Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wypadek-Przypadek
#1
FF związany ze "Zmierzchem". Głównymi bohaterami są Alice i Jasper oraz Rosalie i Emmett...
Opis: Alice - światowej sławy sportsmenka, Jasper - sławny informatyk, Emmett - były kulturysta, Rosalie - wytworna cukierniczka. Razem mieszkają, razem się bawią i razem wpadają w kłopoty - jednym słowem zawsze są razem! Bella i Edward z pozoru szczęśliwe małżeństwo, ale rozpadło się. Jeden wypadek może zmienić wszystko na gorsze lub lepsze. Czy sława to wszystko? Czy poradzą sobie z nowym życiem? Czy ktoś z nich stanie na ślubnym kobiercu, czy może kogoś trzeba będzie pochować? Wszyscy są ludźmi.



PROLOG



Obudził mnie cichy hałas dobiegający z dołu. Powoli wstałam i ubrałam szlafrok, a później zeszłam po schodach na niższe piętro. Po drodze minęłam zegar, który wskazywał 10.58. To niemożliwe żebym tak długo spała, a Jasper na pewno jest już w pracy.
Kiedy podeszłam do drzwi wejściowych zobaczyłam obładowaną zakupami Rosalie, która szamotała się z zamkiem. Zapukałam w szybę, a później otworzyłam jej drzwi.
- Ten zamek znowu się zaciął.
- A próbowałaś nacisnąć klamkę? – Spytałam z powagą.
- Nie, ale myślałam, że Emmett zamknął drzwi na klucz, kiedy wychodził. Zresztą nieważne. Pomóż mi z zakupami.- Wzięłam największą z toreb i zapytałam.
- A co ty tam nakupiłaś?
- Owoce, warzywa, mięso i oczywiście kilka ubrań.
- Ubrań? Znowu? Już ci się wysypują z szafy, a ty dalej je kupujesz.
- Ale te są tym razem dla ciebie. W końcu za tydzień odbierzesz statuetkę dla najlepszej sportsmenki, więc musisz jakoś wyglądać. – Rose jak zwykle miała gotową odpowiedź.
- Ale…
- Żadnych ‘ale’. Idź je przymierzyć, a później zabierzemy się za obiad.
- Tak jest kapitanie! – I przyłożyłam dwa palce do czoła, tak jakbym salutowała.
Weszłam po schodach i skierowałam kroki do sypialni. Położyłam torbę na łóżku, a sam poszłam do łazienki wziąć prysznic. Jak zwykle użyłam kokosowego szamponu do włosów. Chwilę jeszcze postałam pod strumieniem ciepłej wody, a później wyszłam i osuszyłam się ręcznikiem. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka i wyciągnęłam pierwszą sukienkę. Od razu mi się spodobała. Miała biały kolor i nie była przesadnie ozdobiona. Założyłam. Pasowała jak ulał. Torbę z resztą sukienek rzuciłam w kąt, a sama przebrałam się w szorty i bluzkę na ramiączkach. Tak ubrana zeszłam na dół.
- I co? Pasowały?
- Tak. Już nawet wybrałam jedną na galę.
- Tak? A którą?
- Taką białą. Tak na marginesie to mam do niej pasujące szpilki.
I na tym nasza rozmowa na temat sukienki się skończyła. Podeszłam do blatu kuchennego i wzięłam się za krojenie warzyw, bo dziś na obiad miała być sałatka i smażone steki.
- Rose? – Zapytałam nieśmiało.
- Tak?
- Co planujesz na urodziny Emmetta?
- Tak szczerze to nad tym nie myślałam. A ty masz jakiś pomysł?
- Moglibyśmy urządzić wielką imprezę niespodziankę. Wiesz Jasper mógłby go na cały dzień gdzieś zabrać, a na wieczór by wrócili. Upiekłabym tort, a ty ładnie przystroiła dom, wybrała muzykę.
- Dobrze mówisz, ale to ja wolałabym upiec ciasto, bo ty masz ładny gust, jeśli chodzi o wnętrza.
- No tak. Przecież to ja urządzałam cały dom, a wy na to przystaliście.
- Ja mam nadzieję, że zaprosisz Edwarda i Bellę. Chociaż nie wiem czy przypadną sobie do gustu, bo ja po rozstaniu też bym nie chciała widzieć swojego byłego.
- Co prawda to prawda. Bella i Edward nie byli zgodnym małżeństwem, ale byli bardzo dobrymi przyjaciółmi Emmetta jeszcze z czasów liceum.
- Tylko żeby się nie kłócili. – Rose jak zwykle była sceptyczna.
- Ja już to załatwię, a ty tam uważaj na te steki, bo ci się przypalą.
- No już dobrze, dobrze.



Jasper wrócił o 15.30. Podszedł do mnie i pocałował namiętnie, a później zniknął na schodach. Po chwili wróci z bukietem kwiatów w ręce.
- A to z jakiej okazji? – Zapytałam
- A tak bez okazji.
Wzięłam kwiaty i w tej samej chwili do domu wparował Emmett.
- A ty co taki zdyszany? – Zapytała Rose.
- Biegłem żeby cię zobaczyć.
- O jakiś ty romantyczny… - odpowiedziała moja przyjaciółka .
- A teraz siadajmy do obiadu. – Przerwałam tę romantyczną scenę i położyłam na stole miskę z sałatką, talerz ze stekami oraz komplet talerzy i sztućców.
Wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zasiedli do obiadu. Ciszę przerwał Jasper.
- Alice, Rose, Emm… Dostałem awans!
- To wspaniale! – Wykrzyczeliśmy prawie jednocześnie.
- Dziękuję, że się cieszycie razem ze mną. Jesteście prawdziwymi przyjaciółmi.
Po obiedzie Emmett zmywał naczynia, a ja poszłam do sypialni poczytać książkę. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Alice mam prośbę. Czy mogłabyś mi pomóc w wyborze ubrań na galę? Nie chciałbym odstawać od ciebie i Rose.
- Ja się nad tym niespecjalnie znam, ale zapytaj się Rose. Może ci pomoże.
- Dzięki za radę.
I wyszedł z pokoju. Po chwili i ja zeszłam na dół, wzięłam jabłko i usiadłam na kanapie w salonie obok Jaspera. Oglądaliśmy „Plotkarę”, a chłopaki zajadali popcorn z mikrofali. Nagle zadzwonił telefon. Podeszłam i odebrałam.
- Halo?
- Czy mam przyjemność z Rosalie Hale?
- Nie, ale zaraz ją zawołam. – Rose chodź tu!
Przekazałam jej telefon, a sama wróciłam na kanapę.
- Kto to był? – Emmett jak zwykle był podejrzliwy.
- Jakiś facet.
Po chwili Rose wróciła na kanapę.
- Em, dziewczyny a co powiecie na wypad do „Breakthrough”? – Zapytał Jasper.
- Ja pasuje. – Odpowiedziałam.
- Ja też. – Rose była zgodna.
- A ja pójdę. – Emmett był typem imprezowicza, więc co innego mógłby powiedzieć?
Chłopaki poszli się przebrać i po chwili odjechali. W domu zrobiło się dziwnie cicho.
- Alice?
- Tak?
- Może zabierzemy się za planowanie przyjęcia?
- Dobra. Chodź do mnie do pokoju.
Weszłyśmy po schodach i skierowałyśmy się do mojej sypialni. Pod ścianą stało wielkie biurko, przy którym usiadłyśmy i zaczęłyśmy planować.
- A co powiesz na serpentyny i balony zawieszone pod sufitem? – Zapytałam.
- Będzie ok. A tort ma być piętrowy czy normalny? Z napisem czy bez?
- Myślę, że normalny jednopiętrowy, z napisem ‘Dla kochanego Emmetta. Przyjaciele’ a wokół serduszka. W pokoju przyciemnione światło, na środku miejsce do tańca, a w jadalni bufet. Paluszki, precle, ciastka i napoje. Co o tym myślisz?
- Ja na miejscu Ema byłabym zadowolona. A lista gości?
- Myślałam o Edwardzie, Belli, Esme, Carlisl’u. Może Jacob, Seth i Leah. Coś jeszcze po drodze wymyślimy. Mamy jeszcze tydzień.
Kiedy na dworze zrobiło się ciemno Rose poszła do siebie, a ja przebrałam się i położyłam do łóżka. Minęło może z pięć minut i do pokoju wszedł Jasper. Położył się obok mnie, pocałował, ale nie czuć było od niego alkoholu. Wtuliłam się w jego ramiona i zasnęłam.




Rozdział 1


Jechałam autem i słuchałam ulubionej stacji radiowej. Właśnie leciało „Yo Sabia”, więc śpiewałam razem z wokalistką. Nagle przed maskę wyskoczył pies. Skręciłam kierownicą jednocześnie hamując. Wpadłam na przydrożne drzewo…

Obudziłam się zalana potem w mojej sypialni. Obok mnie spał Jasper cicho pochrapując. Popatrzałam na zegarek. Pokazywał 5:30.
To tylko zły sen, pomyślałam. Alice uspokój się! Nic złego ci się nie stanie.
Ostrożnie wstałam i zeszłam na dół. Skierowałam swoje kroki do kuchni. Nastawiłam czajnik z wodą i wzięłam kubek, do którego wsypałam dwie łyżeczki kawy. Z lodówki wzięłam sałatę, masło i pomidora, a z chlebaka dwie kromki chleba. Zrobiłam sobie kanapki i zalałam kawę. Zjadłam przy stole w jadalni, a później rozmyślałam nad snem. Moje rozmyślania przerwał Jasper.
- Coś się stało kochanie? Tak wcześnie wstałaś.
- Miałam zły sen. – zmieniłam szybko temat.- Co chcesz na śniadanie?
- Mnie tak łatwo nie oszukasz. Co się dzieje?
- No dobrze. Śniło mi się, że miałam wypadek, ale obudziłam się.
- Wypadek? Ty? Jesteś świetnym kierowcą. – podszedł i mnie przytulił. – Nie przejmuj się. – Po tych słowach pocałował mnie w usta i wróciliśmy do sypialni.

-Alice? – ktoś stał pod drzwiami. – Alice? – Dopiero teraz poznałam głos mojej przyjaciółki Anabeth.
- Już idę! – zawołałam i wygramoliłam się z łóżka.
Wskoczyłam w szorty i bluzkę na ramiączkach i podeszłam pod drzwi. Chwila skupienia i moja dłoń powędrowała do klamki. Na korytarzu stała Ann, a obok niej… Nie! To niemożliwe! Obok niej stał Edward
- Co tu robicie?
- A cześć, albo spadaj na drzewo to już nie łaska? –Ann nie opuścił dobru humor
- Przepraszam. Po prostu zdziwił mnie wasz widok.
- No tak, ale musimy ci coś powiedzieć.
- To może zejdźmy do salonu.
Zeszliśmy po schodach na dół i weszliśmy do pokoju dziennego, zwanego salonem. Usiedliśmy na kanapie.
- Więc co chcieliście mi powiedzieć?
- Za miesiąc bierzemy ślub i chcemy żebyś go urządziła! – odpowiedziała.
- Ale jak to? Kiedy się zaręczyliście?
- Pamiętasz jak miesiąc temu musiałam wyjechać do Madrytu? Tam spotkałam Edwarda i zaczęliśmy się spotykać. Tam również oświadczył mi się.
No tak. Pamiętam. Po rozstaniu z Bellą, Edward wyjechał do Hiszpanii, do swojej dalekiej rodziny.
- Jak romantycznie… – Mój entuzjazm był na bardzo niskim poziomie.
- Al. My już musimy się zbierać, ale niedługo zadzwonię i obgadamy wszystko. Dobrze?
- Tak, tak. Odprowadzę was do drzwi.
Wyszli na zewnątrz i wsiedli do auta. Po chwili ruszyli z piskiem opon. Zostałam sama w cichym i pustym domu. Jasper i Emmett byli w pracy, a Rose jest pewnie na zakupach. Pogoda była ładna, więc poszłam do ogrodu. Rozłożyłam leżak i położyłam się. Nie wiem ile spałam, ale kiedy obudziłam się Rose była już w domu i krzątała się w kuchni. Otworzyła okno i krzyknęła.
- Al. Wracaj do domu i mi pomóż. Lasania pali się, a sałatka jeszcze niegotowa. Emm i Jazz zaraz wrócą.
Co? To niemożliwe żebym tak długo spała, pomyślałam.
Złożyłam leżak i poszłam do domu. Zegar na schodach faktycznie wskazywał 15.15.
Weszłam do kuchni i zabrałam się za krojenie warzyw. O 15.30 jak w zegarku do domu wpadli Jasper i Emmett. Byli roześmiani i nieśli jakieś pudełeczka.
Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy w spokoju obiad. Później chłopaki poszli do kuchni pozmywać naczynia, a ja udałam się do ogrodu, aby ocenić stan moich kwiatów. Uznałam, że ziemia jest zbyt sucha, więc nalałam wody do konewki i zaczęłam podlewać. Moim peoniom od razu przybyło kolorków, a chabrom i herbacianej róży pączki zaczęły się szybciej rozwijać.



Gdy ogród był doprowadzony do porządku, poszłam do sypialni gdzie leżał Jasper i czytał książkę. Podeszłam do regału, wyciągnęłam „Sen Nocy Letniej” i położyłam się obok Jazza. Ten pocałował mnie namiętnie i przytulił. Zrobił to tak nagle, że książka wypadła mi z ręki. Zaczął powoli ściągać mi bluzkę i rozpinać stanik, a ja jemu koszulę. Powoli zjechał w dół i zaczął ściągać spodnie. Od teraz byliśmy tylko my. Nikt więcej nie liczył się.
Daliśmy się ponieść emocjom. Wszedł we mnie głęboko i długo nie chciał wyjść. Cały czas namiętnie się całowaliśmy, aż w końcu poczułam eksplozję w moim ciele. Długo jeszcze leżeliśmy obok siebie, ale musieliśmy zejść na dół, na kolację.
Rose przygotowała filety z łososia w sosie śmietanowo-koperkowym. Siadłam z Rosalie przy stole, ale chłopaki nie. Usłyszałam jak cicho liczą. 1, 2, 3… I jak na zawołanie uklękli przed nami z pudełeczkami w ręku. W każdym był piękny pierścionek. Dla mnie z szafirem, a dla Rose z rubinem
- Czy wyjdziesz za mnie?
- Czy wyjdziesz za mnie? – jak echem odbił się głos Emma.
- Tak!
- Tak! – Rose była zgodna.
Wsunęli nam na palce pierścionki, a my rzuciłyśmy się im na szyje.
Odpowiedz
#2
Cytat:To niemożliwe żebym tak długo spała, a Jasper na pewno jest już w pracy.
Zrobiłabym z tego dwa zdania.

Cytat:Kiedy podeszłam do drzwi wejściowych, zobaczyłam obładowaną zakupami Rosalie, która szamotała się z zamkiem.

Cytat:Ale te są tym razem dla ciebie.
Wydaję mi się, że lepiej brzmiałoby: Tym razem, kupiłam je dla ciebie. Ale to twój tekst.

Cytat:- Tak jest kapitanie! – I przyłożyłam dwa palce do czoła, tak jakbym salutowała.
Myślę, że to i jest zbędne.

Cytat:Położyłam torbę na łóżku, a sama poszłam do łazienki wziąć prysznic.

Cytat:Chwilę jeszcze postałam pod strumieniem ciepłej wody, a później wyszłam i osuszyłam się ręcznikiem. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki.
Powtórzenie.

Cytat:Ja mam nadzieję, że zaprosisz Edwarda i Bellę.
Ja, wydaje mi się zbędne.

Cytat:- Em, dziewczyny, a co powiecie na wypad do „Breakthrough”?

Cytat:Minęło może z pięć minut i do pokoju wszedł Jasper.
Myślę, że gdyby z zostało usunięte, zdanie brzmiałoby lepiej. Wink

Cytat:- Miałam zły sen. – zmieniłam szybko temat.- Co chcesz na śniadanie?
Zdecyduj się jak zapisujesz dialogi. W prologu zapisujesz je tak np.: - A próbowałaś nacisnąć klamkę? – Spytałam z powagą. A w rozdziale jw. Wydaje mi się, że lepiej wygląda, gdy zapisuje się dialogi tak, jak pisałaś w rozdziale.

Cytat:Obok niej stał Edward.

Cytat:- A cześć, albo spadaj na drzewo to już nie łaska? –Ann nie opuścił dobru humor.
Brak spacji przed Ann.

Cytat:O 15.30 jak w zegarku, do domu wpadli Jasper i Emmett.

To chyba tyle, chodź mogłam czegoś nie zauważyć. FF, jak FF. Szału nie ma, szczególnie, że wybrałaś sobie postacie ze Zmierzchu. Od razu mnie to zraziło, ale postanowiłam przeczytać. Jak już pisałam wyżej, szału nie ma i tekst wydaje mi się przeciętny. Nic szczególnego się nie dzieję. Momentami, jak nie przez cały tekst, nudziłam się. Co chwilę bohaterka szła spać i wstawała z krzykiem: O boże, to niemożliwe, abym tak długo spała!

PS. Z tego prologu mogłaś spokojnie zrobić normalny rozdział.

To chyba tyle ode mnie, ponieważ nie ma nad czym się rozpisywać.



"Mężczyźni kłamią, ale nikt tak nie przytuli kobiety jak mężczyzna."

Piszę:
Skrzydlaci
Odpowiedz
#3
Dziękuję za pomoc i krytykę ;D
Odpowiedz
#4
Błędy zostały wymienione powyżej, więc nie powtarzam.
Ogólnie wszystko mi się podoba. Trochę szkoda mi Edwarda i Belli, ale cóż... ;D Trzeba było dbać o małżeństwo. A Renesme (czy jakoś tak) jest na świecie?
Liczę na dalszą część.
Pozdrawiam, życząc miłego życia.
Lexis
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#5
a tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach ;D
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości