Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
W metrum parzystym
#1
Najpierw trzeba dojrzeć, powolnie, zaciskając co należy w odpowiednich momentach. 
A reszta w pamięci i liczby pod kreską. Później już tylko opad i użyźnianie, aż do stadium 
ostatecznej demencji.
Na nic uwznioślenia, każde przesilenie będzie starannie wykaligrafowane - na skórze. Datowniki nie kłamią, nawet ze sfałszowanych metryk. Plewy wywieje, ziarno pójdzie 
na chleb. Powszedni, jego smak mocno werżnie się w podniebienie albo w podniebie, 
zależy od stadium depresji.
Ostatecznie wszystkie debety wypełzną z nor. Tutaj zdziwienie - podobno szczelnie były zaczopowane.  Muzy wzgardliwie odwrócą głowy, spluną przez ramię (lewe) i na pohybel.
Więc zdrętwieją ręce do szpiku, pisadła opadną w zwątpieniu. Rozgrzewka nad płonącą 
poezją zamknie rachunek. Za późno na prozę, wystarczy koślawy krzyżyk i w drogę.
 
I jeszcze fanfary, choć to może zwodnicze.
Odpowiedz
#2
Oj, pesymista z Ciebie... Nie zawsze starość to nie radość Wink Zwłaszcza mężczyznom z wiekiem przybywa uroku. A wszystko dzięki temu, że im jesteśmy starsi, tym więcej wiemy i bardziej umiemy cieszyć się z życia.
A co do utworu - jak zawsze jestem pod wrażeniem, jak składasz niezwykłe frazy ze zwykłych słów. Nieoczekiwane połączenia, łamanie frazeologizmów, metafory.
Podziwiam. Ever.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
Po pierwszych słowach, z metowca pomyślałem, że wreszcie ktoś pisze o kochaniu wnętrzem cipła.

Wobec później dawki otrzeźwiającego egzystencjonalizmu - ów krzyżyk na drogę odbieram jako pozytywny wynik testu ciążowego.

Pora sadzenia drzew albo zachęcającego kopa.

Sorry Marcin, pisanie o stylu nie ma sensu.

Mimo wszystko jestem za pochwałą życia, nawet w chujowym inaczej aspekcie.

I coś takiego tutaj widzę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości