Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
kronika spalonego lasu
#1
pisałem cię zielonym atramentem
moim piórem
myślałem że
gąszcz na ścieżki
wodopoje alejka
my dwoje

zgubiłem
z pretensją do wieczności
wzgardziłem długopisem
w konwulsjach miłosnych na naszej polanie

ogień szalał we wnętrzu
cóż poza kontrolą

pamięć

może to faktycznie rzucona butelka
z zaglądającym słońcem
albo niedopałek z konsekwencją żaru
najbardziej płonęły jednak
twoje włosy

z żalem ubolewam nad zwierzętami
uciekającymi w popłochu

nawet nie musiałem posypywać głowy
popiół
opadł na mnie z nieba

kikutom drzew
wciąż powtarzałem
przebacz

deszcz lunął gorzkimi łzami
zgliszcza zamienił w błoto w którym brodzę
tędy i owędy
odwiedzając przeszłość

ale czy na pewno

kiedy buciorami
depczę świeże pędy
Odpowiedz
#2
Kiedy przestajesz się stylizować na oryginała, prekursora i niezrozumiałego, poetycko - intelektualnego geniusza..., kiedy stajesz się emocjonalnym Jurkiem, pełnym żalu, niespełnienia, i rozstaju dróg - wtedy jesteś dla mnie najlepszy.
Trochę to długie, ale tak wiele chciałoby się powiedzieć. Słowa same cisną się na papier pośliniony zielonym atramentem. K..., sam mam gdzieś w domu - którego nie ma - takie, moje papiery faktycznie pisane tym kolorem! Piórem!
Jest dobrze, Jerzy. Bo miałem wrażenie, że brniesz w świat równoległy. Gdzie jesteś piękny i młody, a lustra kłamią.
Odpowiedz
#3
Co prawda nie wiem o co chodzi z zielonym atramentem, ale utwór robi na mnie pozytywne wrażenie. Słowa malują sugestywne obrazy w głowie czytelnika. Doceniam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości