06-05-2012, 09:42
ROZDZIAŁ 1
Arthur bez wątpienia był chłopcem niezwykłym, przy czym słowo "niezwykły" jest określeniem bardzo łagodnym. Mieszkańcy wioski Daughton mawiali na niego per "ten dziwny chłopak od Arterbert' ów". Jego wygląd potwierdzał określenia jego sąsiadów. Miał on bowiem czarne, rozczochrane, półdługie włosy, szare, zimne oczy i kanciastą twarz o oliwkowej cerze. Nosił za duże, wyświechtane spodnie, przykrótką bluzkę w renifery i lakierki. A jak wiadomo, w dzisiejszych czasach - wygląd odzwierciedla wnętrze człowieka. To stwierdzenie sprawdzało się w jego przypadku, gdyż Arthur był bardzo skryty i dziwnie zachowywał się w towarzystwie. Najczęściej można go było spotkać pod starą topolą, tuż nad rzeką. Tak naprawdę nit nie wiedział co tam robi. Jego rodzina owiana była złą sławą. Krążyły plotki, że jego rodzice odprawiają w domu jakieś czary, dlatego wszyscy omijali ulicę Garden Street 13. Sam Arthur był samotny. Bał się odezwać do kogokolwiek, a co dopiero nawiązać jakiś kontakt. I takie było jego życie, aż do tamtego dnia...
Arthur bez wątpienia był chłopcem niezwykłym, przy czym słowo "niezwykły" jest określeniem bardzo łagodnym. Mieszkańcy wioski Daughton mawiali na niego per "ten dziwny chłopak od Arterbert' ów". Jego wygląd potwierdzał określenia jego sąsiadów. Miał on bowiem czarne, rozczochrane, półdługie włosy, szare, zimne oczy i kanciastą twarz o oliwkowej cerze. Nosił za duże, wyświechtane spodnie, przykrótką bluzkę w renifery i lakierki. A jak wiadomo, w dzisiejszych czasach - wygląd odzwierciedla wnętrze człowieka. To stwierdzenie sprawdzało się w jego przypadku, gdyż Arthur był bardzo skryty i dziwnie zachowywał się w towarzystwie. Najczęściej można go było spotkać pod starą topolą, tuż nad rzeką. Tak naprawdę nit nie wiedział co tam robi. Jego rodzina owiana była złą sławą. Krążyły plotki, że jego rodzice odprawiają w domu jakieś czary, dlatego wszyscy omijali ulicę Garden Street 13. Sam Arthur był samotny. Bał się odezwać do kogokolwiek, a co dopiero nawiązać jakiś kontakt. I takie było jego życie, aż do tamtego dnia...
***
- Chelsea! Teraz ty ganiasz! - krzyczała w biegu Jessika, a jej brązowe warkoczyki fruwały w powietrzu.
- Nieprawda- obruszyła się rudowłosa Chelsea - Wcale mnie nie dotknęłaś!
- Założysz się? - spytała ironicznie Jessika.
- No dobra niech Ci będzie! - powiedziała Chelsea i zaśmiała się wesoło. Po chwili uniosła się w powietrze, jakby nic nie ważyła i podleciała z gracją do siostry. Ona spojrzała na nią przerażona.
- Chelsea! Miałaś tego nie robić! Ktoś mógł nas zobaczyć! - zdenerwowała się ciemnowłosa.
- Niby kto? - zaśmiała się Chelsea.
- A choćby ten dziwny chłopak od Arterbert' ów - ściszyła głos Jessika - Dobrze wiesz, że często tu przesiaduje.
- Daj spokój! - krzyknęła rudowłosa - Jego tu nie ma. A poza tym - dodała złośliwie - czy ty nie bawisz się ziemią przy ludziach? Angie Strawberry dobrze widziała co robisz.
- Nieważne - burknęła siostra - Ale bądźmy ostrożne. To jest po prostu dziwne!
- Tak wiem,ale to jest takie... no... magiczne - zawstydzona szepnęła Chelsea.
Jessika obrzuciła ją oburzonym spojrzeniem.
- Nie używaj tego słowa! Nie jestem żadną wiedźmą! - krzyknęła siostra.
- Przepraszam - powiedziała Chelsea - Ale ja lubię tę moją moc. Cudownie jest latać! Może gdybyś też to umiała to nie warczałabyś za każdym razem gdy to robię! Jesteś po prostu zazdrosna!
- Phi! - prychnęła Jessika - Wcale nie jestem!
Siostry kłóciły się zażarcie, a Arthur temu wszystkiemu się przyglądał. Zdziwił się, żę ktokolwiek odważył się przyjść pod starą topolę,ale gdy zobaczył jak Chelsea lata to... Lata?! Ona pływała w powietrzu! I zachowywała się tak, jakby to było normalne. Zaraz... Czy mu się to przypadkiem nie ubzdurało? Przecież to niemożliwe żeby... Ale w końcu po kilku minutach nie wytrzymał i wyłonił się powoli zza wysokich krzaków.
Jessika odskoczyła jak poparzona przerywając ich kłótnię. Uniosła drżący palec na Arthura i krzyknęła:
- Wiedziałam! On nas szpiegował! Chodź Chelsea!
- Nie zaczekajcie! Proszę! Nie chcę wam zrobić krzywdy!
C.D.N
- Chelsea! Teraz ty ganiasz! - krzyczała w biegu Jessika, a jej brązowe warkoczyki fruwały w powietrzu.
- Nieprawda- obruszyła się rudowłosa Chelsea - Wcale mnie nie dotknęłaś!
- Założysz się? - spytała ironicznie Jessika.
- No dobra niech Ci będzie! - powiedziała Chelsea i zaśmiała się wesoło. Po chwili uniosła się w powietrze, jakby nic nie ważyła i podleciała z gracją do siostry. Ona spojrzała na nią przerażona.
- Chelsea! Miałaś tego nie robić! Ktoś mógł nas zobaczyć! - zdenerwowała się ciemnowłosa.
- Niby kto? - zaśmiała się Chelsea.
- A choćby ten dziwny chłopak od Arterbert' ów - ściszyła głos Jessika - Dobrze wiesz, że często tu przesiaduje.
- Daj spokój! - krzyknęła rudowłosa - Jego tu nie ma. A poza tym - dodała złośliwie - czy ty nie bawisz się ziemią przy ludziach? Angie Strawberry dobrze widziała co robisz.
- Nieważne - burknęła siostra - Ale bądźmy ostrożne. To jest po prostu dziwne!
- Tak wiem,ale to jest takie... no... magiczne - zawstydzona szepnęła Chelsea.
Jessika obrzuciła ją oburzonym spojrzeniem.
- Nie używaj tego słowa! Nie jestem żadną wiedźmą! - krzyknęła siostra.
- Przepraszam - powiedziała Chelsea - Ale ja lubię tę moją moc. Cudownie jest latać! Może gdybyś też to umiała to nie warczałabyś za każdym razem gdy to robię! Jesteś po prostu zazdrosna!
- Phi! - prychnęła Jessika - Wcale nie jestem!
Siostry kłóciły się zażarcie, a Arthur temu wszystkiemu się przyglądał. Zdziwił się, żę ktokolwiek odważył się przyjść pod starą topolę,ale gdy zobaczył jak Chelsea lata to... Lata?! Ona pływała w powietrzu! I zachowywała się tak, jakby to było normalne. Zaraz... Czy mu się to przypadkiem nie ubzdurało? Przecież to niemożliwe żeby... Ale w końcu po kilku minutach nie wytrzymał i wyłonił się powoli zza wysokich krzaków.
Jessika odskoczyła jak poparzona przerywając ich kłótnię. Uniosła drżący palec na Arthura i krzyknęła:
- Wiedziałam! On nas szpiegował! Chodź Chelsea!
- Nie zaczekajcie! Proszę! Nie chcę wam zrobić krzywdy!
C.D.N