Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wyścig Zaproszeń
#1
Wiadomo, że NK z założenia miał być serwisem, dzięki któremu będą mogły na nową nawiązać kontakt osoby, które wieki temu chodziły do tej samej klasy, czy szkoły, a obecnie, pod wpływem różnych czynników, rozjechali się po całym świecie. Jednak przede wszystkim miał ułatwiać kontakt między ludźmi. O ile było tak na początku działalności serwisu, o tyle dziś tendencje są zgoła odmienne. Ludziom, a w szczególności nastoletnim osobą, nie wystarczy już zaprosić do grona znajomych, tych najbliższych przyjaciół czy też znajomych. Doszło do tego, że liczba stu znajomych nie jest niczym nadzwyczajnym, przy liczbie pół tysiąca, tysiąca, czy nawet więcej. Wśród internetowej „braci” użytkujących serwis nk, doszło do wyścigu zaproszeń, kto będzie miał na liście znajomych wyższą cyferkę. W sumie, gdyby się nad tym zastanowić, nie było by nic złego w tym, że ktoś ma ponad czterystu znajomych, gdyby te osoby na liście jego znajomych nie były zwykłymi figurantami, a awatarami osób, z którymi dany chłopak/dziewczyna utrzymuje kontakt w rzeczywistości. Zupełnie nie potrafię zrozumieć masowego wysyłania i przyjmowania zaproszeń, które na dłuższą metę nie prowadzi tak naprawdę do niczego. Po dłuższym zastanowieniu, jedynym wytłumaczeniem takiego zjawiska, może być dziwne poczucie wartości, albo też dziwne dowartościowanie siebie samego poprzez to iż ma się więcej znajomych niż pozostali, co w pewnym stopniu świadczy o tym iż jesteśmy lubiani. Ale takie myślenie nie jest o tyle błędne, co ukierunkowane nie w tą stronę, w którą powinno. Inne osoby, myślące podobnie wychodzą z takiego samego założenia i spirala wysyłania masowych zaproszeń się nakręca, a koło kto będzie miał więcej znajomych, będzie się zacieśniać na nas, odciskając piętno, które dla każdego może być zupełnie inaczej definiowane. Dla jednych może być to przeżycie traumatyczne, że ktoś nie przyjmuje naszych zaproszeń i w rzeczywistości nasza lista znajomych jest uboższa od innych. Co z kolei może przełożyć się na błędne przeświadczenie, że nie jesteśmy lubiani. A nie trzeba włożyć wiele wysiłku w to, aby dojść do wniosku, że nie lista znajomych na nk, świadczy o tym, kto ma więcej znajomych, ale takim wyznacznikiem może być już to, że nasz telefon w sobotnią noc, nie milknie, choć nasza lista znajomych jest uboga. Dla innych fakt, że ma się mniej znajomych niż inni, a nasze zaproszenia, co chwila są odrzucane, nie będzie miał znaczenia. Jednak powyższe zjawisko nie zdążyło się jeszcze za dobrze zadomowić na portalu nk (na innych serwisach o podobnej tematyce pewnie też – jednakże nie wypowiem się na ten temat, gdyż z innych nie korzystam), a już pojawiło się nowe, które nakazuje mieć po kilka kont na różnych serwisach, by móc na kilku frontach zwiększać licznik znajomych. Zapewne dla takiej osoby posiadanie kilku kont, na różnych serwisach, gdzie liczba znajomych przekracza tysiąc osób, to szał i absolutna gwarancja o mega popularności, która przyćmiewa blask nie tylko polskich topowych person, ale także tych zagranicznych. Jednakże w rzeczywistości nie świadczy o niczym, ani o tym, że jesteśmy lubiani, ani o tym, że każdy chce się z nami kolegować. Jeśli już, to świadczy o tym, że daliśmy się opanować głupiej modzie, która będzie dość długo obecna w naszym życiu. Chciało by się powiedzieć: Bo wiadomo... Co fajne i naprawdę dobre, musi zostać zastąpione czymś co można o cztery litery potłuc. A te bezsensowne mody, pozostają na dłużej...
Kiedyś, a jako iż jestem starszej daty, mogę powiedzieć, jak drzewiej bywało, człowiek mając wolny czas i chcąc spożytkować go jak najlepiej, wychodził na dwór, by ze znajomymi rozegrać mecz, stłuc kolana i czasami skaleczyć się. W sumie, dziś jest podobnie tylko, że do zdania: ,,rozegrać mecz ze znajomymi” dochodzi słowo „online”, które jest wplecione w środek zdania. Co prawda jestem przedstawicielem, jednych z ostatnich pokoleń, które skórę na palcach u rąk zdzierało na asfalcie, a nie na klawiaturze, ale nie jestem oporny na postęp i nowinki technologiczne. Lubię to co nowe, dobre, a przede wszystkim to co się sprawdza, ale nie jestem w stanie zrozumieć dziwnej mody na prowadzenie rozmowy ze znajomymi na nk, zamiast umówić się na wspólny wypad na piwo lub pizze i sok pomarańczowy (jeśli jesteś jeszcze niepełnoletni/a). Przyglądając się obecnie panującej modzie i trendom wśród wszystkiego co związane z komputerem, z naciskiem jednak na Internet, można pokusić się o stwierdzenie, że ludzie powoli stają się niewolnikami komputera, którzy przedkładają życie przed netem nad życie, prawdziwe życie. Jakiś czas temu, moi rodzice, narzekali, że zamiast iść do dziewczyny, wolę iść z kolegami pod sklep. Obawiam się iż jeśli, dalej będzie wszystko się toczyć w obecnym kierunku, to rodzice będą wniebowzięci jeśli ich pociechy zdecydują się na wyjście chociaż pod ten spożywczak na piwo. A patrząc po niektórych znajomych, widzę, że u nich wyjścia ze znajomymi równa się święto, czyli coś co trafia się rzadko.
Raz zdarzyło mi się usłyszeć przechwałki na temat tego, że owa osoba posiada w gronie znajomych około tysiąca osób. Jako iż ja posiadam około dwustu czterdziestu (z czego, z każdą osobą utrzymywałem kiedyś bliższy kontakt, który pod wpływem różnych czynników zerwał się, bądź też osłabł), nie kwapiłem się do tego, by powiedzieć ile ja mam. I nie było to spowodowane wstydem, czy czymś w tym rodzaju, a najzwyczajniejszym pokojowym usposobieniem, które nie pozwoliło mi się wdawać w dyskusje, która skończyła by się tak, że każda ze stron uważała, że jego racją, jest tą właściwą. Jednak pisząc ten felieton, z chęcią podzielę się z wami nie tyle uwagą, którą wtedy zatrzymałem dla siebie, co pytaniem, które kiedyś jeden z redaktorów CD-A, zadał bodajże na łamach pisma. I kieruje je do wszystkich tych, którzy mają powyżej trzystu znajomych.
Powiedzcie mi, ilu z tych kilkuset znajomych pożyczy wam stówkę, gdy zajdzie taka potrzeba? A ilu przyjedzie do was, by wspomóc w ciężkiej chwili? Możliwe, że pytanie powinno brzmieć zupełnie inaczej: Czy wy w ogóle znacie te osoby, które macie w gronie znajomych? Patrząc na to wszystkie cyfry, śmiem wątpić.


PS A co Wy sądzicie o tym zjawisku? Zapraszam do podzielenia się opinią w komentarzach.
Odpowiedz
#2
Sam nie użytkuje nk (poluje na znajomych na facebooku Tongue).
Ale szczerze powiedziawszy tekst mnie zawiódł. Na początku narzekania, jaka to młodzież zła, głupia i tak dalej. Potem mamy wspomnienie "starych, dobrych czasów" kiedy to młodzi grali w nogę, a nie zbierali znajomków w necie.
Przykro mi, ale tekst mnie nie przekonał, jest on zbyt oczywisty i wręcz banalny.
Pozdrawiam
B.
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#3
Co prawda tekst jest być może i oczywisty, lecz nie zmienia to faktu, że tak właśnie wygląda rzeczywistość. A że tekst Cię nie przekonał... to już inna sprawa. Dziękuje za komentarz Smile
Odpowiedz
#4
Ja znam moich znajomych (sic!) Big Grin jako że nie używam ani NK, ani FB, ani żadnego innego z tych przykrych, plastikowych, bezsensownych serwisów. Wolę mieć mało dobrych znajomych niż... no właśnie, niż co? Po kiego mam udawać, że znam ludzi których nie znam? Może rzeczywiście chodzi o dowartościowanie siebie, jak piszesz, może o coś innego, w każdym razie moim zdaniem to przykre, smutne, żałosne i jest niestety znakiem czasów naszych. Ktoś kiedyś stwierdził, że 90% młodzieży (i nie tylko) w ogóle przestałoby wychodzić z domu, jeśli za lajki i inne bzdety na FB dostawaliby jedzenie Big Grin ito jest, w pewnym stopniu, naprawdę prawda. To tak jak z telenowelami - jak ktoś nie ma własnego życia, ogląda życie innych i żyje w internecie. A że nie zna nikogo ze swoich znajomych - to chyba tylko nam, starym, przeszkadza Big Grin
Odpowiedz
#5
To ja się spytam tak: ilu z tych kumpli, z którymi się 'rozegrało mecz' nadal utrzymuje się kontakt? Jaki jest wskaźnik procentowy, prawdopodobieństwo, że osoba, którą poznaliśmy w ogólniaku, podstawówce, na studiach; zostanie w naszym życiu? Albo nawet inaczej, dzięki takiemu serwisowi pojawi się w nim ponownie po x czasie?
Moda modą, zawsze ludzie wszystko rozdmuchają do przeogromnych przesadzonych proporcji. Tak było zawsze, jest i będzie. Dadzą ci palec, weźmiesz całą rękę. Ale są również pozytywy. Kiedyś, jak się zawiodłeś na kumplu to dochodziło do mordobicia, teraz po prostu ostentacyjnie usuniesz go z listy znajomych. Ja mam konto na FB, na którym staram się w mieć w znajomych tylko osoby, z którymi utrzymuję aktualny kontakt, bo dla mnie to ma sens. Nie ma dla mnie sensu np sytuacja na gg, w której ja mam otwarte jedno okno konwersacji, a osoba po drugiej stronie ma ich dziewięć dajmy na to.
Każdy ma swoje przewrażliwienia. Gloryfikowanie starych czasów jest tu jednak nie na miejscu, bo zdecydowany procent kolegów, z którymi ja grałem w piłkę jest albo z kratkami albo znajdują się w szarej strefie. Także z dwojga złego to ja już bym wolał te awatary w liczbach pięciuset ;-)
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#6
Tak...
NK to dość osobliwe miejsce.
Sam mam parę tysięcy znajomych, ale to dzięki memu dobremu sercu (nie odrzucam zaproszeń zbyt często) i zestawowi dość ciekawych, oryginalnych zdjęć.
Na te parę tysięcy znam około 200 osób, ale rzecz dziwna - parę dni temu miałem urodziny i dostałem prawie tysiąc życzeń od obcych mi ludzi - aż nie chciało się wierzyć.
Może to nic nie znaczy, może to jakaś kolejna nowomoda, a może rozpaczliwa potrzeba bliskości drugiego człowieka, choćby wirtualnego i nieznanego, który ma szansę stać się "członkiem rodziny" i oszukać jakoś samotność, brak kontaktów, inne problemy natury wewnętrznej.
Sam koresponduję zarówno z ludźmi ze szkół i studiów, jak i z obcymi mi osobami.
Chociażby takimi, którzy dzięki reklamie na NK mojej książki kupili ją i polubili to, co piszę.
Rozumiem to i nie potępiam.
Dziś człowiek oddala się od człowieka i może stąd ten "zaproszeniowy" pęd, który nie jest tylko chęcią posiadania 5000 znajomych, ale nawiązania jakichś relacji, korespondencyjnych, rzecz jasna, jako substytut realnych więzi.
Stanowczo potępiam i pędzę w czorty nastoletnie, zboczone lolity, które napastują mnie swymi zaproszeniami, bo chcą sobie napukać znajomych na maxa, a których konta w mig są blokowane.
Pewnie chodzi im o sponsorowany sex.
To uważam za największą plagę NK.
Poza tym każdy może wynieść z tego, co zechce.
My mamy spotkania klasowe i jest git.
Nie wiem, jak gdzie indziej, ale to wszystko zależy od tego, czy po latach nadal chce się mieć jakikolwiek kontakt z kumplami z dawnych lat, czy nie, jeśli tak, NK to całkiem klawy wynalazek.
A i podobno ludzie się zapoznają i żenią!
To tyleSmile
Odpowiedz
#7
Ja teraz użytkuję FB, ale NK też mam chociaż już rzadko tam zaglądam Smile
Powiem tylko, że dodawanie do znajomych wszystkich "jak leci" jest moim zdanim bez sensu. Chyba nie o to w tym chodzi.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#8
mike, może ja jestem jakiś aspołeczny, ale dlaczego mam przyjmować do znajomych jakiegoś Zenka z Wąchocka tylko dlatego, że spodobało mu się moje zdjęcie?? Big Grin może to, o czym piszesz, faktycznie jest przyczyną takiego procederu. Żyjemy przecież w zwariowanych... nie, w ciekawych czasach.

BTW, życzę stu lat na Ink-u Big Grin
Odpowiedz
#9
Pasiasty
No co tu dużo mówić. Ci co są za kratami nie są tam bez powodu, chyba Smile Wszakże każdy jest winny, tylko nie zawsze o to, o co chcą nas oskarżyć, jak to ktoś kiedyś powiedział Smile

I uwierz mi, że ja bardziej utrzymuje kontakty z tymi ludźmi poznanymi w zerówce, albo w pierwszych klasach podstawówki, niż z tymi poznanymi dalej (chociaż oczywiście są wyjątki). Być może powodem tego, jest fakt iż mieszkam na małej wsi, gdzie ludzie nie emigrują za pracą w obce strony Smile
Co do Twojego wydania książki i reklamy na Nk, Mike. Chciałbym się zapytać co to za książka, bo ja żadnych reklam nie widziałem, co prawda jestem niezbyt często aktywny, ale nie zmienia to faktu, że nic takiego nie widziałem. Chyba, że promujesz się na jakimś forum, co wydaje się być bardziej prawdopodobne Smile A przede wszystkim, tańsze Smile
Odpowiedz
#10
A ja też uważam, że tekst był dość banalny, ale nie z winy autora, tylko bardziej z powodu takiego oklepanego tematu. Po cichu liczyłem na jakieś świeże spojrzenie, ale niestety. Ten artykuł nawet nie jest na czasie, bo jest on nk, które już dawno wyszło z mody. Teraz fajny jest facebook Big Grin
Rozumiem, że wiek autora ma tu znaczenie i jest trochę do tyłu z nowinkami z branży IT.

PS
Mam około setki znajomych na facebooku i tyle moim zdaniem na normalny, przeciętny człowiek. Już teraz nie wyrobiłbym się w czasie, gdybym chciał pisać do wszystkich. Oczywiście połowę z nich znam tylko "na cześć", a niektórych nawet nie kojarzę. Po prostu nie odrzucam zaproszeń. Jeśli komuś na nich zależy, to nie chcę być niemiły.
Ja sam nie przejmuję się facebookiem. Mam na nim konto, bo inni mają (pewnie jest większość takich jak ja) i nie dbam za bardzo kogo mam na liście, a kogo nie Tongue
Odpowiedz
#11
Wiem dobrze o czym mowa. Sama mam konto na nk, ale zastanawiam się nad kasacją. Na fejśie lepiej mi się siedzi Big Grin Z tym wyścigiem w licznikach znajomych to prawda. Wysyłają zaproszenia do obcych ludzi, albo fikcyjnych kont. Tylko po to by sobie budować jakąś dziwną popularność. Mi się wydaje, że to nawet spod kontroli wychodzi.
Co do tego tekstu to całkiem składnie. Błędów nie wyciągam, nie znam się na tym za bardzo.

Ocena:

5/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości