Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zabójca (tytuł roboczy)
#1
Tekst pisany w ramach zakładu, ponieważ koleżanka stwierdziła że nie potrafię napisać ciekawego opka na oklepany temat. Tak więc piszę je na oklepany temat zamachowcy. Mam nadzieję że się spisałem. Część kolejna niedługo.


Drzwi pokoju otworzyły się. Do środka okrągłego pomieszczenia niespiesznie wszedł otyły, przysadzisty mężczyzna. Delikatnie zamknął drzwi, jak gdyby nie chciał żeby wiedziano o jego przybyciu. Podszedł kilka kroków, zatrzymując się przed schludnie udekorowanym stołem. Oparł się o niego, po czym zaczął rozglądać się po okolicy. Z lekkim uśmiechem spoglądał na regały zastawione księgami.
Wspaniale – pomyślał zarządca miasta Imbra. Właśnie wrócił ze stolicy, gdzie odebrał nominację na kolejne cztery lata rządzenia miastem. Panował już dwanaście, czyli trzy kadencje, jednak cieszył się tak, jakby było to pierwsze w jego życiu zwycięstwo. Udało mu się zneutralizować rywala do fotela zarządcy. Przeklęty półelf nie dość, że skutecznie oddalał go od następnych lat władzy, ale także przybliżał do królewskich lochów, a nawet publicznej egzekucji w Draven, na słynnym stołecznym szafocie, ku zadowoleniu łyczków. Skurczybyk miał dobrych agentów. Zbyt szybko, zbyt łatwo dowiedzieli się nawet o najbardziej ukrywanych grzeszkach zarządcy. Było to dla niego bardzo niekorzystne.
Ech, trudne jest życie człowieka u władzy, rozpamiętywał ostatnie wydarzenia. Trzeba cały czas zwalczać niewygodnych ludzi. Na szczęście ten psi syn, mieszaniec z piekła rodem zniknął ze sceny. I ze świata. Och, trzeba będzie sowicie wynagrodzić doradcę za wspaniały pomysł jak wykurzyć konkurenta. Numer z piratami był świetny. Ale cholernie drogi. Cóż, za spokój warto było wydać te kilkadziesiąt florenów. Jeden przeciwnik z głowy.
Ale jest jeszcze jeden. Wpływowy. Niebezpieczny. Bezwzględny. Cholerny skarbnik miasta Imbra. Mało mu stanowiska, które dałem mu, niegdyś zaufanemu partnerowi. Mało mu pieniędzy, którymi obraca i dość często defrauduje. Coraz częściej mi szkodzi, podcina nogi. Ostatnio nawet ważył się blokować dopływ pieniędzy na modernizację wschodniego muru, mojego oczka w głowie. Ale to nic, zapłaci mi za to!
Zarządca wstał, oparł się na blacie stołu. Spojrzał w okno. Słońce świeciło mocno. Zbyt mocno. Trzeba zasłonić okno. Chwycił jedwabne zasłony, lecz zamiast pociągnąć je, spojrzał, jakby z tęsknotą, w okno. Nie, jednak niech słońce świeci. Niech opromienia pokój, podkreślając moją chwałę.
Miłościwie panujący miastem Imbra zasiadł w fotelu. Pieszczotliwie poprawił tabliczkę z nazwiskiem. Zarządca Nivel Hagen. Ech, trzeba będzie pomyśleć nad bezpieczeństwem. Może wynająć prywatnych ochroniarzy?

***
Dreszcz przeszył człowieka za zasłoną. Gdyby nie szczęśliwy przypadek, musiałby pracować w warunkach które nie są dla niego zbyt komfortowe. I niezbyt bezpieczne. Zamachu powinno się dokonywać szybko. Zabójstwo powinno być swoistym świętem, chociaż pozbawionym radości. A nie komiczną ganianiną kata za ofiarą. Która w lwiej części przypadków kończy się zaalarmowaniem osób postronnych i podejmowaniem spontanicznych prób ucieczki, nie rzadko kończących pokazem dla połowy miasta.
Grubas usiadł. Zajęty pielęgnowaniem swojego biurka nie będzie czujny.

Teraz.

Przyszły morderca delikatnie, by nie wzbudzić nawet najmniejszego hałasu, wyciągnął sztylet. Z czuciem odsłonił materiał, by podczas wychodzenia nie szeleścić nim. Ostrożnie, wyćwiczonymi, wręcz automatycznymi krokami bezgłośnie znalazł się przy ofierze. Subtelnym ruchem, niczym gest kochającej matki, odchylił głowę zarządcy. Ciałem targnął delikatny wstrząs zaskoczenia. Oprawca spojrzał w oczy zwierzyny. Ujrzał tam paraliżujący strach.

***
Nivel Hagen ujrzał w oczach zamachowca przerażającą obojętność. Bezdenna pustka ukrywała się w przeszywająco zielonych oczach. Ciało Hagena przeszyte niemocą z powodu strachu, zdobyło się ledwie na lekki spazm. Ostatni ruch przed śmiercią.
- Witam panie zarządco – przemówił głos, który zupełnie nie pasował do właściciela. Miast swą ostrością i przenikliwością przerazić ofiarę do końca, wyssać z niej ostatnie okruchy spokoju i nadziei, uspokajał i – paradoksalnie – zbliżał do zamachowca.
Poczuł tylko chłód przykładanego metalu oraz ciepłą lawinę krwi, spływającą na piersi. Oraz błogi stan nieważkości. Aż wreszcie nie czuł nic.
- Oraz żegnam.

***

Tłusta głowa uderzyła głucho o biurko. Czerwony bukiet krwi rozlewał się naokoło, zalewając papiery i tworząc fantastyczne kształty.
Zabójca wyciągnął zza pazuchy chusteczkę, którą otarł sztylet z krwi. Pamiętała ona krew szlachetną, jak i też plebejską. Krew panów i wielmożów, jak i zwykłych kupców czy rzezimieszków. Pochłonęła wiele krwi.
Chociaż wielkie cielsko zarządcy spoczywało na dębowym stole ociekając krwią, trzeba było jeszcze zniknąć. Zamachowiec otulił się szczelnie płaszczem, by nie było widać narzędzi jego pracy. Teraz, gdy stanął wyprostowany przed drzwiami, widać było że jest wysoki.
Delikatnie uchylił drzwi, by ocenić sytuację na zewnątrz. Piętro gmachu było jednak puste. Niedzielne poranki nie są ulubioną porą mieszkańców by krzątać się nerwowo po ratuszu. Zabójca wyszedł spokojnie, jak gdyby nigdy nic zszedł raźnym krokiem ze schodów. Przy drzwiach przyjaźnie skinął głową do staruszka zamiatającego hol. Dozorca zaś odwzajemnił się uśmiechem, odsłaniającym postępujące braki w uzębieniu.
Zamachowiec pchnął skrzydło dużych, żelaznych drzwi, prowadzących do ratusza. Przystanął w drzwiach, by wziąć głęboki oddech.
- Hmm… Wspaniale – powiedział. – Szczyny, gówno i zapach świeżego chleba. Nie ma to jak miasto.
Ruszył dalej zadowolony, jak gdyby wyszedł po kojącej kąpieli, a nie zimnym mordzie. Żwawo ruszył w kierunku ulicy pełnej straganów, żebraków i brudnych, skaczących po kałużach dzieci. Zza pleców dobiegł go przeraźliwy krzyk.
- Morderca! Ludzie! - histeryczką była kobieta, widocznie pracująca w ratuszu.- Zarządca zamordowany! Jakiś zbój go zasztyletował!
Skrytobójca uśmiechnął się pod nosem.
- Ale przyznasz, że profesjonalna robota.
Na placu przed ratuszem rozgorzała wrzawa i harmider. Ludzie podzielili się nagle na dwa rodzaje: histerycznie biegających i krzyczących w niebogłosy oraz spokojnie stojących. Pierwsi płakali, wydzierali się i zamartwiali jakby właśnie zamordowano im całą rodzinę. Wielu nie wyglądało na zbytnio zmartwionych. Widocznie udawali, by nikt na nich nie doniósł. Drudzy zaś nie sprawiali wrażenia przejętych, czy choćby w jakimś stopniu zaszokowanych zaistniałą sytuacją. Stali beznamiętnie, czasem tylko odzywając się do sąsiada półgębkiem. Lub uśmiechając się znacząco, gdy nie było do kogo poszeptać.
Zabójca ruszył dalej, zostawiając ratusz dla ciekawskich, plotkarek czy szpicli. Poszedł między straganami, gdzie wrzało jak w ulu od ostrożnych rozmów. Ściągnął kaptur, pozwalając by lekki wiaterek potargał kruczoczarne włosy.
- Ja wiedziałam że tak będzie. Doigrał się stary grubas.
- Skończył jak skończyć powinien. Dobrze mu tak.
- Bogowie, kto teraz będzie rządził miastem? Biada nam, biada!
- Znalazł się wreszcie ktoś sprawiedliwy. I wykończył ciemiężcę.
- I co teraz? Biada nam, biada!
- Miał ktoś śmiałość. I dobrze, nasze prośby podświadome spełnił!
- A mówiłam już, że biada nam?
Ruszył dalej w miasto, mijając kolejne stragany, potem kuźnię, potem zakład bednarza, potem żebraka, jeszcze później karczmę i wszystko inne, co zazwyczaj mija się w miastach. Smród rynsztoków wymieniał się z zapachami chleba, mydlin piorących ubrania mieszczanek czy jeszcze gorszym smrodem pijaków, leżących gdzieniegdzie po mieście. Czyli dzień jak co dzień w dużym skupisku ludzi.
Wszedł na rynek, wypełniony ludźmi. Większość z nich skupiała się przy klombie dawno zwiędłych kwiatów, obserwując dwóch młodych mężczyzn. Podszedł bliżej. Ubiór wskazywał na to, że byli to rycerze, widocznie sposobiący się do bitki. Jeden był w wamsie, lekko odziany. Widocznie miejscowy, na służbie u zacniejszych panów nadzorujących bezpieczeństwo miasta. Drugi zaś był w kolczudze i z pachołkiem. I usilnie poprawiał wymyślnie ufryzowane włosy. Po herbie na stroju pacholika widać było że nietutejszy.
Zabójca przepchał się bliżej zajścia. Lubił oglądać pojedynki. A jeszcze bardziej brać w nich udział. Stanął koło wystrojonego jak ptaszek kupca.
- Co się tu dzieje? O pannę się biją?
- A gdzieżby tam – odrzekł kupiec nie zdejmując wzroku z centrum zdarzenia. – Nie o pannę. Ten tu, w kolczudze, podebrał temu drugiemu ostatni piernik na straganie sprzed nosa. Tamten mu go wyrwał, potem znowu ten drugi się szarpnął. Wreszcie ten w wamsie, to jest rycerz Hokenberg, tak zawzięcie mu piernik odebrał, że i mu z rąk poleciał, prosto w kupę łajna, o tamtą. Ten ze smokiem w herbie, nie znam jego miana, zdenerwował się niezmiernie, aż mu czerwień ta twarz wystąpiła. Z początku chciał mu zwyczajnie w twarz dać, ale się zmitygował i rękawicę mu rzucił. No i teraz się do bitki sposobią, jeno im to długo schodzi.
Zamachowiec zaśmiał się głośno. Nie mógł uwierzyć, że rycerze biją się o piernik.
- Naprawdę biją się o piernik? Nie wstydzą się nadstawiać swój znamienity honor za kawałek wypieku?
- Oj, to pany są – odezwał się lekko już siwy chłop. – Kto by ich tam porozumiał, co im po głowach się szwęda. Nie o takie głupoty już się bijali. Ostatnio w karczmie pod miastem się potykali, bo jeden drugiemu w oczy spojrzał. I się pozabijali oba.
- Prawdę chłopie rzekłeś, samiusieńką prawdę – kiwną głową kupiec. – Poprzewracało się pasowanym pod kopułą.
- A jak się nie pojedynkują, to biednych chłopów biją. I zawsze za nic. U nas na wsi już trzech ludzisków położyli tej wiosny. A do tego…
- Ucisz się –polecił mu Zabójca- Chyba zaczynają.
I rzeczywiście, przyjezdny rycerz wreszcie złapał za rękojeść i wyciągnął broń. Chcąc nie chcąc, również drugi pasowany musiał to zrobić. Rycerz ze smokiem w herbie zaczął wywijać młynki mieczem, jednak zamiast nastraszyć przeciwnika trafił się w nagolennik, wzbudzając w tłumie nieskrywaną radość. Również w przeciwniku. Zamiast wykorzystać sytuację, ten w wamsie pokładał się ze śmiechu. Rycerz- Smok wstał, czerwieniąc się ze wstydu. Nagle rzucił się z uniesionym mieczem na zupełnie zaskoczonego Hokenborga, który w ostatniej chwili zdążył sparować. Nagle nie było mu już do śmiechu. Smok rzucił się wściekle na rywala, machając zupełnie przypadkowo mieczem. Według zabójcy wyglądało to całkiem śmiesznie. Jeden z ledwie sparowanych ciosów przeciął wams na piersi, rozdzielając herbowy kwiat róży wzdłuż łodygi.
- Ty kutasie! Wiesz ile on kosztował?!
Teraz to drugiego rycerza dopadła wściekłość. Chciał podciąć Smokowi nogi, jednak zapomniał że w starciu skurzanego buta z porządnym kawałem blachy noga musi ucierpieć. Upadł, łapiąc się za nogę i krzycząc w niebogłosy. Jednak gdy upadał, przypadkowo rozciął przeciwnikowi skórę na policzku sztychem miecza. Krwi nie było wiele, rana również nie wyglądała na śmiertelną, jednak upadł on na ziemię.
- Medyka! Medyka! Ja umieraaaam! – Wrzeszczał trzymając się za twarz.
Obaj pojedynkujący się leżeli na ziemi. Hokenborg na przemian łapał się za nogę i za rozcięty wams. Rycerz-Smok wzywał medyka. Gapiowie pokładali się ze śmiechu.
Skrytobójca patrzył i z zażenowaniem kręcił głową. Nie wróżył nic dobrego stanowi rycerskiemu w tych okolicach.
- Bogowie! – krzyknął kupiec, wciąż nie mogąc opanować śmiechu.- Co to było! Ale nie handlowe z nich głowy, o nie. Mogli postawić budkę i sprzedawać bilety. Bo cyrk był przedni.
- Na waszym miejscu nie śmiałbym się – spojrzał się na kupca.- Ale płakał. Ci panowie w razie potrzeby bronili by miasta. A potrzeba może być bliska.
Kupiec od razu spoważniał.
- Prawiście, panie. Niespokojnie na granicy, a my przecie prawie graniczne przejście. To mi żeście humor popsuli.
- Nadzieja wasza w tym, że nie pasowani wojacy do boju mężnie staną. Słyszałem że komendant straży miejskiej srogi mąż.
- Ano – pokiwał głową.- Ten już o bezpieczeństwo miasta zadba. Tyle że mało ich jest, za mało. Stu chłopa na takie miasto? Murów nawet nie obsadzą.
Milczeli przez chwilę, nie mając pomysłu co powiedzieć więcej na ten temat. Zamachowiec stwierdził, że najwyższy czas iść odebrać nagrodę.
- Muszę już iść. Żegnam pana.
- Jak mus to mus. A jak pan będzie kiedyś szedł koło bramy Leśnej, to może odwiedzi mój sklep. Bez trudu pan go pozna, wisi przed nim duży szyld z mieszkiem. Bardzo pana zapraszam, panie... Jak się pan nazywa?
- Calvert.
- A więc do zobaczenia, panie Calvert.
Odpowiedz
#2
Cytat:niespiesznie wszedł gruby, przysadzisty mężczyzna. Delikatnie zamknął drzwi, jak gdyby nie chciał żeby wiedziano o jego przybyciu
Jeśli nie chciał, by wiedziano o jego przybyciu, nie powinien raczej wejść szybciej niż "niespiesznie"?

Cytat:Oparł się o niego, po czym zaczął rozglądać się po okolicy.
Zgrzyta mi to zdanie. Zamiast "po czym" lepiej zabrzmiało by "i", a w ogóle to można zrobić z tego zdania proste, które, jak powszechnie wiadomo, nadają dynamiki tekstowi i trzymają w akcji. Toteż uważam, że lepiej przerobić na coś w stylu "Podszedł do dużego, dębowego stołu i oparł się o niego. Rozejrzał się [może jakiś przymiotnik] po pomieszczeniu." Zaznaczam "pomieszczeniu", bo użyta przez Ciebie "okolica" daje wrażenia nagłej zmiany akcji. Rozumiem, że pokój jest ogromny, ale chyba nie aż tak, by wytworzyć ekosystemy chociażby mebli w sobie, które faktycznie tworzyłyby jakąś okolicę. Come on, przecież to tylko pokój...

Cytat:Przeklęty półelf nie dość, że skutecznie oddalał go od następnych lat władzy, ale także przybliżał do królewskich lochów, a nawet publicznej egzekucji w Draven, na słynnym stołecznym szafocie, ku zadowoleniu przeklętych łyczków.
Powtórzonko się trafiło.

Cytat:Mało mu pieniędzy, którymi obraca i które dość często defrauduje
Myślę, że potrzeba tego słówka.
Cytat:Zarządca wstał, oparł się na blacie stołu. Spojrzał w okno.
A on czasem nie zastygł, oparty o blat, chwilę po wejściu do pokoju?

Cytat:Mężczyzna chwycił za jedwabne zasłony.
"Mężczyzna" wydaje mi się zbędny, z racji tego, że mamy na razie teatr jednego aktora. "Za" też można by wyrzucić.

W zasadzie, to po pierwszym akapicie mogę zrozumieć, dlaczego wszedł jednocześnie niespiesznie i po kryjomu. Zostawię jednak pierwszą uwagę, tak gwoli zastanowienia.

Cytat:nie rzadko
Wydaje mi się, że powinno być razem.

Cytat:nie będzie czujny.

Teraz.

Przyszły morderca
Wydaje mi się, że za dużo enterów. Jakoś tak rozwleka akcje.
Cytat:Z czuciem odsłonił materiał
Z czuciem? Jakoś zgrzyta. Rozumiem, o co chodzi, ale razi mój zmysł estetyczny w pewien sposób.

Cytat:Ciało Hagena przeszyte, niemocą z powodu strachu,
Przecineczek.

Cytat:Poczuł tylko chłód przykładanego metalu oraz ciepłą lawinę krwi, spływającą na piersi. Oraz błogi stan nieważkości. Aż wreszcie nie czuł nic.
A co z agonią? :C
A tak poważnie, jest pewna kolejność, w jakiej zanikają zmysły. Nie pamiętam dokładnie, ale słuch jest na końcu, więc nie wiem, czy też o tym słyszałeś, czy udało Ci się "strzelić".
Cytat: Czerwony bukiet krwi rozlewał się naokoło, zalewając papiery i tworząc fantastyczne kształty.
Zabójca wyciągnął zza pazuchy chusteczkę, którą otarł sztylet z krwi. Pamiętała ona krew szlachetną, jak i też plebejską. Krew panów i wielmożów, jak i zwykłych kupców czy rzezimieszków. Pochłonęła wiele krwi.
Chociaż wielkie cielsko zarządcy spoczywało na dębowym stole ociekając krwią, trzeba było jeszcze zniknąć.
Trochę sporo tej "krwi", nie uważasz?

Cytat:Teraz, gdy stanął wyprostowany przed drzwiami, widać było że jest wysoki.
To by raczej pasowało do opisu jego wyglądu za pomocą jakiegoś obserwatora. Nie podoba mi się to zdanie.

Cytat:Delikatnie uchylił drzwi pokoju, by ocenić sytuację na zewnątrz.
Cytat:mieszkańców, by krzątać
Przecinki.

Cytat: Zabójca wyszedł spokojnie, jak gdyby nigdy nic zszedł raźnym krokiem ze schodów. Przy drzwiach przyjaźnie skinął głową do staruszka zamiatającego hol.

Zabójca wyszedł spokojnie. Zszedł raźnym krokiem ze schodów, a przy drzwiach...
Tak by brzmiało lepiej. Z tymi drzwiami też można by pokombinować, np. zostawić kropkę, albo przemodelować całe 3 zdania.
Cytat:Nie ma to jak miasto.
Spacyjka się zjadła.

Cytat:Ruszył dalej, zadowolony, jakby wyszedł po kojącej kąpieli, a nie zimnym mordzie.
Za dużo "jak gdyby" w tym tekście, według mnie.

Cytat:Stali beznamiętnie, czasem tylko odzywając się do sąsiada półgębkiem. Lub uśmiechając się znacząco, gdy nie było do kogo poszeptać.
Połącz te dwa zdania, bo nie pasuje "lub" na początku zdania.
"Poszeptać" też lepiej zostawić jako "szeptać".

Cytat:Zabójca ruszył dalej, zostawiając ratusz dla ciekawskich, plotkarek czy szpicli.
"Czy" - zastąp "lub"/"albo".

Cytat:Ruszył dalej w miasto, mijając kolejne stragany, potem kuźnię, potem zakład bednarza, potem żebraka, jeszcze później karczmę i wszystko inne, co zazwyczaj mija się w miastach.
Za dużo "potem".

Teraz siedzę i się śmieję z pojedynku o piernik. Haha! Big Grin
Cytat:- Ucisz się –polecił mu Zabójca
Czemu "zabójca" z dużej? Przecież to profesja, nie imię. Chyba, że chodzi o pseudonim, to wtedy cofam.


Cóż rzec, miało być ciekawie i wyszło ciekawie. Niespodziewanie raczej. Początek trochę zanudzał, do połowy było przewidywalnie i bardzo przewidywalnie, ale odkąd wyszedł z ratusza, dopiero się zaczęło!
Lekkie opowiadanko, przyjemnie się czyta, niezbyt wygórowany język, chociaż tutaj to raczej plus. Myślę, że gdybyś zorganizował bardziej wyszukany i kunsztowny w słowie początek i dowalił tym starciem jak ciastem po obiedzie, to dopiero by była uczta!
Jest ok. Średnio rozwinięte, ale niezbyt wadzi to fabule. Jeśli chodzi o "ciekawe opko na oklepany temat", według mnie - udało Ci się.
Odpowiedz
#3
Parę uwag jest... No to tak:

1. W początkowym fragmencie, tym o zarządcy, musisz popracować nad narracją. Mieszasz trzecioosobową z pierwszoosobową, powinieneś jakoś to rozdzielić. Ja osobiście, gdy "cytuję myśli" bohatera, obejmuję je kursywą.

2. Moim zdaniem, skoro ci dwaj rycerze stają do walki o taką bzdetę, to powinni być raczej wytrzymalsi, a nie płakać po byle ranie. Wiarygodniej byłoby, gdyby swoją głupotę opłacili śmiercią, bo taka sytuacja po pierwszej krwi wydaje się dość... Niekonsekwentna... Przynajmniej dla mnie...

3. Skoro napisałeś, że tematem opowiadania jest zabójca, to radziłbym ująć je w jakąś "ramę". Chodzi mi o to, że po pojedynku przydałaby się jakaś scena, w której Twój rezun rzeczywiście by coś robił, a nie tylko przyglądał się. Jak dla mnie opowiadanie robi wrażenie niedokończonego.

4. Zauważyłem u Ciebie jeden błąd: początek wypowiedzi, jeżeli zaczyna się od nowego zdania, powinien być poprzedzony akapitem. Ale to tylko drobna uwaga, łatwa do skorygowania.

Jest jeszcze parę uwag odnośnie ortografii czy interpunkcji, ja jednak na tym poprzestanę, bo specjalistą językowym nie jestem, co najwyżej mogę podłączyć się do jakiejś dyskusji. Niech takie błędy wytyka ktoś innyWink

I jeszcze raz, naprawdę przydałaby się jakaś dodatkowa scena, czy choć wyjaśnienie tej sytuacji z burmistrzem.
Odpowiedz
#4
BRACE YOURSELF, MIRROND IS COMMING.
Postanowiłem (... powiedzmy) skomentować. Było nie było Fantastyka to moje pole, a to wygląda na dostatecznie krótkie, by dało się przejechać na szybko, hmph. To lecimy. Przejrzałem twój profil i zobaczyłem, że specjalnie w fantastyce nie siedzisz, więc dla poszerzenia twych umiejętności będę się czepiał, ale też i proponował lepsze rozwiązania Tongue

Cytat:Drzwi pokoju otworzyły się.
Na Boga, nie! Opowiadanie o zamachowcy, czyli przynajmniej początek przydałby się jakiś nastrojowy, a ty walisz... no, tak. Tutaj brakuje jakiegoś przymiotnika opisowego. "Otworzyły się" dużo nie mówi. Jeśli ktoś wchodzi ostro, napisz, że z hukiem. Jak po cichu, to bezgłośnie. Jak gdzieś po środku, to czy ja wiem, gwałtownie? Albo cicho, jak nieco bliżej bezgłośnego.

Cytat:Do środka ogromnego, okrągłego pomieszczenia niespiesznie wszedł gruby, przysadzisty mężczyzna.
A teraz od razu w drugą skrajność. Po pierwsze, słowo "ogromne" w kontekście pomieszczenia przywodzi mi na myśl przynajmniej coś w rozmiarze auli szkolnej. Zakładam, że tutaj było coś innego, więc nie pasuje. Okrągłe... też niezbyt, to jest raczej zbędne z punktu widzenia akcji. Jeśli opisujesz takie coś, to naprawdę lepiej jest użyć rzeczownika w stylu "gabinet", czy "biblioteka" (jadę po kolei, więc jeszcze nie wiem co to, ale mignęło mi coś o regale z książkami). To już samo w sobie stworzy w głowie czytelnika obraz prezentowanego pomieszczenia, reszta można wklejać mimochodem (usiadł na krześle przy biurku -jest tam krzesło i biurko, jeśli wspominasz że koło okna - to jest okno etc.). Tak samo druga część zdania boli. Serio? Gruby i przysadzisty? To są przymiotniki... mmm... powiedzmy, prostackie nieco. Po pierwsze - gruby to może być kij. Jeżeli opisujesz człowieka, zrób to subtelniej. Inaczej. Przyrównaj go do beczki, nazwij "otyłym", wspomnij, że ma "nalaną" twarz. Przysadzisty już od biedy może być, chociaż wciąż mam pewne zarzuty do takiego strzelania w mordę przymiotnikami w końcówce jednego zdania - jego opis, jeśli już chcesz go stosować (ja osobiście wolę minimalną liczbę opisów, ale to już kwestia osobistego stylu) to materiał na co najmniej oddzielne zdanie.

Cytat:Delikatnie zamknął drzwi, jak gdyby nie chciał żeby wiedziano o jego przybyciu.
Mmmmm, teoretycznie może być, ale coś tutaj zgrzyta. Zamiast "przybycia" lepiej brzmiałoby "obecności". Reszta... nie mam pomysłu, więc powiedzmy, że może być.

Cytat:Podszedł kilka kroków, zatrzymując się przed dużym, dębowym stołem.
Podchodzi się do czegoś, co jest od razu zdefiniowane albo daje się wymyśleć z kontekstu. Jak już to "przeszedł". To po pierwsze. Po drugie - równie dobrze te kilka kroków wyrzucić i po prostu napisać "Zatrzymał się przed du"... urgh! Znowu nagromadzenie przymiotników, które są tak... eee.. proste, że aż prostackie. Duży, dębowy, co? ;x Takich rzeczy się generalnie nie opisuje, bo to nie jest potrzebne do niczego. Co z tego, czy stół jest duży? I z czego jest wykonany? Jeśli ma ze stołu coś podnieść, powiedz "zagracony". Jeśli ma się o ten stół oprzeć, to olej kompletnie przymiotniki.

Cytat:Oparł się o niego, po czym zaczął rozglądać się po okolicy.
"Okolica" lepiej brzmi, gdy mowa o otwartej przestrzeni. W tym przypadku lepiej brzmi pomieszczenie, albo (bo w tym wypadku to by było powtórzenie) pokój.

Cytat:Wspaniale – pomyślał zarządca miasta Imbra.
Wspaniale, pomyślał zarządca miasta Imbra. Ewentualnie wyciąć "miasta" (Imbra wyniknie potem z kontekstu), albo nawet zastąpić zarządcę miasta innym słowem. Gubernator? Burmistrz? Zabrzmiałoby to płynniej.

Cytat: Panował już dwanaście, czyli trzy kadencje, jednak cieszył się tak, jakby było to pierwsze w jego życiu zwycięstwo.
Zasadniczo nie błąd, ale w końcówce nieco zamotałeś. "jakby to było jego pierwsze zwycięstwo". Pamiętaj, zdania powinny być proste, a nagromadzenie za- i przyimków zaciemnia przekaz.

Cytat:Udało mu się zneutralizować rywala do fotela zarządcy.
To już zdecydowanie nie jest błąd, ale mam sugestię. Skoro fakt neutralizacji sprawia, że jest tak uradowany, to można by w zamian dać "Udało mu się zneutralizować pierwszego poważnego rywala do fotela zarządcy od czasu...." i tutaj rzucasz jakieś nazwisko po czym przecinek i "tego biednego sukinsyna, który próbował rzucić mu wyzwanie po pierwszej kadencji." Albo coś w ten deseń. Bardziej opisowe i nieco poszerza że tak powiem tło.

Cytat: Przeklęty półelf nie dość, że skutecznie oddalał go od następnych lat władzy, ale także przybliżał do królewskich lochów, a nawet publicznej egzekucji w Draven, na słynnym stołecznym szafocie, ku zadowoleniu przeklętych łyczków.
Widzisz, mała sugestia. Zamiast jednego monstrualnie długiego zdania, prawie gubiącego sens, lepiej dać dwa krótkie. Na przykład przetnij po lochach i napisz "Niektóre z jego działań mogły nawet doprowadzić do publicznej egzekucji w Draven, na słynnym stołecznym szafocie.".

Cytat: Zbyt szybko, zbyt łatwo dowiedzieli się nawet o najbardziej ukrywanych grzeszkach zarządcy.
"najlepiej" zamiast najbardziej.

Cytat:Było to dla niego bardzo niekorzystne.
Linijkę wcześniej pisałeś o groźbie egzekucji. A potem... eee... wyobraź sobie, że czytelnicy zauważyli już ten fakt Tongue

Cytat:Ech, trudne jest życie człowieka u władzy – rozpamiętywał ostatnie wydarzenia.
Ponownie, w języku polskim takie myślenie piszemy używając przecinka zamiast myślnika.

Cytat:– Trzeba cały czas zwalczać niewygodnych ludzi.
Ten myślnik to po co i dlaczego?

Cytat:Numer z piratami był świetny. Ale cholernie drogi.
Ponownie, nie błąd, ale sugestia.
"Numer z piratami był cholernie drogi, ale skuteczny." Zbyt krótkie zdania lecące jeden za drugim bolą prawie równie mocno, co zdania wręcz gargantuiczne Tongue

Cytat:Cholerny skarbnik miasta Imbra.
No cóż, chyba już wiemy, że Imbra jest miastem i nie musisz tego za każdym razem powtarzać.

Cytat:Mało mu stanowiska, które dałem mu, niegdyś zaufanemu partnerowi.
Ał, ał, ał... mumu? ;x Daj lepiej "Mało mu stanowiska, które ode mnie dostał." To samo, a to, że niegdyś był zaufany, już samo z tekstu wynika.

Cytat: Mało mu pieniędzy, którymi obraca i dość często defrauduje.
"Mało mu zdefraudowanych pieniędzy." Ponownie, oznacza to samo, a jest krótsze i lepiej brzmi.

Cytat:Coraz częściej mi szkodzi, podcina nogi.
I... ponownie, spory kawałek niepotrzebny. "Coraz częściej próbował podcinać mi nogi." Albo coś w ten deseń.

Cytat:Zarządca wstał, oparł się na blacie stołu.
Oparł się siadając, oparł się wstając... hmph.

Cytat:Trzeba zasłonić okno.
Mężczyzna chwycił za jedwabne zasłony. Lecz zamiast pociągnąć je, spojrzał, jakby z tęsknotą, w okno.
Powtórzenie.

Cytat:Dreszcz przeszył człowieka za zasłoną.
Może to czepialstwo, ale zmieniłbym kolejność. "Człowieka za zasłoną przeszył dreszcz."

Cytat:Gdyby nie szczęśliwy przypadek, musiałby pracować w warunkach które nie są dla niego zbyt komfortowe.
Mogę się mylić, ale czy zamiast "są" nie powinno być "były"?

Cytat:Zabójstwo powinno być swoistym świętem, chociaż bez radości.
Czy zamiast bez nie powinno być "pozbawionym"?

Cytat:A nie komiczną ganianiną kata za ofiarą. Która w lwiej części przypadków kończy się zaalarmowaniem osób postronnych i podejmowaniem spontanicznych prób ucieczki, nie rzadko kończących pokazem dla połowy miasta.
Wiem, co chciałeś tu przekazać - sam tak często piszę - ale nie brzmi to zbyt... eee... profesjonalnie. "Kat nie powinien uganiać się za ofiarą, której wrzaski mogły w każdej chwili ściągnąć mu na głowę straż." Albo coś w ten deseń.

Cytat:Przyszły morderca delikatnie, by nie wzbudzić nawet najmniejszego hałasu, wyciągnął sztylet.
To brzmi tak, jakby to miał być jego pierwszy mord. "Przyszły" kompletnie zbędne. A zamiast wyciągnąć, mógł ten sztylet wysunąć z pochwy Tongue

Cytat: Z czuciem odsłonił materiał, by podczas wychodzenia nie szeleścić nim.
Kolejne zdanie do raczej dramatycznego przepisania. "Z wyczuciem odsłonił materiał, tak by jego szeleszczenie nie ostrzegło ofiary." Albo coś w ten deseń.

Cytat:Ostrożnie, wyćwiczonymi, wręcz automatycznymi krokami bezgłośnie znalazł się przy ofierze.
.
E, nope. Przynajmniej zmień "ostrożnie" na "ostrożnymi". Bezgłośnie zbędne.

Cytat: Pamiętała ona krew szlachetną, jak i też plebejską. Krew panów i wielmożów, jak i zwykłych kupców czy rzezimieszków. Pochłonęła wiele krwi.
Dwie pierwsze krwi bym ci wybaczył, bo to można pod podciągnąć pod pewien środek stylistyczny, którego nazwę zapomniałem, ale trzecia to już przesada.

Cytat:Chociaż wielkie cielsko zarządcy spoczywało na dębowym stole ociekając krwią, trzeba było jeszcze zniknąć.
A potem ujrzałem to. Boli.

Cytat: Teraz, gdy stanął wyprostowany przed drzwiami, widać było że jest wysoki.
Całe zdanie w mojej opinii zbędne ;x

Cytat:Delikatnie uchylił drzwi pokoju by ocenić sytuację na zewnątrz.
Bez urazy, ale domyślam się, że te drzwi są od pokoju. Wytnij to słowo.

Cytat:Piętro gmachu było jednak puste.
Całe piętro wielkiego zapewne gmachu widoczne z jednych drzwi? Naprawdę? Jak już to napisz, że korytarz był pusty Big Grin

Cytat:Niedzielne poranki nie są ulubioną porą mieszkańców by krzątać się nerwowo po ratuszu.
mhm, a to kiedykolwiek jest pora na nerwowe krzątanie? Zdanie do przemyślenia i napisania na nowo Tongue

Cytat:Zabójca wyszedł spokojnie, jak gdyby nigdy nic zszedł raźnym krokiem ze schodów.
Czyli najpierw wyszedł (a wcześniej mowa była o gmach całym), a potem zszedł po schodach? ;x

Cytat:Dozorca zaś odwzajemnił się uśmiechem, odsłaniający postępujące braki w uzębieniu.
"odsłaniającym"

Cytat:Niema to jak miasto.
Nie ma

Cytat:Ruszył dalej zadowolony, jak gdyby wyszedł po kojącej kąpieli, a nie zimnym mordzie.
Serio? Wiem co chciałeś przekazać, ale nie wyszło ci to. "Ruszył dalej zadowolony, jakby właśnie zjadł dobry obiad, a nie zasztyletował człowieka." Czy coś takiego.

Cytat:Zabójca ruszył dalej, zostawiając ratusz dla ciekawskich, plotkarek czy szpicli
plotkarek i szpiclów* jak już

Cytat:Poszedł między straganami, gdzie wrzało jak w ulu od ostrożnych rozmów.
"ostrożne" rozmowy nie kojarzą mi się z gwarem.

Cytat:- A mówiłam już, że biada nam?
To samo pisałem Morydzowi. Trzymasz się poważnej konwencji? To nie wyskakuj z czymś takim. Rujnujesz doszczętnie klimat.

Cytat:Ruszył dalej w miasto, mijając kolejne stragany, potem kuźnię, potem zakład bednarza, potem żebraka, jeszcze później karczmę i wszystko inne, co zazwyczaj mija się w miastach.
Potem, potem, potem... pro tip - są takie słowa jak "następnie", a poza tym możesz to wszystko olać i wymieniać od przecinków.

Cytat:Smród rynsztoków wymieniał się z zapachami chleba, mydlin piorących ubrania mieszczanek czy jeszcze gorszym smrodem pijaków, leżących gdzieniegdzie po mieście.
"mieszał się", to po pierwsze. Co nie zmienia faktu, że całe zdanie jest... ;x brzmi to tak, jakby zapach mydlin był smrodem, zwłaszcza jak to ktoś czyta na szybko.

Cytat:Czyli dzień jak co dzień w dużym skupisku ludzi.
Wszedł na rynek, wypełniony ludźmi.
Później jest jeszcze istny zalew pierników. Też lekko kłuje.

Cytat:Smok rzucił się wściekle na rywala, machając zupełnie przypadkowo mieczem.
Machanie mieczem przypadkowo brzmi... eee... nie tak. "wymachując bezładnie" brzmi sensowniej Wink

Cytat:Gapiowie
Na 90% powinno być gapie

Cytat:Nie wróżył nic dobrego stanowi rycerskiemu w tych okolicach.
Po pierwsze "w tym królestwie" lepiej oddaje to co chciałeś przekazać, a po drugie... "Przyszłość rycerstwa w tym królestwie rysowała się w czarnych barwach." czy coś w ten deseń Big Grin

Cytat:Ci panowie w razie potrzeby bronili by miasta.
Hmmm, "Ci panowie w przypadku wojny bronić nas będą.". albo "w razie potrzeby bronić będą miasta."

Dobra, to jednak nie było opowiadanie do przeczytania na szybko. Ale żeś mi horror urządził Big Grin W sumie mogę cię nawet pocieszyć - robisz komplet błędów, które ja robiłem jak zaczynałem zabawę z prozą. Żaden to problem jest na dłuższą metę. Będziesz częściej pisał, nauczysz się, że warto opowiadanie na dzień-dwa odłożyć i wtedy przeczytać jeszcze raz, po czym przepisywać wszystko to, gdzie wyczuwasz słowne wyboje... i powtarzać to aż do braku tychże wybojów i w końcu będzie lepiej.
Co do fabuły to porywająca nie była. No niestety :< Nic tutaj specjalnie ciekawego nie było, więc w mojej skromnej opinii zakład przegrałeś, chyba że dalej się coś ciekawego stanie. W co jakoś nie mogę uwierzyć. Tylko dodam, że dla mnie temat zamachowcy nie jest oklepany Tongue Temat seryjnego mordercy tak, ale zamachowiec wciąż nie wywołuje uczucia "urgh, który to już raz".

W skali 1-10 masz, powiedzmy, 4+. Tongue
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#5
Bel6:

Cytat:Jeśli nie chciał, by wiedziano o jego przybyciu, nie powinien raczej wejść szybciej niż "niespiesznie"?

Chodziło mi o same zamknięcie drzwi. Wcześniej nie zauważyłem że zdania nie pasują.

Cytat:Myślę, że potrzeba tego słówka.

A po cóż powtarzać dwa razy "które"?

Cytat:A on czasem nie zastygł, oparty o blat, chwilę po wejściu do pokoju?

Nie zrozumiałem o co ci chodziło.

Cytat:Trochę sporo tej "krwi", nie uważasz?

To specjalny zabieg podkreślający ważność słowa.

Kubutek26:

Cytat:1. W początkowym fragmencie, tym o zarządcy, musisz popracować nad narracją. Mieszasz trzecioosobową z pierwszoosobową, powinieneś jakoś to rozdzielić. Ja osobiście, gdy "cytuję myśli" bohatera, obejmuję je kursywą.

Owszem, słabo czuję się w narracji. A z tymi myślami kursywą - ciekawa koncepcja.

Mirrond:

Cytat:mhm, a to kiedykolwiek jest pora na nerwowe krzątanie? Zdanie do przemyślenia i napisania na nowo Tongue

Niedziela kojarzy się z dniem odpoczywania. A więc nie jest to ulubiona pora by latać po ratuszu i załatwiać sprawy Big Grin

Cytat:Czyli najpierw wyszedł (a wcześniej mowa była o gmach całym), a potem zszedł po schodach? ;x

Był na piętrze gmachu. Wyszedł z gabinetu zarządcy, i raźnym krokiem zszedł po schodach na parter skarbca. Ot i cała filozofia.

Cytat:Serio? Wiem co chciałeś przekazać, ale nie wyszło ci to. "Ruszył dalej zadowolony, jakby właśnie zjadł dobry obiad, a nie zasztyletował człowieka." Czy coś takiego

Twoja propozycja jest taka sama jak moje zdanie, tylko przedstawia inne obiekty. U mnie kąpiel, u ciebie obiad. Co za różnica?

Cytat:"ostrożne" rozmowy nie kojarzą mi się z gwarem.

Gdy kilkaset osób zaczyna mówić nawet półgębkiem, uwierz, robi się gwar. Gwar nie oznacza głośno. Oznacza wiele rozmów jednocześnie na jakimś obszarze. Równie dobrze gwar może być na sali gdzie ludzie"głośno szepcą".

Cytat:To samo pisałem Morydzowi. Trzymasz się poważnej konwencji? To nie wyskakuj z czymś takim. Rujnujesz doszczętnie klimat.

Jestem innego zdania. Właśnie takie quasi komediowe akcenty w poważniejszym tekście rozluźniają atmosferę, sprawiają że czytelnik nie dostaje umysłowego zatwardzenia. A przecież mój tekst nie jest taki poważny, przecież końcówka jest właśnie lekka i wesoła.

Cytat:Potem, potem, potem... pro tip - są takie słowa jak "następnie", a poza tym możesz to wszystko olać i wymieniać od przecinków.

Nie wiem jak to się tu znalazło. może napisałem to w stanie lekkiej nietrzeźwości Big Grin

Cytat:Po pierwsze "w tym królestwie" lepiej oddaje to co chciałeś przekazać, a po drugie... "Przyszłość rycerstwa w tym królestwie rysowała się w czarnych barwach." czy coś w ten deseń Big Grin

W całym królestwie nie pasuje, ponieważ gdy kilku rycerzyków na prowincji było fajtłapami, to nie znaczy że stołeczni rębacze muszą reprezentować ich poziom. Fuck, właśnie sam obaliłem swój pomysł, bo przecież reszta szlachciców miasta nie musi reprezentować stylu tych dwóch tutaj Big Grin Ale nic Big Grin

A, i uwaga na koniec. To nie jest koniec opowiadania, to jest jedynie fragment Big Grin
Odpowiedz
#6
Co do krzątania - chodziło o to, że słowo nerwowe było zbędne. Co to za różnica, czy krzątają się nerwowo, czy nie nerwowo? Niedziela dniem odpoczywania, więc po prostu nikt się tam specjalnie nie krząta.

Co do piętra - chodziło o to, że nie opisałeś tego dostatecznie jasno. "wyszedł z pokoju i zszedł po schodach" - i jest spoko.

Co do obiadu - chodziło o to, że po pierwsze - kąpiel brzmi głupio jako przykład, a po drugie zimny mord? Niespecjalnie mi to brzmi. To jako takie nie jest złe, po prostu nie brzmi specjalnie.

Co do półgębku - ok.

Co do klimatu - ok, twoja sprawa.

Co do lekkiej nietrzeźwości - Tongue

Co do królestwa - No cóż Tongue
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#7
Cytat:Co do krzątania - chodziło o to, że słowo nerwowe było zbędne. Co to za różnica, czy krzątają się nerwowo, czy nie nerwowo? Niedziela dniem odpoczywania, więc po prostu nikt się tam specjalnie nie krząta.

Te nerwowo to porostu takie słówko które napatoczyło się podczas pisania, i tak zostało Big Grin

Cytat:Co do obiadu - chodziło o to, że po pierwsze - kąpiel brzmi głupio jako przykład, a po drugie zimny mord? Niespecjalnie mi to brzmi. To jako takie nie jest złe, po prostu nie brzmi specjalnie.

Dlaczego kąpiel to zły przykład? Ja tam uważam że dobra kąpiel jest o wiele przyjemniejsza niż suty obiad Big Grin A co do mordu, to przecież zamordował go z zimną krwią, czyż nie? Big Grin
Odpowiedz
#8
To pojadę po chamsku.
Brzmi to jak nieudane tłumaczenie tekstu w anime z japońskiego ;x Innymi słowy boli w uszy, ale sam nie wiesz jak to opisać.
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#9
Cytat:To pojadę po chamsku.
Brzmi to jak nieudane tłumaczenie tekstu w anime z japońskiego ;x Innymi słowy boli w uszy, ale sam nie wiesz jak to opisać.

Nie za bardzo zrozumiałem co masz na myśli.
"Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć, niż lękać." rtm. Witold Pilecki
Odpowiedz
#10
Nie było tematu.
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#11
Powtarzać "które" w celu nadania spójności. Zwłaszcza, że w tym kontekście nie jest uznawane to za błąd.
Specjalny zabieg. Big Grin
Wyobrażam sobie kryminały z podobnymi zabiegami.
Wszedł do pokoju, w którym krew, krew, krew, krew. Istotnie, był to obraz godny rąk Kuby Rozpruwacza.
Tak tylko mi wpadło do głowy. Zero ironii.
Zero.
Big Grin

Cytat:Podszedł kilka kroków, zatrzymując się przed schludnie udekorowanym stołem. Oparł się o niego, po czym zaczął rozglądać się po okolicy. Z lekkim uśmiechem spoglądał na regały zastawione księgami.

Wewnętrzny monolog myśliciela. Ani słówka o zmianie pozycji.

Cytat:Zarządca wstał, oparł się na blacie stołu. Spojrzał w okno.

O to mnie gryzie. Może mi się wydaje, nie upieram się. Jest późno, a moje palce wstukały już z 10 stron komentarzy. Głowa mi pulsuje od kontemplacji sztuki użytkowników.




Krew, krew, krew. Big Grin


Znowu ja, zostawiam ocenkę: 3/5. Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości