Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
WOLNOŚĆ czyli ...prędkość
#1
Dawno, dawno, jakieś dwadzieścia lat temu, włoscy ustawodawcy zwrócili się do specjalistów z pytaniem jaka prędkość jazdy na autostradzie jest bezpieczna. Specjaliści bez namysłu odparli, że czym większa tym lepiej, gdyż ludzki mózg, tym bardziej się koncentruje, im ciało się szybciej porusza. Rozważano więc wprowadzenie ograniczenia do 3 km/s (pierwsza prędkość kosmiczna) ale w ostateczności stanęło na 150 km/h. Okazało się że wolniejsza jazda na szerokiej drodze jest nużąca, kierowca wtedy idzie LULU, robi BAM i ma ZIAZI, a mniej fartowni podążają w kierunku światła.

W polskich mediach prowadzona jest aktualnie akcja uświadamiająca zmotoryzowanemu społeczeństwu, że ponoć 10 (km/h) MNIEJ …RATUJE ŻYCIE. Napisałem ponoć, gdyż nawet jeżeli ktoś w coś przywali, to nader rzadko zdarza się, żeby w panice hamowania, manewrowania i próby ratowania życia, równocześnie obserwował prędkościomierz, a już nie znam NIKOGO, kto natychmiast po zabiciu się, pobiegł po drugie, takie samo auto, żeby przywalić wolniej dla sprawdzenia tej teorii.

Kilkanaście lat temu w Krakowie zdarzył się wypadek z udziałem pieszego (tylko pieszego). który maszerując trotuarem czytał gazetę i tak nieszczęśliwie zderzył się z latarnią, że cóś mu tam pękło i zmarł. Prędkość szybkiego marszu piechura określa się na 5 do 7 km/h ale wtedy nie da się czytać z czego wnioskuję, że ofiara podążała z prędkością 2, no może 3 km/h. To najlepszy dowód na to, że nie prędkość zabija, a brak koncentracji podczas poruszania się, gdyż czytając gazetę w domowym fotelu można zderzyć się jedynie z głupimi i stronniczymi informacjami.

Jest dla mnie oczywistą oczywistością – że pozwolę sobie zacytować klasyka – że im większa prędkość w momencie wypadku, tym gorsze konsekwencje. Problem w tym, że samo słowo WYPADEK oznacza zdarzenie losowe nie dające się przewidzieć.
Co zatem należy zrobić żeby uniknąć wypadku. NIE KUPOWAĆ SAMOCHODU, bo można się nim zabić? NIE CHODZIĆ ponieważ można się przewrócić? NIE LEŻEĆ gdyż grozi to odleżynami? NIE STAĆ żeby nie upaść? NIE SIEDZIEĆ, bo w Polsce są przeludnione więzienia. NIE LATAĆ, bo można spaść? NIE PŁYWAĆ – bo to grozi utonięciem? NIE PORUSZAĆ SIĘ – żeby czegoś nie zwichnąć lub nadwyrężyć? NIE KORZYSTAĆ Z TRANSPORTU MASOWEGO, bo można …znaczy …on jest PUBLICZNY.
NIE! – wystarczy nauczyć się robić to wszystko DOBRZE i włączać mózg, zanim się włączy mięśnie.

W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, gdy dopiero uczyłem się sztuki prowadzenia samochodu – nie posiadał on poduszek powietrznych, bezwładnościowych pasów bezpieczeństwa, systemów ABS, ARS, a jedynie AC/DC jeżeli posiadało się radio. Nie wymyślono jeszcze asystenta parkowania, czujnika zmiany pasa ruchu, strefa zgniotu kończyła się w bagażniku pod warunkiem oczywiście, że bagażnik był z tyłu, a nie z przodu samochodu, hamulce zatrzymywały auto rozpędzone do 100 km/h na odcinku …100 kilometrów, dróg było mniej i były dużo gorsze, zadaniem opon było jedynie amortyzowanie wstrząsów i nikt nie zawracał sobie głowy ich przyczepnością, dozwolone prędkości były wyższe niż dzisiaj, a mimo to żyję, mam obie ręce, nogi, nadal prowadzę i jak na staruszka czuję się nie najgorzej.
Dzięki temu że przeżyłem, miałem możliwość obserwować zmieniający się świat na przestrzeni kilkudziesięciu lat i wiem, że problem nie leży w prędkości jazdy ale w prędkości życia. Wtedy ludzie żyli wolniej, a jeździli szybko dla samej przyjemności szybkiej jazdy i na tej przyjemności się skupiali. Teraz szybko jeździmy, żeby więcej zarobić, bo byt kształtuje świadomość, nie spóźnić się do pracy, bo nas wywalą co pogorszy nasz byt, lub na biznesowe spotkanie, bo mniej zarobimy albo wywalą nas z pracy, w celu odwiedzenia jak największej liczby klientów, bo to więcej pieniędzy i pewność, że nas nie wywalą z pracy, a koncentrujemy się na nawigacji satelitarnej, żeby nie zabłądzić, na komórce, żeby mieć kontakt z pracodawcą i kontrahentami, na MP3, żeby uprzyjemnić sobie podróż, na pokazywaniu zawalidrogom lub piratom drogowym serdecznego palca, żeby odreagować stres związany ze ściganiem się z czasem, na przydrożnych bilbordach, żeby nie przegapić jakiejś promocji i tysiącu innych, równie istotnych rzeczy, a najmniej na prowadzeniu samochodu.

Pierwszy telewizyjny clip akcji 10 MNIEJ RATUJE ŻYCIE, przedstawiał zderzenie samochodu z pieszym. SKĄD PIESZY NA DRODZE? Przecież wszyscy dorośli posiadają samochody i większość dnia spędzają w pracy, dzieci do i ze szkoły odwożą gimbusy, w weekend jedna czwarta ludzkości spędza czas w kościele, jedna czwarta w kolejkach do bramek na autostradach, a reszta w galeriach handlowych. To kto chodzi po ulicach?

W terenie zabudowanym Fotoradary i światła na skrzyżowaniach, zwolniły nas do granic rozsądku. Pamiętam jak rok temu Eurokraci w Brukseli planowali obniżyć prędkość w miastach do 30 km/h. To kilka razy wolniej od prędkości wlewania się Wisły do Bałtyku. Teoretycznie nie wprowadzono tego przepisu ale praktycznie ilość skrzyżowań, nowych przejść dla pieszych, nowych rond, rondek, rondeczek i rondelków sprawia, że poruszamy się dużo wolniej niż planowali eurodeputowani.

Jadąc 40 WIĘCEJ w terenie niezabudowanym, w piękną, słoneczną pogodę, przy dobrej widoczności, suchym asfalcie, tylko dwa stworzenia mogą nagle, bez ostrzeżenia wtargnąć na jezdnię stwarzając zagrożenie w ruchu drogowym. Jednym jest dzikie zwierze, a drugim policjant z lizakiem. Wystarczy wytępić te dwa organizmy i w zasadzie, poza miastem możemy podróżować z dowolną prędkością gdyba nie fakt, że rząd, który naród sobie wybrał, planuje odbierać temu narodowi prawo jazdy za …JEDNO WYKROCZENIE DROGOWE!

Czy nie czujecie się oszukani przez ten świat, który z jednej strony oferuje wam coraz szybsze, dynamiczniejsze, bardziej sportowe samochody, a jednocześnie pozbawia was przyjemności poruszania się nimi w taki sposób, do jakiego zostały stworzone.
Dwa lata temu koncern FHI produkujący samochody Subaru wypuścił swoje najmłodsze dziecko o nazwie BRZ. Sportowy samochód z napędem na tylną oś i mocą 200 KM. Co ja się naczytałem krytyki, że przy takiej mocy, to jedyny sport jaki można tym autem uprawiać to …kolarstwo. A po co komu więcej, skoro …NIE WOLNO!
Wszystkie te poczynania służą jednemu celowi - zmniejszeniu zastraszającej ilości wypadków. ALE …

…ilość wypadków drogowych nie jest zależna od jakichkolwiek regulacji prawnych (z wyjątkiem ewentualnej delegalizacji przemysłu motoryzacyjnego) tylko od pogody i tego, czyje w danym dniu są imieniny. I zawsze w imieniny Stanisława będzie ich sto razy więcej niż w imieniny Alfonsa.

Wypadków drogowych od wielu lat jest mniej więcej tyle samo, niezależnie od przepisów i akcji policyjnych. Zwiększyło się natomiast zapotrzebowanie na sensację. Każda stacja telewizyjna emituje kilka razy dziennie blok informacyjny w którym wypada podać jakieś informacje. Jeżeli od pół roku nudzi widzów Ukrainą, to każda kolizja roweru z deskorolką we wsi Pierdziszewo Kolonia zakrawa na sensację dnia lub tygodnia w zależności od ilości ofiar, świadków, stanu technicznego deskorolki, odczytu alkomatu, powiązań politycznych sprawcy, ewentualnych koligacji z prorosyjskimi separatystami i odległości kolizji od najbliższej złamanej sosny.

Einsteina, tworząc wzór E=mc2 udowodnił, że prędkość jest pojęciem względnym i ustawodawca powinien wziąć pod uwagę, że – dajmy na to – stojący nieruchomo w krzakach radiowóz, którego załoga, z narażeniem życia zaskoczonych i przerażonych kierowców, zatrzymuje piratów drogowych jadących stówą na dziewięćdziesiątce, tak naprawdę sam pędzi z prędkością 1667 km/h, gdyż z taką prędkością obraca się Ziemia ( dla ułatwienia podaję wartości dotyczące równika) i tym sposobem przekracza ponad dziewiętnastokrotnie, prędkość dozwoloną w terenie niezabudowanym. LUDZIE!!! TO JEST 1,36 MACHA.

Jeżeli rząd czuje się odpowiedzialny za ofiary wypadków drogowych, niech nie trwoni pieniędzy na fotoradary, systemy odcinkowego pomiaru prędkości i policyjne akcje tylko zacznie budować szerokie, bezpieczne, dwupasmowe drogi, bezkolizyjne skrzyżowania i kładki dla pieszych.
Dlaczego człowiek wydający sto, dwieście czy nawet pięćset tysięcy na samochód posiadający miliard koni mechanicznych, pięć turbin i opony szerokości kontenera na śmieci, bo takie są produkowane, a jego stać, ma jeździć z prędkością elektrycznego wózka inwalidzkiego?

Zastanawia mnie brak logiki ustawodawczej. Od kul z broni palnej ginie w naszym kraju kilkanaście lub kilkadziesiąt osób rocznie, w wypadkach drogowych kilka tysięcy. I nadal na broń trzeba mieć zezwolenie, a samochód można legalnie nabyć.

Jeżeli kiedyś wejdzie przepis (a w tym kierunku to zmierza), że za przekroczenie prędkości będą zsyłać na Marsa i tam porzucać bez socjalnej i ustawodawczej opieki, to zabieram się pierwszym transportem.
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
Odpowiedz
#2
Wspaniały tekst! Zgadzam się z nim (jako aktywny kierowca i aktywny pieszy) w całej rozciągłości.

Od siebie dodam: kiedyś (dobre kilka lat temu) czytałem, iż w jakimś miasteczku holenderskim czy belgijskim, tytułem eksperymentu usunięto wszystkie znaki drogowe i zawieszono wszelkie zasady ruchu, z wyjątkiem jednej: ruch jest prawostronny.
Liczba tzw. wypadków i zdarzeń drogowych zmniejszyła się natychmiast o 90%.
Odpowiedz
#3
Faktycznie, teraz sobie przypomniałem o tym eksperymencie. Szkoda, bo mogłem o tym wspomnieć ale niestety felieton poszedł już do druku.

Dzięki serdeczne za opinię.
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
Odpowiedz
#4
Czyli wytępić dzikie zwierzęta, żeby móc szybciej jechać, wspaniale. No dobrze, nie będę się tak czepiał, bo dalej jest o lepszych drogach, z kładkami dla pieszych i pewnie z tunelami dla czworonogów. W Pachnidle jest taki tekst: "budują nowy trakt z Paryża do Lionu. Podobno będzie się można dostać dorożką w niecałe dwa tygodnie. Na co komu ten pośpiech?" Ostatnio jechałem z pod Koloni do Poznania, jako pasażer, Skodą Suberb. Babka pruła dwie paczki, samochód był do tego w pełni przystosowany. To się zgadza, że wystarczy się skupić na drodze, zamiast grać w Angry Birds, popijając macchiato przy wyprzedzaniu. Z audiobookiem w tle. Zaśmiałem się przy "ronda, rondeczka, rondelki" Wink Pozdrawiam.
Odpowiedz
#5
Uśmiałam się.
Właśnie dlatego nie mam jeszcze sportowego autka, bo po czym i gdzie bym nim jeździła?
A jeździć po prostu trzeba lubić, a wtedy o skupienie nietrudno.
Wolność, bądź jej poczucie, to nie prędkość - moim zdaniem. Zatem może tylko adrenalina?

pozdrawiam cieplutko
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości