Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Krytyk
#1
Blablak udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że minimalizując liczbę przecinków, pytajników i zaprzeczników do maksimum, zaoszczędza się niejedną cysternę cennej substancji i dzięki tak poczynionym cięciom w temacie farba, wydać można o te trywialne parę książek ponad normę.

Wprowadził do krytyki nie tylko interpunkcyjną analizę [/align] i zajął się wszechstronnością używalnictwa jej znaków przestankowych, ale poszedł za ciosem i dokonał rozbioru wszystkich utworów literatury wybitniackiej: nie szczędząc sił i środków, zajął się klasyfikowaniem arcydzieł pod kątem interpunkcyjnego sabotażu. Stwierdził mianowicie, że nawias stosowany z nieczęsta, podnosi walory smakowe utworu, a używany bez opamiętania, wywołuje ciężką obstrukcję.

Choć nie miał pod ręką księgi Don Kichote, zauważył, że na jej 557 stronie (dwa centymetry w lewo od słowa rycerz) znajduje się niefunkcjonalny przecinek, i obliczył, że ilość zawartego w nim tuszu o deficytowej barwie, pomnożona przez dotychczasowy nakład dzieła, pozwoliłaby wydać jeszcze jeden tomik z poetyckim potencjałem w circa trzech egzemplarzach.

Nadmienić się godzi, że jego pionierskie prace przyniosły spory wsad w rozważania o wielokropku pochodzenia bezpańskiego. Dokonał on między innymi spostrzeżenia, iż zamiast wysłużonych trzech, z powodzeniem wystarczą dwie kropki, a mając nieskrępowane dojścia do bibliograficznych lochów, podjął się chałupniczej mordęgi polegającej na wyświetleniu roli Wielkich Liter w tekstach pisanych przez Małych Kawalarzy z Eutanazji Środkowej.

W tej chwili Blablak jest w trakcie zażywania środków domóżdżających i dlatego zrezygnował z prowadzenia dalszych rewolucyjnych badań nad interpunkcją, lecz jako renesansowy człowiek po technikum literackim przerzucił swe zainteresowania w stronę krytyki. Z upodobaniem więc zajmuje się opiniowaniem utworów pisanych współcześnie. Jest recenzentem, rzeczoznawcą, naczelnym ekspertem od mniemań twórcy, głównie zaś tłumaczem jego intencji. Lubi się wypowiadać na tematy, o których nie ma pojęcia, a że uważa się za nieomylnego, kocha klarować czytelnikom, co autor miał na myśli; według niego czytelnik jest prymityw, ciemna masa, nie ma własnego zdania i należy go bez przerwy oświecać.
Odpowiedz
#2
'Ponad wszelką wątpliwość', moim zdaniem, nie da się udowodnić niczego, bo jak zakłada teoria względności wszystko zależne jest od punktu widzenia i punktu odniesienia. A te zmieniają się czasem w tak szybkim tempie, że nawet rzeka z pewnego greckiego przysłowia płynie wolniej względem tych transformacji. Nie da się ukryć jednak, że brakowało na forum tych metafor i intrygującego języka. Pańskie teksty zawsze są bowiem niejednoznaczne.
Do krytyki, jakkolwiek upierdliwej, jest uprawniony (z racji urodzenia) każdy, kto taką chęć nabierze. Codziennie krytykujemy różne otaczające nas zjawiska. Dlaczego inaczej miałoby być w kwestii literatury? Gustów nie da się zmienić, gdyż są uwarunkowane doświadczeniami i przemyśleniami konkretnych jednostek. Dlatego też rodzajów krytyki mogą być zastępy.
Jeśli natomiast chodzi o naszych rodzimych Inkaustusowych Krytyków, są oni wybrani na te stanowiska zupełnie przypadkowo, jako siła napędowa, motywująca lub demotywująca, ale jednak w pewien sposób zapewniająca autorom jakiś 'inny' pogląd na to, co piszą. Nie ma ludzi nieomylnych, nie ma krytyków idealnych i nie ma literatury pasującej każdemu czytelnikowi.
Kwestię ostatniego zdania przemilczę, gdyż w duchu wierzę, że się Pan zagalopował, i nie wydaje mi się, by ktokolwiek zebrał się na tyle zuchwałości, by uważać, że każdy czytelnik jest 'prymitywem'. Zdarza się jednak, że wychowani w dobie literatury popularnej młodzi ludzie zatracają zdolność odczytywania tekstów wielopoziomowych. Nie twierdzę, że wszyscy, ale fakt pozostaje. Można koło tego przejść obojętnie, ale można się też zbuntować. Upoważnia nas do tego wszystkich prawo o 'swobodzie wypowiedzi'.
Witamy z powrotem :-)
Namaste, El Tigre
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#3
Tiger

Przede wszystkim nie napisałem komentatorach Inkaustu; nie bawię się w personalne wycieczki. Piszący, to niemałostkowy filtr złożony z obsesji, kompleksów, osobistych doświadczeń tak zwanej drogi życiowej. Autor wypowiada się nie po to, by go chwalono i zgadzano się z tym, co bazgrze. Autor nie twierdzi, że jest nieomylny i wszechwiedzący, a wszyscy krytycy są prymitywami po technikum literackim. Autor nie oczekuje od czytelnika oklasków; przekazuje mu swój punkt widzenia i doskonale wie, że nie ma jedynej racji. Gdyby tak uważał, byłby śmieszny. Pisze o tym, co go uwiera, prześladuje, męczy. Jeżeli jest coś generalnie złe, nie do przyjęcia, jeżeli dostrzega, że jakaś prymitywna tendencja do kiepszczyzny zaczyna narastać, skupia się na jej przedstawieniu i akcentuje ją, uwypukla i przejaskrawia pomijając pozytywne strony medalu, bo są to rzeczy oczywiste, a w zamiarze autora nie chodzi o mówienie o rzeczach niezaprzeczalnych. Chodzi o pokazywanie ZJAWISKA, TRENDU, zasygnalizowanie faktu, że idziemy w złym kierunku. W stronę naskórkowości ocen.
Odpowiedz
#4
Ha, sam bym lepiej tego nie ujął, mimo żem nieomylny, nawiązując do tekstu... I jak to pisał pewien bóg polskiej literatury - w tym kraju zawsze można zostać krytykiem literackim - jakby coś, gdyby coś... Bo krytykują wszyscy, ale piszą tylko wybrani.

Stary, nie wiem, za coś dostał bana, ale był to błąd... Brawo, gratsy i napaste nie nadepnij Wink
Odpowiedz
#5
Super!
Błyskotliwie jak zawsze.
Cięty humor miażdży i każe śmiać się niemalże co każde zdanie.
Znać niepospolitą inteligencję autora, który takie płody wydajeSmile
No i te "środki domóżdżające" - kupuje to już teraz!
Klawe powiedzonko.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości