Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zabiłam człowieka (I, II)
#1
Cytat 'być kobietą, być dzieckiem' należy do Alice Sebold, wielkiej pisarki, która temat napaści seksualnej przedstawia chyba najlepiej, jak się da.


Zabiłam człowieka.
Bo był obrzydliwy.
Chciałam się powstrzymać, ale nie mogłam.
Kiedy już zaczęłam, to jakoś samo poszło, samo.
Bo był naprawdę obrzydliwy.
To nie jest tak, że zabiłam w obronie własnej, boże drogi, nie. Zabiłam go, bo był obrzydliwy. Jeśli myśli pan, że bycie obrzydliwym to zbrodnia, to tak, zabiłam w obronie własnej. W sumie ja tak myślę. Bo patrzyłam na niego, zarośniętego, ciemnoskórego Turka, patrzyłam na jego palce z brudnymi paznokciami i fałdy tłuszczu i do gardła podchodził mi dzisiejszy obiad, ryż z kurczakiem i sosem Uncle-Bens. Niemal widziałam, jak w moim przełyku wzbiera kwas żołądkowy i pulpa ryżu, sosu i mięsa. Nadal zachowująca smak, przebijający się przez kwas żołądkowy. Bo on śmiał się, ten Turek, patrząc na mnie. Miał pryszcze i był źle ogolony. Takie krostki miał, jak właśnie po goleniu. I coś żółtego, jak kawałek słomy albo nie wiem, nitkę kukurydzy między zębami. I kiedy tak patrzył na mnie, ja patrzyłam na niego. I miał tłuste włosy. Patrzyłam i myślałam, jak on musi strasznie śmierdzieć, ale nie czułam jego smrodu.
I wtedy to zrobił. Nie wystarczyło, wie pan, że złapał mnie w zaułku i uśmiechał się szeroko, i wtedy właśnie rozpiął spodnie. I wyciągnął tego swojego ptaka, małego, obrzydliwego, wyglądał jak podroby indycze. I zaczął mięsić go tłustymi paluchami, tymi, które miały obwódkę brudu pod paznokciami. Kiedy nim poruszał, tuż pod nim widziałam małe, zarośnięte jądra, takie jakieś żałosne, tak groteskowe, że mogłyby wylądować na okładce Vogue. Zaczął jęczeć, a ja nie wiedziałam, co czuję mocniej, czy ten piżmowy zapach jego kutasa, czy smak sosu Uncle - Beans. Miał brązowe oczy, ten Turek, wie pan. Wielkie, jak oczy dziecka. I tymi oczami na mnie patrzył, walił sobie tego konia, a ja stałam i czułam, jak ubranie robi się za ciasne, za luźne, mi jest zimno, i gorąco i wtedy jakoś bezwiednie wyobraziłam sobie, co by było, gdyby on wsadził mi tego ptaka w usta i wtedy odbiło mi się sosem Uncle-Bens. Słonawe kropelki zmieszane z moczem, czubek, jakiś taki śmieszny i brzydki, w ogóle on walił sobie tego konia, chociaż był prawie miękki, wzdychał, jęczał i wtedy to poczułam, proszę pana.
Wie pan.
Wtedy to poczułam.
Odpowiedz
#2
Tę kropelkę wilgoci między własnymi udami. Nie wiem jak odczuwają to mężczyźni, wiem, jak odczuwają to kobiety. To przyjemne, ciepłe. Ten śluz jest taki kleisty, lejący się, śliski. Zwilgotniałe majtki drażniły mnie tym, że przylegały do ciała, sos Uncle-Bens został mi na języku, a on sapał i ściskał to coś w rękach i drugą ręką rozpiął koszulę. Miał cycki. Duże tłuste cycki. Jak stare baby na plażach. I takie śmieszne, brązowe sutki i kępki włosów i paskudnie tłustą fałdę brzucha tuż nad kutasem, którego tak ściskał. Patrzyłam na niego i coś we mnie łamało się, łamało, łamało, łamało na kawałki. I już zaczęłam myśleć, o boże, niech on skończy, tryśnie tym białym gównem na chodnik, zajęczy i spojrzy na mnie z tym pożądaniem każdego świra 'to ją w myślach ruchałem' i będzie po wszystkim.
Ale on nie przestawał, proszę pana, on miażdżył ten kawałek ciała w rękach aż pomyślałam, że może jest impotentem i dlatego się masturbuje przede mną, bo tak się wyżywa na innych kobietach. Wie pan, pomyślałam, pół biedy ja, ale jeśli ten pierdolony psychopata zrobił to przy jakiejś dziewczynce? Co wtedy? Łaaa, i przez głowę przeleciało mi wyobrażenie małej dziewczynki, z łonem zarośniętym jak u dorosłej kobiety, która myśli o nim i płacze i masturbuje się jak on.
Nie jestem wariatką.
Wie pan, chciałam tylko, żeby on już przestał, bo patrzyłam na niego i niemal chciałam mieć go sobie, żeby tylko kurwa, skończył. I wtedy on to zrobił proszę pana. On to zrobił. Podszedł do mnie, z tą rozpiętą koszulą, ptakiem w łapie. Spodnie miał w kostkach i chodził jak kaczka. Zbliżył się, a ja zamarzłam, nie mogłam się ruszyć, mogłam tylko na niego patrzeć. I wtedy on wyciągnął rękę, którą przed chwilą trzymał swojego kutasa i położył rękę na mojej piersi. Ten smród jego kutasa uderzył mnie w nozdrza, mógłby się czasem myć, skurwysyn jebany.
A jak zobaczył, że nie stawiam oporu, wsadził mi rękę w stanik i poczułam, jak maca moją pierś, mój cycek, no wie pan co.
Nie wiem, jak to odczuwają mężczyźni. Ale pierś to taki specyficzny kawałek ciała. Jędrny, trochę gąbczasty, dopasowujący się do dotyku. A on ściskał, bawił się, zaciskał sobie dłoń na moich cyckach. I wywrócił oczy do tyłu, tak mu było dobrze, i walił drugą ręką coraz szybciej, wie pan.
I wtedy ja jakby otrzeźwiałam, spadło ze mnie to zamrożenie. Więc sięgnęłam do torebki i na chybił trafił sięgnęłam po pierwszą rzecz, jaką znalazłam.
Dezodorant. On walił konia tak namiętnie, że chyba nie obchodziło go, co robię, dopóki zaciskał łapę, badając palcem sutek.
Więc psiknęłam mu w twarz. Wrzasnął, odsunął się, jego mały przyjaciel chyba oklapł. A potem sięgnęłam do torebki znowu, dezodorant upadł na chodnik z tym charakterystycznym dźwiękiem, wyciągnęłam klucze.
On cofał się zakrywał dłońmi twarz, spodnie miał dalej w kostkach, więc podeszłam i kopnęłam go w brzuch, żeby go przewrócić. Moja urzędowa bluzeczka w biało-różowe paski była rozpięta, koronkowy biały stanik zawinął się pod piersią. Ale nie przejmowałąm się tym, podeszłam do niego i wbiłam klucz w jego no wie pan co. W jego kutasa, no. Ale tylko krzyknął i nie było żadnej krwi i pomyślałam, że klucz jest tępy, że trzeba mocniej. To wbiłam jeszcze raz, i jeszcze raz, aż krzyknął cienko jak kobieta i wtedy zaczęłam się uspokajać. Uderzyłam jeszcze raz, wtedy trysnęła krew. Ale nie tak jak z cięcia, nie z rany ciętej. To było zmiażdżone takie, wie pan. A ten przestał, ten Turek brudny, przestał krzyczeć. To kucnęłam nad nim, z lewą piersią dyndającą nad jego brzuchem, i cięłam go z całej siły w ten brzuch. To, jak ciało ustępuje pod naciskiem, niemal słychać ten dźwięk. A potem jeszcze raz, i jeszcze.
Zrobiłam dziurę.
On nie miał w środku sosu Uncle-Bens.
Zwalczając obrzydzenie wyciągałam jelita. Jezu, do tej pory mam zakwasy na ramionach, wie pan, jako lekarz, jak to kurwa ciężko wyszarpnąć? Wszystko się tam dobrze trzyma w środku, wie pan. Ale wyciągałam jelita i jakieś jeszcze wnętrzności, nie wiem, wszystko było we krwi. A jak wyciągnęłam, zrobiłam się ciekawa. Więc zakrwawioną ręką poprawiłam stanik, ubrudziłam ten biały stanik. Kurwa, prałam w zimnej wodzie i w Vanishu i nie doprałam tej plamy. Ale z ciekawości czystej niemal położyłam się na chodniku, żeby wsadzić rękę pod żebra i namacać serce.
Nie namacałam. Nie, nie sądzę, żeby go nie miał, nawet taki obrzydliwy, wie pan. Myślę o prostu, że moja wiedza o anatomii jest tak żałosna, że nie szukałam nawet jego serca we właściwym miejscu. Może powinnam szukać między nogami, hahaha.
No, a potem zrobiłam się głodna i chciało mi się pić, tak strasznie chciało mi się pić. Coli. Zwykłej coli, żadnej Diet, żadnego gównianego Zero, tylko zwykłej coli w puszce. Poszłam do domu i nie mogłam się domyć, ale jak się w miarę domyłam, kupiłam sobie tę puszkę coli.
Nie jestem bezuczuciowa. Pana tam nie było. Musiałby pan tam być, w mojej skórze, przeżyć to. On był obrzydliwy, tak obrzydliwy. Żaden mężczyzna nigdy nie zrozumie, jakie to uczucie, być kobietą, być dzieckiem.
Ale on naprawdę był taki obrzydliwy.
Nie, teraz mam na sobie inny stanik.
I mam siniaka na sutku, wie pan...
Odpowiedz
#3
Niezłe początki.
Zwróć uwagę na drobiazgi w opisach, np piszesz, że był zarośnięty - dla mnie to oznacza rzeczywiście zarost, wyobraziłam sobie grubasa z gęstą, długą brodą, a zaraz piszesz, że był źle ogolony - co oznacza, że zarośnięty jednak nie był. Może źle myślę, ale dla mnie tak to wygląda. No i to:
Cytat:Niemal widziałam, jak w moim przełyku wzbiera kwas żołądkowy
choćbym nie wiem jak się gimnastykowała, nie jestem w stanie zobaczyć własnego przełyku - ewentualnie gardło, z użyciem lusterka. I nie sądzę, żeby ktokolwiek był w stanie. Bardzo dużo "i" w tym tekście, są też inne spójniki, jest trochę też takich powtórzeń, jak "ten, tego" itp. Trochę błędów interpunkcyjnych. Warto popracować nad tego typu warsztatowymi rzeczami.
Nie jestem pewna, czy nie powinno się znaleźć w miniaturach, ale tutaj w sumie też pasuje.
Moim zdaniem forma i słownictwo są odpowiednie, trudno tu właściwie się rozwodzić, fabuły jako takiej nie ma (nie uważam tego za wadę). 6/10, popracuj nad warsztatem, to wyjątkowo ważne w krótkich formach.

EDIT: Kolejne części tego samego opowiadania wrzucamy w tym samym wątku - połączyłam.
Odpowiedz
#4
Tę kropelkę wilgoci między własnymi udami.
Bez własnymi, między cudzymi raczej by jej nie poczuła.

i wbiłam klucz w jego no wie pan co.
Skąd to nagłe krygowanie się? Jakoś do tej pory narratorka nie miała problemów z nazywaniem rzeczy po imieniu.

ten Turek brudny, przestał krzyczeć.
Dlaczego? Sądząc po ranach - poważnych, ale nie śmiertelnych przecież, nawet wykrwawienie się musi trochę potrwać - powinien nadal krzyczeć, zwijać się z bólu i chyba jednak bronić, choćby odruchowo. Bo jeśli stracił przytomność po pierwszym ataku, (z bólu? ze zdziwienia?, a nawet jeśli, drastycznie powiększająca się rana kłuta brzucha skutecznie by go z omdlenia ocuciła), warto byłoby o tym wspomnieć.

ubrudziłam ten biały stanik. Kurwa, prałam w zimnej wodzie i w Vanishu i nie doprałam tej plamy.

Dlaczego tylko stanik, skoro dziewczyna dosłownie kładzie się na chodniku, który na tym etapie rzezi powinien już spływać krwią?

A całość naprawdę mi się podoba. Postać mężczyzny w oczach narratorki odmalowałaś, że hej, samą narratorkę również nietrudno sobie wyobrazić na podstawie tego, co i jak mówi (mnie nie przeszkadzają te wszystkie i i tentegi, tekst jest swobodną potoczną wypowiedzią - wygląda mi na zeznanie na przesłuchaniu - a na co dzień raczej nie posługujemy się językiem literackim), w dodatku wyraźna dwuznaczność, niedookreśloność tego, jak właściwie odbiera to spotkanie w zaułku, są naprawdę niepokojące. Podoba mi się, że nie do końca wiadomo, kto tu jest katem, kto ofiarą, że granica jest bardzo cienka, a może nie ma jej w ogóle. Rzecz daje do myślenia, za co gratki.
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#5
Nie czepiam się szczegółów, bo nie ma potrzeby - ten tekst ma być taki nieuładzony, chaotyczny, z powtórzeniami, z "błędami", oddający naturalną mowę. Z tym przełykiem, co to właśnie "niemal widać, jak". Z przerzuceniem uwagi narratorki na własne uda, bo wcześniej koncentrowała się bardzo intensywnie na tamtym facecie. Z koncentracją li i jedynie na staniku, bo widocznie reszta odzieży nie była ważna.
Takiego tekstu się nie uładza, nie dopieszcza - forma musi być surowa, żeby pasowała do obrzydliwego, zarośniętego i niedogolonego Turka-ekshibicjonisty, do narratorki, która go za tę obrzydliwość zabiła, do tych wszystkich turpistycznych opisów. Świadomość, kiedy należy wyszlifować materiał, z którym się pracuje, a kiedy zostawić chropowaty i z drzazgami, jest bardzo ważna u twórcy - niejeden świetny pomysł można zabić nieodpowiednim wykonaniem. Czasami nieodpowiednia jest właśnie hiperpoprawność językowa. Cieszę się, że udało Ci się jej uniknąć.
Co do treści - obrzydliwa jak ten facet, od początku do samego końca. Ale o takich sprawach jak przemoc seksualna ciężko napisać coś ładnego, co oddawałoby cały brud. Śmierć Turka pasuje do całości i choć raczej nie jest realistyczna - chociaż kto wie, jeśli jakaś kobieta ma za sobą dostatecznie dużo przejść... - to wcale się nie dziwię, że narratorka go zabiła. Kluczem. Za zawartość torebki masz dodatkowy plus - to jest autentyczne, wiarygodne, pasuje do tekstu, a poza tym pokazujesz, czym można się obronić - i to jak skutecznie.
I zgadzam się z puentą, niestety. Mężczyźni tego nigdy nie zrozumieją.
Odpowiedz
#6
To nie są łatwe tematy. Eufemizm! To są piekielnie trudne tematy i myślę, że poradziłaś sobie świetnie. Nie wchodzę w warstwę językową, choć moim zdaniem wymaga starannego szlifowania. Chaotyczność, chropawość językowa monologu powinna być kontrolowana, a nie wynikać z niedostatecznej dbałości o poprawność. To bodaj czy nie najtrudniejsze w korekcie Twojego opowiadania: przejąć kontrolę nad "błędami".
Pod względem kreowania świata - niski ukłon szacunku.
Z jednej strony przejmująca realność emocjonalna, psychologiczna wiarygodność i morderstwo, które wydaje się niewiarygodne. Ale ono w swej niewiarygodności jest wiarygodne, w swej naiwności i nieprawdopodobieństwie jest bardziej przejmujące.
Jest projekcją wstrętu, strachu. Nieważne czy się dokonało naprawdę, ona - bohaterka zabiła go NAPRAWDĘ i najokrutniej, jak można to było sobie wyobrazić.

Zacytuję wiersz Alice Sebold z powieści "Szczęściara".
To powieść biograficzna, będąca rozrachunkiem z traumą po gwałcie.
Wiersz poświęca gwałcicielowi:

Gdyby cię znaleźli, ujęłabym chętnie
te czerwone kule i oderżnęła je
na oczach wszystkich.
Zaplanowałam już przyjemne
Zabijanie, powolny, lekki kres.
Najpierw
Kopałabym mocno twardym butem
I patrzyła, jak wycieka z ciebie
Krwisto-różowa treść.
Potem
Wycięłabym ci język,
Nie mógłbyś krzyczeć ani kląć.
Mówiłaby tylko pełna bólu twarz
Po zdarciu zasłony ignorancji.
Wreszcie
Czy powinnam posiekać twoje słodkie krowie
Oczy ostrymi jak brzytwa źdźbłami trawy,
Na której kazałeś mi leżeć? Albo postrzelić cię
W kolano – dokładnie tam, gdzie podobno
Rzepka roztrzaskuje się w drobny mak?
Wyobrażam sobie teraz,
Jak przecierasz zaspane oczy,
Żywe i ślepe, a ja wstaję niespokojna.
Chcę zobaczyć na rękach krew
Z twojej grubej skóry.
Chcę cię zabić
Twardym butem, pistoletem i szkłem.
Chcę ci dogodzić nożem.
Chodź do mnie, chodź do mnie,
Połóż się i umrzyj obok mnie.


___________

OCENA

6,5/10
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#7
Droga księżniczko - kiedy wklejałam oznajmiło że przekroczony limit znaków, dlatego podzieliłam.

Leno - Natasza i Ryuuga zauważyli dlaczego tekst jest napisany tak, a nie inaczej, niemniej dziękuję za komentarz.

Ryuuga - myślę, że zgwałcony mężczyzna doskonale wiedziałby jak to jest.

Nataszo, dziękuję za zamieszczenie tego wiersza, nie znałam go. Niestety do dzisiaj nie udało mi się dorwać Szczęściary, choć znam historię z nią związaną. Dziękuję za wspaniały komentarz.

You can deny angels exist, convince ourselves they can't be real. But they show up anyway, at strange places and at strange times. They can speak through any character we can imagine. They'll shout through demons if they have to. Daring us, challenging us to fight.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości