Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wolność? Tak, poproszę
#1
Nie lubię takich form i nie mam zwyczaju ich pisać. Jeśli już to robię, to z obowiązku. To chyba trochę prośba o litość. Mhm.


Koniec świata za nami, więc refleksja może się zdawać nieco opóźniona, ale mimo to aktualna. W końcu to nie pierwszy i nie ostatni koniec świata w naszym życiu, a samą refleksję warto wzbogacić o obserwacje i obawy, które nasuwają się nieustannie. A wszystko za sprawą mass mediów.

„Czy to już, czy to teraz, czy w ten sposób się umiera?” śpiewał pewien polski zespół, rozważając temat końca świata, zaś poeta Miłosz pisał „Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,/ Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,/ Powiada przewiązując pomidory:/ Innego końca świata nie będzie.”. Ale któż dziś się interesuje poezją czy muzyką bardziej ambitną niż to, co serwują nam radiostacje?

Hegel pisał o zasadzie rekurencyjnego obiegu czasu – według niego czas zatacza koło, a początek jest tożsamy z końcem. Historia lubi się powtarzać, a w myśl heglizmu to, co następuje teraz, miało już miejsce w przeszłości. Ciężko sobie wyobrazić taką zasadność - zwłaszcza, jeśli ma się wrażenie, że gorzej nie było i nie będzie (zwłaszcza, jeśli ma się nihilistyczno-fatalistyczny stosunek do świata, jak np. ja).

Pięćdziesiąt lat temu światem wstrząsnęła radykalna przemiana obyczajowa. Lata 60. XX. wieku to okres - w myśl heglowskiej zasadzie - powrotu do wzniosłych idei romantyzmu, choć na nowych zasadach. Nastąpiła wówczas rewolucja seksualna, gwałtowna zmiana obyczajowości i walka o wolność i równość dla wszystkich. A co dziś? A dziś otwarcie promuje się androginiczny typ urody i ubrania o kroju unisex. I, o ile mierzi mnie widok mało męskich chłopców przesadnie dbających o swoje fryzury, o tyle reszta mi nie przeszkadza. „Nowa obyczajowość” zakłada przecież wolność, prawda? A „wolność” brzmi pięknie. I kusi.

Rzeczywistość lubi jednak płatać figle. Pięćdziesiąt lat temu konstruktywnie ustosunkowane do zmian społeczeństwo obawiało się rewolucji, którą my dziś podziwiamy. „Obsceniczność i wulgarność” walczyły z konsumpcjonizmem, niesprawiedliwością świata i całym jego złem. „Give peace a chance!” śpiewał John Lennon, a religijne panie domów łapały się za głowę. W tym momencie historia zatacza koło – dziś młody zafascynowany popkulturą chłopak lat 17 robi sobie kolczyka w brwi, a modnie przyciętą grzywkę stawia na lakier – matka jego, dzięki rewolucji sprzed pięćdziesięciu laty pracująca na dwa etaty (w domu i w pracy), też łapie się za głowę. Bo co to jej syn, może on jakiś „nie tego”?

Wolność jest piękna. Pozwala nam być sobą i nie sugerować się otoczeniem. Ale jak właściwie jest naprawdę? Nikt nie zauważa, że wolność bywa złudna. Bądź sobą, wołają mass media. Bądź sobą z nowym Ajfonem, Smartfonem, aparatem, grzywką na sztorc i tyłkiem w modnych spodniach. Rodzice nie pozwalają? Olej ich, przecież jesteś wolny. Skorzystaj! Weź! Bierz! PŁAĆ!

Dajemy się omamić. Słuchamy pustej i drogiej muzyki, z której nic nie płynie, oglądamy puste seriale, czytamy puste książki (o ile jeszcze ktoś czyta - sic!). Bierzemy udział w imprezach, na które nie mamy ochoty chodzić, ale wylansować się jakoś trzeba, więc wkładamy drogi ciuch i idziemy. Kupujemy tony szmat na przecenach, bo promocja jest boginią okazji. Nie pytać po co – brać!

To jest nasz koniec świata. Wpadamy w wir konsumpcyjnej przyjemności. Najbardziej smutne jest to, że nie jesteśmy ofiarami – podkładamy się dobrowolnie. Naszym bogiem jest reklama, jej przekaz, moc i siła perswazji. Dlaczego to robimy? Czy czujemy się bezpiecznie upodobniając się do innych? Boimy się, że odmienność sprawi, że będziemy traktowani gorzej? A może nie stać nas na pomysłowość, bo bylejakość jest dosyć wygodna?

Historia się powtarza – choć wraca to punktu wyjścia, to często jest wzbogacona o zdobycze cywilizacyjne nowej epoki. I tu pojawia się pytanie: jeśli wygląda na to, że nasza próżność i zepsucie osiągnęły apogeum, to czy właściwie może być gorzej?
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#2
Cytat:I tu pojawia się pytanie: jeśli wygląda na to, że nasza próżność i zepsucie osiągnęły apogeum, to czy właściwie może być gorzej?
W myśl zasad dekadentów czy nihilisto-fatalistów, to raczej nie, ale ja bym nie powiedział, że to apogeum. Pesymista mówi: gorzej być nie może, a optymista mu na to: może, może!

Jeżeli chodzi o ten ostatni koniec świata, czyli koniec kalendarza Majów (mój kolega mówi, że teraz nadejdzie kalendarz Czerwców), to jest tu pewna retoryczno-informacyjna pomyłka (albo celowy zabieg).

Cytat:To jest nasz koniec świata. Wpadamy w wir konsumpcyjnej przyjemności. Najbardziej smutne jest to, że nie jesteśmy ofiarami – podkładamy się dobrowolnie. Naszym bogiem jest reklama, jej przekaz, moc i siła perswazji. Dlaczego to robimy? Czy czujemy się bezpiecznie upodobniając się do innych? Boimy się, że odmienność sprawi, że będziemy traktowani gorzej? A może nie stać nas na pomysłowość, bo bylejakość jest dosyć wygodna?
Sęk w tym, że tenże koniec (który był w ogóle w 2011) właśnie ma pobudzić do takiego typu myślenia o którym piszesz - po raz kolejny, a robi to coraz więcej osób, chociaż statystyk podać nie sposób - mówię chociażby o własnym otoczeniu. O ile zmiany wynikające z teorii Hegla można łatwo zauważyć w przedziałach 50-100-500 lat (historycznie), o tyle ta zmiana świadomościowa miała być jakąś tam większą, głębszą, na innym poziomie abstrakcji. Odbiegam tu od sprawy wiary/niewiary, ale jeżeli poczytać co mieli na ten temat do powiedzenia Majowie, to wygląda to conajmniej ciekawie.

Wolność zawsze była złudzeniem, dopóki tego złudzenia się nie odbierało. Gdybyś nagle za taką publikacje miała trafić za kratki (chociażby jeszcze 100 lat temu w Anglii) i byłabyś karmiona przymusowo, poniżana i przetrzymywana w lochu, to z pewnością dylemat Ajfona nie byłby taki rozpaczliwy. To, że ludzie mają wybór, a są atakowani przez profesjonalny aparat psychologiczno-socjologiczny w postaci marketingu, z pomocą polityki i religii z drugiej flanki to inna sprawa. Ich chroni prawo, oni mają wybór. Ale wolność jest kusząca. Wolę jednak żyć w świecie pełnym pokus, niż pełnym zakazów (prawnych, nie mówię o moralnych, bo te są często głupie i do tego kulturowe).

Ładny język, dobrze się czyta. Można podyskutować, czyli fajna publikacja.

Serdecznie pozdrawiam.
Odpowiedz
#3
Cytat:Sęk w tym, że tenże koniec (który był w ogóle w 2011) właśnie ma pobudzić do takiego typu myślenia o którym piszesz - po raz kolejny, a robi to coraz więcej osób, chociaż statystyk podać nie sposób - mówię chociażby o własnym otoczeniu. O ile zmiany wynikające z teorii Hegla można łatwo zauważyć w przedziałach 50-100-500 lat (historycznie), o tyle ta zmiana świadomościowa miała być jakąś tam większą, głębszą, na innym poziomie abstrakcji.
Celowo przeniosłam zasady heglizmu na inne poletko - po prostu ładnie mi się to zgrywało z ogólną zasadą. Bo zasada jest ogólna.

Cytat:Wolność zawsze była złudzeniem, dopóki tego złudzenia się nie odbierało. Gdybyś nagle za taką publikacje miała trafić za kratki (chociażby jeszcze 100 lat temu w Anglii) i byłabyś karmiona przymusowo, poniżana i przetrzymywana w lochu, to z pewnością dylemat Ajfona nie byłby taki rozpaczliwy. To, że ludzie mają wybór, a są atakowani przez profesjonalny aparat psychologiczno-socjologiczny w postaci marketingu, z pomocą polityki i religii z drugiej flanki to inna sprawa. Ich chroni prawo, oni mają wybór. Ale wolność jest kusząca. Wolę jednak żyć w świecie pełnym pokus, niż pełnym zakazów (prawnych, nie mówię o moralnych, bo te są często głupie i do tego kulturowe).
Jest jeszcze coś innego. Chodzi o bunt. Człowiek, bez względu na to, czy jest konformistą czy oportunistą, przechodzi w swoim życiu przez etap buntu i ogólnego oporu. Czasem jest to bunt nieuzasadniony i tak naprawdę stawiamy opór dla samej zasady - nie idei. Stawianie oporu i ryzyko wiążące się z tym - czy sama wizja kary jedynie nakręcają - wiem coś o tym. Raczej o to chodzi.
A co do polityki - dziś, prócz czczego gadania, nikt nie ma odwagi zebrać się na odwagę i wygłosić sprzeciwu w głos. Dlaczego? Bo spada poziom świadomości politycznej w kraju. Skąd taki pomysł? Poczytaj komentarze pod postami na stronach na fejsbuku takich jak "Socjaliści" chociażby.

Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam. Wink
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#4
To ja się wypowiem w kwestii polityki (ale tylko rodzimej).
Mi się zdaje, że ludzie nie mając na kogo głosować (i z lewa i z prawa sami partacze) zaczynają powoli mieć to wszystko w dupie...

Widzę po sobie. Kiedyś zastanawiałem się, na kogo głosować, lub na kogo bym zagłosował, gdybym mógł. Teraz zastanawiam się, czy w ogóle głosować Tongue
Odpowiedz
#5
(31-01-2013, 20:31)FantaSmaGoria napisał(a): A co do polityki - dziś, prócz czczego gadania, nikt nie ma odwagi zebrać się na odwagę i wygłosić sprzeciwu w głos. Dlaczego? Bo spada poziom świadomości politycznej w kraju. Skąd taki pomysł? Poczytaj komentarze pod postami na stronach na fejsbuku takich jak "Socjaliści" chociażby.

Nie zgodzę się, według mnie właśnie wzrasta! Oczywiście nadal nie jest wysoki, bo mieliśmy na to do teraz tylko 20 lat, ale młode pokolenie (i myślę tu też o sobie), urodzone w latach 90' nabiera coraz większej świadomości. Te komentarze, o których piszesz - nie czytałem, ale wiem o co chodzi - są ludzie, którzy pojęcia nie mają, ale wypowiedzieć się muszą. Nie ma ich wielu, ale w internecie widać ich aż nadto wyraźnie. Ogólnie - nie generalizowałbym.

Co do reszty - bardzo dobrze, choć krótko. Technicznie się nie znam, ale nie o to w publicystyce chodzi - temat jak najbardziej ciekawy, tym bardziej że sam, jako piętnastolatek dopiero, jestem bombardowany tym gó**. Na szczęście się bronię (mam nadzieję Smile)
Tekst poniekąd przypomina mi Nowy wspaniały świat - to, co opisujesz jest jakby wczesnym stadium tego, co opisał Huxley w latach 30' (!) Niesamowicie trafne, choć oczywiście w pewnym stopniu Oo
"By człowiek był człowieka bratem, trzeba go wpierw przećwiczyć batem"
Odpowiedz
#6
Szaden - konflikt typu: bierność czy zasrana czynność? Nijaki wybór.

Achelon -
Cytat: Nie zgodzę się, według mnie właśnie wzrasta! Oczywiście nadal nie jest wysoki, bo mieliśmy na to do teraz tylko 20 lat, ale młode pokolenie (i myślę tu też o sobie), urodzone w latach 90' nabiera coraz większej świadomości.
ale później:
Cytat:temat jak najbardziej ciekawy, tym bardziej że sam, jako piętnastolatek dopiero, jestem bombardowany tym gó**.

Interesująca sytuacja - nie wiem, czy słyszałeś, co się działo w Polsce w roku 1968. To była aktywność narodu! Młode pokolenie powiedziało "nie" panu Gomułce, za co zresztą część została spałowana (sic!). To była świadomość sytuacji politycznej! Genezą tego wydarzenia jest zdjęcie "Dziadów" Mickiewicza, więc inicjatywa była o tyle piękna, o ile u jej podłoża stała walka o wolną sztukę. A dziś? Kij nas obchodzi sztuka. Polityka to też jedynie dobry temat do narzekania - a świadomość zerowa.
Nie mieliśmy na to tylko 20 lat. Opór zmieniał system od dawna: koła zębata przeskakiwały i machina działała na innych obrotach. A co jeśli żadnego oporu już nie będzie?
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#7
Cytat:Nie mieliśmy na to tylko 20 lat. Opór zmieniał system od dawna: koła zębata przeskakiwały i machina działała na innych obrotach. A co jeśli żadnego oporu już nie będzie?
Wydaje mi się, że na tym polega innowacyjny opór generacji Y i kolejnych (chociaż pewnie "to już było"), aby będąc świadomym mechanizmu nie stawiać oporu, ale rozpuścić przyczyny jego potrzeby. Bierność też jest opozycją aktywną, młodzież medytując przed policjantami zmienia bieg interwencji i nie dochodzi do przemocy ani do rozlewu krwi. Policjanci zdejmują hełmy i maszerują pokojowo. Zamiast przykładać rękę do jakiejś gorącej rewolucji wolę nie mieć z nią nic wspólnego. Co innego z rewolucją moralną. Obłęd nienawiści, nacjonalizmu, żądzy władzy i innych patologi leży zawsze w niewypełnialnej potrzebie miłości, której tamci dorośli, jako dzieci nie otrzymali. Bijąc się z policją biję człowieka, to jest machina, która działa w kółko.

Cytat:o ile u jej podłoża stała walka o wolną sztukę. A dziś? Kij nas obchodzi sztuka. Polityka to też jedynie dobry temat do narzekania - a świadomość zerowa.
O czym ty mówisz? Kij nas obchodzi sztuka? Mamy taki dostęp do sztuki jak żadne pokolenie na świecie, wszystko pięknie wydane, na wyciągnięcie ręki. Jest i kicz i sztuka, co chcesz. Underground i mainstream. Festiwale, koncerty, wystawy, wszędzie tętni życie artystyczne, a tam gdzie nie tętni, no to nie tętni. Jak mamy się bić teraz o wolną sztukę? Rozumiem, może o inżynierów, że uwalają istotne projekty: pralek ozonowych (pranie zimną wodą bez proszków), zderzaki bezkolizyjne (ale to wali po przemyśle), odkrycia w dostępie do bezpłatnej energii elektrycznej na podstawie pomysłów Tesli (zabijają za to Rosjan z takich forów jak to). A sztuka? Przecież kto nam zabrania robić jakąkolwiek sztukę?

Zaczynam wyczuwać bezpodstawne narzekanie i chęć wyładowania buntu na łamach forum. Co oczywiście jest mile widziane, o ile przekazane w zrozumiały sposób Smile Polecam "Bunt Ciała" Alice Miller, wiedza o potrzebie buntu w niczym nikomu nie zawadzi, bo to ważna sprawa.

Pozdrawiam serdecznie!
Odpowiedz
#8
Cytat:Wydaje mi się, że na tym polega innowacyjny opór generacji Y i kolejnych (chociaż pewnie "to już było"), aby będąc świadomym mechanizmu nie stawiać oporu, ale rozpuścić przyczyny jego potrzeby. Bierność też jest opozycją aktywną, młodzież medytując przed policjantami zmienia bieg interwencji i nie dochodzi do przemocy ani do rozlewu krwi. Policjanci zdejmują hełmy i maszerują pokojowo. Zamiast przykładać rękę do jakiejś gorącej rewolucji wolę nie mieć z nią nic wspólnego. Co innego z rewolucją moralną. Obłęd nienawiści, nacjonalizmu, żądzy władzy i innych patologi leży zawsze w niewypełnialnej potrzebie miłości, której tamci dorośli, jako dzieci nie otrzymali. Bijąc się z policją biję człowieka, to jest machina, która działa w kółko.
Człowieku, czy ja gdziekolwiek napisałam, że jestem zwolenniczką organizowania rewolty? Big Grin
Życie mi miłe póki co. Chodzi mi raczej o to pieprzenie, narzekanie i zero aktywności. "Nie głosuję, bo nie ma na kogo".
Wiesz, że obywatele też mogą mieć wpływ na losy państwa? Trzeba zebrać kupę podpisów - co prawda, to prawda, ale jak nikt tego nie zrobi, to samo się to nie zrobi też. Wszyscy chcą zmian, ale nikt nie wie, co konkretnie trzeba zmienić. Na szczęście jestem ja i wiem. Pierwsze, co trzeba zmienić, to myślenie. Nie każę Ci iść na Wiejską z siekierą. Po prostu zabierz głos. Bo możesz.
A to, o czym napisałam to jeszcze inna kwestia. Próżność społeczeństwa nijak się ma do polityki i nie wiem skąd ten temat.
Mnie po prostu boli poziom zainteresowania młodych ludzi sytuacją wewnątrz. Wszyscy są sfrustrowani, ale jedyne, co ich interesuje to zaspokajanie potrzeb. Niekoniecznie duchowych, choć i od tej reguły są wyjątki.

Cytat: O czym ty mówisz? Kij nas obchodzi sztuka? Mamy taki dostęp do sztuki jak żadne pokolenie na świecie, wszystko pięknie wydane, na wyciągnięcie ręki. Jest i kicz i sztuka, co chcesz. Underground i mainstream. Festiwale, koncerty, wystawy, wszędzie tętni życie artystyczne, a tam gdzie nie tętni, no to nie tętni. Jak mamy się bić teraz o wolną sztukę? Rozumiem, może o inżynierów, że uwalają istotne projekty: pralek ozonowych (pranie zimną wodą bez proszków), zderzaki bezkolizyjne (ale to wali po przemyśle), odkrycia w dostępie do bezpłatnej energii elektrycznej na podstawie pomysłów Tesli (zabijają za to Rosjan z takich forów jak to). A sztuka? Przecież kto nam zabrania robić jakąkolwiek sztukę?
Napisałam, że zabrania? Nie wydaje mi się.
Wyjdź na ulicę i zapytaj, kto zna Wojaczka czy Stachurę. Ilu ludziom mówi coś nazwisko Komeda i kto widział obrazy Strzemińskiego. To są absolutne podstawy. Ja nikomu nie każę słuchać Raya Charlesa, ale ogólna wiedza by się przydała.
Sztuka mainstreamowa - chociaż wolę określenie "sztuka niska", to nic innego jak odmóżdżanie. Sam przyznaj, że żadnych głębszych wartości ze sobą nie niesie. Bić się o sztukę też nie planuję, nie pisałam o tym - powtarzam. Przedstawiłam przykład na stawianie oporu przeciw nakładaniu sobie klapek na oczy. Po prostu.
Chodzi o to, że ze sztuką wysokich lotów nikt się dziś nie liczy. Nie lubimy myśleć za dużo.

Cytat:Zaczynam wyczuwać bezpodstawne narzekanie i chęć wyładowania buntu na łamach forum. Co oczywiście jest mile widziane, o ile przekazane w zrozumiały sposób Polecam "Bunt Ciała" Alice Miller, wiedza o potrzebie buntu w niczym nikomu nie zawadzi, bo to ważna sprawa.

Wmawiasz mi tutaj bezpodstawny butthurt. Nie sądzę, by moje narzekanie było bezpodstawne. Zwracam jedynie uwagę na pewne cechy, które mnie w ludziach wkur.ają. Nie lubię bezmyślności, próżności i głupoty. Wymagam od ludzi bardzo wiele. Mam powody, by mnie tyłek od tego bolał. I boli.

// Moja babcia cytuje z pamięci "Pana Tadeusza" i niektóre treny i pieśni Kochanowskiego. Idź do liceum teraz i zapytaj, czy ktokolwiek to czytał w ogóle.
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#9
. .
Odpowiedz
#10
Cytat:Podstawy? Myślę, że trochę przesadzasz, Fanta. Nie każdy potrzebuje tej wiedzy do szczęścia Byłoby głupotą, gdyby ludzie edukowali się na siłę w tych dziedzinach, bo "tak wypada".
No tak, przesadzam. Ale szkoda, że obecnie nikt nie interesuje się tym z własnej, nieprzymuszonej woli.
Nie każę się nikomu edukować. Chciałabym, żeby ludzie chcieli.
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#11
Cytat:Nie sądzę, by moje narzekanie było bezpodstawne. Bić się o sztukę też nie planuję, nie pisałam o tym - powtarzam. Nie lubię bezmyślności, próżności i głupoty. Wymagam od ludzi bardzo wiele. Mam powody, by mnie tyłek od tego bolał. I boli.
Przyjmuję do wiadomości.

Cytat:Wyjdź na ulicę i zapytaj, kto zna Wojaczka czy Stachurę. Ilu ludziom mówi coś nazwisko Komeda i kto widział obrazy Strzemińskiego. To są absolutne podstawy. Ja nikomu nie każę słuchać Raya Charlesa, ale ogólna wiedza by się przydała.
Według mnie to jest, może nie wprost, ale jednak podstawa do narzekania. "Ja znam, a oni nie." - i tu nie chodzi o Ciebie, ale to jest podwalina wszelkich intelektualnych niechęci. "Ja bardziej, oni mniej", "Sztuka niska, sztuka wysoka". Tak, to prawda, istnieją różne rodzaje sztuki, ale nie po gustach artystycznych ludzi oceniać ich postawę do życia. Ja sam nie wiem kto to Stachura czy Strzemiński, a może znam nazwisko kogoś, kogo ty nie znasz? I co wtedy? To jest dylemat nierozstrzygalny. Co więcej, znam ludzi co znają świat sztuki na wylot, a są nieszczerzy lub nieuczciwi, co wtedy? Czy od tego "tyłek bardziej nie boli"? Śliski grunt.

Cytat:Moja babcia cytuje z pamięci "Pana Tadeusza" i niektóre treny i pieśni Kochanowskiego. Idź do liceum teraz i zapytaj, czy ktokolwiek to czytał w ogóle.
A moja śpiewa pieśni z czasów wojny, i wtedy wydaje mi się jakbym słuchaj polskiej Edith z winyla, a ja tego nie umiem. W liceum recytowałem Mickiewicza i uważałem to za idiotyzm. Treny też i pieśni. Edukacja zupełnie mnie nie przekonała do swoich wartości. Tym bardziej, że jak poczytać historię gdzie i jak powstał Pan Tadeusz i jak żył Adam Mickiewicz to już w ogóle... pytanie tylko co z tego? Co z tego? "Północ w Paryżu" - kiedyś było lepiej. Wybacz, ale to trajkotanie, chociaż rozumiem, że chcesz przekazać coś wartościowego.

Cytat:Nie każę się nikomu edukować. Chciałabym, żeby ludzie chcieli.
Tu jest pies pogrzebany. Stąd leci emocja. Tę książkę o buncie poleciłem Ci nie dlatego, żeby coś Ci inputować, tylko dlatego, że to naprawdę złożony i ciekawy temat.

Serdecznie pozdrawiam.
Odpowiedz
#12
(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Chodzi mi raczej o to pieprzenie, narzekanie i zero aktywności. "Nie głosuję, bo nie ma na kogo".
Tak, to jest mój pogląd Tongue Uważasz, że piep**ę?

(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Wszyscy chcą zmian, ale nikt nie wie, co konkretnie trzeba zmienić. Na szczęście jestem ja i wiem. Pierwsze, co trzeba zmienić, to myślenie. Nie każę Ci iść na Wiejską z siekierą. Po prostu zabierz głos. Bo możesz.

Ty teraz zabrałaś głos. I co on zmienił?
Nie zmienił absolutnie niczego. Możesz nawet wyjść na ulicę i wołać, a ciemna masa dalej swoje. Wtedy tocząc swoją bezowocną walkę, zmieniasz się we frustrata, który tupie nogami ze złości, jak dziecko.
Wiesz, być może ludzie "myślący" widząc swoją bezsilność i ogrom pracy, jaki trzeba włożyć w poruszenie ciemnymi masami, mają to po prostu w dupie i nie chce im się nawet zaczynać.
Wolą skupić się na własnych potrzebach i własnym otoczeniu - czyli tej grupie, na którą rzeczywiście mogą wpłynąć.
I tu mała rada, dla wszystkich chcących coś zrobić: myśl globalnie, działaj lokalnie - to podstawa.

Tłumy porywają tylko jednostki wybitne, a takich jest przecież mało i nie zawsze stoją po właściwej stronie barykady.

Czemu akurat bierność wyborcza? Bo serio nie ma, na kogo. Ale załóżmy, że jest. Ja zagłosuję, jak chcę, a reszta i tak na PiS lub PO i mój kandydat nie wygra Tongue już łatwiej namówić kogoś, by został w domu i olał głosowanie.
Szczerze mówiąc chciałbym zobaczyć miny ludzi, kiedy pewnego dnia frekwencja wyborcza wyniesie 5%. I co wtedy? Uznanie takiego wyniku byłoby przecież śmieszne.

Drugim rozwiązaniem, które byłoby efektywne jest właśnie zamach stanu, wymordowanie naszych posłów. Ale zmienić mentalność polaków? O nie! Nie żądaj rzeczy niemożliwych Big Grin
My potrzebujemy prawdziwego kryzysu, żeby ruszyć dupy.

(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Wyjdź na ulicę i zapytaj, kto zna Wojaczka czy Stachurę. Ilu ludziom mówi coś nazwisko Komeda i kto widział obrazy Strzemińskiego. To są absolutne podstawy. Ja nikomu nie każę słuchać Raya Charlesa, ale ogólna wiedza by się przydała.

Nie znam, żadnego z nich i wcale nie czuję się z tym źle. Przeciwnie, moje ego dalej jest wysokie.

(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Sztuka mainstreamowa - chociaż wolę określenie "sztuka niska", to nic innego jak odmóżdżanie.
Eeee... delikatnie mówiąc zupełnie nie podobają mi się twoje poglądy.
Kocham niską sztukę, wiele bardziej niż wysoką, bo zwykle jest przyjemniejsza w odbiorze.

(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Sam przyznaj, że żadnych głębszych wartości ze sobą nie niesie. Bić się o sztukę też nie planuję, nie pisałam o tym - powtarzam. Przedstawiłam przykład na stawianie oporu przeciw nakładaniu sobie klapek na oczy. Po prostu.
Nie ideały jakie przedstawia, a jakość sztuki powinna decydować o jej wartości.
Co mi po tym, że mówię mądrze, skoro seplenię i mam nieprzyjemny głos? Co mi po tym, że piszę o rzeczach ważnych, skoro moje teksty są nudne, jak flaki z olejem? Co mi z tego, że nakręcę film o papieżu lub zbrodni katyńskiej (tak tak, Wajda), skoro aktorsko i technicznie on leży?

(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Chodzi o to, że ze sztuką wysokich lotów nikt się dziś nie liczy. Nie lubimy myśleć za dużo.

A może to dlatego, że sztuka wysokich lotów nie zawsze jest sztuką dobrą? Dlatego, że twórcy mylnie sądzą, że wystarczą same ideały?
Wiesz, ta niska sztuka, pozbawiona "wartości" musi starać sie przyciągnąć klienta czymś innym.
Z drugiej strony nie rozumiem fenomenu totalnego gówna, które treściowo i technicznie jest do dupy, a wszyscy się nim zachwycają...

(01-02-2013, 16:10)FantaSmaGoria napisał(a): Moja babcia cytuje z pamięci "Pana Tadeusza" i niektóre treny i pieśni Kochanowskiego. Idź do liceum teraz i zapytaj, czy ktokolwiek to czytał w ogóle.
Tak, znam parę trenów. Żal mi Jana, że mu zmarła Urszulka, nikt nie powinien tak cierpieć, ale powiedz, co to zmienia u mnie?
Inwokację Pana Tadeusza, pewnie z błędami, ale potrafiłbym teraz wyrecytować. Czytając to doszedłem tylko do wniosku, że pisanie powieści wierszem, to poroniony pomysł Tongue

PS
tak, wiem że z definicji to nie powieść, ale użyłem tego określenia, bo tak mi pasowało.
Odpowiedz
#13
Cytat:Według mnie to jest, może nie wprost, ale jednak podstawa do narzekania. "Ja znam, a oni nie." - i tu nie chodzi o Ciebie, ale to jest podwalina wszelkich intelektualnych niechęci. "Ja bardziej, oni mniej", "Sztuka niska, sztuka wysoka". Tak, to prawda, istnieją różne rodzaje sztuki, ale nie po gustach artystycznych ludzi oceniać ich postawę do życia. Ja sam nie wiem kto to Stachura czy Strzemiński, a może znam nazwisko kogoś, kogo ty nie znasz? I co wtedy? To jest dylemat nierozstrzygalny. Co więcej, znam ludzi co znają świat sztuki na wylot, a są nieszczerzy lub nieuczciwi, co wtedy? Czy od tego "tyłek bardziej nie boli"? Śliski grunt.
Tu nie chodzi o nazwiska konkretnie. Chodzi o pierwsze z brzegu, które przyszły mi na myśl. Chodzi o samo zainteresowanie sztuką. Jeżeli znasz nazwiska, których ja nie znam, to bardzo dobrze. Nie jestem wyrocznią. Wiem tylko to, co mnie zaciekawiło. Ciebie może interesować coś innego. Chodzi o samo zainteresowanie!

Cytat:A moja śpiewa pieśni z czasów wojny, i wtedy wydaje mi się jakbym słuchaj polskiej Edith z winyla, a ja tego nie umiem. W liceum recytowałem Mickiewicza i uważałem to za idiotyzm. Treny też i pieśni. Edukacja zupełnie mnie nie przekonała do swoich wartości. Tym bardziej, że jak poczytać historię gdzie i jak powstał Pan Tadeusz i jak żył Adam Mickiewicz to już w ogóle... pytanie tylko co z tego? Co z tego? "Północ w Paryżu" - kiedyś było lepiej. Wybacz, ale to trajkotanie, chociaż rozumiem, że chcesz przekazać coś wartościowego.
hoho! Myślisz, że mnie edukacja przekonała? Liceum zniszczyło mi życie. Big Grin Zamiast iść do przodu, okazało się, że się cofnęłam. Wszystko, co wiem, choć być może to niewiele, to wiedza, którą nabyłam sama! Nie w szkole, ślęcząc nad nudnymi podręcznikami. Coś mnie interesowało, więc siadałam i szukałam informacji. Nadal to robię.
Tu nie chodzi o to, co się wie i czym się kto interesuje, ale o to ile się w to wkłada pracy i zapału. Ja lubię heavy metal klasyczny a Ty możesz lubić nawet rap, którego ja nie lubię, ale sam fakt zainteresowania twojego tym tematem i zaangażowania, powoduje, że mi imponujesz - taki przykład.
Jeżeli ktoś nie interesuje się niczym - jest jałowy, jakby to powiedziała Miss PiS Pawłowska.

Cytat:Ty teraz zabrałaś głos. I co on zmienił?
Nie zmienił absolutnie niczego. Możesz nawet wyjść na ulicę i wołać, a ciemna masa dalej swoje. Wtedy tocząc swoją bezowocną walkę, zmieniasz się we frustrata, który tupie nogami ze złości, jak dziecko.
Wiesz, być może ludzie "myślący" widząc swoją bezsilność i ogrom pracy, jaki trzeba włożyć w poruszenie ciemnymi masami, mają to po prostu w dupie i nie chce im się nawet zaczynać. Wolą skupić się na własnych potrzebach i własnym otoczeniu - czyli tej grupie, na którą rzeczywiście mogą wpłynąć.
I tu mała rada, dla wszystkich chcących coś zrobić: myśl globalnie, działaj lokalnie - to podstawa.

No i warto dodać, że tłumy porywają tylko jednostki wybitne, a takich jest przecież mało i nie zawsze stoją po właściwej stronie barykady.
Patrz wytłuszczone - o tym ciągle mówiłam.

Cytat:Eeee... delikatnie mówiąc zupełnie nie podobają mi się twoje poglądy.
Kocham niską sztukę, wiele bardziej niż wysoką, bo zwykle jest przyjemniejsza w odbiorze.
A to jest moje zdanie. Możesz mieć swoje, a ja mogę mieć swoje. I to jest piękne.

Cytat:Nie ideały jakie przedstawia, a jakość sztuki powinna decydować o jej wartości.
Co mi po tym, że mówię mądrze, skoro seplenię i mam nieprzyjemny głos? Co mi po tym, że piszę o rzeczach ważnych, skoro moje teksty są nudne, jak flaki z olejem? Co mi z tego, że nakręcę film o papieżu lub zbrodni katyńskiej (tak tak, Wajda), skoro aktorsko i technicznie on leży?
Jakość. No właśnie : ]

Cytat:A może to dlatego, że sztuka wysokich lotów nie zawsze jest sztuką dobrą? Dlatego, że twórcy mylnie sądzą, że wystarczą same ideały?
Wiesz, ta niska sztuka, pozbawiona "wartości" musi starać sie przyciągnąć klienta czymś innym.
Z drugiej strony nie rozumiem fenomenu totalnego gówna, które treściowo i technicznie jest do dupy, a wszyscy się nim zachwycają...
Wytłuszczone - definicja sztuki niskiej.
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#14
Warto by tutaj określić na przykładach, co jest sztuką niską, a co nią nie jest Tongue Bo np: ja lubię Harrego Pottera bardziej od twórczości Sienkiewicza, a przecież Harry sztuką wysoką zdecydowanie nie jest, w przeciwieństwie do książek wyżej wymienionego pana, które zupełnie mi nie podpadają ze względu na niedzisiejszy już język.
Czym jest więc mały czarodziej? Odpowiednie byłoby tu określenie "sztuka niska".

Z drugiej strony taki Zmierzch, to treściowo i warsztatowo totalne dno i nie rozumiem zachwytu, w przeciwieństwie do większości.

W tym momencie trzeba uznać, że Zmierzch nie jest sztuką, bowiem nazwanie go sztuką niską, byłoby równoznaczne z postawieniem znaku równości między nim a Potterem, a to strasznie krzywdzące, gdyż Harry jest warsztatowo o kilka klas wyżej Tongue

Robi się spory bałagan

PS
Nie mówię że Sienkiewicz jest zły. Filmy oparte na trylogii uwielbiam, a przecież ich fabuła to tak naprawdę zasługa pisarza Smile
Odpowiedz
#15
Cytat:Warto by tutaj określić na przykładach, co jest sztuką niską, a co nią nie jest Bo np: ja lubię Harrego Pottera bardziej od twórczości Sienkiewicza, a przecież Harry sztuką wysoką zdecydowanie nie jest, w przeciwieństwie do książek wyżej wymienionego pana, które zupełnie mi nie podpadają ze względu na niedzisiejszy już język.
Czym jest więc mały czarodziej? Odpowiednie byłoby tu określenie "sztuka niska".
O, tu masz rację. Też lubię Harrego Pottera.
Dla mnie sztuka niska to przede wszystkim to, co dyktuje nam popkultura. Muzyka radiowa, komercja wszędzie (chociaż nie zawsze to, co jest komercyjne, jest mierne - znamy kilka wyjątków), puste romansidła, moda.

Bo widzisz - nie można o niczym powiedzieć, że jest absolutnie dobre albo złe. Wszystko zależy od tego, jak jest odebrane. "Mury" Kaczmarskiego znasz? To piosenka o niezrozumianym bardzie - poecie i ludziach, którzy jego pieśń śpiewają, zmieniając jej przekaz. Bardzo znana piosenka i źle rozumiana, przez co jej przekaz został zniszczony przez Solidarnościowców, którzy ją zagarnęli, zmieniając sens. Napisał Kaczmarski wiersz o sobie.
To samo Harry Potter - niektórzy czytają, bo ciekawy - inni, bo książka opowiada o pięknej przyjaźni, bo można sobie uciec w ten świat etc. Pod tym względem Zmierzch nie może być nawet porównywani z HP.
Sienkiewicz może Ci się nie podobać, mnie też się nie podoba. Zakurzył się i znudził. Są ciekawsi, ale szacunek mam.
Wink


nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości