Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Współczucie [+18]
#1
Dziewczyna obudziła się z bezbarwnych nocnych marów. Snów nie było. Chciałaby, ale nigdy ich nie pamiętała. Starała się nie myśleć, bo im dłużej gapiła się tępo w sufit z próżnią w głowie, tym dłużej utrzymywała stan bezchmurny. Chmurzasta robiła się później. Tym razem się nie udało, gdyż złapał ją intensywny ból.
- Oż ty kurwo pierdolona! Po chuj ty mi jesteś, nawet do ruchania się nie nadajesz, upierdolę cię kiedyś i będzie spokój. - Poranna litania złorzeczeń na chromą nogę. Dokuśtykała do szafki na ubrania. Następnie łazienka, i po drodze kolejne zaklinania, „kurwa, o ja pierdole”. Po drodze nie wyrzucone śmieci, sterta naczyń, bałagan w kuchni. I najgorsze ze wszystkiego, zamknięta łazienka. Zaczęła brutalnie walić w drzwi.
- Otwieraj kurwa! Ile godzin będziesz tam siedzieć! Wiesz która godzina? I znowu się spóźnisz?!
- Nic nie poradzę, muszę się umyć.
- Masz w dupie szkołę, to ja też to mam w piździe, nie będę świecić znowu oczami i tego wszystkie słuchać. Słyszysz? Wali mnie to, możesz nawet nie zdać. Jak nie spóźnienia, to wagary. Twoja kolej była na sprzątanie, nigdzie nie pójdziesz póki nie pozmywasz.
- Dobre, a mogę się chociaż wysrać?
- A żebyś tak flaki wysrała. - Poranna kłótnia z młodszą siostrą odhaczona. Niejasne przeczucie pchnęło ją do skrzynki na listy. Niezapłacony rachunek. Kolejne walenie w drzwi, tylko tym razem bardziej na poważnie. Młodsza miała zapłacić rachunek poprzez pobliski sklep, sama się zaoferowała, przyznała się, że zapomniała, potem straciła pieniądze, bała się przyznać. Starsza zaczęła krzyczeć i ją zwymyślała. Młodsza się rozpłakała, starszej zrobiło się głupio, nieraz robiła jej przykrość z powodu cholerycznego charakteru. Po wypadku stała się bardzo nerwowa. Znowu będzie miała wyrzuty sumienia. Uspokoiła się.
- Dobra, nie ważne wpuść mnie. Do kibla muszę. - Otworzyła drzwi, owinięta ręcznikiem stała w koncie i płakała.
- Słuchaj przestań. I co znowu moja wina. Przecież się staram. Też mi nie pomagasz. - Znowu nie wytrzymała, od stanu wewnętrznego gotowania po wybuch przechodziła płynnie, to były sekundy, erupcja złości następowała z nagła. Zaczęła trzaskać drzwiami od łazienki krzycząc przy tym, że jej nienawidzi. To była tylko chwila, ale już wie, że będzie długo ją sobie wypominać. Tym razem płacz był już nieskrywany. Przestraszyła się. Poranne śniadanie, na szybko i byle jak. Bez sensu, jak wszystko w życiu bez sensu. Nienawidzi całego świata. Zaczęła pomału sprzątać, młodsza zmywała. Starsza niewymuszonym pogodnym tonem zaczęła błahą rozmowę. Młodsza ostrożnie odpowiadała, domyśliła się, że to jedyny sposób przeprosin starszej, inaczej nie umiała.
- Zabierz śmieci jak będziesz wychodzić. Rachunek zapłacę przez internet. Dzisiaj noga mnie bardzo boli. - Młodsza niebyła rozmowna, ale podjęła temat.
- Słyszałam cię dzisiaj rano.
- Musze sobie ponarzekać. To mi pomaga, nawet z psychologicznego punktu to jest dobre. Wyrzucam na zewnątrz wszystkie fuje i jest mi lżej, czy nie wiem, skupiam się na narzekaniu i lepiej mi jest.
- Wiem o co chodzi. Wyrzucasz coś z siebie, a nie tłamsisz wewnątrz. Ja zamykam się w sobie, bo mam nerwice wewnętrzną, ty masz maniakalno-depresyjną.
- Powinnaś spróbować. Powiedz kurwa.
- To dzisiaj rano, chodzi mi o to, że mówiłaś, że sobie utniesz nogę.
- Upierdolę.
- No bo, widzisz to nic nie da. Ucięta noga i tak będzie cię boleć. Mózg myśli, że ona wciąż jest, widzi, że jej nie ma, to wysyła sygnały, że boli.
- Wiem tak jakby fantomowa noga. I wtedy wystarczy zasłonić uciętą nogę lustrem i będzie się odbijała ta cała. Taka psychologiczna sztuczka. Mózg będzie widział dwie całe nogi. I już nie boli.
- Nie wiedziałam...
I tak musiała wyjść na miasto. Do lekarza po leki. Tak źle nie było od bardzo dawna. Bywały dobre dni, kiedy mogła normalnie chodzić, nawet biegać. Gorsze to wtedy co musiała brać leki bo ją bolała, wtedy kulała. Tego dnia musiała iść o jednej kuli. Była bardzo zła, ale pomagało jej powtarzanie tekstów ze swoich ulubionych filmów. „co mi pani tu tym psem sra, czy muszą panowie tak napierdalać od bladego świtu” czy dziś rano jak oglądała serial w tv „ do sklepu dziś weszła gruba baba, ja nie wiem, kto pozwala kobietom nosić nunczako, gdyby świat miał szyję, to bym go udusił” To ostatnie jej podobało się najbardziej „gdyby świat miał szyję... ja” Przewróciła się o wystającą płytkę, tuż na przeciwko jakiegoś buraka. Siedział na ławce z tępą miną. Chłopak był w podobnym wieku, zamyślony, jakby umysł miał przyćmiony narkotykami.
- Pomóc ci jakoś? - Zapytał niepewnie, tak z nagła go wyrwała z zamyślenia.
- Nie. - Była bardzo zawstydzona i zła. Podbiegł do niej facet na oko czterdziestoletni, pokręcił głową z dezaprobatą w stronę chłopaka wyraźnie go potępiając oczami.
- Pomogę pani, czasem takie chamstwo...
- Nie prosiłam o pomoc, nie jestem ani kaleką, ani upośledzona, wstać sama umiem, pan nie dotyka mej osoby i naszedł pan moją strefę życiową bez mojej zgody... Gniewnym ruchem wyrwała się niedoszłemu pomocnikowi. Wyraźnie oburzony odszedł mamrocząc coś niezrozumiałego.
- A ty czego się gapisz?
- Nie gapię się. - Odpowiedział jej flegmatycznie. Bił z niego jakiś leniwiec, wszystko w nim wydawało się bardzo powolne. Co za żałosna, nieszczęśliwa gęba. Prócz irytacji, poczuła jakieś niejasne uczucie, którego źródła znaleźć nie umiała, a było to współczucie.
- Siedzisz taki zjebany. Kot zdechł?
- Nie, właśnie nic się nie dzieje.
- No w chuj nudno, chodź do baru. - Chłopak zdumiał się osobliwym sposobem wyrażania się nieznajomej i prostotą wyrażonej propozycji.
- Nie mam kasy... - O boże, ale żałosne, na studiach za taki tekst do dziewczyny zostałby potępiony na zawsze, ona sama by go upodliła, ale teraz to jakby kopać zmokniętego, bezdomnego kundla.
- Kto wychodzi z domu bez portfela? Ja stawie dziś, ty kiedy indziej. - Odetchnął z ulgą. Doskonale rozumiała czym jest wstyd, brak tolerancji, i pochopny akt współczucia, który tylko zawstydza zamiast nieść pomoc.
- Jak mam się do ciebie zwracać?! Może być wszystko jedno, jak chcesz będę ci mówić „ty chuju”.
- A, jestem (B).
- (S) - Powiedziała swoje imię i przybiła mu piątkę, bo nie lubiła się witać.
Poszli do baru dla studentów, który mieścił się przy akademikach.
- Bywałem tu kiedyś, jak chodziłem na studia. Zawsze tu było ciemno jak w dupie.
- Tu jest jak w mojej cipce. Ciemno i wilgno, ale za to ciepło i przytulnie. Co nie? Jak w domu. - Poszturchała go łokciem. Skąd ona bierze takie teksty, pomyślał sobie trochę zawstydzony. Przywitała się z grubym, łysym barmanem, kojarzył go, ale reszty już nie. O tej porze przesiadywali stali bywalcy, same ćmy barowe. Spytała się barmana czy jest lista. Pokazała mu. Niewiarygodne pomyślał, ci kolesie podpisywali się prawie codziennie od dwóch lat. Prawie każdy dzień, może poza świętami. Przyszedł kolejny zagadał do niej trochę, podpisał się, wziął setkę i dwa piwa (obiad) i podszedł do reszty. Oni we dwoje siedzieli przy barze.
- Widzisz, niektórzy przesiadują tu prawie codziennie, jakby byli stałymi meblami lokalu, nie ma jakiegoś i już czujesz, że czegoś brakuje. - Rozmawiali bardzo długo, aż do wieczora. Dziewczyna okazała się bardzo miła i cierpliwa. Niemalże przestała bluzgać i stała się elokwentna. Może zapomniała o fizycznym cierpieniu, albo ból przeszedł. Był to ten rodzaj bólu, który irytował i powodował gniew. Chłopak czuł się dobrze przy niej. Miała rzadki charakter, składała się z wielu różnych sprzeczności, ale cechowała ją energiczność, humor i inteligencja. Im dłużej z nią rozmawiał tym więcej szczegółów wyłapywał, w gestach i mimice, jeszcze nigdy nie spotkał takiej osoby, wypełnionej tak wieloma drobiazgami. Wielka indywidualność. Przede wszystkim była niezwykłą rozmówczynią. Uważał się za nudnego, bezwartościowego człowieka, który nie ma nic do powiedzenia, lecz ona bardzo inteligentnie wyciągała z niego informację i wkręcała go do rozmowy, pomagała mu pod każdym względem. On miał też jakiś humor w sobie, związany z jego flegmatycznością i usposobieniem „osiołka” z bajki.
- Podoba mi się w tobie to, że jesteś taki prosty. Mówisz, co myślisz i chyba nie umiesz kłamać. Tak mnie badasz wzrokiem to powiedz kim jestem z zawodu.
- Nie wiem. Mogłabyś zostać kim byś chciała.
- Skończyłam Prawo. Kończę drugie studia przez neta. Architektura. Po wypadku biorę taką jakby rentę, ale też sobie dorabiam. Projektuje strony dla reklam, praca w domu. Koło 8 może 9 godzin mi schodzi. Dziś wzięłam sobie wolne.
- No to ja nie skończyłem studiów. Cierpię na pewne zaburzenia psychiczne. Mam lęki egzystencjalne, i parę innych takich. Dopiera na studiach pierwszy raz poszedłem do baru i napiłem się piwa. Bałem się, że w barze dostanę nożem, byłem pewny, że będzie jakaś bójka, i bałem się wypić bo myślałem, że w alkoholizm popadnę, mama mnie straszyła, że to rodzinne. Strach towarzyszy mi całe życie, paraliżuje mnie i ciężko się ogarnąć. To prawie jak histeria. Na egzaminach końcowych coś we mnie pękło i się poddałem. Jestem naprawdę bezwartościową jednostką. Po tym przez rok siedziałem w domu, nikt nie dzwonił, prawie nikt nie chciał się ze mną widywać. Bałem się wyjść do sklepu, byłem pewny, że wszyscy mnie oceniają. I tak patrzą się. No ale z początku miałem dobrą pracę. W galerii sztuki. Sztuka i poezja bardzo mnie interesują więc było fajnie. Kolega potem mnie namówił żebym do budowlanki do niego poszedł. Lubie prace fizyczną, ale jestem rozlazły, same agresywne ludziska tam były i trochę mnie zjedli. To samo nie wytrzymałem. I było tylko gorzej. Teraz, niedawno się zwolniłem. Dosięgłem dna.
- Byłeś sprzedawcą butów.
- A prawie. Pracowałem na stacji benzynowej. Ludzie byli wredni, szef był chujem i złodziejem. I ciągle nowi ludzie, patrzą, oceniają. Nie wytrzymałem.
- Co lubisz robić?
- Sam nie wiem. - Chłopak mocno się zadumał.
- Nie wiesz? Nie masz nic co lubisz robić? Użalanie się nad sobą to chyba nie jest fajne zajęcie.
- Nie jestem wcale taki. Nie oczekuje zrozumienia. Wyglądam na zdrowego, normalnego kolesia. Mam nogi i ręce, a ludzie oceniają po wyglądzie, mojego problemu nie widać na zewnątrz. Może jestem żałosny, nie wiem. Nie mam siły i energii by robić coś, nie mam motywacji i ambicji. Kiedyś jakaś ciężka melancholia mnie dopadła i nie chce puścić.
- Nie ułatwiasz. Interesujesz się sztuką?
- O tak. Czasami lubię malować obrazy. Uwielbiam robić zdjęcia! - Chłopak się ożywił w bardzo nietypowy sposób dla niego. - No właśnie, jak miałem aparat byłem szczęśliwy. Potrafiłem jakieś resztki odwagi z siebie wykrzesać. Pasja... yyy może bardziej hobby, bardziej mnie tak ku ludzkości sprowadziła. Potrafiłem zebrać się w sobie i wybrać się na miasto, w plener. Lubie kontakt z naturą. Lubie zwierzęta.
- A ja uwielbiam koty. Nie robisz już zdjęć?
- Miałem kota, faktycznie mi zdechł. Ale to kiedyś. Aparat się zepsuł droga jest zabawa w fotografa.
Malowanie, fotografie, ale najbardziej chciałem umieć grać na jakimś instrumencie. Mam pamięć, ale niestety nie mam cierpliwości.
- Można powiedzieć, że jesteś artystą? Co jest takiego w sztuce? Kiedy coś jest bohomazem, albo zwykłą rzeczą a kiedy zamienia się w dzieło?
- Nikt tego nie wie. Wieszałem obraz gościa co namalował obsrane pieluchy. Gościówy co namalowała swoją cipę. Wielka ogolona cipa. Była wystawa co jakiś artysta wystawił wiadro z wodą, mop i ścierę. Ale to było dzieło sztuki. Gdyby obok sprzątaczka postawiła swój mop, to już by nie było. To by było przypadkowe zestawienie. Bez odpowiedniej świadomości. Ale najlepiej bym się wyraził w muzyce. Nic nie porusza tak jak piękna melodia. I wiesz pisze opowiadania i wiersze.
- Faktycznie jak usłyszę coś smutnego i przypomnę sobie coś smutnego, płakać się chce. To wrażliwość artystyczna, tak?
- A ty?
- Malowanie, rzeźba, pisanie wierszyków i takie tam duperele w ogóle mnie nie kręcą. Nie mam nic przeciwko, lubię czasem posłuchać o tym. Obejrzę z tobą chętnie jakąś wystawę, czasem jakiś program dokumentalny zczaje. Lubie mieć wiedzę ogólną, ale nie potrafię w coś takiego wsiąknąć. Wole być gościem, co od czasu do czasu przejdzie się i spojrzy. Ja się spełniam w innych rzeczach. Lubię struktury, im bardziej zapętlone tym lepiej. Uwielbiałam fizykę, z matematyką nie miałam problemów. Lubię skomplikowaną architekturę, wielopiętrowe budynki. Tak też staram się projektować. Pokazała mu na smartphonie.
- Rany! Zajebiste! Też chciałbym coś fajnego zrobić.
- Musi otworzyć ci się czakra serca i wtedy wszystko popłynie. Stąd staraj się, skoro tu nie ma za wiele. - Popukała go po głowie.
- Interesujesz się też buddyzmem? Co nieco o tym się dowiedziałem na studiach, bo medytacja jest też dobra w leczeniu.
- Nie, to taka wiedza ogólna. Szczerze mówiąc interesuje się wszystkim po trochu. Najbardziej chyba popkulturą. Gry, filmy, komiksy. Tylko żeby się to z aktywnością wiązało. Wyjazdy na konwenty i takie tam. Lubie jak coś się dzieje, lubię sport...
- O ja nie lubię.
- Cipa... A ty co studiowałeś?
- Psychologię. Chciałem sobie jakoś pomóc, no i zaciekawiłem się.
- To dawaj, opisz mnie. Jaka jestem.
- To trudne. Mało jest takich osób jak ty. Pokrętny tok myślenia. Nieprzewidywalna. Jesteś jak wielowymiarowa bryła. Nie umiem cię rozgryźć. Tak sobie wyobrażam, bo to trzecie piwo a ja mam słabą głowę, że składasz się z wielu kruchych kryształków. Wielka, szczegółowa bryła w kształcie kobiety. Taki posąg z małych okruchów. Skomplikowana, kryształowa struktura. Tylko nie tak krucha jak szyba co pod naciskiem się rozpadnie. Bardzo trudno cię rozbić, bo wewnątrz jesteś płynna jak wnętrze planety. Pod skorupą jest płaszcz ziemi, warstwa górna i dolna, a potem jądro z zewnątrz ciekłe, wewnątrz stałe. Te ciekłe poziomy wbrew pozorom nie są jak woda, ludzie pewnie wyobrażają sobie płynną magmę, ale wyobraź sobie jakie to musi być ciśnienie. To jest płynne szkło bardziej, wcale nie tak łatwo byłoby się przez to przebić. Taka właśnie jesteś, w środku płynna, ale to jest spójne i twarde, więc te kryształki na powierzchni nie rozpadną się, a nawet jeśli jakaś siła uderzy, to na powrót się scalą. - Posłała mu uśmiech. Bardzo specyficzny, żabowaty uśmiech. To przez jej uśmiech się w niej zabujał. Ale to było wcześniej. Niewymuszony uśmiech, spontaniczny, związany z nim. Powiedział coś śmiesznego co bardzo ją rozbawiło.
- Oj (B) nie ćpaj tyle. To zdrowiu szkodzi. - Odpowiedziała mu na to. W barze powstała unikalna atmosfera. Na pewno w odbiorze pomógł wypity alkohol, lecz dodatkowo powstała sprzyjająca aura.
Na zewnątrz rozpadał się wieczorny, wczesnojesienny deszcz. Lekki powolny i ospały. Towarzysz dziewczyny dobrze się czuł w taką pogodę, bo zestrajała się z jego wnętrzem. Papierosowy dym tańczył wokół niebieskich neonów wewnątrz baru, ludzie byli weseli i „fajnie pijani”. Z głośników popłynęła piękna jazzowa piosenka. Przyjemna, nastrojowa i leniwa. Kobieta miała chropowaty, charakterystyczny głos. Kiedy skończył się jakiś zajmujący temat, sama zauważyła sprzyjające warunki.
- Fajny klimat się zrobił. Zrobiło się szaro i deszczowo. Lubie patrzeć się na deszcz i taką szarówkę w ciepłym pomieszczeniu. Wtedy dostaję przyjemnych dreszczy. Jakby zimny prąd przechodził po gorącym ciele. To jest takie usypiające. Chciałoby się do kogoś przytulić. - Niestety chłopak spalił buraka i zaczął opowiadać coś nieskładnie o pogodzie. Nadymała poliki w odpowiedzi i zaczęła kumkać i rzegotać jak żaba. Zdumiał się mocno, musiał powstrzymywać wybuch śmiechu, bo nie był pewny co właściwie robiła.
- Robię tak, jak ktoś zaczyna mnie wkurzać, a zależy mi na tym żeby owego kogoś nie zjebać. - Wybitnie zniszczył jej romantyczny stan.
Barowa aura odprężała ją. Wyciszeniu towarzyszył samoświadomy stan odprężenia. Przestała się odzywać, tylko obserwowała, głównie siebie i swój oddech. Chłopak odebrał to jako zły znak, myśląc, że ją znudził, więc popadł w słowotok. Niestety, zauważyła dziewczyna, nowy kolega nie umiał wykorzystać sytuacji. Skończył gdy doszedł do wniosku, że go nie słucha. Zwracała na niego uwagę, podobnie jak na wszystko wokół, lecz specjalnie się nie odzywała, by umilkł. Obok siedział facet w podobnym wieku, był chudy i miał okulary. Czytał jakąś gazetę i sprawiał wrażenie smutnego, tym bardziej dziwne, gdyż przyszedł z własną ekipą. Zaczepiali go ale on przepadł dla świata.
- Hej Cewa. No wypij z nami, pogadaj. Nie godaj, że przyszłeś do baru czytać! - Zwracali mu uwagę kompani. Od najbardziej pijanego stolika oderwał się potężny, ubity drab, a raczej wyrwał się z jakiejś ciężkiej grawitacji i z nią też walczył dzielnie by dojść do barmana.
- Hola! Oberżysta! Jeszcze jednego! - Jowialnie zakrzyknął i z całej siły postawił kufel. Dziewczyna rozbawiona, zagadała pijaka, potem na chwile odeszła pogadać z koleżankami, wracając szturchała i zaczepiała Cewę.
- Weź lepiej mu nie dokuczaj. Jakiś wielki dół go złapał. - Powiedział jej (B).
- No właśnie. Kogo by tu powkurwiać. O choć do nich. - Wielki stół, szerokie kanapy, a tam dwie koleżanki i trzech kumpli. Z początku siedział i nie odzywał się jak na sierotę życiową przystało, ale szybko rozgadał się z facetem starszym o dwa lata. Muzyk sesyjny. Bardzo oryginalne z własną grupą miesza rap z punkiem. Następnie zagadał z wielbicielem programów National Geographic, Science itd. Porwały ich fale pływowe, sejsmiczne, echolokacja, i ukształtowanie dna oceanu. Gdy ci dwaj zatonęli w oceanicznych rozmowach, pozostali oglądali mecz. Polska – Litwa.
- Co to za syf? Nie ma czegoś lepszego? - Zapytała dziewczyna.
- Było MMA dziewczyn. Zajebiście się prały, ale teraz tam są faceci. Pedalstwo, zrobili se misia i tarzają się spleceni.
- No to przełączamy, lubię masujących się facetów. Chyba nie będziemy oglądać tych szmaciarzy.
- Barman przełącz na tamto. Tylko przełączymy na koniec meczu, chce zobaczyć ile Polacy przegrali. - B znowu zagadał do muzyka. Grał na gitarze basowej i śpiewał w zespole, ale na razie mają tylko jedną piosenkę i nie wymyślili jeszcze nazwy dla grupy.
(S) i koleżanki najwyraźniej obgadywały kogoś.
- Messi jest najlepszy obecnie. Nie no nawet nie chodzi, że technicznie ich rozpierdala, ale zobacz sobie jaki ten koleś jest w porządku. Wiesz on był podobno biedny, ciężką pracą zdobył sobie uznanie. I nie zapomniał skąd pochodzi, pomaga, słyszałem, że jakieś datki charytatywne na biednych daje. - Powiedział fan futbolu.
- No to po co jeszcze w reklamach chipsów występuje? Pazerny na kasę jest.
- Pierdolisz jak potrzaskany. Popatrz się na niego, nic gwiazdorstwa, prosty, szczery chłopak. Szczery uśmiech... Jak złoto. Nie to co Beckham, chuj w piłkę nie umie grać, tylko obija fiuta o ten chodzący, ludzki wieszak. Jebany pozer, pierdolić go!
- Ja lubiłem Del Pierro...
- Nawet mi nie mów o włochach! Świnie pancerne, meksykańskie oksoloty, kapibary, niedźwiedzie maltańskie, podłe tchórzliwe jenoty, szczeżuje amerykańskie...
- A Ronaldo?
- Ten kojot? Nawet nie będę na niego mówił, bo się rozpłacze. No daj spokój, żałosny koleś, taki maminsynek, cyc jeden, obrazi dupę, strzeli focha, mamałyga...
- Co to kurwa jest mamałyga?
- yyy no nieważne... Rozmowie fanom sportu przerwała (S).
- „Babcia mi mawiała, co to jest dobry talerz z niczym?” - Nikt niestety nie załapał specyficznego humoru dziewczyny, gdyż czerpała z popkulturowego źródła. Fan futbolu nie był jedynym miłośnikiem zwierząt. Jeden, ukryty właśnie dojrzewa myślami do samobójstwa, podczas gdy reszta tematycznie zebrała się przy innym stoliku. Panowie po pięćdziesiątce, z siwym wąsem i wielkim brzuchem.
- Wilcza wataha zajmuje teren około 200 km kwadratowych. Po to też wyją nocami. Zaznaczają w ten sposób swoje terytorium, odstraszają intruzów, ale też się nawołują. Instynktowny strach jest jak najbardziej na miejscu, bo to może oznaczać, że polują. Jest jakby szef i szefowa. Basior i wadera. Oczywiście, kiedy zabraknie pożywienia jedna wataha będzie próbowała wejść na teren drugiej i wyniknie wtedy spektakularna wojna.
- Tak i są też niezmordowanymi sprinterami na długie dystansy, potrafią gonić ofiarę nawet 300km. Taki rekord w Kanadzie zarejestrowano. A w jedną noc przebiegły ponad 70 km!
- To bardziej mi imponuje niż najszybsze zwierzę świata. Gepard może biec ponad 100 km/h. Ale co z tego skoro po jakichś 2 minutach staje.
- Musi, bo inaczej się przegrzeje. Podobno może dojść do przegrzania mięśni, a nawet do samozapłonu. Gepard to jedyny kotowaty, któremu nie chowają się pazury. Gdy gazela nagle skręca on wbija się pazurami w ziemię, używa ich jak haków.
- A najszybszy ptak to podobno sokół wędrowny. Gdy wypatrzy ofiarę, pikuję z prędkością ponad 300 km/h. Zabija ofiarę samą falą uderzeniową. Najczęściej poluje na gołębie.
- No i dobrze. Nie lubię ich, wszędzie srają. A ostatnio oglądałem program o waleniach. Osesek płetwala błękitnego waży 2 i pół tony, i jak się urodzi, matka pierwsze co robi, to wypycha go głową na powierzchnie. Orki są najgorsze. Wydawałoby się, że Płetwale to kolosy co nie mają żadnych wrogów. Ale jak spotkają stado orek, to jedyna szansa w ucieczce. Dopadają do gardła, przegryzają, ale niewiele zdążą pożreć, zanim ciało opadnie na dno. Sam język waży 3 tony.
A serce prawie tonę.
- Słyszałem, że jest taki rodzaj ośmiornic, co mogą kopulować tylko raz, bo samica ogryza mu fiutka i sama ginie przy porodzie.
- Ha! Te Witek! Słyszałeś no? Coś o tobie! Już wiemy, czemu dzieci ze swoją nie masz. Bo się boisz, że ci odgryzie.
Jeden z panów wyszedł za potrzebą, a gdy wracał nasłuchiwał poszczególne rozmawiające grupy. Pośrodku siedziało kilku młodych ludzi z okolicznych wsi pod miastem.
- Nasza wieś jest najbardziej wierząca. U nas ludzie naprawdę są bardzo pobożni. - Mówiła z przekonaniem nastoletnia dziewczyna.
- Moim zdaniem to u nas są najbardziej. Ale bez takiego fałszu, że chodzą do kościoła, spowiadają się, a potem grzeszą. A dzieci chodzą na szkółki niedzielne. I mamy bardzo dobrego księdza. U nas nie przesadzają z takim podlizywaniem się księdzu, ksiądz też człowiek, może zgrzeszyć...
- Nie, w taki sposób nie mów o księżach, dobrze albo wcale, nie wypada...
- Tak, to nieładnie...
- A ty kiedyś żyłaś w Częstochowie prawda? Pewnie codziennie na Jasną Górę chodziłaś? - Zapytał chłopak najstarszej nastolatki, która już miała męża i za jego namową przeprowadziła się do jego rodziców na wieś.
- Nie, może raz na miesiąc.
- Co? Ty głupia jesteś...
- Jak możesz, nie ładnie...
- No tak, przepraszam, wyrwało mi się. Ale ja bym chodził często. Jestem bardzo wierzący. Dzięki temu, że modle się do Boga, dostane to o co proszę. Dorobię się, będę miał traktor, i na nowo zaorywam nieużywaną działkę...
- O kurwa... Panowie! Nie podchodzić tam, katole grasują, jakby mogli to by nas ukrzyżowali i spalili na stosie. I to młodzi tak pitolą, to ja do baru dla młodych przyszedłem. - Panowie zaczęli grać w karty nie przerywając jednak konwersacji o ziemskiej faunie. Przy oknie usiadła dziewczyna z reklamówką. Wyjęła cztery książki i rozłożyła je na stoliku, jakby nie mogła się zdecydować. Była dosyć ładna ale nosiła grube okulary, splatała gruby warkocz i była ubrana w trochę brzydki sweter. (S) dziewczyna, która poznała dziś nowego kolegę, podeszła do niej i zagadała. Znały się dosyć dobrze, pomimo tego, że (S) lubiła tą dziewczynę, nie wiedziała czy z wzajemnością. Okularnica nie okazywała uczuć i widać było, że czym prędzej chce zakopać się w swoich nowych książkach. Skoro nie potrzebowała towarzystwa i wolała zostać sama (S) odeszła. Przy okazji zauważyła, że nieopodal dwóch gości gadało o fantastyce.
- To Asimov wymyślił trzy prawa robotyki. Najlepsza była ta o tym jak otworzyli przejście do równoległego wszechświata i pobierali z stamtąd energię... Wiesz Matrix nie był pierwszy, wszyscy myślą, że takie innowacyjne. Ale ułudę naszej rzeczywistości już opisał sam Lem. Pierwszy zadał pytanie w fantastyce, czym jest świadomość i czy nasza rzeczywistość jest prawdziwa. A może śnimy i nasze mózgi podłączone są do maszyn, które tworzą wirtualną rzeczywistość.
- Jeszcze wcześniej mógł być P. K. Dick, schizofrenik i narkoman, sam lepiej wiedział czym jest wątpliwość w istniejący świat, ale też on sam powiedział „ prawdziwe jest to co nie znika, gdy odwrócisz od tego wzrok” - (S) spojrzała się na książki jakie miała okularnica. P.K. Dick, Strugaccy, A. Huxley, J. Verne. I wciąż w nich grzebała jakby chciała jakiś wzór, myśl przewodnią odkryć u tych pisarzy. (S) zastanawiała się jakby zapoznać wyobcowaną dziewczynę z chłopakami, bo przecież mieli wspólne zainteresowanie, ale przegnała ostatecznie tą palącą myśl. Tamta jest za bardzo zajęta sobą, nie będzie chciała zapoznać się z chłopakami. Taka szkoda, pomyślała (S).
Chłopak, który dziś poznał nową koleżankę zauważył młodszą siostrę (S). Dziewczyna miała blizny na jednej połowie twarzy. Przyszła z zewnątrz tylko do łazienki. Tak myślał, że jest za młoda by pić. Natknął się na nią gdy też stał w kolejce do łazienki. Spojrzała się ale szybko uciekła wzrokiem, widać było, że ma kompleks z powodu swych ran.
- Na jaja widłoroga! Polacy przegrali 3 – 1! - Zakrzyknął fan futbolu.
- Bhahahaha! Wiedziałem! - Zakrzyknął drugi fan futbolu.
- Szmaciarze... Stwierdziła (S)
Koniec meczu.
Na ulicy było już ciemno. Chłopak odprowadził dziewczynę i chciał się z nią pożegnać. Był zestresowany, bo coś wisiało, a była to rzecz, której bardzo się bał.
- Choć do mnie. - Powiedziała.
- Ok. Na kawę wpadnę.
- Na kawę... Pewnie. - Każde z nich użyło kawy jako symbolu, o ile dla dziewczyny to był zabawny zwrot, nabijanie się z pruderii, on sam przed sobą musiał maskować dosłowność. Odpowiedział jej prawie od razu, lecz poważnie walczył z przeciwstawnymi myślami. Miał już dość uciekania i tchórzenia. Wystarczy chwila odwagi. Z początku chciał się usprawiedliwić przed nią. Dwa zbliżenia po pijaku z koleżanką w jej akademiku, no nie było się czym chwalić, ale ona sama domyśliła się, że (B) jest mało używany.
     Jej błyszczące oczy, usta które pomału rozwierały się wypuszczając obłoki pary, jakby sam duch z niej ulatywał, piegowata twarz i miedziane włosy – rozpłynęły się w mroku gdy zgasiła światło. Od teraz dominowały kształty i błękitne półcienie, z pomieszczenia obok biło od włączonego monitora. Sama zrzucała z siebie ubranie, on miał zbyt roztrzęsione ręce by jej pomóc. Jeszcze nigdy jego serce nie biło tak mocno, chaotycznie. Trzepotało i biło w klatce jakby przerażony ptak, chcący się wyrwać na zewnątrz. Zmęczył się emocjonalnie i fizycznie, a jeszcze nic nie zrobili, prócz pocałunku. Mózg zalały całkiem nowe doznania, a emocje zdawały się rozciągać do granic niemożliwych, poza znane mu rubieże, wszystko było tak cudownie inne, jakby na nowo się narodził. Poprzednio tak nie było, być może znalazł własną połówkę, lub najzwyczajniej w świecie się zakochał – uczucie którego wcześniej nie znal, myląc je z zauroczeniem. Dotychczas sądził, że pocałunek to „tylko”, ale było wręcz przeciwnie. Znikała, blakła, nikła jego samoświadomość. Znikło nawet znajome poczucie czasu i przestrzeni. Rozebrała się do końca, stała przed nim naga w błękitnej poświacie jak neonowy duch. Podniecenie przeszyło go wyładowaniem elektrycznym. Zaczęło się w kręgosłupie, by przelać się w jego erekcję. Ledwo wyciągnął, a spazmatyczny odruch z bioder wypuścił nasienie. Jąkając się próbował wytłumaczyć swą hańbę, niegodny falstart, ale ona go uciszyła. Nagie ciała przylgnęły do siebie. Mógłby tak całować ją aż do końca życia. Obejmować jej gorące, spocone ciało po wsze czasy. Po wielomiesięcznej abstynencji seksualnej była bardzo podniecona, aż nie mogła się doczekać. Powolne podchody jak u 15 - sto latków rozpalało ją aż na skraj szaleństwa. Nie mogła wręcz wytrzymać, czuła jakby miała coś na wyciągnięcie ręki i specjalnie, bardzo powoli w nieskończoność wyciągała po to rękę. Słodkie tortury. Nawet z początku całowali się jak niewinne dzieci. Dopiero przy ściąganiu ubrania wsadziła mu głębiej język. Nie mógł nie odpowiedzieć tym samym. Sztuczne zewnętrzne więzy które go pętały, teraz nie miały racji bytu, tu dominowała ciemna zwierzęca strona. Złączyli się w sacrum i profanum. Gdyby był w innej formie wypiła by go, zagryzła i pożarła. Ekstaza rozpaliła ją do granic możliwości, a jego uwielbienie dla jej nagiego ciała wywołał ekstatyczne uniesienie. Nawet nie mogła się śmiać z jego przedwczesnego wytrysku. Po pierwszych uniesieniach gdy ręce wstępnie sondowały ciało partnera, zmusiła go by zrobił jej dobrze. Klęknął przed nią. Usiadła, pomału rozchyliła uda i ukazał mu się piękny widok. Najpierw dotknął jej krocza ręką, potem delikatnie pocałował jej waginę. Tej nocy miał wiele godzin by dojść do wprawy. Uwielbiała seks oralny, i co przyjęła ze zdziwieniem, jak na tak nieśmiałego faceta bardzo się starał ustami i językiem w jej nogach. Zdumiał się jak wielką przyjemność jej sprawia. Wiła się jak wąż, jęczała i wzdychała tak dogłębnie, że zdało mu się jakby te odgłosy wwiercały mu się w głowę tworząc echo. Narządy rozrodcze powiększyły się pod wpływem podniecenia. Rękami zawędrował w okolice piersi. Sutki także przybrały odpowiednie rozmiary zgodnie z prawami podnieconego organizmu. Dotykał i muskał je, obejmował całymi dłońmi, głaskał dolne części piersi. Potem tak samo robił ustami, jednocześnie masturbując ją palcem. Doznała prawie orgazmu, co jeszcze bardziej ją podkręciło. Zaczęła bardzo energicznie i agresywnie poruszać biodrami. Za dużo przeżyć i emocji było dla niego jak na pierwszy raz, ale dzielnie się trzymał, robił wszystko, by dać radę. Wiele rzeczy z tej nocy nie dało się opisać słowami, chłopak będzie próbował, ale na próżno. Wrażenia i relacje jakie zda będą się głównie dotyczyły radości. Niesamowitym przeżyciem dla niego było to, że sprawił jej aż tyle. Namiętność, orgazmy, krzyki rozkoszy, wijące się ciało, mokre i rozpalone.
Był szczęśliwy, że mógł dać coś od siebie. Klęczeli na łóżku, obeszła go od tyłu, przylgnęła łonem do jego pośladków, objęła udami jego biodra, po czym bardzo sprawnie ręką go masturbowała. Kiedy członek ponownie stanął, był już bardzo obolały, ale mieli pewność, że tym razem wytrzyma trochę dłużej. W pozycji siedzącej, usiadła na nim. Wprowadziła go w siebie z podniecającym, ale też zawstydzającym odgłosem przypominającym chodzenie po błocie. Byli w najbardziej intymnej pozycji, twarz przy twarzy. Jej rozwarte usta wisiały nad jego ustami. Dyszeli tak jakby on wydobywał z siebie tchnienie, a ona je wciągała, dzielili się wspólnym oddechem jak dymem marihuany. Po kilku szybkich ruchach złączyli się w spólnym zakończeniu. Usypiając w uścisku bez namyślenia powiedział jej „jesteś taka miękka i ciepła”. Odpowiedziała mu rozbawiona „To nie było romantyczne. I ty podobno wiersze piszesz”.
     Obudziwszy się rano, obserwowali. Jedno i drugie bez słowa. Zdziwiła się jak bardzo on się zmienił, w ogóle nie przypomina tej łajzy z poprzedniego dnia. Nawet w wyglądzie zaszła zmiana. Być może efekt uwielbienia zaciera w jej rozumie zdrowy rozsądek, ale teraz dużo bardziej jej się podobał. Podniosła się i otworzyła okno. Gdy jej piersi zawisły tuż nad nim, pomyślał, że ostatnio zbyt dużo pięknych rzeczy widział jak na zwykłego śmiertelnika. Zgodnie z celtyckimi legendami zapewne porwała go piękna elfia królowa, by świadczył jej usługi seksualne dopóki nie wyzionie ducha. Napłynęło ciepłe, świeże powietrze. Poruszyło jej włosami, na skórze poczuła delikatne pocałunki wiatru. Personifikując ten żywioł, pomyślała, że to najdoskonalszy kochanek, duch wiatru, który muska i pieści jej skórę najdelikatniej na świecie, może zachłysnąć się nim, wciągnąć go do płuc, bez niego nie dało by się żyć. Ona też z wyglądu się zmieniła. Słońce ze szczegółami opromieniało jej twarz, mieniło się we włosach, jak w piórach sroki rozszczepiając pierwotną barwę na wszelkie kolory tęczy. Ramiona, klatka piersiowa, szczególnie piersi, usiane były piegami. Wstała i przeszła się kawałek po pokoju w stronę ubrań. Lekko się zaczerwienił, mimo, że byli po wspólnej nocy, jej nagie poruszające się ciało, mocno go podnieciło. „Piękne, wszystko piękne, mogę umrzeć spełniony, chodzące dzieło sztuki” Powiedział jej. Odwróciła się do niego ale tak by wciąż widział jej tyły.
- Co fajną mam dupkę nie? Może niezbyt zgrabnie chodzę, ale kształty jeszcze mam. Nie podniecaj się tak, bo się spuścisz. Teraz ty. Idziesz po swoje, a ja będę się patrzeć.
Ledwo zdążył się ubrać, a weszła jej siostra z całonocnej imprezy.
- Chodź tu mała, poznasz mojego nowego niewolnika. - Zawołała siostrę. Zdumiał się na jej widok, dziewczyna z bliznami z wczoraj. Też była bardzo ładna, tylko dwie blizny przechodziły przez jej lewy policzek, zahaczając o powiekę, która zdawała się lekko uchylona. Ci dwoje bardziej pasowali do siebie charakterem, i już zawsze będą bliskimi sobie przyjaciółmi, nieraz będzie się jej żalił na jej starszą, apodyktyczną siostrę. I od teraz wszystkie gromy będą spadać na niego. Gdy pierwszy raz się witali, długo i z zastanowieniem przyglądał jej się.
- Hmm, pamiętam cię. Spotkaliśmy się wczoraj w barze. Mam pamięć do twarzy. - Stwierdził flegmatycznie.
- Co?! No raczej mojej twarzy nie sposób zapomnieć. - Śmiała się, ku uldze starszej. Chłopak miał szczery humor, pozbawiony wszelkiej złośliwości. Nikt z całej trójki nie było obrażalskie, co jest bardzo pożądaną cechą. Wiele dni później młodsza powie mu.
- Ona miała mało chłopaków. Chyba jesteś czwarty. Ale każdy był bardzo fajny. Tylko z nią nie wytrzymali. Ty jesteś na nią odporny jak muł, dacie radę. - Narzekała trochę na swój wygląd. 6 lat temu jej rodzina miała wypadek. Gdzieś jechali, rodzice z przodu, siostry z tyłu. Miały po 10 i 19 lat wtedy. Rodzice zginęli na miejscu, im zostały przykre pamiątki.
- Jesteś bardzo ładna. Masz tylko blizny. Są małe i nic nie przeszkadzają.
- A właśnie, że przeszkadzają. Pół twarzy pod tymi szkaradami.
- Widzę po tej części buzi jaka jesteś. Nie zmyślam. - Szło mu uwierzyć, mówił z dużym przekonaniem i pewnością siebie, co dla niego było rzadkością. Powierzchownie wydawała się nieprzekonana, wewnętrznie jednak była bardzo podniesiona na duchu. Czasami jak nikt nie widział, zasłaniała sobie połowę twarzy lusterkiem i przeglądała się w łazience.




      Minął tydzień od wspólnej znajomości. (S) chciała żeby on się wprowadził do niej, ale (B) nie chciał dopóki nie znajdzie pracy. Dziewczyna postanowiła mu pomóc. Miała wielu przyjaciół i po znajomości, szczególnie ze względu na nią byli wstanie przyjąć tak niepraktycznego osobnika.
- Idziemy na rozmowę do mojej dobrej przyjaciółki, nie znasz jej. Bądź sobą, odpowiadaj szczerze na pytania i bądź taki trochę szybszy. Musi widzieć, że chcesz i będziesz się starał.
- Co ona robi? - Zapytał spięty i zestresowany.
- Prowadzi salon samochodowy.
- Nie, odpada, mam kiepski kontakt z ludźmi.
- Nie no, nie sprzedaż, tylko salon naprawczy.
- Ale ja nie umiem naprawiać aut. Nie interesują mnie.
- Nauczysz się wszystkiego. Musisz chcieć. Załapiesz zajawkę i spodoba ci się. Kto wie może się przełamiesz? Nauczy cię jeździć autem, zawsze chciałeś.
- Chce ale nie mogę...
- Wszystko siedzi w głowie. Ja się już za ciebie wezmę „Obiecałam twojej matce, że wyleczę cię z homoseksualizmu”. Żartuję, widziałeś ten odcinek?
- Po kretyńskim, w ogóle nieśmiesznym cytacie wiem o co ci chodzi. Nie widziałem, nie lubię tego. Jest nieśmieszne.
- Stul ryj, gówno się znasz. To w tobie też zmienimy.
- Jak tak wszystko we mnie chcesz zmienić, to po ci jestem potrzebny?
- Nie chciałbyś się zmienić? Rozwijać się, a nie cofać się w rozwoju?
- Nie wiem. Chciałbym się zmienić. Czasami bardzo. Całkowicie zamienić charakter. Często mam siebie dość, ale przecież od siebie nie mogę uciec. Taka całkowita mutacja osobowości, żebym był odważny, inteligentny, sprytny. A bywają dni, że mnie to przeraża. Jestem sobą, nikim innym i wolałbym umrzeć jak żyć nie będąc sobą.
- Wieżę, że możesz się zmienić. Tak jak ty byś chciał. Wiem, że uczucie strachu jest bardzo przykre. Widać, że utrudnia ci to życie. Czasem tak panikujesz bez potrzeby.
- Nie czuć strachu. Byłoby fajnie. Ale i tak bardzo ważna rzecz się zmieniła. Czuję się przy tobie szczęśliwy. Może wciąż nie jestem za odważny, ale chciałbym dla ciebie się postarać.
- Wiem jak ci pomóc. Boisz się bólu nie? Więc za każdą wtopę megawpierdal. Co wolisz, zjebę w pracy czy z liścia w domu? Najebać się tam, czy kop w jaja u mnie?
- Na serio? - Trochę zaniepokoił się. Wiele o sobie jeszcze nie wiedzą, ale co przyjęła dziewczyna ze zdziwieniem, chłopak ma kiepskie wyczucie. Nie wie kiedy ona żartuje.
- Nie kurwa, żartowałam ty tępaku.
- Siostra, podpisz. Młodsza podała zgodę.
- A, na wycieczkę. - Gdy młodsza odeszła, (B) zapytał się.
- Nie ma problemów w szkole?
- Wagaruje. A tak to dobrze się uczy.
- Nikt jej nie dokucza?
- Nie, raczej nie. Czasem jacyś obcy rzucą głupi tekst, ale klasa jest za nią. Po wypadku, kiedy wszyscy w szkole się dowiedzieli, nie było żadnego kretyna co by się nabijał. Poszła teraz do liceum, ale z nią poszły dwie koleżanki i jeden kolega, taki skin ale w porządku, dobry kolega. Jakiś nieszczęśnik już pierwszego dnia się z niej śmiał, dostał łomot przy wszystkich i spokój.
Spotkali się z przyszłą pracodawczynią w modnym, bardzo drogim pubie w centrum.
- Dziwne, że tu się spotykamy, ona nie lubi takich miejsc. Wiesz, teraz ona jest w porządku, kiedyś to była taka suka, byliśmy w barze co nie można było palić, więc specjalnie zapaliła, a jak koleś obok zwrócił jej uwagę, to ugasiła peta mu w piwie. Barman do niej, że co ona, a ona założyła nogę na nogę, tak wyzywająco i mówi „wiesz, że mogłabym kupić tę prymitywną, śmierdzącą gównem dziurę wraz z tobą?”Taka była. Ale teraz jest normalna.
- Aha. Swoją droga ty też nie lubisz takich miejsc.
- Nie lubię. Spójrz na tych pojebów. Snoby, bez cienia gustu. Będą chodzić ubrani jak pajace, tylko dlatego, że jakieś drogie gówno jest teraz modne. Siadaj, weź se piwo a ja was na chwile zostawię.
Po wstępnym powitaniu wskazała na swojego nowego chłopaka pomachała im i poszła za potrzebą.
Pracodawczyni wydawała się miła i sympatyczna, ale jak tylko się z nim przywitała zmieniła się. Stała się chłodna i zimnym, sceptycznym wzrokiem obserwowała. Typowa szefowa z charakteru, ale już nie z wyglądu. Miała krótkie czarne włosy, najdłuższe były przy samej twarzy, szczupłej ale ładnej. Tatuaże na rękach, bez cienia wolnej skóry.
Spod krótkiej koszulki wydać było umięśniony brzuch. Pomału zapaliła papierosa.
Powoli zaciągła się dymem, wypuściła go, po czym z dezaprobatą zwróciła się do (B), widząc, że wziął najtańsze piwo.
- Naprawdę pijesz te szczyny?
- To nie szczyny. To kupa w płynie. - Nawet kiedy żartował, mówił poważnie i z flegmą. Rozbawił ją. Zamówiła wódkę. Kazała mu przedstawić swoje doświadczenie zawodowe. Po tym krótkim, acz koniecznym epizodzie, lakonicznie stwierdziła, że może u niej spróbować. Gdy przyszła (S) szefowa znowu zmieniła nastrój. Gadały żywo i ciągle się śmiały prawie jak nastolatki. (S) poszła do barmana po ogórki kiszone. Przy barze stał facet po 30 - tce, ale ona udawała, że go nie widzi.
- O Boże! Ale się przestraszyłam!
- Co panią tak przestraszyło? - Zapytał się przystojny, dobrze ubrany osobnik w różowej koszulce.
- Myślałam, że pawian podchodzi dupą do mnie. - Mocno zmieszany, a może nawet rozgniewany osobnik spuścił wzrok, koleżanka bardzo głośno się śmiała. Potem obie chichrały się do łez, po chwili obiekt żartu, mocno rozgniewany opuścił lokal. Nieopodal rozmawiało dwóch młodych pracowników jakiejś poważniejszej firmy. Pili piwo, złote zegarki błyskały im na rękach gdy podnosili butelki. Garnitury były drogie, a buty lśniły wypastowane. Rozmawiali o reklamie, popycie i podaży.
- Dlatego sądzę, że o wyborze reklamy powinni decydować ludzie o dobrym guście, silni psychicznie, inteligentni, z siłą przebicia. Dotychczasowe metody są błędne. Bierze się jak najwięcej szarych ludzi, i metodą większości wybiera daną reklamę. To błąd, widzisz ile kiepskiego materiału leci w blokach reklamowych, wyszydzanych, przez co inteligentniejszych ludzi?
- Dobry gust nie ma tu nic do rzeczy. Konsument to prosty człowiek o prymitywnych upodobaniach. Kiedy większość się podoba, to znaczy, że i reszcie się spodoba.
- Nie, nie o to chodzi. Też mi nowość, na świecie żyją miliony frajerów bez gustu. Reklama powinna być zrobiona z charakterem. Motłoch jest jak złota rybka, zeżrą każde gówno które im podamy. Siedzą bez wyobraźni i samoświadomości. Trzeba mieć autorytet, uznanie, zdobyć najwyższy znaczek jakości. Ludzie ufają metkom. Od czegoś ambitniejszego jeszcze nikt nie umrze. Ludzie to bezmyślna masa, jednostki, myślą i się wyróżniają.
- Za duże wymagania masz do rodzaju ludzkiego. Niedawno zeszliśmy z drzewa, jeszcze blisko nam do tych bezrozumnych bydląt.
- Wąskie myślenie, ograniczonego umysłu. Kiedy mówię o jednostkach, mam też namyśli zwierzęta. Badacze obserwujący długo jakieś stado, potrafią wskazać charyzmatyczne osobniki, wybijające się z tłumu. Weźmiemy już ten przykład bydląt domowych. Słyszałem w wiadomościach ciekawy przypadek. Pewien rolnik od dawna prowadził krowy na ubój. Nigdy bydło się nie domyśliło jaki koniec je czeka. Jedna krowa przy wprowadzaniu na pakę była już niespokojna. Gdy podjeżdżali do ubojni zaczęła strasznie wierzgać, kopać, muczeć. Przewracała oczy, wywracała jęzor, kompletnie przerażona. Uwolniła się, stratowała ludzi na swojej drodze i uciekła. Jako jedyna domyśliła się co ją czeka. Rolnik postanowił ją oszczędzić. Ja osobiście nie jem mięsa. Mięso z ubojni jest przepełnione cierpieniem i strachem. Emocje kumulują się w ciele w chwili śmierci. Wiesz co powiedział Nietzsche?
- Uwielbiam cyce. Im większe tym lepsze. Duże fajnie się bujają i tak kołyszą. - Mówił współpracownik (B) erotoman i zboczeniec. Już Pierwszego dnia pracy, (B) nasłuchał się więcej o kobiecych piersiach, jak o samochodach.
- Chodzisz z (S), prawda? Fajnie masz. Ona to ma mleczarnie. Chciałoby się do takich balonów przytulić. Tak to jest pojebane babsko.
- Sam jesteś pojebany. Chuja o niej wiesz. - Zdenerwował się (B).
- Te Władek! Hono kurwa! Nowy wreszcie jak do kumpla się odzywa. - Od tamtej pory (B) polubił nową pracę.
- W piersiach ponadto nie liczy się wielkość. W kobiecych piesiach najważniejsze jest to, jak bardzo są miłe w dotyku. - Podsumował z powolnym namysłem (B). Tym skromnym zdaniem zdobył sobie uznanie i sympatię w oczach szefowej, która ich podsłuchiwała, o czym nikt nie wiedział.
- No i jak, zostajesz? Minął miesiąc, jak się widzisz, dalej się nie podoba?
- Podoba. Zacząłem się dogadywać z kolegami. Trochę nawet auta polubiłem.
- Nikt nie wyjdzie z mojego zakładu z nienawiścią do samochodów. Masz je kochać...
(B) po miesiącu wprowadził się do swojej dziewczyny. Nie minęło pół roku, a pewnego kwietniowego poranka (S) zadziwiła go. Przyszła w brudnym, zniszczonym dresie do jego pracy.
- A ty co? - Spytał się zdziwiony, ale też ucieszony.
- Odnawiam zaniedbane hobby. Dziś mam ku temu powód. - Szefowa wprowadziła piękny motocykl. Nowiutkie Suzuki.
- Spójrz laska. Cały silnik mi się posypał. Jechałam sobie i na światłach poszło. Jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Silnik się rozsypał, bo ta zajebiście gruba obręcz, która obejmuje rdzeń, jakimś cudem pękła.
- Niemożliwe. - Stwierdziła jednocześnie z podziwem (S).
- Co nie? Zobacz jakie to grube.
(B) Podszedł do kolegi z pracy.
- Nie wiedziałem, że ona się takimi rzeczami interesuje.
- O tamten złom w koncie. Jest jej na wyłączność. Czasami sobie przychodzi i grzebie w nim. (B) zauważył, że jego dziewczyna nie ma problemu z chodzeniem. Pierwszy raz ją taką widzi. Dzień w którym (S) przyszła do zakładu był piątek. Po pracy poszli do baru dla studentów. Siedzieli przy barze w czwórkę. Prócz szefowej był jeszcze jeden kolega.
- Pamiętasz tego kolesia co tu siedział tego dnia co się poznaliśmy? Dziwny był, czytał gazetę. Cewa na niego mówili. Nie żyje.
- Czemu? - Zainteresował się (B).
- Zabił się. Podciął żyły. Tamtego dnia postanowił, że tak zrobi. Powodem było to, co czytał w gazecie. Był tam artykuł z dziewczyną z naszego miasta. Studiowała u nas geologie. Po studiach ruszyła w wymarzony rejs. Łódką sama przepłynęła Atlantyk. No i widzisz Cewa bardzo chciał zostać jakimś podróżnikiem, kochał tą dziewczynę wiesz, mieli wypłynąć razem, ale jakoś się rozeszli. On też nie skończył studiów, były za ciężkie dla niego. Pracował w Praktikerze.
- Szkoda, gdyby miał taką fajną dziewczynę jak ty, na pewno by tego nie zrobił.
- Dzięki. To było miłe.
Pewnego dnia (B) grał na gitarze. Młodsza siostra bardzo go zachęcała i razem uczyli się gry. Z początku uczył się grać covery od AC/DC po Smoke on the water. Tym razem grał własną piosenkę. Ponad 3 minuty. Grał w stylu Grunge. Trochę rzewna ballada dla bardziej wyrobionego słuchacza z wymagającym gustem, ale w sam raz dla nastolatki. Po wszystkim młodsza siostra biła brawo, a starsza wyraziła swoje niezadowolenie.
- O nie, emo. Zaraz będę się wieszać. - Podsumowała.
- Czekaj siostra to nie wszystko. (B) ma wiersz dla ciebie. - Zawstydził się i próbował wykręcać, ale młodsza bardzo go dopingowała, a starsza się zaciekawiła.
„Twój uśmiech jest jak blask gwiazd
Olśniewa mnie i zatracam się w nim cały
w jego ogniu spalam się doszczętnie”
Ręce młodszej, przygotowane do klaskania, ustały w nieruchomej pozie. Ani mięsień się nie poruszył w przykrej, dojmującej ciszy.
- Już? Jaja se robisz. - Powiedziała (S).
- Taka miniaturka tak? Trochę krótko. - Stwierdziła młodsza.
Pewnego dnia (S) powiedziała (B), że ma dla niego fuchę. Bardzo podniecona i wesoła, widać było, że jest z siebie dumna.
- Słuchaj, 1000zł za godzinę roboty. Gadałam z kumplem, mówił, że 6 osoba mu się przyda. No i to będziesz ty. Jedziemy. - Prowadziła (S). Na miejscu przedstawiła go koledze. Wyglądał na żołnierza, ubiór, sposób poruszania się i taki też w mowie. Przywitał się, mocno ścisnął rękę, (B) czuł jakby włożył dłoń w imadło. Pozostała piątka osób przypominała żołnierza.
- Brać torby, schowacie w nie pały, wysiadamy przy jego chacie. Oficjalnie idziemy na ryby. Nic nie powinno się dziać. Grzecznie będziecie sobie stać. Sama wasza obecność powinna go przekonać, żeby po dobroci oddał dług. Postoicie parę minut i każdy z was powinien jeszcze dziś mieć po tysiaku. Ty nowy nie masz kija? Bierz. No dobra chłopaki, wskakiwać.
- Fajnie nie? Na mnie zawsze możesz liczyć. - Pocałowała go w policzek, poklepała po ramieniu, odchodząc machała na pożegnanie. Jeszcze nigdy nie odczuł w tak fatalistyczny sposób pożegnania. Gardło go ścisło w niemym szlochu. Żegna się z nią na parę godzin, a czuje jakby to było ostatnie pożegnanie.
- O kurwa... - Powiedział na głos (B). Pomyślał, że tym razem oddała mu przysługę, jak w tym powiedzeniu, tylko nie mógł sobie przypomnieć jak to szło. Ta przysługa... Wilcza?
Odpowiedz
#2
(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Dobra, nie ważne wpuść mnie. Do kibla muszę. - Otworzyła drzwi, owinięta ręcznikiem stała w kącie i płakała.
Literówka.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Muszę sobie ponarzekać. To mi pomaga, nawet z psychologicznego punktu to jest dobre.

- Wiem o co chodzi. Wyrzucasz coś z siebie, a nie tłamsisz wewnątrz. Ja zamykam się w sobie, bo mam nerwicę wewnętrzną, ty masz maniakalno-depresyjną.
Zabrakło końcówki.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Nie prosiłam o pomoc, nie jestem ani kaleką, ani upośledzona, wstać sama umiem, pan nie dotyka mej osoby i naszedł pan moją strefę życiową bez mojej zgody... - (pauza) Gniewnym ruchem wyrwała się niedoszłemu pomocnikowi. Wyraźnie oburzony odszedł mamrocząc coś niezrozumiałego.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): Niewiarygodne(przecinek) pomyślał, ci kolesie podpisywali się prawie codziennie od dwóch lat.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Skończyłam Prawo. Kończę drugie studia przez neta. Architektura. Po wypadku biorę taką jakby rentę, ale też sobie dorabiam. Projektuję strony dla reklam, praca w domu. Koło 8 może 9 godzin mi schodzi. Dziś wzięłam sobie wolne.
Nie jestem pewna, czy braki końcówek w kwestiach dialogowych to błąd, czy specyfika wypowiedzi postaci, dlatego nie będę zwracała na nie większej uwagi.


(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Malowanie, rzeźba, pisanie wierszyków i takie tam duperele w ogóle mnie nie kręcą. Nie mam nic przeciwko, lubię czasem posłuchać o tym. Obejrzę z tobą chętnie jakąś wystawę, czasem jakiś program dokumentalny zczaje. Lubie mieć wiedzę ogólną, ale nie potrafię w coś takiego wsiąknąć. Wole być gościem, co od czasu do czasu przejdzie się i spojrzy. Ja się spełniam w innych rzeczach. Lubię struktury, im bardziej zapętlone tym lepiej. Uwielbiałam fizykę, z matematyką nie miałam problemów. Lubię skomplikowaną architekturę, wielopiętrowe budynki. Tak też staram się projektować. - (pauza) Pokazała mu na smartphonie.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - To trudne. Mało jest takich osób jak ty. Pokrętny tok myślenia. Nieprzewidywalna. Jesteś jak wielowymiarowa bryła. Nie umiem cię rozgryźć. Tak sobie wyobrażam, bo to trzecie piwo a ja mam słabą głowę, że składasz się z wielu kruchych kryształków. Wielka, szczegółowa bryła w kształcie kobiety. Taki posąg z małych okruchów. Skomplikowana, kryształowa struktura. Tylko nie tak krucha jak szyba co pod naciskiem się rozpadnie. Bardzo trudno cię rozbić, bo wewnątrz jesteś płynna jak wnętrze planety. Pod skorupą jest płaszcz ziemi, warstwa górna i dolna, a potem jądro z zewnątrz ciekłe, wewnątrz stałe. Te ciekłe poziomy wbrew pozorom nie są jak woda, ludzie pewnie wyobrażają sobie płynną magmę, ale wyobraź sobie jakie to musi być ciśnienie. To jest płynne szkło bardziej, wcale nie tak łatwo byłoby się przez to przebić. Taka właśnie jesteś, w środku płynna, ale to jest spójne i twarde, więc te kryształki na powierzchni nie rozpadną się, a nawet jeśli jakaś siła uderzy, to na powrót się scalą.
Bardzo to jest ciekawe. Podoba mi się opis.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): Dziewczyna rozbawiona, zagadała pijaka, potem na chwilę odeszła pogadać z koleżankami, wracając szturchała i zaczepiała Cewę.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Szmaciarze... - (pauza) Stwierdziła (S)

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): Poprzednio tak nie było, być może znalazł własną połówkę, lub najzwyczajniej w świecie się zakochał – uczucie którego wcześniej nie znał, myląc je z zauroczeniem.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): Nikt z całej trójki nie było obrażalskie, co jest bardzo pożądaną cechą. Wiele dni później młodsza powie mu.
Albo - nikt z całej trójki nie był obrażalski, albo, żadne z całej trójki nie było obrażalskie.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Wierzę, że możesz się zmienić.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - Siostra, podpisz. - (pauza) Młodsza podała zgodę.

(23-08-2019, 17:05)Ahab napisał(a): - O tamten złom w kącie.

Mam ambiwalentne uczucia po przeczytaniu tego tekstu. Niekiedy opisy były fantastyczne, coś niepowtarzalnego, z zazdrością czytałam i starałam się zapamiętać. Konstrukcje postaci są jednocześnie ciekawe, nietuzinkowe i stereotypowe, jakbyś chciał zamknąć w każdej z opisywanych osób jakąś ułomność psychiczną. Tutaj nerwica, tu depresja, tu psychoza, tu coś innego. Czasami wczuwałam się w bohaterów i w ich dialog, a czasami czułam, że mnie po prostu denerwują. Skończyłam z wrażeniem, że jednak ich nie lubię, ale nie uważam, żeby to było negatywne. W końcu tekst powinien wzbudzać emocje.
Miałam problem ze zrozumieniem, w którą stronę idzie fabuła. Jest dużo przeskoków i całość zrobiła się nieco chaotyczna. Może mógłbyś zastanowić się nad bardziej przejrzystą konstrukcją? Większe odstępy już ułatwiłyby sprawę.
Dobre zagranie z niedookreśleniem imion bohaterów, lubię takie zabiegi. Pomocne było to, że pisałeś w nawiasach, kto jest kim w niektórych scenach, inaczej nie szłoby się połapać, co się dzieje.
Ta ich miłość jest....oryginalna. Z jego strony piękna, z jej? Nie jestem pewna. Myślę, że jest w tym tekście coś głębszego, próbowałam to złapać, ale mam wrażenie, że udało mi się tak tylko lewą ręką. Za dużo chaosu, może za drugim razem będzie mi łatwiej.

Pozdrawiam  Smile
Odpowiedz
#3
Cytat:Dobra, nie ważne wpuść mnie.
----> "nieważne"

Cytat:Młodsza niebyła rozmowna, ale podjęła temat
----> "nie była"

Cytat:Musze sobie ponarzekać.
----> "Muszę"

Cytat:mam nerwice wewnętrzną
----> "nerwicę"
PS. Nie ma takich jednostek chorobowych jak "nerwica wewnętrzna" i "maniakalno-depresyjna". Rozumiem, że to tylko takie żarty między siostrami Smile

Cytat:Wiem tak jakby fantomowa noga
----> "Wiem, fantomowa noga"

Cytat:naszedł pan moją strefę życiową
----> "przekroczył pan moją strefę intymną"

Cytat:O boże, ale żałosne
----> "Boże"

Cytat:Ja stawie dziś, ty kiedy indziej.
----> "postawię"

Cytat:Ta przysługa... Wilcza?
----> powinno być "niedźwiedzia", nie "wilcza".


Tyle zauważyłam, co nieco z pewnością mi umknęło..
W tekście trochę szwankuje interpunkcja i frazeologia, brakuje ogonków w znakach diakrytycznych, ale to nic. Przydałoby się dać więcej życia bohaterom, bo zaiste, dialogi dosyć chropowate. Jedynie główna bohaterka szafuje szczodrze wulgaryzmami, co stanowi główny rys jej charakteru i przez to nie budzi sympatii. Nie podoba mi się także, że bohaterowie zamiast imion mają inicjały.
Zabrakło mocnego zakończenia (a szkoda, bo przez całą lekturę czekałam na jakieś BUM), a najlepsza z całego opowiadania jest scena erotyczna - zaprawdę zacna Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Dziękuję za komentarze i wnikliwą analizę.
Jest to bardzo stary tekst, jakoś się odnalazł. Nie czuję się zbyt dobrze ani w takiej tematyce, ani w dialogach. Lubię opowiadać z pierwszej osoby, bo nie trzeba wtedy stosować dialogów, napisać dobre jest bardzo trudno. Pamiętam, że miałem ambicje napisać coś z dialogami. Nie jestem pewny czemu postacie wyszły takie niesympatyczne, obserwując ludzi, no ludzie jako tacy wydają mi się bardzo dualistyczni. Nie widziałem jeszcze sympatycznej osoby, która nie miała by jakiś przykrych przywar, a nawet wredne osoby mają jakieś pozytywy, być może taką niejednoznaczność chciałem pochwycić. Chodził mi po głowie bohater z "Dzień świra" chciałem taką połamaną postać sam stworzyć.
Co do głębi w tekście, na pewno nic takiego ambitnego nie planowałem. Byłem na fazie czytania literatury czeskiej. Po Capku, Hrabalu Hasku, szczególnie Dobry Wojak Szwejk zrobił na mnie wrażenie, no właśnie nie wiedziałem jakie. Czy to było genialne, czy jakiś żart z czytelnika, dialogi oryginalne, czy grafomania. Dokładnie tak się czasem czułem. Pomieszanie i jakieś zagubienie. Chciałem to oddać, ale najbardziej zależało mi, żeby napisać opowiadanie barowe. Ludzie siedzą w barze i jest mnóstwo malutkich historyjek, które nigdzie nie prowadzą, nie mają puenty, po prostu są.
Co do postaci, mam tylko taki problem, czy są jednoznacznie niesympatyczne, czy ten pierwiastek negatywny przeważa, bo o ile chciałem żeby byli pomieszani, to gorzej jeśli są jednoznacznie niefajni, bo tego nie planowałem.
"Nie ma takich jednostek chorobowych jak "nerwica wewnętrzna" i "maniakalno-depresyjna". Rozumiem, że to tylko takie żarty między siostrami" - właśnie nie. Nerwica wegetatywna lub wewnętrzna, takie określenie usłyszałem od kardiologa, a nerwica maniakalno depresyjna, już kilka razy się z takim określeniem spotkałem, ale czy są poprawne, to nie wiem, może jest tak jak mówisz.
powinno być "niedźwiedzia", nie "wilcza". - Już nie pamiętam czemu tak dziwnie zamknąłem to op, ale chodzi o to, że on nie umiał sobie przypomnieć tego powiedzenia.
Jeśli bym na siłę starał się jakoś znaleźć sens, to byłoby właśnie współczucie. Kiedy coś się ludziom przytrafia mają prawo być egoistyczni, ale jeśli się to przełamie i zwróci uwagę na innych, czasem może się w życiu coś dobrego wydarzyć, jakaś zmiana. Sądzę, że będzie się im dobrze ze sobą żyło, bo przyjmują się tacy jacy są, ze wszystkimi wadami, i próbują dostrzec pozytywne cechy w drugiej osobie. Ale też wiem, że można dawać od siebie, a to wcale nie musi wrócić.
Dziękuje Wam za poświęcony czas.
Pozdrawiam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości