Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zwyczajny chłopak.
#1
Nie wiem czy to jest dobry dział, gdyż jest to dopiero pierwsza część pewnej większej całości która się tworzy. Proszę wszystkich o ocenę i zapraszam do komentowania Smile (jeżeli nie jest to dobry dział to proszę Admina tudzież moderatora o przeniesienie tego tematu do bardziej odpowiedniego miejsca na forum)






Marcel, jak co dzień wstał. Jak zawsze poprzeklinał na czym to świat stoi, po czym uznał że od jego narzekań lepszy się nie stanie. Co więcej, był niemalże pewny że swymi działaniami może pogorszyć jeszcze swoją i tak nienajlepszą sytuację psychiczną. No cóż, nie każdy nastolatek musiał zmagać się z takimi rozterkami jak on, wszak większość z jego znajomych mogło się cieszyć raczej przyjemną, aczkolwiek niekiedy denerwującą świadomością, że komuś na nich zależy. On do nich nie należał. Nie pamiętał ostatniej miłej, zwyczajowej pogawędki z którymkolwiek spośród swoich rodziców. Kiedy był dzieckiem, nie do końca rozumiał o co chodzi. Nie był w stanie pojąć przyczyn dla których ludzie, którzy teoretycznie powinni czuć do niego jakiekolwiek cieplejsze uczucia, nie czynią tego. Pewnego dnia ośmielił się o to spytać – a „matka”, zapewne w przypływie dobrego humoru, wyjaśniła mu:
- Wiesz, nie do końca cię chcieliśmy. Lepiej będzie, jak to zrozumiesz. I nigdy więcej nie mów do mnie mamo.
- Dobrze…więc, jak mam mówić ?
- Znasz moje imię. Brzmi ono Julia, jakbyś jednak zapomniał.
Tak, to była jedna z tych nielicznych chwil kiedy w ogóle się do siebie odezwali. O dziwo, mimo specyfiki tej sytuacji i wbrew rozsądkowi Marcel nie mógł narzekać na swoją sytuację finansową – wręcz przeciwnie, dostawał on dużo więcej pieniędzy niż przeciętny nastolatek, wszak ostracyzm ze strony jego prawnych opiekunów dotyczył jedynie uczuć. We wszystkich innych kwestiach sprawdzali się oni doskonale, włącznie ze wspólnymi wyjazdami zagranicznymi, pozwalaniem na imprezy oraz innymi sympatycznymi elementami życia młodych ludzi. Istniał jednak pewien problem… Mianowicie, w przeciwieństwie do innych ludzi posiadających dzieci, dawcy materiału biologicznego z którego później powstał chłopak nie przejawiali nim najmniejszego zainteresowania. Nie obchodziło ich czy dziecko nad którym sprawowali pieczę wróci do domu pijane czy kompletnie spalone. Nie przejmowali się tym czy zobaczą go znowu o pierwszej rano, o trzeciej, czy też wcale. Jednym słowem, spełniony sen nastolatków z „dobrych domów”, gdzie ojciec jest surowy, a matka co niedzielę piecze ciasto. Marcel jednak nie do końca cieszył się z tego stanu rzeczy. Przeciągnął się, poczym popatrzył na budzik stojący na jego biurku. Zaklął, dość głośno. Było już późno, a on musiał dzisiaj iść do swojego liceum. Wbiegł do łazienki, miał świadomość, że nie ma za dużo czasu, lecz nie mógł się oprzeć pokusie spojrzenia w lustro. Spał tylko w bokserkach, więc stojąc przed zwierciadłem, widział od razu swoją klatkę piersiową i brzuch. Nie były one zbytnio wyrzeźbione, lecz dało się na nich zauważyć delikatnie zarysowane mięśnie. Uśmiechnął się do odbicia. Patrzył na niego dość szczupły, przystojny, siedemnastoletni chłopak, z kolczykiem w brwi oraz w lewym kąciku dolnej wargi. Nosił on raczej długie, blond włosy, a niebieskie oczy niejedną kobietę mogłyby przyprawić o zawrót głowy. Mogłyby, gdyby Marcelowi na tym zależało. On jednak, miał w tej kwestii zupełnie inne preferencje. Był on bowiem homoseksualistą, co stanowiło dla niego kolejny powód do biadolenia nad swoim życiem. W jego szkole nie było nikogo podobnego pod tym względem do niego, przynajmniej tak mu się zdawało. Co więcej, jeden z jego lepszych kumpli – nie należący, co prawda, do grona jego najbliższych przyjaciół, lecz będący osobą z którą Marcel utrzymywał relatywnie częste kontakty, niedawno oświadczył, że „Tych wszystkich pedałów, to trzeba kurwa wysłać do gazu. Jebani zboczeńcy, a każdy z nich to pedofil.” Mocno to ubodło blondyna, lecz miał on nadzieję, że nie dał tego po sobie poznać. Po tych oględzinach, które jak sobie właśnie uświadomił, miały miejsce każdego ranka, wziął szybki prysznic, umył zęby i wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem. Przeszedł dość szybkim krokiem do garderoby, gdzie założył na siebie to co zazwyczaj: jeansy rurki, pewnego znanego, homoseksualnego (nie było to bez znaczenia dla niego kiedy wybierał te spodnie) duetu włoskich projektantów, oraz t-shirt, którego design z kolei powstał w studio Dsquared2. Jeszcze raz poszedł do łazienki, przeglądnął się w lustrze i zszedł piętro niżej.
Odpowiedz
#2
"po czym uznał[,] że od jego narzekań"
"był niemalże pewny[,] że swymi działaniami może pogorszyć jeszcze swoją i tak nie[_]najlepszą sytuację psychiczną."
"- Dobrze…[_]więc, jak mam mówić?"
"dawcy materiału biologicznego[,] z którego później powstał chłopak[,] nie przejawiali nim najmniejszego "
" Nie obchodziło ich czy dziecko[,] nad którym sprawowali pieczę[,] wróci do domu pijane czy kompletnie spalone."
"Nosił on raczej długie, blond włosy" - To długie, raczej długie, czy może całkiem krótkie? "raczej" to słabe określenie jeśli chodzi o słowo pisane.

Wybacz, że tak mało błędów wytknąłem, ale niestety zaraz muszę wychodzić.

O samym opowiadaniu nie powiem wiele. Jest krótkie - dużo z niego nie wynika. Widzę tu jedynie przedstawienie postaci. Dialog jak dla mnie strasznie sztywny. Napiszę więcej jak napiszesz coś dłuższego.

Dziękuje za uwagę. Pozdrawiam.
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.
Odpowiedz
#3
1. Byłoby miło, gdybyś sam coś skomentował, jeśli liczysz na komentarze innych. Zasada jest prosta: coś za coś. Wink Wszyscy autorzy łakną komentarzy, pamiętaj o tym.^^
2. Zdecydowanie za krótki fragment, moim zdaniem. Po lekturze nadal nie umiem powiedzieć nic o Twoim warsztacie, o pomyśle, fabule...
3. Fragment krótki, ale forma na pierwszy rzut oka zniechęca - jednolity klocek tekstu. Nie sądzisz, że byłoby czytelniej, gdybyś dzielił tekst na akapity? Wink
Odpowiedz
#4
Cytat:- Znasz moje imię. Brzmi ono Julia, jakbyś jednak zapomniał.
Wg mnie zbyt sztywno brzmi tak wypowiedź. Lepiej chyba dać jej nieco bardziej potoczny ton.

Cytat:Tak, to była jedna z tych nielicznych chwil kiedy w ogóle się do siebie odezwali.
Przecież rozmawiali dopiero co Tongue A jeśli masz na myśli, że po tym nastąpiła właśnie ta chwila, to lepiej byłoby napisać właśnie, że nastąpiła, a nie była.

Cytat:Było już późno, a on musiał dzisiaj iść do swojego liceum.
Dlaczego nie napiszesz, że po prostu do szkoły? Iść do swojego liceum – to brzmi źle. Lepiej do szkoły, po prostu, tak jak się mówi na co dzień. I „swojego” chyba też nie jest potrzebne, bo wiadomo, że chodzi się do swojej szkoły, a nie do cudzej Wink

Cytat:Wbiegł do łazienki, miał świadomość, że nie ma za dużo czasu, lecz nie mógł się oprzeć pokusie spojrzenia w lustro.
Miał że nie ma – dobrze by było pozbyć się powtórzenia.

Cytat:Spał tylko w bokserkach, więc stojąc przed zwierciadłem, widział od razu swoją klatkę piersiową i brzuch.
Znów powtórzenie – stał stojąc. I do tego tak sympatycznie bezsensowne Tongue

Cytat:Jeszcze raz poszedł do łazienki, przeglądnął się w lustrze i zszedł piętro niżej.
Nie lubimy „przeglądnął” ;/

Fabuły nie ma co oceniać, bo... nie ma co oceniać Tongue Za krótko, by się na fabule skupić. Al za to mam co nieco do powiedzenia o warsztacie! ^^
Po pierwsze przecinki – brakuje ich w wielu miejscach.
Po drugie powtórzenia – widać, że są Twoją słabą stroną. Zwłaszcza zaimki. Powtarzasz je zbyt często, niekiedy dodajesz do zdań, w których nie są w ogóle potrzebne.

Przykład:
Cytat:Mocno to ubodło blondyna, lecz miał on nadzieję, że nie dał tego po sobie poznać.
Zaimek 'on' jest niepotrzebny, bo przecież już wiemy, że zdanie dotyczy blondyna Marcela Smile Zwracaj uwagę na takie drobiazgi, bo wbrew pozorom rzucają się w oczy.

Ostatnia sprawa, to język, jakim posługujesz się w narracji. Widzę u Ciebie tę samą tendencję, co u wielu innych użytkowników forum – zbyt „ładne” słownictwo. Mam tu na myśli częste używanie takich słów jak gdyż, albowiem, aczkolwiek itd. To samo tyczy się niektórych całych sformułowań.

Przykład:
Cytat:Mianowicie, w przeciwieństwie do innych ludzi posiadających dzieci, dawcy materiału biologicznego z którego później powstał chłopak nie przejawiali nim najmniejszego zainteresowania.
Nazwanie rodziców dawcami materiału biologicznego – łał, robi wrażenie, brzmi okropnie mądrze i w ogóle, rzeczywiście. Tylko że w narracji chodzi przede wszystkim o obrazowość przekazu. Czytelnik nie ma łatwo, kiedy musi brnąć przez tak zawiłe i (przepraszam) bzdurne sformułowania. To opowiadanie, a nie praca doktorska z genetyki, to ma się czytać lekko. Czasem najprostsze słowa są najlepszym rozwiązaniem Wink

To chyba tyle Wink
Odpowiedz
#5
Cytat:Marcel, jak co dzień wstał.

Kotek. To zdanie jest nielogiczne. Przede wszystkim, jeśli chcesz aby koniecznie było w takiej formie to po dzień wstaw przecinek.
Za dużo jak. Powtórzenie. I to tak blisko... Ogólnie to połączyłabym te dwa zdania w jedno. np. Marcel każdy nowy dzień witał serią przekleństw i narzekań.

Cytat:Co więcej, był niemalże pewny że swymi działaniami może pogorszyć jeszcze swoją i tak nienajlepszą sytuację psychiczną.
To zdanie popraw. Nie wiem jeszcze jak,a le trzeba je poprawić.

Cytat:No cóż, nie każdy nastolatek musiał zmagać się z takimi rozterkami jak on, wszak większość z jego znajomych mogło się cieszyć raczej przyjemną, aczkolwiek niekiedy denerwującą świadomością, że komuś na nich zależy. On do nich nie należał.

Nie należał do tej grupy nastolatków, których umysły zaprzątały przyjemnie i często głupie, pomysły.

Cytat:Nie pamiętał ostatniej miłej, zwyczajowej pogawędki z którymkolwiek spośród swoich rodziców. Kiedy był dzieckiem, nie do końca rozumiał o co chodzi. Nie był w stanie pojąć przyczyn dla których ludzie, którzy teoretycznie powinni czuć do niego jakiekolwiek cieplejsze uczucia, nie czynią tego. Pewnego dnia ośmielił się o to spytać – a „matka”, zapewne w przypływie dobrego humoru, wyjaśniła mu:

Mogłoby np wyglądać tak:

Nie pamiętał aby kiedykolwiek rozmowa z rodzicami przesiąknięta była uczuciami ciepła i przyjaźni. Od małego nie rozumiał dlaczego jego rodzicielka traktowała go jak zbędny balast, którego przez długi czas nie będzie mogła się pozbyć. Jedynym wspomnieniem było kiedy, w przypływie dobrego humoru, uświadomiła mu jak bardzo jest jej niepotrzebny:


Wychodzi na to, że cały początek masz do poprawy. Nie twórz sztucznego, mądrego tekstu. Bo palisz gumę. Ogólnie. Masz tu za dużo: wszak, jednakże i aczkolwiek. Raz czy dwa mogą się pojawić, ale nie tak blisko siebie. Kują za mocno w oczy i psują cały tekst.

Przeczytaj tekst z dwa razy i postaraj się sam wyłapać błędy i je poprawić. Temat jest interesujący, gorzkie oblicze nieszczęśliwych wewnętrznie ludzi szukających czegoś, czym mogli by zapełnić pustkę. Wybrałeś dość trudny psychologicznie temat. Sądzę jednak, że dasz sobie radę. Pod warunkiem, że posiedzisz nad tym i popracujesz nad szlifem. Staraj się pisać teksty naturalnie, bez zbędnych frazesów mających na celu "zmądrzenie" tekstu. One tylko niepotrzebnie stroszą pióra w zdaniach.

Ocena:

2/10
Odpowiedz
#6
Podoba mi się temat, ciekawi mnie bohater, kompletnie nie przemawia do mnie sposób, w jaki o nich piszesz. Może to kwestia tego, że wolę narrację sceniczną, gdzie czytelnik obserwuje bohaterów i może sam wyrobić sobie o nich zdanie, od takiej opisowej z opiniodawczym narratorem, a może tego, że opis ten jest po prostu bardzo chaotyczny i mętny, mimo (albo właśnie z powodu) licznych pseudomądrych wtrąceń wspomnianych już w komentarzach wyżej. Tak to już jest, że o trudnych rzeczach najlepiej jest pisać prosto. A myślę, że warto - temat wybrałeś odważnie, za co chwała :)
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#7
Witam,
Dziękuję za wszystkie uwagi, oczywiście poprawię tekst kiedy tylko uda mi się dobrać do mojego własnego komputera Smile
Jeżeli zaś chodzi o dobór tematu, to był on dla mnie niejako naturalny, gdyż de facto opisuję sytuację jednego z moich najbliższych przyjaciół. Przykre to, ale prawdziwe - rzecz jasna, mój tekst nie jest reportażem tak więc jest fabularyzowany, ale jest mimo wszystko dość mocno inspirowany tym co spotykało i wciąż spotyka mojego znajomego.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości