Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wspomnienie
#1
Kolejny suchar od Greyeeha.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że opowiadanie dzieje się w powojennej Polsce w grudniu 2012 roku. Zbombardowani przez Rosję, a następnie zaatakowani od południa przez Węgrów (którzy w nie cały 2011 rok zajęli Słowację) Polacy muszą się bronić resztkami sił. Wielu z tych, którzy przeżyli zaczęli rabować i napadać emigrantów, którzy i tak zwykle ginęli na granicy, na blokadach rusko-węgierskich. Od sierpnia do grudnia ludzie zdążyli zbudować kilka większych punktów, gdzie mogą odpocząć od niebezpieczeństw. W tym czasie rozwinęło się kilka szlaków handlowych, gdzie karawany dostarczały najważniejsze rzeczy od miasta do miasta. Największymi punktami obronnymi były: Gdynia, Łódź, Zielona Góra i Szczecin. Ludzie narażeni na działanie promieniowania stali się bezmyślnymi zombie, które zwykły atakować wszystko i wszystkich. Krótko - apokalipsa, śmierć, znikąd pomocy, Polska - zapraszam do czytania!

*
Rozdział I

-Patrz! Chyba się obudził!
-Czas najwyższy, hehe. - usłyszał drwiący głos.
-No kolego, pamiętasz coś jeszcze?
Pamiętał, ale nie odpowiadał.
-No nic... - powiedział powoli, po chwili kontynuując - znaleźliśmy cię na wpół martwego. Miałeś połamane nogi i rozwalony łeb. Może to odświeżyło ci trochę pamięć?
Nadal nic nie mówił.
-Milczek... - mruknął drugi - nie lubimy tu takich.
-Dobra, nie będziemy cię męczyć... na razie. Odpocznij trochę.
Drzwi skrzypnęły, mężczyźni wyszli z pokoju. Pokoik był słabo oświetlony, słychać było dudniący za oknem deszcz. Pomieszczenie było zniszczone, na ścianach zachowały się resztki tynku, kurz przykrywał starą szafę, barierki łóżka, na którym zresztą leżał, oraz parapety. Pod ścianą leżał potłuczony żyrandol. "Kiedyś musiało tu być ładnie... kiedyś..." pomyślał. Nogę miał ciasno zabandażowaną i usztywnioną.
"Cholera, po co ja się w to wpakowałem?" myślał. "To było jesienią tego roku, jeśli się nie mylę... razem z kumplami ruszyliśmy najniebezpieczniejszym szlakiem, tylko po to, żeby zabić jednego suki*syna?" wspominał.

*

-Milczek, rusz się! Musimy już iść! - krzyczał Gwóźdź.
Gwóźdź był przeciwieństwem Milczka, był bardzo duży i dobrze zbudowany. Miał czarne włosy, brodę i okulary przeciwsłoneczne, które kryły podbite oko. Na nogach zakurzone bojówki, trochę wyżej skórzany płaszcz. Ten drugi był zaś blondynem średniego wzrostu, ubranym w czarne jeansy, górę od polskiego munduru i buty taktyczne. Przy szyi miał maskę gazową.
-Idziecie? - krzyknął trzeci mężczyzna, wysoki, prawie chudy. Tak jak milczek przy szyi miał maskę gazową, głowę przykrywał kaptur od munduru, w który był cały ubrany. Na nogach także buty wojskowe, na plecach plecak.
Milczek i Gwóźdź ruszyli w stronę umundurowanego.
-To co Dima, spadamy stąd? - rzucił Gwóźdź.
-Tak, jeśli wszyscy już gotowi, to może jeszcze przybliżę wam plan podróży, co?
-Nie zaszkodzi... - mruknął Milczek.
-Stąd do Zielonej Góry jest parę kilomatrów, z Zielonej ruszamy do Gorzowa, jeśli tam go nie znajdziemy, ruszymy w stronę Gdańska. Wiecie dobrze, że w Szczecinie nie jesteśmy za bardzo lubieni. Wrócimy tu, jeśli nie trafimy na niego w drodze powrotnej, to wyruszymy wiosną. Żaden bandzior nie będzie napadał na karawany zimą, prawda?
Milczeli i stali tak jeszcze przez chwilę. Pierwszy ruszył Dima, przerywając ciszę głośnym tupaniem, zaraz za nim Milczek, a potem Gwóźdź. Szli uzbrojeni, wyposażeni w prowiant, opatrunki i amunicję na całe dwa miesiące. Szli na polowanie.
Odpowiedz
#2
Cytat:-Patrz! Chyba się obudził!
-Czas najwyższy, hehe. - usłyszał drwiący głos.
-No kolego, pamiętasz coś jeszcze?
Pamiętał, ale nie odpowiadał.
-No nic... - powiedział powoli, po chwili kontynuując - znaleźliśmy cię na wpół martwego. Miałeś połamane nogi i rozwalony łeb. Może to odświeżyło ci trochę pamięć?
Nadal nic nie mówił.
-Milczek... - mruknął drugi - nie lubimy tu takich.
-Dobra, nie będziemy cię męczyć... na razie. Odpocznij trochę.

Dialog do przeredagowania, bo drewniany jak Rasiak.

Cytat:-No nic... - powiedział powoli, po chwili kontynuując - znaleźliśmy cię na wpół martwego. Miałeś połamane nogi i rozwalony łeb. [...] Nogę miał ciasno zabandażowaną i usztywnioną.

Trochę mi tu nie pasuje, musisz trzymać się jednej liczby. Do tego zmieniłbym czas przeszły na teraźniejszy, bo tak po prawdzie to nadal ma tę/te nogę/nogi połamaną/połamane.

Cytat:-Stąd do Zielonej Góry jest parę kilomatrów, z Zielonej ruszamy do Gorzowa, jeśli tam go nie znajdziemy, ruszymy w stronę Gdańska. Wiecie dobrze, że w Szczecinie nie jesteśmy za bardzo lubieni.

Lubiani.

Cytat:Szli uzbrojeni, wyposażeni w prowiant, opatrunki i amunicję na całe dwa miesiące. Szli na polowanie.

IMO powtórzenie zupełnie nie potrzebne, łatwe do ominięcia. Choćby przez zastosowanie zwrotu udali się.

Czytając miałem całe mrowie skojarzeń ze Stalkerem. Początek jest niemal identyczny jak w Czystym Niebie, do tego pseudonimy, ekwipaż, realia. Osobiście to ja + Stalker = <3, więc dla mnie to jawnie zaleta, ale mam jedną uwagę: nie zaczerpnij za dużo z ukraińskiego uniwersum (o ile w ogóle na nim się wzorowałeś, bo możliwe, że po prostu wymyśliłeś podobną historię/świat). Co do świata: sama wizja mi się podoba, założenia chociaż nie oryginalne, to poprzez umiejscowienie w dobrze znanych realiach są atrakcyjne dla czytelnika. W przedstawienia świata opowieści jak na razie brakuje mi jakiś typowo polskich elementów, mam nadzieję, że pojawią się razem z ciągiem dalszym. Fabuła i bohaterowie są praktycznie niemożliwe do ocenienia przy tak skąpym fragmencie. Na przyszłość apeluję, wstawiaj dłuższe partie tekstu. Warsztat porządny, nieliczne błędy wytknąłem wyżej. Pozdrawiam.

Ocena: 5/10.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#3
Tekst trudno nazwać opowiadaniem, bo o niczym nie opowiada. Jest wprowadzeniem - co zresztą zauważył przedmówca.

Dlatego pod względem innym iż warsztatu i spójności pojedynczych zdań trudno go ocenić.

Ale spróbuję.

1. Cały początkowy dialog wygląda jak wyjęty z intra do gry. Dlaczego? Nie ma jakichkolwiek odniesień do bohatera. Niby narracja jest z nim, ale jedyne co wiemy o nim, to że "pamiętał".
Facet się budzi. Jest w obcym miejscu, połamany przy nim 2 gości, w tym świecie potencjalnie wrogich.
Gość nawetnie zastanawia się co z jego bronią, nie próbuje nawet spojrzeć na potencjalnych przeciwników (bo nie wie w końcu co to za jedni), żeby zobaczyć na czym stoi.
Leży i daje sobie opowiedzieć co się działo ostatnio. Jak w intrze właśnie.


2. Wyruszenie na polowanie

Zielona Góra-Gorzów-Gdańsk to cholernie daleka trasa. I to wszystko dla jednego bandziora.
Nie wiem, kim są ci goście - może łowcy nagród - ale wydaje się, że idą na poszukiwania faceta nie bardzo wiedząc nawet jak go znaleźć - po prostu liczą, że go trafią, a na takich dystansach nie można już na to liczyć.

Druga część też jest pozbawiona jakichkolwiek przemyśleń bohaterów, przez co wydaje się zawieszona w powietrzu - ja rozumiem, że chciałeś dopalić ich twardzielsko, ale sa inne sposobySmile

Bardzo trudno jest tupać butami taktycznymi, chyba, że robisz to specjalnie po to, żeby tupać - w innym wypadku trzeba chyba iśc po blasze.

Standardowy mundur polskiej armii nie ma kaptura, trzebaby chyba dopisać jakieś szczególy.
Odpowiedz
#4
Po pierwsze nie podoba mi się wprowadzanie czyelnika do opowieści. Tekst sam z siebie powinien zachęcić do czytania, wyjaśniać problemy i rozwijać fabułę. Takie sztuczne wprowadzenie do fabuły wygląda dość nieprofesjonalnie.

Druga sprawa - przekleństwa. Jak masz ochotę to napsiać, to napisz. Przekleństwa wzmacniają wypowiedzi bohaterów i je urealniają, ale muszę być stosowane z umiarem. Co innego narrator. On w ogóle nie powinien ich używać, bo to jest tak jakbyś szedł do spowiedzi i opowiadając swoje grzechy klął księdzu na ucho.

Maski na ogół są przeciwgazowe. No chyba, że w Twoim tekście ludzie po założeniu takiej maski się gazują i umierają. W sumie dobry sposób, czujesz wrogi gaz bojowy to zakładasz maskę i giniesz od swojskiego gazu...

Kaptur od munduru? W życiu takich cudów nie widziałem...

Wyposażonym można być w sprzęt, a nie prowiant.

Ogólnie rzecz ujmując nie spodziewałem się błędów w tak krótkim fragmencie. Trochę nieścisłości psuje efekt postnuklearnego świata. Co mnie zastanawia to sama geopoliotyka i jej logika. Na swoje szczęście nie zamieściłeś opisu czemu jest tak, a nie inaczej, ale po samym wstępie ciśnie mi się na usta wiele pytań, które zaatakowałyby Twoją wizję świata, w którym Polska zostałaby zaatakowana przez Węgry...

Póki co nic interesującego. Żadnego ładunku emocjonalnego, ot parę posklejanych ze sobą zdań i nic więcej. Radzę dobrze przemyśleć fabułę, zainteresować czytelnika i napisać kilka-kilkanaście stron i dopiero wtedy wrzucić na forum.

Odpowiedz
#5
Mimo iż jak z intra gry i banalny, ale dialog na początku niech zostanie.
Ogólnie rzecz biorąc tak się ma tekst po poprawce:

Rozdział I

-Patrz! Chyba się obudził!
-Czas najwyższy, hehe. - usłyszał drwiący głos.
Patrzyło na niego dwóch mężczyzn, obaj brodaci. Jeden rudy, drugi brunet. Pierwszy miał na twarzy liczne zmarszczki, był już stary, siedział na krześle. Obok niego stał ten o czarnych włosach. Facjatę miał mocno poharataną, zdobiły ją liczne szramy i blizny.
-No kolego, pamiętasz coś jeszcze?
Pamiętał, ale nie odpowiadał.
-No nic... - powiedział powoli, po chwili kontynuując - znaleźliśmy cię na wpół martwego. Masz połamane nogi i rozwalony łeb. Może to odświeżyło ci trochę pamięć?
Nadal nic nie mówił.
-Milczek... - mruknął drugi - nie lubimy tu takich.
-Dobra, nie będziemy cię męczyć... na razie. Odpocznij trochę.
Drzwi skrzypnęły, mężczyźni wyszli z pokoju. Pokoik był słabo oświetlony, słychać było dudniący za oknem deszcz. Pomieszczenie było zniszczone, na ścianach zachowały się resztki tynku, kurz przykrywał starą szafę, barierki łóżka, na którym zresztą leżał, oraz parapety. Pod ścianą leżał potłuczony żyrandol. "Kiedyś musiało tu być ładnie... kiedyś..." pomyślał. Nogi miał ciasno zabandażowane i usztywnione.
"Cholera, po co ja się w to wpakowałem?" myślał. "To było jesienią tego roku, jeśli się nie mylę... razem z kumplami ruszyliśmy najniebezpieczniejszym szlakiem, tylko po to, żeby zabić jednego sukinsyna?" wspominał.

*

-Milczek, rusz się! Musimy już iść! - krzyczał Gwóźdź.
Gwóźdź był przeciwieństwem Milczka, był bardzo duży i dobrze zbudowany. Miał czarne włosy, brodę i okulary przeciwsłoneczne, które kryły podbite oko. Na nogach zakurzone bojówki, trochę wyżej skórzany płaszcz. Ten drugi był zaś blondynem średniego wzrostu, ubranym w czarne jeansy, górę w polskim kamuflażu wz.93 i buty taktyczne. Przy szyi miał maskę gazową.
-Idziecie? - krzyknął trzeci mężczyzna, wysoki, prawie chudy. Tak jak milczek przy szyi miał maskę gazową, głowę przykrywał kaptur od munduru, w który był cały ubrany. Na nogach także buty wojskowe, na plecach plecak.
Milczek i Gwóźdź ruszyli w stronę umundurowanego.
-To co Dima, spadamy stąd? - rzucił Gwóźdź.
-Tak, jeśli wszyscy już gotowi, to może jeszcze przybliżę wam plan podróży, co?
-Nie zaszkodzi... - mruknął Milczek.
-Stąd do Zielonej Góry jest parę kilomatrów, z Zielonej ruszamy do Gorzowa, jeśli tam go nie znajdziemy, ruszymy w stronę Gdańska. Wiecie dobrze, że w Szczecinie nie jesteśmy za bardzo lubiani. Wrócimy tu, jeśli nie trafimy na niego w drodze powrotnej, to wyruszymy wiosną. Żaden bandzior nie będzie napadał na karawany zimą, prawda?
Milczeli i stali tak jeszcze przez chwilę. Pierwszy ruszył Dima, przerywając ciszę głośnym tupaniem, zaraz za nim Milczek, a potem Gwóźdź. Szli uzbrojeni, wyposażeni w prowiant, opatrunki i amunicję na całe dwa miesiące. Szli na polowanie.

Cytat:
Cytat: Szli uzbrojeni, wyposażeni w prowiant, opatrunki i amunicję na całe dwa miesiące. Szli na polowanie.

IMO powtórzenie zupełnie nie potrzebne, łatwe do ominięcia. Choćby przez zastosowanie zwrotu udali się.

Powtórzenie zastosowane celowo.

Cytat:Druga sprawa - przekleństwa. Jak masz ochotę to napsiać, to napisz.

Na forum, gdzie tekst zamieściłem pierwszy była cenzura. Już poprawione.
Odpowiedz
#6
Nie czytałem komentarzy poprzedników, więc mogą być powtórki.

No więc, tragicznie nie jest. Powiem nawet, że zaczęło mi się podobać... i nagle koniec! Za krótki fragment, no i nieco sztywne wprowadzenie. To tak na wstępie.
Jeśli chodzi o klimat, to na moje oko w tym tekście dopiero zaczynasz go tworzyć, niemniej jednak czułem już jakby zalążki... co oczywiście jest plusem Wink.

Moja ocena: 3/5.

Wyłapałem trochę błędów:

Cytat:-Czas najwyższy, hehe. - usłyszał drwiący głos.

To 'hehe' tutaj kompletnie nie pasuje. I, jeśli kończysz zdanie z dialogu kropką (tutaj akurat dobrze), to zdanie po myślniku zaczynasz z wielkiej litery Wink.

Cytat:-No nic... - powiedział powoli, po chwili kontynuując(.) - Znaleźliśmy cię na wpół martwego. Miałeś połamane nogi i rozwalony łeb. Może to odświeżyło ci trochę pamięć?

Wyszczególnione zdanie brzmi dziwnie.

Cytat:-Milczek... - mruknął drugi(.) - Nie lubimy tu takich.

Cytat:Drzwi skrzypnęły, mężczyźni wyszli z pokoju. Pokoik był słabo oświetlony

To 'pokoik' można by zamienić na coś innego.

Cytat:...na ścianach zachowały się resztki tynku, kurz przykrywał starą szafę, barierki łóżka, na którym zresztą leżał, oraz parapety.

Ja bym to zdanie zbudował tak: '...na ścianach zachowały się resztki tynku, zaś starą szafę, barierki łóżka, na którym zresztą leżał, oraz parapety przykrywał kurz.

Cytat:"Kiedyś musiało tu być ładnie... kiedyś..."(, ) pomyślał.

To samo w reszcie "myśli".

Cytat:suki*syna

Po co cenzura? Wink

Cytat:Tak jak milczek(, ) przy szyi miał maskę gazową...

Cytat:w który był cały ubrany

Bez tego 'cały'.

Cytat:Szli na polowanie.
.

A może "ruszyli"?

__________________

Oprócz tego parę powtórzeń.

_________________________________________________

Pozdrawiam i czekam na dalszą część Wink
Oj, widzisz, jednak opłaca się czytać komentarze poprzedników, bo jeden z nich jest twój Big Grin No cóż, poprawek już edytował nie będę, może znajdzie się coś nowego Wink
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#7
*

"Już pierwszego dnia nie było łatwo, do Zielonej Góry ciągnęły tłumy. Podobno był tam jakiś punkt pomocy założony przez Niemców" myślał. "Stwierdziliśmy, że aby ominąć korek ruszymy przez poniszczone bloki. Okazało się, że to była strata czasu, więc znów wróciliśmy na drogi...".

*

-Co tu się kurwa dzieje? - zapytał Gwóźdź.
Przed nimi pośród zniszczonych bloków, domów i uliczek rozpościerały się zagony ludzi. Przed nimi ktoś stał.
Mężczyzna pchający wózek sklepowy - najwyraźniej z całym swoim dobytkiem - ubrany był w łachmany. Obrócił tylko głowę w ich stronę i powoli przeciągając mówił.
-No nie wie cie? Prze-prze-cież niemczury za-a-łożyły punkt-t pomocy w Zielone-e-j!
"Naćpał się nie wiadomo czego" - pomyślał Dimka.
-No pięknie chłopaki, utknęliśmy tu. Ten motłoch porusza się jak jakiś kurwa ślimak!
-Uspokój się... - mruknął Milczek.
Przysiedli na krawężniku. Rozmyślali nad tym co dalej, siedzieli tak z dobre dziesięć minut.
-Może pójdziemy przez bloki? Na pewno będzie jakieś przejście na drugą stronę miasta, a tam nie powinno być tego tłumu - rzucił Dima.
-Niegłupi pomysł, zawsze można spróbować.
-No to ruszcie dupska i idziemy - ponaglił ten w wz.93.
Ruszyli do budynku za nimi. Weszli przez dziurę w ściance, drzwi do klatki schodowej były czymś zablokowane, gruzami najpewniej. Nieszybko znaleźli wyjście, błądzili między korytarzami bloku i poniszczonymi pokojami.
-No pięknie! W dół jakieś trzy metry, a tam jest wejście...
-Skaczemy? - powiedział Gwóźdź.
-Hola, hola - powstrzymał ich Dima - nie braliśmy czasem jakiejś liny?
-Ja... ja brałem, ale nie wiem czy wytrzyma nasz ciężar - odpowiedział Milczek.
-Macie coś kruchego w plecakach? - spytał - Jeśli nie, to możemy rzucić je na dół, a sami zejść po linie.
Uznali to za dobre rozwiązanie, a podróż na dół nie trwała zbyt długo.
-Panowie... nie ruszajcie liny...
-Dlaczego coś się stało?
Nie musiał odpowiadać, pokazał tylko palcem i od razu zrozumieli. Miejsce do którego trafili nie było żadnym blokiem mieszkalnym, był to stary hotel, a w samym jego centrum - patio, do którego można było się dostać tylko jednym wyjściem - tym do którego oni właśnie trafili.
-To żeśmy się kurwa załatwili! - krzyczał Gwóźdź kopiąc w puszki.
Aż do wyjścia z budynku nikt się nie odezwał. Dimie wydawało się, że słyszał charczenie zombiego, mógł się przesłyszeć. Wrócili na ulicę, wydawało się, że tłum nie ruszył się nawet z miejsca. Kiedy się zbliżyli znów poczuli smród - pot, brud i rzeczy - których zapachu nie potrafili zidentyfikować - zmieszane ze sobą dawały iście powalający efekt. Milczek nie czuł się dobrze, myślał, że zaraz zwymiotuje, zapachy tłumu skutecznie powodował mdłości. Słońce było już wysoko, zastanawiali się, kiedy w końcu będą mieli okazje oderwać się od wlokącego się tłumu. Do wieczora udało im się może przejść parę kilometrów, kiedy w końcu mieli okazję, odłączyli się od tłumu.
Przed północą rozbili obóz na starej stacji benzynowej.
Jedyne co teraz dało się zobaczyć w świetle księżyca to sucha, spękana ziemia, zniszczona ulica, uschnięte drzewa i krzewy, oraz starą stację benzynową, na której płonęło ognisko, a dookoła niego siedziały trzy osoby.
Tego miesiąca noce były wyjątkowo zimne.
Odpowiedz
#8
Znowu króciutki fragment, w którym nie ma ani waznego zdarzenia ani przybliżenia postaci. Wartałoby dotrzeć choć do jakiegoś punktu wyższego napięcia

Garść uwag.

1. Na tym etapie postacie sa znane "ten z wz. 93" nie jest już własciwym opisem, bo wiemy kto to, więc o ile możesz wykorzystać model w opisie, to raczej nie w ten sposób.
2. "gruzami najpewniej" - najpewniej gruzami.
3. Ludzie - nie samochody przyszli do Zielonej tak licznie, że zablokowali ulice. To nie jest łatwe. A mimo to bohaterowie nic o tym nie wiedzieli.
To moze oznaczać dwie rzeczy: - bohaterowie nic nie wiedzą o najbliższej okolicy LUB w Zielonej górze jest aż tylu mieszkańców, co jest dziwne, bo chyba nawet teraz ich tyle nie maSmile

Jeśli natomiast idziesz w punkt (a) znaczy to tylko przyjezdni, to oni powinni ich spotykac juz od jakiegoś czasu na drodze.

4. Bardzo trudno jest zablokować drogę trójce ludzi z plecakami musiałby byc tam wszędzie totalny ścisk. Czy taki był Twój zamiar?

5. Jesli oni i tak nie zamierzają szukać gościa w Zielonej (omijaja miejsca gdzie są ludzie) to po co w ogóle pakowali sie do miasta zamiast obejść?

6. 3m to niewielki zeskok dla sprawnego męzczyzny. Zawis na rekach i do ziemi zostaje jakieś 60 centymetrów. Mocowanie liny i złazenie op niej natomiast jest czasochłonne.

7. "rzed nimi pośród zniszczonych bloków, domów i uliczek rozpościerały się zagony ludzi. Przed nimi ktoś stał." - jak przed nimi był tłum to oczywiste, że ktoś stał.

8. Oderwali się od tłumu poza miastem? W mieście? Przeciez chcieli je tylko obejść, niemiecki punkt był im po nic(zreszta nawet napisałes, że oni chca tylko przejść) Czy napawdę tak trudno było obejść? Jak wyobrażasz sobie taką sytuacje w postapokaliptycznym mieście?

9. Wprowadziłeś nazwę zombie - i fajnie, ale na razie zasugerowałeś tylko, że są to istoty na tyle niegroźne, że nie wymagają nawet drugiej myśli.
Odpowiedz
#9
Cytat:"Już pierwszego dnia nie było łatwo, do Zielonej Góry ciągnęły tłumy. Podobno był tam jakiś punkt pomocy założony przez Niemców" myślał. "Stwierdziliśmy, że aby ominąć korek ruszymy przez poniszczone bloki. Okazało się, że to była strata czasu, więc znów wróciliśmy na drogi...".

Oj, bardzo sztuczne. No sorry, ale osobiście sądzę, że niewiele osób myśli jak narrator powieści i opowiada, co się działo.


Cytat:Przed nimi pośród zniszczonych bloków, domów i uliczek rozpościerały się zagony ludzi. Przed nimi ktoś stał.

Po pierwsze to powtórzenie, a po drugie znów kiepska konstrukcja.

Cytat:Mężczyzna pchający wózek sklepowy - najwyraźniej z całym swoim dobytkiem - ubrany był w łachmany.

Kolejny raz "Yodowa" konstrukcja.

IMO "Ubrany w łachmany mężczyzna pchał wózek sklepowy, wyładowany pewnie całym jego dobytkiem".

Cytat:Obrócił tylko głowę w ich stronę i powoli przeciągając mówił.

Tu IMO powinien być dwukropek. I kolejny raz "mówił", nie podoba mi się takie zastosowanie tego słowa.

Cytat:-No nie wie cie? Prze-prze-cież niemczury za-a-łożyły punkt-t pomocy w Zielone-e-j!

Moim zdaniem niepotrzebne takie przeciąganie, wcześniej już to zaznaczyłeś. Nie dodaje to jakiejś sugestywności, czy klimatu.

Cytat:"Naćpał się nie wiadomo czego" - pomyślał Dimka.

A skąd tu nagle Dima - Rosjanin?

Cytat:-No pięknie chłopaki, utknęliśmy tu. Ten motłoch porusza się jak jakiś kurwa ślimak!

Kto to powiedział?

Cytat:Przysiedli na krawężniku. Rozmyślali nad tym co dalej, siedzieli tak z dobre dziesięć minut.

Ech.
1. Nie można napisać po prostu "usiedli"?
2. Sądzę, że lepiej by brzmiało "Rozmyślali o tym, co dalej".
3. Problem dotyczący całego powyższego fragmentu: bardzo krótkie wypowiedzenia.

Cytat:-Może pójdziemy przez bloki? Na pewno będzie jakieś przejście na drugą stronę miasta, a tam nie powinno być tego tłumu - rzucił Dima.

IMO nie pasuje tu słowo rzucił.

Cytat:-No to ruszcie dupska i idziemy - ponaglił ten w wz.93.

To znaczy kto?

Cytat:Ruszyli do budynku za nimi. Weszli przez dziurę w ściance, drzwi do klatki schodowej były czymś zablokowane, gruzami najpewniej.

Kolejny raz dzielisz tekst na strasznie krótkie wypowiedzenia, zamiast zbudować ładne, rozbudowane zdanie.

Cytat:Nieszybko znaleźli wyjście, błądzili między korytarzami bloku i poniszczonymi pokojami.

"Po długim błądzeniu między korytarzami i poniszczonymi pokojami, znaleźli wyjście z bloku".

Cytat:-Hola, hola - powstrzymał ich Dima - nie braliśmy czasem jakiejś liny?

Źle zapisany dialog. Kolejnych takich błędów nie będę wytykał, bo to strasznie denerwujące.

Cytat:-Ja... ja brałem, ale nie wiem czy wytrzyma nasz ciężar - odpowiedział Milczek.

Po co wstawiać zająknięcie? To zupełnie niepotrzebne.


Cytat:Uznali to za dobre rozwiązanie, a podróż na dół nie trwała zbyt długo.

To coś można nazwać "podróżą"?

Cytat:-Panowie... nie ruszajcie liny...
-Dlaczego coś się stało?

No dlaczego to się stało!! No dlaczego muszę jeść obiad!!!

Serio, jest coś takiego: ,. Nazywa się przecinek.

Cytat:-To żeśmy się kurwa załatwili! - krzyczał Gwóźdź kopiąc w puszki.

Ile razy krzyczał?

Cytat:Aż do wyjścia z budynku nikt się nie odezwał. Dimie wydawało się, że słyszał charczenie zombiego, ____ mógł się przesłyszeć.

Tu już moim zdaniem pasuje "odzywał".
W miejsce zaznaczone "____" wstawiłbym "ale". To kolejny przykład budowania przez Ciebie krótkich, prostych wypowiedzeń.

Cytat:Wrócili na ulicę, wydawało się, że tłum nie ruszył się nawet z miejsca.

Kolejne źle zbudowane zdanie. Teraz już przestanę komentować, tylko będę cytował.


Cytat:Kiedy się zbliżyli znów poczuli smród - pot, brud i rzeczy - których zapachu nie potrafili zidentyfikować - zmieszane ze sobą dawały iście powalający efekt.

"Kiedy się zbliżyli" - a wcześniej piszesz, że "Wrócili na ulicę". Nielogiczne.
Dalej: pot w grudniu? To coś nowego.
Zamiast zaznaczonej kreski wstawiłbym przecinek.

Cytat:Milczek nie czuł się dobrze, myślał, że zaraz zwymiotuje, zapachy tłumu skutecznie powodował mdłości.

Cytat:Słońce było już wysoko

W zimie?


W tekście jest też mnóstwo nielogiczności:

1. Gdzie NATO, UE? Rosja i Węgry to nie jest całe wojsko świata.
2. Węgry to w tej chwili sojusznik Polski, nagle zmieniła się sytuacja? Kiedy przyłączali Słowację, społeczność międzynarodowa powinna zareagować, vide I wojna w Iraku.
3. Tak trudno obejść miasto? A w ogóle, po co do niego szli, jeśli nie obchodziła ich niemiecka pomoc?


Podsumowując, Twój STYL to zdania zbudowane z kilku krótkich wypowiedzeń. Nie czyta się tego zbyt dobrze. Masz też problemy z interpunkcją, zapisem dialogów, ortografia jest chyba OK.

FABUŁA jest pełna nielogiczności, nie dzieje się nic ciekawego, postacie są potraktowane po macoszemu - rozumiem, że gdyby rozpętała się strzelanina, to ciężko na razie cokolwiek opisywać, ale u Ciebie nie ma nic emocjonującego, co by przeszkadzało w wywiązaniu się dłuższego dialogu między bohaterami. Tekst nie jest zbyt wciągający.

Niestety, opowiadanie nie prezentuje zbyt dobrego poziomu. Nie ma tu nic specjalnie oryginalnego. Wypisanych przeze mnie błędów jest tak wiele, że starczyłyby na długi tekst. Twój fragment jest krótki, a musiałem przytoczyć co drugie zdanie.

Mam nadzieję, że nie byłem zbyt ostry.

Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

2,5/10
Odpowiedz
#10
Cytat:Ruszyli do budynku za nimi. Weszli przez dziurę w ściance, drzwi do klatki schodowej były czymś zablokowane, gruzami najpewniej. Nieszybko znaleźli wyjście, błądzili między korytarzami bloku i poniszczonymi pokojami.
-No pięknie! W dół jakieś trzy metry, a tam jest wejście...
-Skaczemy? - powiedział Gwóźdź.
Może jestem ślepy, ale skoro weszli do budynku przez dziurę w ścianie, a schody były zablokowane, to kiedy znaleźli jakieś wejście na wyższe piętra, żeby potem skakać w dół? Mam wrażenie, jakby Ci usunęło jakieś zdanie albo dwa.

Nie jest zbyt wciągające, niezbyt dużo się dzieje. Wprowadziłeś zombie, więc myślałem, że trafię chociaż na jakieś opisy walki, a tu nic Sad Poza tym promieniowanie musiało działać bardzo krótko i zmieniło mało ludzi, bo przeszli taki kawał i nie spotkali żadnego popromieńca. Rozwinąłbym też trochę opisy innych ludzi, bo to wygląda tak, jakby radioaktywność działała tylko na tę garstkę przemienionych, a reszta była nietknięta, nawet trochę przez promieniowanie Tongue
- Nie spodziewałem się Hiszpańskiej Inkwizycji...
- Nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości