Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
kto ma owce ten ma co chce ( nowy)
#1
I
za wyswatany bułgarskim Medeom krem Nivea
kupowałem Cotnari niewypierzony bardziej
w zasięgu wietrzejącego czasu niż harpia
po powrocie z wielkomiejskiej migracji

jestem tym Szkotem na wygnaniu
w drodze do pracy Wojłok z bliźniaków Kufajek
pociągnął za wskazującym palcem ale tu baranów

spytałem a siedem krów chudych i tłustych nie widział

II
po piećdziesięciu latach dotarłem nad morze
na calej szerokości kanału zaśmiecone
jak las w zasięgu rzutu ręką z pobocza drogi

na wzgórzach Kentu pasły się stada owiec
jakby klif wspiął się na brzeg i rozlożył
poszarpanym błamem którego nawet nie dotknę

z najwyższego podestu budowanej siłowni
obserwowałem ruch przy ujściu Tamizy
nocą ubywało morza ale się nigdy rostąpi
Odpowiedz
#2
"byli casy, byli,
 ale sie mineli
i my sie miniemy
po lekutkiej kwili"
Odpowiedz
#3
Bo jak mi PKS spod Troi, Trójcy albo Troitchen odjechał, to już nic nie jest pewne.
Odpowiedz
#4
Luśka, i na tej budowie pracowali ze mną bliźniacy z Podkarpackiego nazwani na cześć Czukczów Kufajka.

Putin w obawie przed terroryzmem nakazał wyrobić paszporty Nieńcom, Ewenkom, Czukczom itp.

I zaiwaniali saniami do fotografa po 500 wiorst. A ten wyczaił, że są podobni do siebie i błyskiem lampy markował robienie zdjęcia, jechał z odbitkami po jednej, reprezentatywnej odbitce do czasu pierwszej reklamacji.

- To nie być mój - mówi Czukca.
- Jak to nie ty? Gęba Twoja?
- Gęba mój, kufajka nie mój.
Odpowiedz
#5
Podróż w przeszłość, odległą i wcale taką nieodległą i łagodne przejście w teraźniejszość.
Odpowiedz
#6
Marki Feta.
Odpowiedz
#7
Luśka przypomniała sobie, jak  - w czasach słusznie minionych – odbywała obowiązkowe  naonczas dla każdego studenta praktyki robotnicze. Te jej,  były w obecnej Estonii,  wtedy będącej częścią ZSSR. Praktyki odbywały się w podobno najlepszym  sowchozie  Kuremaa (po estońsku Kraina bocianów). Była druga połowa  lipca ale stołówka nadal serwowała stare ziemniaki, czerstwy, czasami spleśniały  chleb, a na śniadanie ohydne rybki kilki. Zero jakichkolwiek świeżych warzyw.  Luśka, zawsze dbająca o siebie, postanowiła działać.  W sowchozie  pracował pewien autochton, odziany  w gumofilce i kufajkę, który wodził za nią tęsknym wzrokiem. Nazwała go... Kapotka. On oczywiście dopytywał się - что такое капотка,  что такое капотка? Więc wyjaśniła mu, że  jej kraju tak nazywa się chłopaka, który bardzo podoba się dziewczynom. I to był strzał w dziesiątkę. Od tej pory Luśce, a za jej pośrednictwem grupie polskich studentów, przemycane były witaminy w postaci świeżych jarzyn: marchewki, pomidorów,  ogórków i cebuli.
I tak, dzięki przemyślności Luśki wszyscy uniknęliśmy szkorbutu.
Odpowiedz
#8
https://www.youtube.com/watch?v=DQiZNZC5TQI
Odpowiedz
#9
Szkoda, że poprzednia wersja znikła. Miała ten fajny, kresowy klimat, który lubię. No i ten komentarz uzupełniający o bliźniakach i spryciarzu-fotografie Smile
Nowa wersja pozbawiona jest tego lekkiego dystansu, przymrużenia oka. Takie nie Twoje te frazy, ciężkie, pełne smutku.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#10
Gdzieś się pentelenta poprzednia wersja.

W czasie wolnym spróbuję ję powiązać jakimś dyptykiem

Wróciłem ze szpitala i szok.

Pani pobierająca krew zna Diderota.

Wkłuła się nadzwyczaj delikatnie a jak powiedziałem;

Kubuś Falista mógłby powiedzieć ; jak pani to dobrze robi pani Zuziu.

A ta odrzekła - pamiętam ten fragment, czytalam Diderota.
Odpowiedz
#11
No i co się dziwisz? Big Grin
Za moich czasów Diderot był w kanonie lektur szkolnych.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#12
daje cos z i-szej wersji ale tylko tak sobie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości