Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
WENUS Z MARSA
#1
Obłęd z IQ polega na badaniu intelektualnej wyporności. Narodził się w latach sześćdziesiątych zeszłego wieku i trwa do dziś. Podejrzewam, że gros dobrowolnych uczestników testów na inteligencję (frustratów – kamikadze) odskakuje z przerażeniem na widok swoich wyników. Ponieważ jest to test wykonywany na czas. A z czasem żartów nie ma; czy to geniusz, czy małogabarytowy filozof, każdy z nich bez wyjątku musi wykazać się refleksem i zdolnościami do sprinterskiego myślenia. Inaczej padnie na płask i okrzykną go tumanem. 
W tych zawodach nie startuję: bywam wybitnie powolny w myśleniu i jak mnie kto pogania, skutek jest ten, że mam psychiczny paraliż oraz konwulsje i nic do mnie nie dociera. Toteż wychodzę na flagowego cymbała: jeśli daję się namówić na taką imprezę, to tylko wtedy, gdy jestem w samobójczym nastroju i szukam potwierdzenia, że trzeba mi wyzionąć ducha. 
Może i jestem cymbałem, może i mulę bez opamiętania, ale jak sobie uświadomię, że w tego rodzaju badaniach legitymuję się rezultatami gorszymi od doniczki z palemką, to zalewa mnie krew.
Niemniej jednak od IQ zaczęło się gmeranie w psychicznych flakach. I o tym teraz; psychologia podparła się biologią, biologia zawołała na pomoc chemię i wkrótce okazało się że między kobietą a mężczyzną są fundamentalne różnice. Sprawa dotyczy nie tylko banalnej anatomii, ale i usposobienia. Okazało się, że  usposobienie kobiety i w ogóle jej myślowe procesy,  odmienne są od męskich zachowań. 
Niby żadna rewelacja, bo od dawna mówi się o Wenus i Marsie. Ale dotychczas obowiązywała nieprawdziwa teoria, że człowiek numer jeden jest podobny do człowieka numer dwa. Z czego konkluzja, że choć pomiędzy Marsem, a Wenus istnieje płciowa rywalizacja, to przecież obydwie zainteresowane strony mogą się porozumieć. Tymczasem teoria najnowsza i w związku z tym prawdziwsza od poprzedniej głosi buńczucznie, że Wenus z Marsem prowadzą nieprzejednaną walkę i o porozumieniu nie ma mowy.
A walka to krwawa i bezpardonowa. Walka, w której nie ma miłości,  a światem rządzą ponure sterydy. Zmysłów też nie ma, bo nawet nasze poczynania zależne są od chemii. Czyli: kiedy Wenus zachwyca się zachodem słońca lub czymkolwiek, to nie dlatego, że widok ten poruszył jej serce, ale dlatego, że ma w sobie odpowiedni hormon, a gdy Mars pragnie pójść z żoną do kina, to nie dlatego, że chce, ale dlatego, że zabrakło mu pigułek.
W ten sposób można wszystko naukowo wyjaśnić, obłupić z magii, czaru, tajemnicy. Spostponować wszelki cud. Nie ma nic świętego. Historia,  to efekt  biologicznego uwarunkowania. Romantyzm? Wina chemicznych reakcji; gra w durnia z amatorami tischnerowskiej g-prawdy. Zachowania społeczne też nie mają znaczenia, bo ludzkimi poczynaniami rządzi Jaśnie Oświecony Obywatel Steryd, a zawracanie sobie głowy psychologią, to kit.
 
 
 
Odpowiedz
#2
A skąd ten defetyzm? Czyż czucie i wiara nie przemawiają silniej niż mędrca szkiełko i oko? Wyczuwam w Twoim felietonie raczej gorzką ironię niż faktyczne oddanie ukłonu Nauce i jej teoriom. Wszak nie wszystko da się zmierzyć, zważyć, przeliczyć, włożyć w schematy i opisać wzorami. 
Więcej wiary, Panie Kolego, mniej dywagacji Tongue

Serdecznie pozdrawiam
Miranda
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
Cytat:Wszak nie wszystko da się zmierzyć, zważyć, przeliczyć, włożyć w schematy i opisać wzorami. 
E, myślę, że jak ktoś będzie mocno chciał, na wszystko znajdzie sposób... Wszak podobno, nawet gdy będą wrzucać do jeziora ognia, znajdzie się taki, który każde wrażenie będzie tłumaczył - czymkolwiek bądź.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości