Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wróciłeś, tato
#1
Dom Adama nie wyróżniał się niczym od innych domów. W niektórych miejscach pękające ściany z zewnątrz, stary dach, z którego czasem spadała dachówka. Z małego komina od zawsze leciał dym. Mimo, że budynek był już stary, można było dostrzec jasnobrązowy kolor ścian. Adam mieszkał na przedmieściach Poznania, gdzie było tylko parę domów. Wszystkie takie same. Okolica wydawała się być spokojna, w pobliżu mały staw, gdzie czasem ubodzy rybacy przesiadywali, mając nadzieję, że jednak coś złowią. Za domem Adama zaczynał się wielki las, w którym drzewa rosły tak blisko siebie, że w dzień nie dało ujrzeć się tam nawet małego promienia słońca. Wydawałoby się, że w tym lesie ciągle panuje noc. Tu - w małej wiosce nikt nie posiadał samochodu. Żeby dostać się do najbliższego sklepu, trzeba było iść około trzech kilometrów. Rzadko kiedy ktoś obcy tędy przechodził. Większość ludzi nie ma pojęcia, że to miejsce w ogóle istnieje.[/p]

Adam miał sześć lat. Mieszkał jedynie z ojcem. Swojej matki nigdy nie nie poznał. Z długimi, gęstymi, czarnymi włosami, gładką cerą i brązowymi oczami wyglądał niczym dziecko idealne. Jak na sześciolatka miał mocno rozwiniętą wyobraźnię. Często bawił się w nietypowe zabawy, sprawiające mu bardzo dużo radości. Ulubioną zabawą Adama było przyciskanie paznokci z obu rąk do starej, ceglanej ściany na strychu i mocnym ruchem w dół i górę sprawdzanie, który paznokieć bardziej się ustrzępił. Maluch bardzo kochał swojego tatę. Był do niego niesamowicie przywiązany. Niestety, jego trzydziestopięcioletni ojciec zupełnie inaczej postrzegał swojego jedynego syna. Nienawidził go za to, że jest. Od zawsze trzymał go na strychu i nie pozwalał prawie w ogóle wychodzić. Odkąd Adam rozumiał co się do niego mówi, jego ojciec wymyślił historię o złych ludziach, którzy są na zewnątrz. Adam miał bujną wyobraźnię, więc tymbardziej bał się wychodzić z domu. Wierzył ojcu w każde jego słowo. Myślał, że chce dla niego jak najlepiej. Za wszystko co dla niego robił, Adam dziękował. Za dzienną porcję paru zeschniętych kromek, kilka szklanek wody w ciągu dnia, a nawet za jakiekolwiek słowa wypowiedziane przez ojca, on dziękował. Był drobnym malcem o delikatnej skórze. Na barkach można było zauważyć pojedyncze blizny po gaszonych przez ojca papierosach. Adam nigdy nie płakał. Ból go łaskotał. Ojciec rzadko kiedy rozmawiał z synem. Raczej zwracał się do niego prostymi słowami jak: ucisz się, jedz, śpij. Nie potrafił pojąć zachowań swojego syna. Wstydził się go, a nawet trochę bał.[/p]

Strych, gdzie przebywał Adam przez całe swoje życie można nazwać jego pokojem. Było tam dziecinne łóżeczko ze starym, cienkim, potarganym kocem. Wszystkie ścianki były ze spruchniałego drewna. Na strych można było wejść po drabinie. Otwór, przez który się wchodziło, był zaraz obok łóżka. Dziura w podłodze nie miała żadnej klapki. Zawsze, kiedy Adam nie mógł zasnąć, wlepiał swoje wielkie, brązowe oczy w tę dziurę. Zasypiał wtedy spokojnie, gdy widział i czuł, jak miliony małych robaków wchodziło przez otwór i okrywało go, zastępując kocyk. Przez niewielkie okienko miał widok na las. Jego ojciec był drwalem, więc kiedy wracał z lasu i na podwórzu rąbał drewno, Adaś wszystkiemu się przyglądał. Na przeciwko łóżka znajdowała się mała szafka, w której roiło się od szczurów, nie koniecznie żywych. Reszty domu nie widział za często. Czasami ojciec pozwalał mu zejść na dół, żeby pomógł mu palić w piecu. Wtedy radość sześciolatka była ogromna, ponieważ mógł przebywać z ojcem, być obok niego, pomagać mu, widzieć go. Adam bardzo dużą uwagę zwracał na szczegóły, więc kiedy patrzył na swojego ojca, patrzył dokładnie. Na każdy drobny element.[/p]

Wieczory Adam spędzał przy oknie, oglądając w lesie głowy na gałęziach drzew. Co dzień walczyły one, aż do upadłego. Klaskał, kiedy któreś z nich wygrywało, a następnie nie mógł się doczekać następnej walki. Śmieszyło go, kiedy rozrzuconymi kawałkami czaszek bawiły się wilki. Wieczorowy seans przerwały mu trzy stuknięcia w drewno. Wiedział, że czas na kolację. Usiadł na łóżku i czekał, aż ojciec wejdzie do niego i da mu trzy suche kromki i kubek wody.
-Adaś... - ojciec pierwszy raz w życiu powiedział do niego po imieniu. Odpowiedziała mu cisza.
-Pamiętaj, że na zewnątrz czekają źli ludzie. Pamiętaj...
Zostawił mu na talerzu jego porcję, po czym zszedł na dół. Adam powoli przegryzał i popijał wodą. Wyjątkowo nie miał żadnych problemów z zaśnięciem.[/p]

Chłopiec nie miał pojęcia o czasie. Nie wiedział, że coś takiego istnieje, więc budził się ze wschodem słońca. Wstał i podszedł do okna, bo zawsze o tej porze widzi ojca rąbiącego drewno. Tym razem było inaczej. Coś się stało, nie wiedział, co. Usiadł na łóżku czekając na dwa stuknięcia, co oznaczało śniadanie. Teraz nie widział ani ojca, ani śniadania. Zaniepokoił się. Zastanawiał się co mogło zakłócić ten sześcioletni rytm. Kolejne dni wyglądały tak samo. Myślał, że to może źli ludzie, o których tatuś zawsze opowiadał.
Bał się.
Bał, że przyjdą też po niego.
Bał się o swojego ojca.
Tak bardzo go kochał. Oddałby za niego wszystko. Chciał go jak najszybciej zobaczyć. Głód, który również czuł, był nie do zniesienia. Nie zszedł jednak ze strychu. Zaczął szukać czegoś w swoim pokoju. W zdechłe szczury w szafce były jedynym pożywieniem, jakie mógł znaleźć. Było ich dość sporo, więc jeśli chodzi o pokarm, miał na jakiś czas spokój. Kiedy skończyły mu się zdechłe szczury, łapał kolejne, które w jakiś sposób uśmiercał, albo odrywał kawałki i konsumował na wpół żywe. Wciąż nie mógł pojąć, co się stało z jego ojcem. Czekał. Cały czas czekał, aż się pojawi. Przeczekał 20 lat.[/p]

W tym czasie po okolicy krążyły plotki na temat ojca Adama. Ludzie mówili, że zabił swojego jedynego syna, żeby wyrwać się z tej zatęchłej dziury. Chłopiec był dla niego obciążeniem. Dom, w którym mieszkał, zaczął się powoli obracać w ruinę. Jednak Adam nic o pogłosce nie wiedział.[/p]

Ojciec Adama był jedynym drwalem w małej wiosce. Od jego zniknięcia chłopiec codziennie rano wypatrywał go z nadzieją, że wróci. Nagle dostrzegł mężczyznę wracającego z lasu, ciągnącego ze sobą drewno. W tej samej chwili przypomniał mu się ojciec. Nie mógł uwierzyć, że to on. Po dłuższej obserwacji zauważył, że ów mężczyzna nie idzie w stronę domu. Przestraszył się, że znów go straci. Bał się wyjść na zewnątrz, ponieważ wciąż miał w głowie historię z dzieciństwa. Jednak przełamał się, aby odzyskać ojca. Zszedł po drabinie na dół. Rozejrzał się. Nie wiedział, że jego dom jest w takim stanie, ale wtedy to go nie obchodziło. Stanął przed drzwiami, dławiąc się strachem. Wkońcu odważył się pociągnąć za klamkę. Poczuł ogromne rozczarowanie. To nie był jego ojciec. Ale stał w drzwiach i przyglądął się mu dokładnie. Jego uwagę przykuły dłonie. Takie same miał jego ojciec. Brudne z pęcherzami. Drwal szedł spokojnym, wolnym krokiem. Adam zakradł się do niego od tyłu. Pewnym ruchem uderzył mężczyznę w głowę, ogłuszając go. Nikogo w okolicy nie było. Adam wziął go ze sobą do domu.[/p]

Tego wieczoru Adam nie spędzał na oglądaniu walki drzew. Obserwował uważnie drwala, którego położył i przywiązał w swoim małym, dziecinnym łóżeczku. Mężczyzna przebudził się, ale nie mógł wstać. Kiedy otworzył oczy, ujrzał Adama: wysoki, czarne włosy, żebra i kręgosłup sprawiające wrażenie, jakby miały za chwilę wyskoczyć. Włosy opadały mu na twarz lecz nie zwracał na to uwagi. Twarz miał dziecinną mimo wieku. Drwal był przerażony tym widokiem. Rozejrzał się po jego pokoju. Nie wiedział, co się dzieje. Adaś jak zahipnotyzowany podziwiał jego ręce. Nie obchodziła go cała reszta, tylko dłonie, które były tak podobne do dłoni ojca. Odwrócił się i wrócił do okna gdzie leżała siekiera. Kiedyś tatuś używał jej do rąbania drewna. Z biegiem czasu trochę zardzewiała i stępiała. Podszedł do leżącego drwala i bez wahania odrąbał mu prawą rękę aż po łokieć, a potem to samo zrobił z drugą. Z kikutów strzelały fontanny krwi, bryzgając spróchniałe ściany szkarłatną posoką. Jeszcze żył. Adaś przytulił do siebie dwie odrąbane ręcę, pocałował i delikatnie odłożył na szafkę. Ciało mężczyzny było dla niego jak uczta. W końcu mógł zjeść coś porządnego. Gdy się najadł, odłożył resztę na bok. Wyszedł na zewnątrz i nie było żadnych złych ludzi. Był pewny, że ojciec już nie wróci. W jego głowie zrodził się cel, do którego postanowił dążyć mimo wszystko.[/p]

Z biegiem czasu zaczęło znikać coraz więcej osób. Ludzie zaczęli podejrzewać, że w niedalekim lesie czai się dzikie zwierzę, które zabija miejscowych. Jednak prawda była nieco inna...[/p]

Po roku, sypialnia Adama przypominała rzeźniczy warsztat lub inkwizycyjne lochy. Na podłodze były rozrzucone rozkładające się jelita, które chłopak uznał za zbędne, niepasujące gałki oczne czy odcięte i gdzieniegdzie nadgryzione ręce, nogi i palce. Łóżeczko, niegdyś symbol dzieciństwa i niewinności, zamieniło się w miejsce niewyobrażalnego cierpienia i mordu. Przed nim ziała ciemnością dziura, prowadząca do świata złych ludzi. Przynajmniej tak myślał do niedawna. Wpatrywał się w zawinięte w worek, zakneblowane i związane ciasno ciało, które leżało w kącie, w kałuży krwi. Dziwne zawiniątko najwyraźniej odzyskało przytomność i nie rozumiejąc gdzie jest, zaczęło się szamotać. Adam tylko na to czekał. Widząc szaleńczy pęd do wolności swojej ofiary, uśmiechnął się pod nosem i miarowym krokiem podszedł do niego. W prawej ręcę trzymał ręczną piłę. Więzień jakby czując intencję swojego oprawcy, zamarł w bezruchu i nasłuchiwał z walącym sercem. Jednym zgrabnym ruchem rozwiązał worek i go zdjął. Adam pierwszy raz w życiu był tak szczęśliwy. Nareszcie jest tak blisko zrealizowania swojego planu.[/p]

Mieszkańcy uznali w końcu, że nie ma żadnej bestii. Jednak gdy zaginął szanowany przez wszystkich rybak, postanowili to sprawdzić. Wybrali trzech najodważniejszych mężczyzn, uzbroili ich w siekiery, widły i piły, po czym kazali zbadać dom.[/p]

W pokoju nadal trwała nieznośna cisza. Przyzwyczajenie się do panującego półmroku, zajęło rybakowi dobrą chwilę. Przeraził się, gdy zobaczył przed sobą wychudzoną, bladą twarz chłopca. Kości policzkowe prześwitywały przez cienką jak pergamin skórę. Wodził wzrokiem od wypadających brwi, przez zaciśnięte, wąskie usta, ostatecznie zatrzymując go na oczach. Widzał w nich mieszankę niesamowitej euforii i szaleństwa. Był pewny, iż patrzy na zwierzę:
-Jesteś Adam, prawda?- powiedział rybak, siląc się na mocny ton.
Na twarzy chłopaka pojawił się dziwny grymas, jakby ktoś uderzył go obuchem w głowę. Skąd zna moje imię? - ta myśl nie dawała mu spokoju.
-Tak, pamiętam cię. Byłem przyjacielem twojego ojca.
Przyjacielem ojca? Nie, NIE! On kłamie, ojciec nie miał przyjaciół. Zależało mu tylko na mnie! - w głowie Adama zakotłowało się jeszcze bardziej.
Rybak widząc niepewność chłopca, brną dalej.
-Nie musisz tego robić. Jesteś silniejszy, niż ci się wydaje.
Tego już było za wiele. Ten staruch miał czelność odwodzić mnie od mojego celu, planu, który tak długo realizowałem! - adrenalina podsuwała mu coraz gorsze myśli. W jednej chwili niepewność przerodziła się w gniew, a chwilę później w furię. Chwycił rybaka za głowę, przyłożył mu piłę do gardła i jednym, płynnym ruchem przeciągnął po krtani. Stary próbował jeszcze walczyć, ale wiedział, że jest już za późno. Z każdym kolejnym cięciem, piła zagłębiała się coraz bardziej. Najpierw przecięła skórę i tętnice. Gejzer krwi splamił uśmiechniętą szeroko twarz Adama i skleił mu włosy. Dysząc ciężko chłopak zanurzał ostrze piły coraz głębiej. Usłyszał zgrzyt - narzędzie się zaklinowało. Adam poczuł przypływ sił. Ciął na kawałki krtań rybaka, dochodząc do kręgosłupa. Piła bez trudu poradziła sobie z kością. Trzymał teraz w dłoni samą głowę.[/p]

Drzwi otwarto mocnym kopnięciem, po czym weszli ludzie i zaczęli przeszukiwać dom. Jeden z nich wdrapał się na strych. Inni podążyli za nim. Wystawili głowy i zamarli widząc wnętrze pokoju.[/p]

Adam podszedł do swojego dzieła. Wyglądało to jak karykatura marionetki. Różne części cial złożone w jedno. Dopiero po uważnym przyjrzeniu się, stanowiły pewną spójną całość. Model był prawie gotowy, brakowało tylko jednego elementu. Chłopak z namaszczeniem ułożył głowę na miejscu i poprawił, by patrzyła na niego. Odszedł kilka kroków w tył i podziwiał swój twór.
"Wróciłeś, tato."[/p]
Odpowiedz
#2
Cytat:Dom Adama nie wyróżniał się niczym od innych domów. W niektórych miejscach pękające ściany z zewnątrz, stary dach, z którego czasem spadała dachówka. Z małego komina od zawsze leciał dym. Mimo, że dom był już stary, można było dostrzec jasnobrązowy, wyblakły kolor ścian. Adam mieszkał na przedmieściach Poznania, gdzie było tylko parę domów

Trochę za dużo powtórzeń słowa "dom". Do tego zdanie: "Mimo, że dom był już stary, można było dostrzec jasnobrązowy, wyblakły kolor ścian" jest dla mnie nie zrozumiałe. Znaczy, że na starych domach ciężko dostrzec wyblakłą farbę?

Cytat:Swojej matki nigdy nie widział ani nie poznał.

Jak nie widział, to logiczne, że i nie poznałTongue.

Cytat:Często bawił się w nietypowe zabawy, sprawiające mu bardzo dużo radości. Ulubioną zabawą Adama było przyciskanie paznokci z obu rąk do starej, ceglanej ściany na strychu i mocnym ruchem w dół i górę sprawdzanie, który paznokieć bardziej się ustrzępił.

Jawnie ułańska fantazja.

Cytat:Nie miał żadnej klapki, więc wyglądało to jak dziura w podłodze.

Nawet nie wyglądało, to na prawdę była dziuraBig Grin.

Cytat:Strych, gdzie przebywał Adam przez całe swoje życie można nazwać jego pokojem. Miał tam dziecinne łóżeczko ze starym, cienkim, potarganym kocem. Wszystkie ścianki były ze spruchniałego drewna. Na strych można było wejść po drabinie. Otwór, przez który się wchodziło, był zaraz obok łóżka. Nie miał żadnej klapki, więc wyglądało to jak dziura w podłodze. Zawsze, kiedy Adam nie mógł zasnąć, wlepiał swoje wielkie, brązowe oczy w tę dziurę. Zasypiał wtedy spokojnie, gdy widział i czuł, jak miliony małych robaków wchodziło przez otwór i okrywało go, zastępując kocyk. Przez niewielkie okienko miał widok na las. Jego ojciec był drwalem, więc kiedy wracał z lasu i na podwórzu rąbał drewno, Adaś wszystkiemu się przyglądał. Na przeciwko łóżka miał małą szafkę, w której roiło się od szczurów, nie koniecznie żywych. Reszty domu nie widział za często. Czasami ojciec pozwalał mu zejść na dół, żeby pomógł mu palić w piecu. Wtedy radość sześciolatka była ogromna, ponieważ mógł przebywać z ojcem, być obok niego, pomagać mu, widzieć go. Adam bardzo dużą uwagę zwracał na szczegóły, więc kiedy patrzył na swojego ojca, patrzył dokładnie. Na każdy drobny element, jaki miał.

Brzmi jak kocia litania. Za dużo miał.

Kurde, mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony to kalka z Mary Shelley i jej "Frankensteina", z kolei sam motyw mordercy, który stał się taki w dzieciństwie spotkać można chociażby w filmie "Fritt Vilt". Z drugiej realia, w których osadzasz akcję sprawiają, że opowiadanie ma klimat. Nie jakiś przytłaczający, ale jednak. Sprawia to, że mimo silnego deja vu nie uważam lektury tekstu za czas stracony. Tekst ma jednak sporo wad:
- strasznie banalne założenia. Koleś dwadzieścia lat siedział na dupie i jadł szczury (swoją drogą, że też zawsze były pod ręką), bo na tatę czekał? Rozumiem, wychowanie jedno, ale instynkt przetrwania drugie.
- budujesz tekst prostymi zdaniami, które źle brzmią. Miał to, miał tamto. Dziwi mnie to, bo część tekstu, zwłaszcza ta o śmierci rybaka, jest napisana naprawdę fajnie.
- zaburzasz porządek czasowy. Piszesz, że ratunek przybywa do domu już po śmierci zaginionego, ale jak drzwi wylatują z kopa to słychać jeszcze jego krzyki. Czyli krzyczał bez głowy?

Powiem tak: mi się podoba. Głównie za klimat, ale także za to, że pozostawiasz dużo miejsca czytelnikowi. Nie tłumaczysz zniknięcia ojca, tego skąd drwal wziął się nagle w chacie, którą cywilizacja przez dwadzieścia lat mijała łukiem. Wyobraźnia czytelnika pracuje, by dopasować samemu elementy układanki.
Przyjemne czytadło, pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#3
Wprowadziłam poprawki zgodnie z Twoimi wskazówkami. Jeśli chodzi o zaburzanie porządku czasowego, to mam z tym mały problem i staram się na to uważać, jednak niekiedy mi to umyka Tongue Dzięki za miłe słowa! Z pewnością zachęcają mnie do dalszego pisania. Pozdrawiam! Smile
Odpowiedz
#4
Całkiem fajne. Tylko jak dla mnie w jakimś miejscu powinieneś coś powiedzieć o czasie w którym dzieje się akcja. Inne uwagi: "drzewa rosły tak blisko siebie, że w dzień nie dało ujrzeć się tam nawet małego promienia słońca" - może to zwykłe czepianie się ale ja bym skrócił do promyka.
"W zdechłe szczury w szafce" - tutaj Ci się chyba coś pomyliło.
Trochę też przykróciłeś moment kiedy Adam zabił swoją pierwsza ofiarę, według mnie brakowało tam opisu uczuć gościa który był zabijany. No wiesz przerażenie gdy chłopak, który wygląda jak sto nieszczęść sięga po siekierę, nieziemski ból gdy facet odrąbuje mu ręce. No zresztą chyba zrozumiałeś.
Jak też mówiłem nacisk na czas. "trzech najodważniejszych mężczyzn, uzbroili ich w siekiery, widły i piły,". Widły, siekiera i piła?! piła to może jeszcze, ale widły. Bez żadnej strzelby albo klasycznej wiatrówki, nie wiem.
To rzeczy, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. Pomimo nich uważam, że tekst jest dosyć ciekawy. ;")
Też cię kocham.
Odpowiedz
#5
Podobało mi się.
Proste, brutlane i nawet mroczne. Mogłabym się czepiać co do braku realizmu w pewnych fragmentach, ale w końcu to horror Wink
Zgadzam się z przedmówcami, że fabuła nie jest specjalnie rewolucyjna, ale nawet to, że w środku czytania można się domyslic jaki będzie koniec, nie psuje przyjemności czytania.
Szkoda tylko, że nie podałaś żadnych informacji do czasu akcji. To wprowadza mały chaos.
Odpowiedz
#6
Hm, szczerze Ci powiem, że podczas pisania tego opowiadania zupełnie wyleciało mi z głowy podanie jakiejkolwiek informacji o czasie. W każdym razie, dzięki za komentarz i tę uwagę! Smile
Odpowiedz
#7
W sumie to trudno coś dodać, czego nie wychwycili moi przemówcy. Dodam tylko, że narracja taka trochę dziecinno-naiwna jest, a powtarzając - z czasem są kłopoty - pamiętaj, czytelnik nie siedzi w twojej głowie i nie rozkmini w jaki sposób Ty sobie to wymyśliłaś, chociaż za większy grzech uważam (jak wytknął Fiteł) natłok zdań prostych. Zapamiętaj, że zbyt krótkie zdania mogą być tak samo zabójcze dla klimatu jak zbyt długie.
A może nawet bardziej.

Pominąwszy to, fajnie się Cię czyta.
One sick puppy.
Odpowiedz
#8
Jak czytałam twoje opowiadanie to miałam wrażenie jak bym oglądała jedną z części "Piły". Przeczytałam je od deski do deski.

Trochę nie rozumiem tego fragmentu:

Cytat:Wieczory Adam spędzał przy oknie, oglądając w lesie głowy na gałęziach drzew. Co dzień walczyły one, aż do upadłego. Klaskał, kiedy któreś z nich wygrywało, a następnie nie mógł się doczekać następnej walki. Śmieszyło go, kiedy rozrzuconymi kawałkami czaszek bawiły się wilki.

Jakie głowy? Tu moje wyobraźnia się trochę zablokowała.

Ale ogólnie całkiem niezłe, mimo że nie jestem fanką tego typu horrorów.

Ocena:

4/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz
#9
Co do błędów to znalazłem parę drobnych powtórzeń, brak spacji, ale jeden poraził mnie niczym Adasiowa siekiera:

"Było tam dziecinne łóżeczko ze starym, cienkim, potarganym kocem. Wszystkie ścianki były ze spruchniałego drewna"
Winno być spróchniałego! AAAAAAAAAAAAAAAAA! To mnie bardzo ukłuło w oczy, albowiem ortografów nie trawięTongue
Ale poza tym jest dobrze, przydałoby się więcej opisów celem zbudowania klimatu, ale brutalizm zastępuje to w całości.
Za ortografa masz minus więc jest 4/5Wink
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości