24-03-2015, 09:28
Się nie dziwię frustracji.
Masz przekombinowany, przemetaforyzowany, przepełniony prywatną poezją styl. Wysokie stężenie energetyczne jonów ujemnych na neuronach.
Słowem - też tak piszę. Niby bez sensu, ale coś w tym jest. Tylko że albo ktoś nie chce autorowi wchodzić do głowy, albo nie chce się przemęczać, albo, po prostu, to nie jego gust, więc nieprzychylny odbiór murowany.
Morfeusz. Przychodzi, ukołysze, koi. Ileż poczucia beznadziei!
Wieczór, utęsknione pieszczony, łzy, lawa bólu istnienia (fajne porównanie, swoją drogą. Bardzo obrazowe) - jakaś depresja, niezadowolenie, gorycz? Ake są te "utęsknione pieszczoty", więc nie jest tak źle.
Zawsze przecież mamy jeszcze sen.
Tylko ostrożnie! Bo Makbet nie uważał...
Co ja tu będę interpretować...? Wydaje mi się, że rozumiem. Choć "opłakiwanie agonii marzeń" dało mi pewien przesyt. Może by tak rozbić na dwa wersy, oddzielić jakimiś słowami opłakiwanie i agonię? Za dużo tego żalu. Tak wysokie stężenie sprzyja negatywnemu odbiorowi.
Idąc śladem Miriada:
Dalsze trzy wersy misie mocno spodobały.
("Posępne chmury bezsilności", sic! Czemu to nie moje...? Zazdrość autorska, spoko ).
A blask księżyca zależy od Słońca.
Słońce i jego blask zależą od wybuchów słonecznych.
Bądźmy zatem wybuchowi jak Słońce i nieprzewidywalni jak pływy.
Uwieelbiam pustynie! Pierwszy wers z pustynią skonstruowałaś ładnie. Wprawdzie następny wers mi się nie podoba, ale tym pierwszym się jakoś broni. No bo "głód zapomnienia" mnie już jakiś czas temu literacko nasycił, a nawet przejadł misie.
Co do ostatniego wersu: przymiotnik "morfeuszowy" wydaje misie kompletnie zbędny. Wers spoko, ale bez niego jeszcze lepszy.
Styl - tak, gust - tak, tematyka - tak, metaforyka tematyczna - nie bardzo, ale zdarzały się perełki, podział na strofy i wersy - plus dla autora, że mu się chciało enterować.
Ogółem wporzo, 4/5.
Do mnie dotarło. Niezadowolenie krytyką pojmuję, jakem dawna ofiara podobnej, jeszcze za czasów przekonania o własnej bezwartościowości.
Ode mnie: masz swoją poezję. Nie każdy ją przyswoi, nie każdy zrozumie. Pozwólmy rosnąć stawom oddzielnie, czasem niedobrze dla ekosystemu mieszać ze sobą mulaste żyjątka.
Pozdrówka!
Masz przekombinowany, przemetaforyzowany, przepełniony prywatną poezją styl. Wysokie stężenie energetyczne jonów ujemnych na neuronach.
Słowem - też tak piszę. Niby bez sensu, ale coś w tym jest. Tylko że albo ktoś nie chce autorowi wchodzić do głowy, albo nie chce się przemęczać, albo, po prostu, to nie jego gust, więc nieprzychylny odbiór murowany.
Morfeusz. Przychodzi, ukołysze, koi. Ileż poczucia beznadziei!
Wieczór, utęsknione pieszczony, łzy, lawa bólu istnienia (fajne porównanie, swoją drogą. Bardzo obrazowe) - jakaś depresja, niezadowolenie, gorycz? Ake są te "utęsknione pieszczoty", więc nie jest tak źle.
Zawsze przecież mamy jeszcze sen.
Tylko ostrożnie! Bo Makbet nie uważał...
Co ja tu będę interpretować...? Wydaje mi się, że rozumiem. Choć "opłakiwanie agonii marzeń" dało mi pewien przesyt. Może by tak rozbić na dwa wersy, oddzielić jakimiś słowami opłakiwanie i agonię? Za dużo tego żalu. Tak wysokie stężenie sprzyja negatywnemu odbiorowi.
Idąc śladem Miriada:
Cytat:Co zmroku wypływasz na uśpiony ocean beznadziei,"Wypływasz" w sensie, że Morfeusz? A oceanem beznadziei byłby umysł śniącego, według mojej interpretacji.
Dalsze trzy wersy misie mocno spodobały.
("Posępne chmury bezsilności", sic! Czemu to nie moje...? Zazdrość autorska, spoko ).
Cytat: Powracasz niezłomnie jak przypływy,Podpowiedź do ewentualnej rozkminy/przebudowy: przypływy zależą od księżyca.
A blask księżyca zależy od Słońca.
Słońce i jego blask zależą od wybuchów słonecznych.
Bądźmy zatem wybuchowi jak Słońce i nieprzewidywalni jak pływy.
Uwieelbiam pustynie! Pierwszy wers z pustynią skonstruowałaś ładnie. Wprawdzie następny wers mi się nie podoba, ale tym pierwszym się jakoś broni. No bo "głód zapomnienia" mnie już jakiś czas temu literacko nasycił, a nawet przejadł misie.
Co do ostatniego wersu: przymiotnik "morfeuszowy" wydaje misie kompletnie zbędny. Wers spoko, ale bez niego jeszcze lepszy.
Styl - tak, gust - tak, tematyka - tak, metaforyka tematyczna - nie bardzo, ale zdarzały się perełki, podział na strofy i wersy - plus dla autora, że mu się chciało enterować.
Ogółem wporzo, 4/5.
Do mnie dotarło. Niezadowolenie krytyką pojmuję, jakem dawna ofiara podobnej, jeszcze za czasów przekonania o własnej bezwartościowości.
Ode mnie: masz swoją poezję. Nie każdy ją przyswoi, nie każdy zrozumie. Pozwólmy rosnąć stawom oddzielnie, czasem niedobrze dla ekosystemu mieszać ze sobą mulaste żyjątka.
Pozdrówka!