Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
moja powieść
#1
Najbardziej chodzi mi o VI rozdział ;D proszę żebyście wypisali mi błedy a szczególnie napisali czy ta częśc ;
Tylko jakby kawałek labiryntu, który zapewne do nich prowadził. Te jarzeniowe światła…och jak one mogły tak palić w oczy…Nigdy nie czułam takiego bólu…Coś chciało mi je wypalić…Już chciałam je zamknąć by nie pozwolić na dalsze upokorzenie, ale usłyszałam:
jest dobrze zbudowana
ps iwm interpunkcja za ten błąd się nie obrażę

Rozdział I
Godność

Byłam w świetnym humorze i to nie dlatego, że miałam piętnaste urodziny. Czekałam na nie fakt, przecież mogłam robić tyle rzeczy.
Dla mnie najważniejsze było nie tłumaczenie się w kasie biletowej kina, niczym zabójca próbujący za wszelką cenę wejść do środka. Był to dla mnie koszmar.
Zerwałam się z łóżka przerywając rozmyślania na temat kina. Usłyszałam miauczenie i spostrzegłam że mój kot leżał obok łóżka.
- Sorki- wymamrotałam i rzuciłam się w kierunku szafy wiedząc jaka będzie moja reakcja. Otworzyłam drzwi i zostałam przygnieciona przez masę ciuchów.
- Nie mam….. się… w… co… ubrać.. – powiedziałam wolno jakby do każdego miała dojść powaga sytuacji w której się znalazłam.
Tak jestem dziewczyną, mam piętnaście lat, mam dziś urodziny, nie mam chłopaka, przyjęcie za ….spojrzałam na zegarek…..
- CO ? – wrzasnęłam jak oparzona. Na wyświetlaczu iskrzył się niebieski napis albo jak kto woli wyrok czy klątwa….14 00 … czyli do mojej wyliczanki dochodzi fakt że za godzinę rozpoczyna się impreza a ja nie wiem co na siebie założyć
- Weź się w garść- zawyrokowałam- Masz jeszcze godzinę czyli masę czasu, zdążysz wybrać jakąś sukienkę….
Rzuciłam pogardliwe spojrzenie w stronę kolorowej kupy leżącej na środku pokoju, nic…. Może ta czerwona… mój dziadek nie oprze się porównaniu, że wyglądam jak Angelina Joli… zielona nie…. Mój brat stwierdzi że jestem ekolożką…czy ekologiem….mniejsza z tym….
A może niebieska…tak…będzie dobra…prześledziłam w myśłach jakie mogą być porównania i uwagi do mojego stroju…nie nie wymyślą nic…Uśmiechnęłam się do siebie i włożyłam ją szybko przez górę…przejrzałam się w wielkim zwierciadle nachyliłam się…sprawdzając dekolt…jest ok.!...ach przy moim biuście wielkości mandarynek wszystko się mogło zdarzyć….
-Nie psuj sobie humoru kochanie…-powiedziałam po cichu do mojego odbicia
Teraz makijaż….psyt…. to żenada malować się a za godzinę myć twarz po pocałunkach wszystkich cioć….nie koniec z tym…w tym roku nie dam się w to wrobić….chwyciłam fluid i puder raz dwa trzy już ….
-To proste – przypomniałam sobie jak próbowałam nauczyć tego moją przyjaciółkę jakiś czas temu…
Teraz tylko pomadka….Dobra błyszczyk….młodość rządzi się swoimi prawami…włosy przeczesać…
- Spinka podepnę tą grzywę- stwierdziłam i zbiegłam na dół
-Klaro - usłyszałam swoje imię i mimo wolnie się odwróciłam tak…..moja siostra ubrana nie nagannie z milutkim wyrazem na twarzy . jest to mylące dla całej rodziny tylko nie dla mnie…
-Tak… Aniu….- mój miły glos zaskoczył mnie tak bardzo że w jednej chwili zdążyłam się skupić i przybrać postawę obronną…czyli spuścić wzrok….Ba bałam się jej ale nie umiałam przeciwstawić w niczym…
- Wychodzę, za chwilkę więc nie będę na Twoim…przyjęciu... przepraszam….- uśmiechnęła się jak w reklamie pasty do zębów
A ja zrozumiałam że jedną z tych rzeczy którą mogę robić po ukończeniu piętnastki jest walczenie o swoją godność… Podniosłam wzrok z dumą tak by jej pokazać że jestem tak samo piękna co ona i odpowiedziałam
- Nie przepraszaj będzie to dla mnie najlepszy prezent w życiu…
Zanim zdążyła cokolwiek z siebie wydusić została sama przy balustradzie dolnych schodów…Byłam z siebie dumna…ach to mało powiedziane byłam z siebie tak szalenie dumna jakbym w końcu dostała 6 z wf-u albo znalazła chłopaka….taaak… jedyny który mi się podobał…nie chciał mnie…. Coś nowego?!...ach…
Usłyszałam dzwonek do drzwi…ciocia….
- Ach jak się cieszę że ciocię widzę…- zaczęłam przedrzeźniać się wiedząc że właśnie te słowa za chwile wypłyną z moich ust wraz z uśmiechem numer osiem…przynajmniej miałam ładny uśmiech…
Ociężale powlokłam się do drzwi ale przez szybę spostrzegłam szczupła osobę…wyprostowałam się żeby jak najlepiej wyglądać i otworzyłam powoli drzwi….Za nimi ujrzałam Piotrka….mojego kolegę…albo jak kto woli mój obiekt wiecznych westchnień….odjęło mi mowę, a widząc jego zakłopotanie otworzyłam szerzej drzwi błagając w myślach by zrozumiał o co chodzi bo w tym momencie nie wykrztusiłabym z siebie zupełnie nic….
-Zrozumiał -ucieszyłam się patrząc jak wchodzi i zrzuca z siebie niebieską kurtkę….Cóż….mam możliwość wykorzystania sytuacji….
-Opanuj się w tej chwili! -podsumowałam całe rozmyślania
Mój wyraz twarzy się zmienił i wyglądałam teraz jak łowca a nie ofiara….
- Może pójdziemy na górę, do mnie….- usłyszałam swój słodki głosik, który przed sekundą użyłam do mojej siostry i ten sam którym prosiłam tatę o pieniądze.
-Jasne, po to tu przyszedłem, żeby pogadać….-obdarzył mnie wspaniałym uśmiechem, przez który znów zabrakło mi śliny w gardle…Nie przejęłam się tym….Wbiegłam na schody i popatrzyłam na niego zapraszająco. Zanim się spostrzegłam byliśmy już razem w pokoju.
-Mam dla Ciebie prezent i coś…jeszcze…-stwierdził i sprawdził czy drzwi są zamknięte…
Przez myśl przeszły mi tylko dwa rozwiązania tej sytuacji…Pierwsze kocha mnie i nie może beze mnie żyć…taaaaak….telenowela…Drugie brzmiało jak wyrok na moje życie…czyli wiem że ci się podobam ale nie możemy być razem…
-A co dla mnie masz?- spytałam najbardziej zaciekawionym głosem na jaki tylko udało mi się zdobyć…
-Mały drobiazg…- rzekł podając mi zielone pudełko przewiązane kokardką - proszę…
Ostrożnie rozwinęłam pakunek…Dwoma trzęsącymi się palcami wyciągnęłam…srebrny wisiorek z turkusowym kamyczkiem wielkości małego paznokcia.







Rozdział II

Wyrok

Dokładnie przyjrzałam się podarunkowi. Był malutki przepięknie błyszczał i co najważniejsze dostałam go od Piotrka….W pewnym momencie wstałam i podstawiłam go do światła, by zobaczyć jego wnętrze lepiej.
- Jak Ci się podoba…?-usłyszałam za sobą ciche pytanie
- Przepiękny ale….czy on ma coś symbolizować…?
Uuuu WKRACZASZ NA NIEZNANY TEREN WKRACZASZ NA NIEZNANY TEREN !!! Czerwona lampa zapaliła się w jednej sekundzie a w drugiej już zgasła. Dobrze Klaro kuj żelazo póki gorące. Uśmiechnęłam się.
- Może symbolizować cokolwiek zechcesz….Właśnie tym coś jest…rozmowa
- Jasne- odpowiedziałam szybko
- Więc nie wiem jak Ci to powiedzieć….- wymamrotał zakłopotany
Błagałam w myślach, by zakończył tą zabawę i powiedział mi że mnie po prostu kocha… Czy dużo wymagałam???
- Dobra jest mi nie zręcznie ale kocham …
Mój świat zatrzymał się w miejscu. Dla mnie liczyło się tylko to jedno małe słówko Cię….Moje zmysły znów się wytężyły, chciałam słyszeć każdy najmniejszy wyraz. Był on dla mnie jak wyrok dożywocia albo uniewinnienia.
- Twoją…. Przyjaciółkę…Olę….
Zakręciło mi się w głowie. Wezbrał się we mnie gniew i płomienie huknęły wysoko przysłaniając mi widok. Czekał na odpowiedź. Ale nic mnie to nie obchodziło. Nie nawet zapuści korzenie. Chyba widział moją frustrację bo zmienił wyraz twarzy i przyglądał się mi badawczo.
- Czego ode mnie oczekujesz?! Błogosławieństwa?! – zapytałam tak ostro, że samą siebie przeraziłam.
Następne sceny przemknęły tylko przez mój umysł. Usłyszałam podanie mu wisiorka i trzask drzwi frontowych…. Boże co ja narobiłam…










Rozdział III

Wyjaśnienia


Stałam wryta przez kilka minut ale to z każdą sekundą czułam coraz większe zażenowanie, wstyd, wyrzuty sumienia i wstręt do…samej siebie. Właśnie należałam do osób które całą winę brały na siebie. Niestety, w tym przypadku było by obłudą gdybym tego nie zrobiła. Czułam do siebie taki wstręt. Przecież mówiłam a nawet wmawiałam sobie że piętnastka będzie krokiem przełomowym w moim życiu. Krokiem zmian i poważnych decyzji. Teraz wydawało się to wielkim a nawet ogromnym żartem. Przecież on nic takiego nie zrobił. Nie czytał w myślach, nie przewidział mojej reakcji, nie wiedział że jestem w nim szalenie zabujana. Tak te wszystkie oskarżenia ciskałam w siebie jak prokurator w oskarżonego nie chcąc zostawić na nim suchej nitki i tak wszystko wyjaśnić by nie dać sędzi powodów do złagodzenia strasznej kary. Nie zważałam na tarczę swego ciała, przypomniałam sobie o niej gdy na sukience spostrzegłam kropelki łez. Spadały ciężko i foremnie babrząc moją sukienkę niczym malarz po płótnie. Gniew tym razem na siebie wezbrał się i padłam na łóżko jak przewrócona kostka domina. Tak…było to dobre porównanie ja upadłam i pociągnęłam za sobą masę zdarzeń w innych tak samo ważnych pionkach w tym przypadku mówiłam o Piotrku, który teraz siedział i myślał co zrobił źle, o Oli mojej przyjaciółce od czasów przedszkola. Pokłóciłyśmy się wżyciu dwa razy i pogodziłyśmy się już drugiego dnia. Ale jak to się mówi do trzech razy sztuka więc oznacza to że trzeciego znaku pojednania nie będzie Czułam to tak wyraźnie jak zbliżającą się jedynkę na teście bo się nie uczyłam a zapytana Wie alt bist du? Po prostu nie wiedziałam i nie rozumiałam ani jednego słowa. Czułam że kłótnia o jednego chłopaka może przekreślić naszą przyjaźń raz na zawsze i na dobre. A pozostawała jeszcze sprawa mojej imprezy…ach…..O nią się nie martwiłam i tak gdy wszyscy przyjeżdżali na moje urodziny przyjmowałam życzenia, prezent dawałam się obsmarować przez wszystkie ciocie, dostawałam kilka komentarzy co do mojego wyglądu…znaczy biustu…i uciekałam na górę….czyli rodziny ciąg dalszy….
Pukanie do drzwi przerwało mój wewnętrzny monolog. Otarłam łzy o poduszkę i zawołałam jak najradośniej
- Hej można wchodzić!!!
Śmiało - dodałam w myślach - nic mnie nie rusza już….Ech chyba że ktoś umarł…Sorki…to też nie..
- Cześć aniołku- zaczęła moja mama- nie zejdziesz na dół ?
Tak…aniołek…gdyby widziała jak potraktowałam Piotrka wysłałaby mnie do piekła i sama zapakowała walizki…
- Nie mamuś…nie chcę…muszę pomyśleć- zaczęłam tak wesoło by nic nie podejrzewała, tak moja mama psycholog wszystko by ze mnie wyciągnęła
Rozejrzałam się nerwowo po pokoju w poszukiwaniu pretekstu by z niego nie wyjść. Na podłodze nadal leżała kolorowa kupa wygniecionych łachmanów, a na kanapie zielony papier od pudełeczka w które był zapakowany prezent.
- Więc kochanie o czym musisz pomyśleć? – spytała zirytowana czekaniem i przyglądając się mi niczym Detektyw Monk jeszcze brakowało by zrobiła taki sam gest podniesienia rąk i wzięcia mnie badawczo w ramkę…Cóż…Uwielbiałam ten serial…
Westchnęła ciężko popędzając w ten sposób mój zabity dechami mózg do pracy i odpowiedzi na jej „ważne” pytanie
- Muszę posprzątać! - wykrzyknęłam szybko bez zastanowienia, byle cokolwiek powiedzieć
- Będziesz dzisiaj sprzątać? A miałaś nad czymś myśleć?- drążyła moja ukochana mamusia
- Wiesz sprzątanie dobrze robi na myślenie – walnęłam znów bez zastanowienia, błagałam żeby to wystarczyło…
-Ale wszyscy przyjechali na twoje urodziny, nie zejdziesz chociaż na sekundę?
- Nie mamuś! Muszę pomyśleć, posprzątać, uporać się z tym wszystkim- dodałam ostrzej- wyjaśnić pi….- uuuu prawie powiedziałam Piotrkowi co się ze mną dzieje?!
- Tak co musisz wyjaśnić? I komu? Słucham młoda panno! –zagrzmiała moja mama, jej twarz się zaróżowiła od podekscytowania a już na pewno od gniewu…
Stałam tam wyprostowana ale nie spuściłam wzroku czy się rozpłakałam. Nie myślałam zupełnie o niczym. Zapadła cisza. Po tym co w ciągu godziny wydarzyło się w mojej głowie był to błogi spokój…
- Nikomu…- wymamrotałam po kilku minutach, powiedziałam to słabym głosem bo do oczu napłynęły mi w końcu łzy…Czekałam na nie?
Moja mama widząc moje zakłopotanie, łzy i opanowując swoim talentem psychologa całą sytuację przytuliła mnie do siebie a moje łzy poleciały tak samo mocno, co przed paroma minutami.
- Co się stało kochanie? Ktoś ci coś zrobił? Musi za to odpowiedzieć powinien cię przeprosić…- wyjąkała moja mama
Wtedy zrozumiałam to ja powinnam za to odpowiedzieć. To ja powinnam przeprosić, wziąć na siebie ten ciężar i wyjaśnić wszystko Piotrkowi! Puściłam moją mamę, zabrałam zieloną torebkę leżącą koło drzwi i odszukałam komórkę.
- Muszę coś załatwić…. Przepraszam! - rzuciłam na odchodne i już byłam przy dolnej poręczy. Chwile później siłowałam się już z moimi glanami i biegłam na przystanek. Właśnie podjechała 7 – autobus jadący na Lipową na której mieszkał Piotrek. Skasowałam bilet i usiadłam zdyszana obok jakieś kobiety w podeszłym wieku. Nic nie myślałam! Powinnam przecież układać sobie formułkę jaką wygłoszę mojemu „przyjacielowi”…
- Cześć miło Cię widzieć Claire…- usłyszałam za sobą, nie odwróciłam się widziałam kim jest ta osoba, tylko ona zwracała się do mnie amerykańską wersją Klary, ta osoba nie była przeze mnie wyczekiwana i upragniona…Nie tylko nie on…
























Rozdział IV
Pamiętam

Daniel…mój były chłopak….mój wielbiciel…mój wróg….moja niedola…
Te wszystkie określenia cisnęły się mi do głowy i przypalały niczym zwęglone kamyczki węgla na rozgrzanych drwach…Każde wymówienie jego imienia choćby w myślach bolało i piekło a dotyk jego zimnych dłoni które ściskały moją szyje nie ziębił lecz szczypał
- Bądź grzeczna Claire – zawarczał ni to romantycznie ni wrogo mój prześladowca
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko przez okno na zachód słońca. Jechaliśmy tak długo…Dawno już autobus minął wyznaczony przez mnie cel drogi. Tam gdzie podążaliśmy teraz nigdy nie byłam. Ale czułam że musi być to miejsce odludne bo w autobusie oprócz naszej dwójki siedziały tylko dwie osoby. Jeden mężczyzna po 40-stce piszący coś na komputerze i uśmiechnięty od ucha do ucha. Przynajmniej on jest szczęśliwy – pomyślałam. Druga osoba zdawała mi się być znajoma. Była to dziewczyna mająca mniej więcej 16 lat. Miała rozpuszczone włosy, kaptur na głowie i tak jak ja cały czas patrzyła za okno busa.
Mimo wolnie westchnęłam nie widząc wyjścia z sytuacji. Uścisk na mojej szyi wzmocnił się i znów usłyszałam:
- Bądź grzeczną dziewczynką, wynagrodzę Ci to
Odwróciłam się hardo. Nasze twarze się spotkały, a jego twarz wydała się być przepełniona dumą, że w końcu wyprowadził mnie z równowagi. Dobrze wiedziałam jak Daniel- na wspomnienie jego imienia skrzywiłam się – chce mi to wynagrodzić. Może wydać się to zabawne ale przez obecność swoją przy mnie. Wierzył że kocham go i nie dostanę większej nagrody niż jego chora bliskość i jego obrzydliwe pocałunki.
Autobus zatrzymał się na przystanku, na nim wysiadł ten uśmiechnięty facet z laptopikiem. Ta dziewczyna…wierciła się na krześle jakby podejmowała decyzję czy podejść do nas czy też JESZCZE nie… Miałam wrażenie, że bez jej udziału ta historia się nie skończy. Busik ruszył, kierowca tylko przenikliwie spojrzał w lusterko. Zapewne myślał, że nie ma już nikogo. Pokręcił głową z rezygnacją. Było tak cicho że usłyszałam jego pretensje
- Gówniarze, już bym kończył pracę… – wyżąchał
- Panie Nowak – pocieszył go milutki głos, ale nie mój, szesnastolatki - niech się pan tak nie żali wysiadamy na przed ostatnim przystanku
Tajemnicza postać podeszła do mnie.
- Masz rację Daniel śliczniutka…- wyśpiewała gładząc mnie po policzku
Odsunęłam twarz od jej dłoni. Kleszcze znów się lekko zacisnęły.
-Och – wypadło mi z ust
Daniel zelżył uścisk i pocałował mnie w szyje. Obrzydliwe….Wzdrygnęłam się
- Kiedyś to lubiłaś, nie mów że nie pamiętasz…? - zamruczał do mojego ucha
- Pamiętam ale od tego czasu wiele się zmieniło, na przykład już Cie nie kocham – stwierdziłam i odwróciłam się uwalniając z pajęczyny jego palców
Staliśmy teraz twarzą w twarz, oko w oko. Dziewczyna się zaśmiała…
- Wiesz ale coś, jakiś element- zaczął mój były- nadal się w tobie nie zmienił…
Prowokował mnie, ale o co mu chodziło?
- Co sugerujesz? – byłam wnikliwsza niż myślał
- Pomyśl o tym, masz dużo czasu…
Uśmiechnął się a ja zrobiłam pytającą minę. Ktoś zarzucił mi coś na głowę. Było ciemno….

Rozdział V
Pęta

Gwar, hałas samochodów, a może i ludzi, ciemność, ale przebłyski. Coraz jaśniej, coraz głośniej. Za głośno, za jasno. Otórz oczy Klaro- zachęciłam samą siebie. Byłam taka obolałą i szczypały mnie usta, spróbowałam je zwilżyć śliną. Przyszło mi to zdecydowanie za łatwo…Jeśli nie otworzysz oczu nie dowiesz się gdzie jesteś…- byłam uparta nawet dla własnej osoby. Odważyłam się i otworzyłam oczy. Stałam na środku ruchliwej ulicy. Próbowałam się poruszyć ale moje nogi jakby wrosły w ziemię. Teraz zorientowałam się że siedzę na krześle obrotowym i jestem związana sznurem, co ja mówię pętami!!! Byłam obwiązana kilkanaście razy, tak mocno że na mojej skórze pojawiły się pręgi. Tak się bałam że coś we mnie uderzy…Ach…Czyli to już koniec. Moi prześladowcy zostawili mnie i ukarają mnie w tak żałosny sposób? Przecież mogli ze mną rozmawiać. Uśmiechnęłam się mimo wolnie słysząc jak zaprzeczam własnym wyobrażeniu tortur. Gdybym tylko mogła się ruszyć…Nie to nie możliwe…Spojrzałam w dół. Krzesło nie miało kółek, czyli po mnie…Zorientował się że pędzi na mnie ciężarówka. Zaczęłam się drzeć…w końcu doszedł do władzy instynkt przetrwania. Wokół mnie były setki ludzi. Spieszyli się do pracy ale przecież ktoś musiał mnie zauważyć…Oblałam się zimnym potem. Ciężarówka była już bardzo blisko…Koniec…nie ma już nic jesteśmy wolni możemy iść…przyszło mi do głowy. I sama do siebie poczułam obrzydzenie…w takim momencie śpiewałam
-Claire, Claire, kochanie - usłyszałam bardzo wyraźnie
Więc już nie żyje, słyszę głosy, albo ześwirowałam do końca….
- Claire obudź się, coś ty jej podała Sofi ?- usłyszałam oskarżenie ale nie skierowane do mnie.
Zamknęłam oczy…Ciężarówka uderzyła we mnie ale nic nie poczułam….
Gdy je teraz otworzyłam widziałam twarz Daniela i tej dziewczyny- Sofi
Uśmiechali się do mnie
- Witaj wśród żywych- przywitali mnie wspólnie wykrzykując radośnie
Więc sen…Jednak wolałabym zginąć….Nie chce żyć….Odpłynęłam, padając w ramiona Daniela….
-Zemdlała- stwierdził
Nic już nie słyszałam….Było mi obojętne co ze mną zrobią….




















Rozdział VI

Prawdziwy prześladowca


Odzyskałam świadomość. Znów bałam się otworzyć oczy, to takie do mnie podobne. Zabolało mnie w nodze, tak bardzo chciałam tego nie pokazać
- Daniel…Daniel…Danielu!!!- usłyszałam wołanie Sofi
Już po mnie pomyślałam. Czyli nie mogłam poleżeć ani chwili w samotności? Ani minutki, żeby tylko ogarnąć chaos w mojej głowie?
- Tak Sofio…-zamruczał do niej i usłyszałam ciche cmoknięcie
Co?! Przecież…przecież…on mnie porwał….on mnie porwał bo…bo mnie kochał?! Jeśli nie to dlaczego? Po co miał się ładować w coś tak…tak okropnego?! Po co mu to wszystko?!
A może….przyszło mi do głowy…może on tylko…on tylko działa rękami jakieś osoby?! Na czyjeś polecenie?! Kto chciał mi coś zrobić?! Dlaczego…dlaczego ja… Kropelki łez poleciały mi po policzkach…
Nie uszło to uwadze tej dwójki….
- Klaro....- zwróciła się do mnie Sofia- nie płacz…nie warto…przepraszam, ale musiałam…musieliśmy to zrobić…
Mówiła tak jakby naprawdę żałowała? Tak żałowała i to bardzo…Otworzyłam oczy… światło paliło w nie jakby chciało wzniecić pożar niestety wydobyła się z nich tylko większa ilość łez Moje oczy przyzwyczajały się do jarzeniowych świateł w …właśnie gdzie ja jestem?! Rozejrzałam się w około…Nic pustka…Stare ściany z zaciekami, może po jakieś powodzi. Żadnego okna, żadnych drzwi.
Tylko jakby kawałek labiryntu, który zapewne do nich prowadził. Te jarzeniowe światła…och jak one mogły tak palić w oczy…Nigdy nie czułam takiego bólu…Coś chciało mi je wypalić…Już chciałam je zamknąć by nie pozwolić na dalsze upokorzenie, ale usłyszałam:
- Nie Klara, nie….będzie jeszcze gorzej…musisz się przyzwyczaić- wyjaśnił mi słodki głosik
Posłuchałam jej…dlaczego nie miałam jej słuchać, przekonywałam samą siebie…Bo mnie po…porwała?!
Moje oczy w końcu przyzwyczaiły się do nowej sytuacji, wyrwało mnie to z zamyślenia i wiedziałam że czas dowiedzieć się dlaczego nie jestem w domu tylko…w piwnicy?!
- Macie coś do picia…? – zaczęłam ochryple
W takim momencie myślałam o pragnieniu?! Tak przecież musisz mieć siłę rozmawiać- wytłumaczyłam sobie..
- Tak oczywiście – odpowiedziała Sofi i ruszyła, by przynieść mi wodę
Widziałam jak znika w zaułku. Nie było przy mnie nikogo… Podniosłam się żeby lepiej widzieć…Bolała mnie prawa ręka…przypomniałam sobie że przecież ciągnęli mnie za nią przez dłuższy czas dopóki nie przyłożyli mi czegoś do nosa i usnęłam…Wstałam….zakręciło mi się w głowie i upadłam bezwładnie na kredową ścianę pomieszczenia.
-Boże, jak boli auu auu- wyjąkałam, bo zabolała mnie owa kończyna
Łzy popłynęły mi znów, nie panowałam nad tym, a… przecież powinnam być silna. Tyle razy wyobrażałam sobie taką sytuację, nie płakałam w niej tylko uciekałam. Nie na ucieczkę nie miałam siły….nie mogłam stać, bo kręciło się mi w głowie więc jak mogłam uciekać, biec i jeszcze nie znałam tego pomieszczenia, labiryntu w którym się znalazłam. Usiadłam pozwalając głowie odpocząć. Siedziałam teraz oparta o ścianę by móc przyzwyczaić głowę do pionowego postępowania.
Dziewczyna wróciła. Była ubrana inaczej niż wtedy w autobusie. Więc miała czas by się przebrać?
- Proszę- podała mi szklankę z wodą i przykucnęła przy mnie
Zauważyła, że ręce mi się trzęsą więc chwyciła szklankę od dołu i trzymała bym mogła się napić.
Dlaczego była taka dla mnie miła? Dobra - ledwo przeszło mi to przez gardło.
- Wiem – zaczęła- że dziwi cię to że okazuje ci tyle dobra ale uwierz mi za parę minut już mnie tu nie będzie, przyjdzie…przyjdzie ktoś inny- wybrnęła z sytuacji- wtedy ja skończę swoją pracę i zniknę. Obiecuje że mnie już nie zobaczysz…
- Ale…ale kto przyjdzie?
- Nie mogę…chciałabym ale nie mogę ci powiedzieć
Usłyszałam cichą rozmowę.
- Już idzie - Stwierdziła Sofia- przepraszam…pa Klaro
Pocałował mnie w policzek. Wybiegła z pomieszczenia kierując się w stronę idącej osoby. Głos się zbliżał…Rozpoznawałam już że to dziewczyna…Jeszcze sekunda i moje oczy ujrzą prawdziwego prześladowcę.
- Nie martw się Ola – usłyszałam z odmętów
Ola?! Moja przyjaciółka…?! Kolejna stróżka łez poleciała mi po policzku.





Odpowiedz
#2
(15-03-2012, 21:30)monia1234321 napisał(a): Tylko jakby kawałek labiryntu, który zapewne do nich prowadził. Te jarzeniowe światła…och jak one mogły tak palić w oczy…Nigdy nie czułam takiego bólu…Coś chciało mi je wypalić…Już chciałam je zamknąć by nie pozwolić na dalsze upokorzenie, ale usłyszałam:
jest dobrze zbudowana
ps iwm interpunkcja za ten błąd się nie obrażę
A teraz jeszcze raz. Po polsku. Bo nie zrozumiałem, o co w ogóle Ci chodzi. To jeszcze Twój "wstępniak" czy już tekst? A to ostatnie zdanie to już w ogóle kod jakiś czy ki diabeł?

A na serio:
1. Istnieje coś takiego jak przecinek. Używanie przecinka nie boli. Ba, rzekłbym, że jest bardzo wskazane.
2. Kropka to kropka, a wielokropek to wielokropek. Podmienienie większości kropek wielokropkami nie doda Ci +10 do lansu. Da to tylko tyle, że teraz na pewno wiem, że nie masz pojęcia, do czego służy wielokropek. I kropka.
3. To jest powieść? I rozdziały? Chcesz zbudować powieść z rozdziałów mających po 50 zdań? Niezbyt rozbudowanych, trzeba tu nadmienić. Powodzenia życzę. Rolleyes

Możesz, oczywiście, dziobać sobie ten tekst dalej w ramach ćwiczenia. Traktuj go jako poligon doświadczalny: naucz się budować poprawne zdania, trenuj interpunkcję. A jak już będziesz pisać w stopniu komunikatywnym po polsku, bierz się za fabułę. I wtedy albo będziesz ratować tę powieść, albo napiszesz coś innego. Bo, tak szczerze, myślisz, że czytelnika porwie historia piętnastolatki, która nie ma w co się ubrać na imprezę urodzinową? Rolleyes Musisz przykuć czymś czytelnika. Sprawić, żeby on chciał czytać dalej. W tym tekście niczego takiego nie ma. Są za to kwiatki typu: "wyżąchał" - WTF? Huh Albo usłyszenie podania wisiorka;> Nie zauważyłem, żebyś wspominała, że to był taki wisiorek:

[Obrazek: bell-sheep.jpg]

Na tym poprzestanę, bo chyba nie warto wdawać się w detale. Tu trzeba zacząć robotę od samych podstaw.
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Odpowiedz
#3
Ok ok na początku rozumiałam Twoje zastrzeżenia bo kierowałeś je w sposób kulturalny jednakże ostatnie zdanie nie było potrzebne tak jak ten wisiorek i napisałam że to jest wstępniak bo interpunkcji nie używałam ;D ok to cieszę się że wypchnąleś mi te parę błedów Dziękuje i pozdrawiam Monia
Odpowiedz
#4
móc przyzwyczaić głowę do pionowego postępowania.

Przecież mówiłam a nawet wmawiałam sobie że piętnastka będzie krokiem przełomowym w moim życiu. Krokiem zmian i poważnych decyzji.

Te wszystkie określenia cisnęły się mi do głowy i przypalały niczym zwęglone kamyczki węgla na rozgrzanych drwach…Każde wymówienie jego imienia choćby w myślach bolało i piekło a dotyk jego zimnych dłoni które ściskały moją szyje nie ziębił lecz szczypał
- Bądź grzeczna Claire – zawarczał ni to romantycznie ni wrogo mój prześladowca


-Och – wypadło mi z ust
Daniel zelżył uścisk i pocałował mnie w szyje. Obrzydliwe….



Dżizis! Omamlulu! Monia - to jest ... straszne
-Och – wypadło mi z ust i zaplułam monitor.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#5
Monia. Moniamoniamoniamonia...
Czy Ty wogóle przeczytałaś ten tekst przed wklejeniem go tutaj? Pardon,ja również robię błędy, ale na litość boską,to wygląda jakby było napisane pod wpływem chwili i z marszu wklejone na forum. Gramatyka, interpunkcja zostały tu brutalnie zamordowane, serio. Do tego cała masa dziwnych powtórzeń, zwrotów i nielogiczności.
Coż, jeśli to ma być traktowane serio, to należałoby tu przeprowadzić gruntowne poprawki.
I to nie powieść, raczej nieco rozbudowane opowiadanie.
2/10. Nie daję 1 bo miałem pewnien swoisty rodzaj rozrywki wyszukując coraz to nowe błędy.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#6
(16-03-2012, 14:46)monia1234321 napisał(a): (...) jednakże ostatnie zdanie nie było potrzebne tak jak ten wisiorek i napisałam że to jest wstępniak bo interpunkcji nie używałam ;D
Ostatnie zdanie było bardzo potrzebne (ostatnim zdaniem, jeśli się nie mylę, było "Tu trzeba zacząć robotę od samych podstaw") - jest w nim najważniejsza informacja: że musisz zacząć zaprzyjaźniać się z językiem polskim od podstaw. Takie są fakty.

Fragmentu "...i napisałam że to jest wstępniak bo interpunkcji nie używałam ;D" znów w ogóle nie rozumiem. Czyli to o oczach i bólu to nie był fragment opowiadania? Więc co? I czy chcesz powiedzieć, że w normalnej rozmowie bojkotujesz interpunkcję? I jesteś z tego zadowolona? (tak wnioskuję po ";D") Czy też że brak interpunkcji jest informacją dla czytelnika, że to wstępniak...? (to z kolei wnioskuję na podstawie "bo" w Twoim poście - usiłuję naleźć związek przyczynowo-skutkowy) Na litość Boru wiecznie zielonego, ogarnij się, dziewczyno. Podręczniki w dłoń i ekspresowe dokształcanie - jeśli wiekiem odpowiadasz bohaterce Twojego tekstu (a mniemam, że mniej-więcej tak), to daaaawno powinnaś mieć to wszystko opanowane.

A na zachętę kilka obrazków - wydrukuj i powieś sobie nad łóżkiem:

[Obrazek: 1276032073_by_cthulhuJimi_500.jpg]

[Obrazek: 1292937741_by_Kidzio_500.jpg]

[Obrazek: 1281293974_by_prezydentrafal_500.jpg]

[Obrazek: 1279641365_by_mademoisellee_500.jpg]

Żeby nie było, nie tylko interpunkcja u Ciebie kuleje. Robisz i inne błędy, ale - przynajmniej dla mnie - to właśnie brak przecinków przede wszystkim powoduje, że to, co piszesz, jest dla mnie totalnie niekomunikatywne.
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Odpowiedz
#7
Nae Mair atakuje ostro:] ale fakt, atak uzasadniony...
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#8
Ja dojrzałam do recenzji

Monia - tak nie wolno pisać. To jest literacki analfabetyzm.
Zacznij, jak ci radzi Nae - od stawiania przecinków i kropek. Wtedy zaczniesz myśleć pisząc.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości