Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Weselne klimaty
#1
<Uwaga przekleństwa! A właściwie jedno...>

Wesele.
Huczna muzyka. Taniec spoconych ciotek z młodymi zięciami. Walące się wśród stolików ciała wujków. Pęknięte balony, błądzące między nogami przyodzianymi w białe pończoszki i złote sandałki. Srebrne tace wirujące pomiędzy rzędami krzeseł. Papierosowy dym unoszący się nad powałą i gryzący zapach golonki, wymieszany z fetorem unoszącym się z toalet.
Wesele.
A pomiędzy tym wszystkim ona.
Ubrana w czarną suknię i szpilki. Szyję okalała kolia zdobiona sztucznym szkłem. Na błądzących nerwowo po stole palcach miała jeden jedyny pierścionek. Posrebrzany, z malutkim diamencikiem. Plastykowym. Obok niej leżała czarna torebka. Ciemnoblond włosy dziewczyny były ciasno spięte z tyłu.
Oczy biegały nerwowo po sali, szukając czegoś na czym mogłyby się dłużej zatrzymać. Szeroko otwarte wpatrywały się w każdy drobny szczegół. Rozbitą butelkę, która leżała w kącie. Czarną broszkę leżącą obok. Matkę z cicho łkającym dzieckiem na kolanach. Pryszczatego chłopaka cichaczem wymykającego się z sali. Confetti zwisające z organ stojących na podwyższeniu dla muzyków.
Dziewczyna patrzyła na to wszystko, mogłoby się zdawać znudzonym spojrzeniem. Palce w końcu natrafiły na chłód szklanego opakowania. Wino. Jej ciało przebiegły krótkie dreszcze. Sięgnęła po butelkę i odkorkowawszy ją, pociągnęła głęboki łyk. Skrzywiła się. Potem uśmiechnęła.
Powoli zbliżała się północ.
Po co ja tu w ogóle przyszłam? myślała rozgoryczona. Mogłam zostać w domu z młodszym kuzynostwem, które było jeszcze za małe i zbyt upierdliwe by uczestniczyć w weselach. Trzeba było zostać z ciotkami. Tymi najbardziej zrzędliwymi, których obecności już nikt nie chciał znosić.
Mateuszek… Zapomniałam o swoim malutkim. Wzięłabym go na kolana i popatrzyła chwilę w twarz jego ojca. Potem ułożyłabym go do snu i pouczyła się trochę na kompetencję. Nad ranem, śpiąca wyszłabym ukradkiem z domu i…
Kolejny łyk. Wino przyjemnie piekło ją po gardle i grzało ciało. Tak jak wtedy. Opiła się do nieprzytomności, żeby zapomnieć i obudzić się w rowie.
Ale tam nie tańczyła... Jeszcze raz wychyliła butelkę i zerwała się z krzesła. Wmieszawszy się w tłum wirowała w tańcu, otoczona ludźmi i swoimi myślami. Zamknęła oczy.
Tak, pomyślała, tak jest mi dobrze.
Poczuła jak ktoś wciska rękę w jej dłoń. Przyciska ciało do jej ciała. To on? Nie otwarła oczu, żeby sprawdzić lecz całkowicie oddała się tandetnemu rytmowi i swojemu nowemu partnerowi.
W końcu uchyla lekko powieki. Szarozielone oczy wpatrują się w nią, niemal przez nią. Chłopak uśmiecha się, samym kącikiem ust. Ona odwzajemnia jego uśmiech, a on widząc to puszcza jej dłonie i oddala się.
Ależ to wino było dobre, pomyślała. Chcę więcej, a potem znów wrócimy do tańca.
Podeszła chwiejnie do swojego stolika i dopiła butelkę. Chciała wstać, ale nie udało się jej. Alkohol działał bardzo szybko.
O nie, myślała, znów się tak szybko spiłam, a ja nie chcę drugiego dzieciaka! Może się gdzieś schowam, ułożę w cieniu i prześpię resztę nocy.
Muzyka i krzyki gości zlewały się w jeden wielki wrzask. Czuła się jak w piekle, gdzie potępieni pląsają w straszliwym bólu, a ci którym zabrakło już sił leżą we wrzącej smole. Tylko diabeł i jego kochanka siedzieli spokojnie, popatrując na dantejskie sceny.
Po chwili wstała i zataczając się ruszyła w stronę toalet, by tam ułożyć się do snu. Po drodze spotkała matkę. Potężna kobieta zatrzymała córkę i spojrzała jej prosto w oczy. Tylko znów się nie skurw, mówiło jej spojrzenie. Odepchnęła ją od siebie z grymasem obrzydzenia na twarzy i odeszła.
Dziewczyna nie świadoma tego kogo spotkała, dowlokła się do łazienki i tam zasnęła.
Gdy nastał ranek, wstała i przeciągnęła się. Suknia była cała brudna i pomięta. Po kolii i pierścionku nie było ani śladu. Zaklęła pod nosem.
No i po co mam to dalej ciągnąć? myślała. Teraz to już nie mam po co wracać do domu. Zrobię to i będzie spokój. Już nikt nie będzie musiał się mną przejmować. No, może przez pierwszy tydzień, dodała na pocieszenie. Potem wszyscy zapomną, tak jak zapomina się o wczorajszym kacu i kolejnym udanym weselu. Tak właśnie zrobię, postanowiła.
Matuszkiem zajmą się ciotki. Matka jeszcze nigdy nie dotknęła dziecka. Bękarta.
Dziewczyna ruszyła w stronę głównej sali, by zabrać torebkę. W drodze do stolika kluczyła pomiędzy kawałkami szkła, resztkami jedzenia, połamanymi krzesłami i śpiącymi dziećmi. Trzymając się blisko ściany przeskakiwała nad wujami i starszym kuzynostwem, drzemiącym, opartym o zimny beton.
W końcu dotarła do sali. Tam widok przedstawiał się podobne. W nozdrza wdzierał się zapach alkoholu, papierosów, zielska i potu.
Torebki nie było. Trudno, pomyślała. Nie napiszę listu pożegnalnego. Zresztą, kto chciałby go czytać. Być może Mateuszek gdy podrośnie?
Skierowała się ku wyjściu z remizy. Na dworze było jeszcze chłodno, lecz słońce z wolna ogrzewało wszystko dookoła. Jakaś para chichocząc biegła w stronę przechowalni.
Na parkingu stał stary, ale zadbany volkswagen. Świeciły mu się przednie światła.
Dziewczyna podeszła do samochodu i spojrzała przez boczną szybę. To on. Cicho weszła do środka. Czarnowłosy chłopak spał na przednim siedzeniu z głową opartą o fotel, lekko przekrzywioną w bok.
Potrząsnęła nim. Gdy się budził, szarozielone oczy popatrzyły na nią i uśmiechnęły się.
– Czekałem na ciebie.
– Wiem. Przepraszam.
– Zróbmy to. Teraz.
– Nie chcę już tu wracać.
– Ja też.
I odjechali trzymając się za ręce. Czarna torebka i biżuteria dziewczyny, leżące na desce rozdzielczej połyskiwały w świetle wschodzącego słońca.
Odpowiedz
#2
Weselicha Ci u nas jeszcze nie byłoSmile test kompetencji... Czy to nie w podstawówce? Ta dziewczyna będąc w podstawówce została matką i zostawiła dziecko, tak? Jeśli dobrze zrozumiałem, to plusik za pomysł, drugi za wykonanie, a trzeci za to, że ja odebrałem to jako przestrogę przed nieodpowiedzialnymi czynami i spoczywającą na nas odpowiedzialnością z nimi związanąSmile
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#3
Chodziło mi o te testy gimnazjalne, już nie pamiętam jak to się profesjonalnie nazywa... Big Grin
Odpowiedz
#4
Po prostu test gimnazjalnyBig Grin ale i tak młodaBig Grin
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#5
Hmm... Nie wszyscy potrafią dojrzeć ^^ Bardzo dobry tekst, daje myślenia.
Cytat:Kiedy wypuszczam z papierosa dym
chcę poczuć to znów.
Bo nie wiem gdzie teraz jesteś Ty,
a chciałbym chyba byś była tu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości