Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Z PAMIĘTNIKA SKLEROTYKA
#1
"Było to tak dawno temu, że w Listopadzie był Listopad, a Dzień Próżniaka obchodziło się codziennie," mówiłem, gdy kto pytał, od kiedy go znam.

Lecz gdy indagowano mnie, dlaczego akurat z nim zadaję się najdłużej, do głowy przychodził mi dżem; nie jakieś pożywne i tłuste wióry z supermarketu, ale zwykłe, truskawkowe smarowidło dopasowane do zwyczajnego chleba; dżem stojący nieustannie w tym samym miejscu, na regale, między Encyklopedią Guseł, a Podręczną Historią Krętactwa, słoik z truskawkową pulpą czekający na nasz trywialny głód.

b

W tych latach nic nie było, jak trzeba; nie pasjonowały nas doroślackie bzdety, te egzystencjalne kociokwiki do poruszania w oziębły czas nudów na pudy, nie fascynował nas potargany świat odwiecznych pomyłek i tradycyjnych napraw, cyklicznych, napadowych powrotów do nagle przypomnianych sobie korzeni, ruchomych faktów, pojęć prostych i rzeczjasnych zarazem. Nasz świat był przewidywalny i niezmienny, ograniczony przestrzenią pokoju, w którym byliśmy tylko przed sobą, sam na sam ze swoimi problemami.Poprzedni, był za to miejscem, w którym robiliśmy tylko to, na co mieliśmy ochotę, a nie to, czego się po nas spodziewano.

c

Przychodził do mnie co środę, bo wtedy moi staruszkowie bawili u jego.Nasi protoplaści pracowali w tym samym urzędowisku, poruszali się więc w obrębie podobnych zmartwień i ubolewań okraszonych kostką lodu z kropelką czegoś mocniejszego.

A kochane mamy, przy ludziach zwiewne i rozmarzone uosobienia finezji, przyjaciółki na bij zabij, w domu zaś - ckliwe zrzędy, Erynie przeganiające nas ścierą, skrupulatne i pamiętliwe, siedząc biodro w biodro obok swoich anemicznych gladiatorów, słuchały ich zakrapianych oracji z wytężonym namaszczeniem.

Ale że słuchały bez możliwości wejścia im w słowo, wepchnięcia się z pociechą w ich rozmamłane biadolenie, że konwersacja naszych ojców z każdym no to chlup w ten gupi dziub, przestawała być merytorycznym dialogiem, a przekształcała się w nieskoordynowany klekot, gdy tylko nadarzał się pretekst do zostawienia ich, wybywały do kuchni, przenosiły się w inne rejony, by tam, w swojackim otoczeniu lodówki, wymieniać się najnowszymi przepisami na duszoną małpę w sosie koperkowym.

d

I podczas gdy nasi ojcowie zajęci byli kolejną zabudową świata krążącego między kazaniem o sprawiedliwości, a potrawką z niedojrzałej papugi, my, wolni od ich trosk, słuchaliśmy płyt i patrzyliśmy na znikający dżem wiedząc, że kiedy starzy wrócą do wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, zastaną przesłodko śpiące na wznak, dwie rozkoszne dzieciny padłe na tapczan jak zbolałe sznyty.
Odpowiedz
#2
Tekst nawet fajny. Ciekawe wspomnienie przyjaciela z dziecięcych lat. Miło się czyta. Jedyne co trochę razi to długie zdania. Dla mnie wypowiedź mieszcząca się trzech liniach, w jednym zdaniu jest za długa. Krótsze zdania czytało by się przyjemniej. Ale to jedyna rzecz jaka mnie kole w oko. Tak jest ok.

Ocena:

3/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz
#3
Tradycyjnie lekka, miła w odbiorze, wciągająca od samego początku, lektura.
Zabawa językiem ojczystym na poziomie ponadprzeciętnym, co sprawia, że utwór jest napisany z polotem, w gawędziarskim tonie, bez smęcenia i zbędnych przegięć oraz koślawych stylistycznie "tforów".
Ot przyjemne wspominanie, które tchnie wiarygodnością.
Czasem brak gdzieś spacji czy przecinka, ale w przypadku tego błyskotliwego kawałka nie baczy się na takie duperele.
FajoweSmile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości