość. Jestem w gruncie rzeczy Wielkopolaninem. To tutaj, na naszym terenie, doszło do jednego z niewielu udanych powstań. Wszystkie bunty na wschodzie kończyły się wieloletnimi prześladowaniami i zsyłką na Syberię. Ile mamy filmów o powstaniu wielkopolskim, pomijając te dokumentalne? „Hiszpanka”, która jest wręcz abstrakcją i mało kto zrozumiał jej przekaz? Sam tytuł jednego dokumentu reżyserii Krzysztofa Magowskiego brzmi „Zapomniane Powstanie”. Nie ograniczajmy się jednak tylko do Wielkopolski, bo jeszcze zostanę posądzony o zbytnią sympatię do regionu.

Ilu z nas wie, że husaria z pierwszej części artykułu była absolutnie najlepszą jazdą w XVII wieku, wielokrotnie miażdżącą różne formacje wojskowe przeciwników? Curtea de Agresz, Kircholm, Kłuszyn, Chocim, czy chociażby wyżej wspomniany Hodów. Husaria dosłownie masakrowała wielokrotnie liczniejsze oddziały. Ile mamy filmów z husarzami? „Ogniem i mieczem”? Jedyne co mi przychodzi na myśl z tych nowszych to „Bitwa pod Wiedniem”. Czemu reżyserzy nie skorzystają z tak bogatego zestawu polskich niesamowitych zwycięstw?
Jeśli już ukazywać tragiczne i przygniatające porażki heroicznie walczących Polaków, czemu nikt nie pokusił się o zobrazowanie polskich Termopilów, czyli bitwy pod Wizną? Co z innymi starciami podczas kampanii wrześniowej? Bzura? Kock? Cokolwiek?

Dlaczego mówię akurat o filmach, skoro powstaje wiele książek na te tematy? Ponieważ w dzisiejszych czasach to właśnie ten rodzaj sztuki jest najpopularniejszy i zapewnia dotarcie do rzeszy ludzi. Widać to po znajomości Powstania Warszawskiego.


Chciałbym doczekać czasów, w których to właśnie prawdziwi bohaterowie zostaną upamiętnieni i przedstawieni polskiemu społeczeństwu. Chciałbym, aby w szkołach był większy nacisk na sukcesy wojsk, których w naszej historii jest bardzo dużo. Bardzo boli brak finansowania takich produkcji, jak chociażby „Witold Pilecki”. Niestety aby to nastąpiło musi zmienić się mentalność „polskiego Hollywood”, a może po prostu pojawić się musi reżyser dobrze znający się na temacie, który zechce zobrazować naszą prawdziwą, wartościową historię?

Bibliografia:
Kresy.pl
Filmy o powstaniu warszawskim wg Wikipedii
Odpowiedz
#2
Mało kto zauważyć raczy, że husaria nie świadczy bynajmniej o tym, że Polak, to chwat nad chwaty. Husaria świadczy o tym, że polak potrafił. Owa formacja zawdzięcza swoje sukcesy bardzo ostrej selekcji ludzi i koni, jak również morderczym treningom... dzisiaj powiedzielibyśmy dobrym procedurom i właściwemu procedur wdrożeniu Wink

Tani ów rodzaj wojska nie był (zapewne najdroższy z możliwych), ale było nas stać i... zwracało się z nawiązką.

Teraz trochę o stronie technicznej:

A-ka-pi-ty!

W tekście, choć z pozoru spokojnym, wyczuwam wielką dawkę emocji. Bardzo lubię takie od serca pisane. Tym bardziej, że językowo dopracowane, kompozycyjnie również. Po prostu ciekawe.

...no dobrze, widać, że Autor starał się, aby wyglądało dobrze, tyle, że nie wyszło. A wystarczyło dodać lilka pustych linii.
Odpowiedz
#3
Jak tutaj wstawia się te cudaśne akapity? Nie skopiowało mi z Worda Huh
Owszem, jeden z droższych. To, że Polak potrafi w czasie II WŚ widać było wiele razy, dzisiaj pokazuje chociażby GROM. Chwat na chwaty nie, ale jeśli już propagować polską historię i patriotyzm, to lepiej chyba wybrać te wydarzenia, których pozazdrościliby inni.
Odpowiedz
#4
(21-01-2016, 20:58)Delside napisał(a): Jak tutaj wstawia się te cudaśne akapity?
A po co? Teraz miodzio. Smile

(21-01-2016, 20:58)Delside napisał(a): To, że Polak potrafi w czasie II WŚ widać było wiele razy, dzisiaj pokazuje chociażby GROM.
Ciszewskiego czytałeś Wink

(21-01-2016, 20:58)Delside napisał(a): ...jeśli już propagować polską historię i patriotyzm, to lepiej chyba wybrać te wydarzenia, których pozazdrościliby inni.
Lepiej wybrać te, z których jesteśmy dumni i które ku pożytkowi powszechnemu...
Odpowiedz
#5
Do rzeczy prawisz. Do tego warto by dodać jeszcze trochę sukcesów polskiej myśli technicznej, których nawet w dwudziestoleciu międzywojennym zazdrościła nam Europa...

No cóż, sam nie wiem skąd to nasze cierpiętnictwo się bierze? Kompleksy jakieś mamy jako naród, czy co?
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
Ładnie napisane, ciekawe.
Z główną ideą się zgadzam - bo to fakt, że nie potrafimy się "sprzedać", że tak brzydko powiem. I więcej niż pewne, że gdyby to w historii USA zapisała się taka bitwa, na pewno byłoby już kilka filmów na ten temat.
Zgadzam się także, że lubimy utrwalać swoją martyrologię. Jednak mam mieszane uczucia do tego, co napisałeś choćby o powstaniu warszawskim. Nie będę tu bawić się w jego ocenę (m.in. dlatego, że nie można tego zrobić jednoznacznie). Czym innym jest propagowanie wiedzy o naszej bohaterskiej przeszłości, a czym innym pamięć. Poza tym zwróć uwagę, że to w miarę "świeże" wydarzenie. Wciąż żyją ludzie, którzy brali w nim udział. Można (i trzeba) wspominać chwile chwały, ale pamięć o trudnych momentach trzeba zachować.
Hough. Smile

A tekst bardzo mi się podobał. Strawnie podany i niegłupi.
Odpowiedz
#7
Tylko czemu zatem pamięta się o tych tragicznych wydarzeniach i dodatkowo się je propaguje? Rozumiem upamiętnić te 200 tysięcy zabitych przez brawurę, ale po co propagować postawę walczącego harcerzynę czy żołnierza AK, który jest sprawcą tego?
Wizna, wiesz coś o niej? Ja nie wiedziałem, dopóki nie usłyszałem piosenki ZAGRANICZNEGO ZESPOŁU!
Odpowiedz
#8
(22-01-2016, 14:35)Delside napisał(a): Tylko czemu zatem pamięta się o tych tragicznych wydarzeniach i dodatkowo się je propaguje? Rozumiem upamiętnić te 200 tysięcy zabitych przez brawurę, ale po co propagować postawę walczącego harcerzynę czy żołnierza AK, który jest sprawcą tego?
Wizna, wiesz coś o niej? Ja nie wiedziałem, dopóki nie usłyszałem piosenki ZAGRANICZNEGO ZESPOŁU!

Tak, "wiem coś o niej" i nie po usłyszenu piosenki.
Za to nadal nie rozumiem, dlaczego jedno ma wykluczać drugie. "Tragicznych wydarzeń" nie propaguje się, a pielęgnuje pamięć o nich. W tym kontekście, co byś nie myślał o powstaniu, używanie słów typu "walcząca harcerzyna" jest mocno nie na miejscu (szczerze mówiąc wrodzone uładzenie nie pozwala mi napisać dosadniej). Ocena powstania nie jest tak jednoznaczna, jakby mogło wynikać z Twoich słów. Nie jestem historykiem i nie czuję się na siłach do argumentowania w tej sprawie, ale na przestrzeni czasu czytałam parę pozycji - diametralnie różniących się w podejściu.
Odpowiedz
#9
Walczący harcerzyna? Można było dać się ukraińcom ukatrupić (jako cywil) na Woli czy na Ochocie, można było zginąć z broną w ręku. Harcerz po prostu dokonał lepszego wyboru.
Odpowiedz
#10
Ja historyk, ale nie będę toczył tutaj sporów o zasadność wybuchu powstania. Do tego wydarzenia mam bardzo emocjonalny stosunek, wynikający z mnóstwa lektur naukowych i wspomnień uczestników. Bezmiar tragedii i bezprzykładnego bohaterstwa. Jeśli przedstawiciel młodego pokolenia pisze "Harcerzyna", to ten kraj skazany jest na porażkę i kretyńskie demonstracje szalikowców w czasie kolejnych rocznic. Oni chociaż mają jakąś pseudoideę. Tym słowem postawiłeś się dużo poniżej nich. Niezależnie od historycznych dywagacji, za to słowo i pogardliwy stosunek do tych małoletnich "Harcerzyn" wyrwałbym ci jaja i kazał je zjeść. Może poznajesz historię ojczystą z tekstów bodajże szwedzkiego zespołu. Natomiast czysto ludzkiego stosunku do osób będących uczestnikami tych wydarzeń nie nabędziesz nigdy. W następnej kolejności konsumentem własnych jaj uczyniłbym twojego nauczyciela historii. Przez takt nie wspomnę o rodzicach, którzy dopuścili do wykształtowania się tak nędznej postawy.
Biedny kraj mający takich obywateli.
Odpowiedz
#11
Tak myślałem, że to słowo burzę wywoła, złe słowo. Przepraszam, poniosło mnie. Jednak faktem jest, że to młodzi doprowadzili do wybuchu powstania i późniejszej masakry Warszawy, starsi nie popierali pomysłu powstania. Gdyby wtedy posłuchano starszych mogliby uniknąć tej rzezi. Rozumiem też to, że szacunek się należy. To, co jednak obserwuję, naprawdę boli potomka ułana i powstańcy wielkopolskiego. Cała otoczka wokół powstania warszawskiego aż mdli. Rozumiem idea, walka, odwaga i nadzieja. Jednak czemu mimo wszystko ta "głupota" jest wyżej w hierarchii ważnych wydarzeń historycznych niż właśnie na przykład powstanie wielkopolskie czy Cud nad Wisłą? Historyczce niestety nie urwie się jaj, lepiej chyba jednak pogrozić minister edukacji niż osobie, która musiała zrealizować plan. W końcu tylko "wykonuje rozkaz".
Nie poznaję historii z piosenek szwedzkiego zespołu, ale to dzieki niemu w ogóle dowiedziałem się czegoś takiego i zacząłem sie interesować

Tylko z tymi jajami to lekka przesada była i najazd
Odpowiedz
#12
Nie wiem skąd czerpiesz wiedzę historyczną, ale natychmiast wyrzuć te źródła. Oczywiście brano pod uwagę radykalne nastroje w stolicy (szczególnie młodzieży, co trudno się dziwić. Młodzież zawsze jest radykalna), ale to zaledwie kilka osób (wbrew Naczelnemu Wodzowi - gen. Sosnkowskiemu) dało rozkaz do powstania. Młodzi nie mieli nic do gadania. Zapłacili tylko daninę krwi. I taka lekceważąca ich ocena lokuje Twoje podejście do historii w zsypie.
Odpowiedz
#13
To, że powstanie zakończyło się niepowodzeniem, nie znaczy, że brakowało w nim heroizmu.
Tak z innej perspektywy: postaw sobie w szeregu losowych uczniów polskich szkół średnich. Popatrz na nich oczami wyobraźni i powiedz do czego byliby prawdopodobnie zdolni w momencie podobnej próby. Czy byliby zdolni poświęcić wszystko dla ojczyzny, wolności? Ja w wyobraźni widzę grupę przestraszonych, zmanierowanych, zepsutych konsumpcjonizmem dzieciaków, którzy w pierszej kolejności bronią swojej dupy, a zamiast karabinem, strzelają fotki na fb albo yt, bo komuś oderwało rękę w wybuchu i będzie dużo lajków.
Niestety smutne, ale prawdziwe. Dlatego, mimo nieslusznych decyzji czy brawury, doceniam odwagę tamtych ludzi, bo była nadzwyczajna. Wiem, że sama bym się na taką nie zdobyła.

Ale w Twoim tekście jest też dużo racji i bardzo dobrze się go czyta.
Odpowiedz
#14
Przyznaję rację Panie Mirku, za mało czytałem. Razi jednak kompletny brak asertywności Komorowskiego. Prowokacja ze strony Okulickiego - "Jeśli pan generał nie podejmie decyzji, to będzie drugim Skrzyneckim" - moim zdaniem była totalnie nie na miejscu. Komorowski chciał walczyć, ale nie na terenach Warszawy, aby uniknąć ofiar cywilnych i zniszczenia miasta. Kolejnym dziwnym zdarzeniem było przybycie Chruściela i ogłoszenie, że rosyjskie czołgi są już pod Pragą naciskając na wybuch powstania. Informacje nie były nawet w 50% pewne. Generał Pełczyński stwierdził, że jeżeli Rosjanie nie wkroczą w trakcie powstania "Niemcy nas wyrżną". Naciski ze strony wielu wysokich rangą ludzi sprawiły, że Komorowski uległ. Jak można podejmować tak nieprzemyślane decyzje, kierując się głównie emocjami i podając fałszywe informacje? Jak można podejmować tak nieprzemyślane decyzje, gdzie prawdopodobieństwo było niesamowicie niskie, a ryzyko oraz ewentualne straty były bardzo straszne? Ak-owcy wiedzieli, jakie narzędzia represji stosują Niemcy i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że Wermacht nie cofnie się przed rzezią ludności cywilnej. Jak można było podjąć taką decyzję bez znajomości faktów, bez zgody całego składu komisji AK? Cytując płk. Władysława Michniewicza "zamiast czekać i radzić się sztabu, wydał od ręki z morderczym pośpiechem, na podstawie zupełnie niesprawdzonej informacji, swój rozkaz do powstania (...) Najkapitalniejszy dla nas w całej wojnie rozkaz został wydany w gwałtownej formie, mijając się z logiką, doświadczeniem i elementarnymi zasadami sztuki wojennej".
No i na koniec cytat Andersa - "Jestem na kolanach przed walczącą Warszawą, ale sam fakt powstania w Warszawie uważam za zbrodnię. Dziś oczywiście nie jest jeszcze czas na wyjaśnienie tej sprawy, ale generał Komorowski i szereg innych osób stanie na pewno przed sądem za tak straszliwe, lekkomyślne i niepotrzebne ofiary. Kilkaset tysięcy zabitych, doszczętnie zniszczona Warszawa, straszliwe cierpienia całej ludności, zniszczony dorobek kultury kilku wieków i wreszcie całkowite zniszczenia ośrodku oporu narodowego, co dziś szalenie ułatwia zadanie sowietyzacji Polaków".
Odpowiedz
#15
Po raz kolejny Del wykazuje się rzadko spotykaną (i często niedocenianą) chęcią merytorycznej dyskusji. Nie ułatwiajmy mu zadania, bo chłopak wyjdzie z wprawy.

(22-01-2016, 23:19)mirek13 napisał(a): Niezależnie od historycznych dywagacji, za to słowo i pogardliwy stosunek do tych małoletnich "Harcerzyn" wyrwałbym ci jaja i kazał je zjeść. (...) W następnej kolejności konsumentem własnych jaj uczyniłbym twojego nauczyciela historii.
Del, Twoje jaja spisujemy na straty, ale może spróbuj ostrzec Swojego nauczyciela historii Smile

No dobrze, teraz trochę na poważnie. W słowie 'harcerzyna' nie doparzyłem się pogardy, raczej współczucie. Jeżeli Autor wypowiedzi miał inne intencje, moja uwaga jest bezzasadna. Jeżeli myślał podobnie... Znaczy, należy więcej pisać, nie żałować dodatkowego zdania. Wiele nie trzeba, aby kontekst wypowiedzi stał się jasny.

Martwi mnie natomiast mechanizm, który kieruje powszechną oceną Powstania. Ludzie przyzwyczaili się do tego, że wszystko jest szare. Nie są w stanie wartościować w kategoriach czarno-białych. Wielka szkoda.

Generał Pełczyński miał niewątpliwie rację twierdząc, że jeżeli Rosjanie nie wkroczą w trakcie powstania, to Niemcy nas wyrżną. Za powstańczą hekatombę można obarczać odpowiedzialnością Generalicję AK. Ja proponuję rozumowanie prostsze. Rosjanie stali w koalicji, której celem było jak najszybsze pokonanie Niemców. Czy ruszenie frontu wschodniego przez Wisłę w Sierpniu 1944 było niemożliwe? Czy nie jest prawdą, że wojna zakończyłaby się wcześniej, że liczba rosyjskich grobów na terytorium Polski byłaby mniejsza. Czy nie jest prawdą, że ciskając gromy na asertywność Komorowskiego czy prowokatora Okulickiego, milcząco usprawiedliwiamy tego, kto faktycznie ponosi odpowiedzialność za śmierć setek tysięcy ludzi?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości