Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
W katedrze
#1
Napisane na konkurs, a nie wysłane, bo mi się termin o jeden dzień pomylił :/ Tematyka chyba halloweenowa, należało zawrzeć po jednym, wybranym elemencie z kategorii: bohater, przeciwnik, miejsce, rekwizyt. Wybrałam: małe dziecko, morderca, katedra, pająk.

Małgosia stanęła u stóp budowli i zadarła głowę, aż cienkie warkoczyki musnęły tyły jej łydek. Budynek był ozdobiony oknami z barwnymi szybkami, a szczyty smukłych wież ginęły w chmurach koloru gołębi, które dziewczynka lubiła karmić na skwerku obok domu. Małgosia pomyślała, że można by się po nich wspiąć do samego nieba i zobaczyć anioły.
Imponujące odrzwia, przedstawiające mnóstwo pięknych postaci, były uchylone. Dziewczynka przecisnęła się przez szczelinę i postąpiła kilka kroków w głęboką ciemność. Chłód objął ją troskliwie, a kurz przytulił się do jej jasnych włosów. Po omacku przedostała się przez pierwsze pomieszczenie i natrafiła na kolejne drzwi, dużo mniejsze i skromniejsze, o czym przekonała się w mrugającym ciepło świetle świec.

Że też pozwoliła, by ten skurwiel trafił jej nogę, zanim posłała go do wszystkich diabłów z pomocą przedostatniej kuli…
Nie byłoby sztuką znaleźć Hexę, wystarczyło iść krwawą ścieżką, jaką za sobą zostawiała. Mimo że pozbyła się wszystkich przeciwników, wolała się ukryć i przeczekać do zmroku.
Oparła ciężar ciała na zdrowej nodze i przytrzymała się drzewa. Krew zbierała się wokół jej stopy, barwiąc zeschłą trawę. Wiatr bawił się nasiąkłymi potem, odorem śmierci i dymem tytoniowym włosami, ufarbowanymi na czarno, sięgającymi pasa. Przed sobą miała kryjówkę idealną, bo znajdującą się w niewielkiej odległości.
Misternie zdobiona konstrukcja przywodziła na myśl jakieś istoty, splecione ze sobą na wieki wieków. Czubki wież chowały się w brudnoszarych chmurach, czuła na sobie ich majestatyczne spojrzenie. Zbliżyła się do wejścia. Już wyciągała rękę, by pchnąć ciężkie odrzwia, gdy jej wzrok błyskawicznie przeanalizował to, co się na nich znajdowało. Czytywała czasem Biblię, więc rozpoznała cherubina z ognistym mieczem, strzegącego bram raju przed wygnanymi ludźmi, archanioła Gabriela, błogosławiącego Maryi i Michała depczącego bestię. Wzdrygnęła się i poczuła na karku potępiający wzrok wież. Zadarła głowę do góry, przymrużając oczy. Strzępy nieba, wyłaniające się miejscami zza gęstych, skłębionych chmur, miały kolor ciała, z którego stopniowo odpływała krew. Katedra pochyliła się nad nią, a potem nagle cofnęła się. Hexa oparła się o drzwi. Musiała koniecznie znaleźć bezpieczny kąt i zatamować krwotok.

Świece miały chyba wszystkie możliwe barwy i odcienie. Małgosia obchodziła ściany ogromnej sali, przybliżając buzię do tańczących wesoło płomyków i liczyła. Dochodziła właśnie do stu piętnastu, kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi. Wychyliła się zza kolumny. Wysoka i szczupła kobieta, ubrana w krótką, skórzaną kurtkę, mamrotała coś do siebie, powłócząc dziwnie jedną nogą. Pochylała się do przodu i usiłowała iść, zostawiając na posadzce ciemną smugę. Małgosia postanowiła podejść i zapytać, czy nie potrzebuje pomocy.
Hexa poderwała głowę. Ktoś tu był! Mała postać przedzierała się przez kurtynę mroku i wątłego światła, denerwującego samym swoim istnieniem. Wcale nie pomagało, wcale, a wcale. Nie wiedziała, z czym ma do czynienia. Wierzyła w anioły, dobre i złe i nie miała złudzeń, że ten dobry raczej nie miałby ochoty się do niej zbliżać. Zerknęła w górę. Nie była w stanie dostrzec sklepienia katedry, zasnuwało je coś na kształt mgły. Znów popatrzyła przed siebie. Wzdrygnęła się i uniosła głowę. Sklepienie opatulone było pajęczynami. Grubą warstwą pajęczyn, których autora nie chciałaby nigdy poznać.
Zamrugała, skupiła się na realnym zagrożeniu, usiłując rozpoznać w istocie człowieka i uspokoić się. Miała przed sobą dziecko, dziewczynkę. Wyszarpnęła pistolet zza paska nabijanego ćwiekami i wycelowała. Przed strzałem przeszkodziło jej dziwne wrażenie bycia obserwowaną przez kogoś z góry. Po chwili usłyszała cichy, złowieszczy szum. Nie zdążyła nawet pomyśleć o strzale, kiedy padła na brzuch, przygnieciona czymś, czego widok wywołałby u niej opętańczy wrzask przerażenia, gdyby nie fakt, że zasłoniło jej usta jednym z ośmiu odnóży. Leżała tak, wygięta pod dziwnym kątem, dotykając pistoletu zaledwie małym palcem lewej dłoni, a postrzelona noga pulsowała rwącym bólem. Jak przez mgłę ujrzała czarną postać, kołyszącą niespokojnie potężnymi, skórzastymi skrzydłami. Istota obróciła się wolno, tak wolno, że Hexę rozbolał kark od odginania go w nietypowy sposób. Jedna krótka chwila, gdy ujrzała potworną twarz, pozbawiła ją przytomności.

- Ty nie możesz jej pomóc, maleństwo.
Błękitna mgiełka, migocząca złotymi iskierkami rozprzestrzeniała się między Małgosią a kobietą. Stawała się coraz gęstsza, aż nie można było przebić jej wzrokiem. Wtedy z góry miękko spłynął chłopiec, odziany w lśniącą, białą szatę. Małgosia wstrzymała oddech na widok jego pięknych skrzydeł, sprawiających, że wydawał się dużo wyższy, choć na pewno był jej rówieśnikiem.
- Mam na imię Michał.
Świece dookoła urosły, blask każdej zmieszał się z blaskiem pozostałych, dając pogodną, ciepłą poświatę.
- Ja jej pomogę.

Hexa otworzyła oczy, a gdy to zrobiła, stwierdziła, że nie było warto. Sama nie wiedziała, jak określić to, w czym się znajdowała, a raczej wiedziała, lecz bała się sama sobie do tego przyznać. Spojrzała w dół, ale nie zobaczyła własnego ciała. Spróbowała unieść rękę do twarzy, ale nie miała czego podnosić. Ani do czego. Paniczny, rozedrgany wrzask nie wyrwał się z nieistniejącego gardła. Tkwiła w nicości.
- To wieczność, Hexa.
Prawie ucieszyła się z obecności tego kogoś. Szybko jednak przypomniała sobie, z kim ma do czynienia.
- Tak wygląda twoja wieczność.
Chciała zapytać, czy zabiła tamto dziecko. Przecież to byłoby jedno jedyne niewinne życie, za którego odebranie mogłaby zasługiwać na taki horror…
Coś się przesunęło, jakby iskierka światła. Nieistniejące serce zabiło mocniej. Nagle jakby drzwi uchyliły się daleko przed nią, w ich szczelinie było więcej iskierek, więcej światła.
- Hexa.
Uratuj mnie, nie będę już… wierzę w ciebie, proszę…
W szczelinie zobaczyła twarz anioła.

Obudziły ją gwałtowny kaszel i przenikliwe zimno. Leżała na posadzce, wstrząsana spazmami. Po kolei bólem dawały znać o swoim istnieniu różne części ciała: krwawiąca noga, potłuczone biodro, zesztywniała szyja, pęknięty przy upadku nadgarstek. Uspokoiła wreszcie płuca i oddychała głęboko, starając się łowić wszelkie odgłosy z otoczenia. Z lękiem uniosła powieki.
Nadal była w katedrze. Kucał nad nią mężczyzna o delikatnych rysach, nad jego barkiem zobaczyła zaróżowioną z podniecenia buzię dziewczynki. Nie było śladu po pająku ani po tamtym upiornym stworzeniu. Spróbowała wykręcić szyję do góry, żeby zobaczyć sklepienie.
- Nie martw się już Hexa – powiedział mężczyzna, machnąwszy parą białych skrzydeł. Dziewczynka uczepiła się jednego z nich, głaszcząc miękkie pióra.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#2
Ładne, klimatyczne opowiadanie. Mogło zapewne coś w konkursie ugrać. Niestety w czwartym akapicie jest trochę pokiepszczone. Choćby to:

Cytat: Przed strzałem przeszkodziło jej dziwne wrażenie bycia obserwowaną przez kogoś z góry. Po chwili usłyszała cichy, złowieszczy szum. Nie zdążyła nawet pomyśleć o strzale, kiedy padła na brzuch, przygnieciona czymś, czego widok wywołałby u niej opętańczy wrzask przerażenia, gdyby nie fakt, że zasłoniło jej usta jednym z ośmiu odnóży.

Dość dziwne sformułowanie "przed strzałem przeszkodziło". Myślę, że w tym miejscu lepsze byłoby "w oddaniu strzału". Nie logicznym wydaje się również, że proces przerwało "wrażenie obserwowania" . Moim zdaniem raczej przyspieszyło by oddanie strzału, żeby potem skupić się na drugim niebezpieczeństwie. Co więcej, nielogiczna wydaje mi się potrzeba strzelania do małej dziewczynki w tym kontekście. Nie stanowiła przecież zagrożenia.
Na koniec, kobitka jednak zdążyła pomyśleć o strzale, ponieważ wykonała w tym celu wiele czynności, wyjęła broń, wycelowała... No chyba że chodzi o zmianę celu na tego cokolwiek przerośniętego pająka.

No to tyle nielogiczności. Ogólnie trzeba ten akapit poprawić. Pozostałe, jak najbardziej mi pasują. Pomysł, że jedno z obserwatorów widzi istotę jako demona, drugie jako anioła (przynajmniej w akapicie czwartym), bo potem zdecydowanie dla obydwu jest aniołem, ciekawy i wydaje się racjonalny.
No jeszcze mały problemik z dialogiem.
Cytat:- Mam na imię Michał.
Świece dookoła urosły, blask każdej zmieszał się z blaskiem pozostałych, dając pogodną, ciepłą poświatę.
- Ja jej pomogę.
Za Chiny nie wiem kto tę ostatnią kwestię wypowiedział, dziewuszka czy anioł. Widzę, że masz awersję do dawania przypisów przy dialogach, a szkoda. Takiemu niegramotnemu czytelnikowi warto podpowiedzieć, kto co gada.

No to tyle mojego gderania. Myślę, że opowiadanko po niewielkich poprawkach nabierze ostatecznego szlifu i ładnie nam zabłyśnie.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Co do pierwszej uwagi, masz rację, sporo tu nielogiczności, poprawię Wink
Hexa najpierw wahała się, czy ma do czynienia z człowiekiem, czy też nie. Kiedy okazało się, że jest to dziecko, chciała je zastrzelić, żeby pozbyć się świadka... tak mi się wydaje, że to jest logiczne akurat, choć mordercą nie jestem Big Grin
Co do drugiej uwagi, mówi Michał. Wiesz, jakoś tak jak piszę w takich klimatach i mało wiadomo o bohaterach, to tak właśnie niechętnie podchodzę do przypisów, nie wiem w zasadzie czemu. Ale zgadzam się z Tobą, jest niejasność i będę na przyszłość zwracać na to uwagę.
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam Smile
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#4
1. Analiza

Cytat: Napisane na konkurs, a nie wysłane, bo mi się termin o jeden dzień pomylił :/
Czyli wnioskuję tekst został napisany od a do z, więc należy oceniać już poważniej. No dobra!
Cytat: …koloru gołębi, które dziewczynka lubiła karmić na skwerku obok domu.
Koloru gołębi? No, no, ciekawe. Jeśli już to gołębich piór. Nie będzie brzmiało tak… nazbyt odkrywczo.
Cytat: o czym przekonała się w mrugającym ciepło świetle świec.
Przeczytałem 3 razy zanim skumałem. Postaraj się przemielić te mrugające ciepło światło świec na coś bardziej przychylnego. Warto z czegoś zrezygnować, najlepiej „ciepło”.
Cytat: ten skurwiel trafił jej nogę
Ho, ho, a to przeskok. Nie wiem czy pierwszy fragment napisany w iście infantylnie naiwnym stylu wielbiącej piękno nimfetki nie będzie gryzł się z przefarbowaną na krawawo opowiastką chwilę później. W tym momencie czuję, że ten skurwiel jest czymś aż NADTO. Dołożonym po to by pokazać jaki to przeskok nastąpił. Zbędny. Wystarczy brutalny język, pisanie o krwi i innych rzeczach, a skurwiela zostawić na coś uzasadnionego.
Cytat: Krew zbierała się wokół jej stopy, barwiąc zeschłą trawę
Ekhm. Jeśli WOKÓŁ, to znaczy że było tego dużo. Uwierz mi, że gdyby straciła tyle krwi, by zrobiła się z tego kałuża, nie to że nie poszłaby nigdzie dalej. Nie mogłaby nawet stać.
Prawdopodobnie żyć też nie.
Cytat: Wiatr bawił się nasiąkłymi potem, odorem śmierci i dymem tytoniowym włosami, ufarbowanymi na czarno, sięgającymi pasa.
Przeszarżowałaś. Odradzam, naprawdę, odradzam tak przeładowywać zdania w informacje. Dwie, góra trzy! Sam fakt, że to włosy, plus trzy części składowe zapachu i jeszcze info gdzie sięgają i jaki mają kolor. To nie ma prawa się udać. Zaprzestań na nasiąkłymi potem i dymem tytoniowym. Odór śmierci to często dodatek artystyczny, który burzy całość. A to że sięgają pasa i są czarne wywal i włóż gdzie indziej.
Cytat: przywodziła na myśl jakieś istoty,
Jakieś w takich miejscach to wiadomość od autora: to brzmi fajnie, ale nie mam za cholerę pojęcia jak można by to napisać ładniej. Wywal jakieś, unikaj jakieś i zapomnij o jakieś.
Cytat: pchnąć ciężkie odrzwia
Cytat: jej wzrok błyskawicznie przeanalizował
Zapomniało się, że bohaterka przed chwilą krwawiła jak mop po ścieraniu podłogi, prawda? Wtedy nic nie jest błyskawiczne, raczej bolesne. A pchnięcie ciężkich drzwi w takim stanie…
Cytat: więc rozpoznała cherubina z ognistym mieczem, strzegącego bram raju przed wygnanymi ludźmi, archanioła Gabriela
Czy w Biblii jest bezpośrednie użycie pojęcia Cherubin wobec Gabriela? Pytam bo sam się tym Archaniołem interesowałem straszliwie, ale nie mam pewności. A jeśli nie ma, to opis jest do kichy. Jeśli jest, zwraaacam honor. Ale poproszę o rozdział i stronkę!
Cytat: Wierzyła w anioły, dobre i złe i nie miała złudzeń, że ten dobry raczej nie miałby ochoty się do niej zbliżać.
I ze skurwiela od nogi przechodzimy w wiarę w anioły? Nie chcę nic mówić, ale to jest takie… za mało gorzkie. Postać się rozmazuje.
Cytat: Przecież to byłoby jedno jedyne niewinne życie, za którego odebranie mogłaby zasługiwać na taki horror…
Ona jeszcze nie wie czy to jest horror, ją to po prostu przeraża. Wciąż, jakby nie patrzeć jest na samym początku wierzgania w tej ciemności, wiec nazwijmy to pierwszym szokiem, ale na takie konkluzje, że to horror – poczekajmy. Chyba, że używa tego słowa potocznie, w stylu: co za horror, ale wtedy należałoby to lepiej wyeksponować.
Cytat: Uratuj mnie, nie będę już… wierzę w ciebie, proszę…
W szczelinie zobaczyła twarz anioła.
Sorry, ale to brzmi straszliwie naiwnie i bezemocjonalnie. IMHO, moment skruchy mega do dopracowania.
Cytat: - Nie martw się już Hexa – powiedział mężczyzna, machnąwszy parą białych skrzydeł. Dziewczynka uczepiła się jednego z nich, głaszcząc miękkie pióra.
Yyyy… I co? I tyle?
2. Zestawienie
  • Język - jeżeli mam być szczery – nie jest tak źle, chociaż wielce odkrywczych myśli nie zauważyłem. Jedynie stwierdzenie: świecie urosły, przyciągnęło moją uwagę. Reszta jest taka… no jest.
  • Logika – No coś logicznego w tym jest, ale żeby coś wytłumaczyć? Nie mam pojęcia o co chodzi.
  • Interpunkcja – Nie przyglądałem się za mocno, ale nie wyłapałem baboli w przelocie.
  • Bohaterowie – Nie czuję ich. Nie wiem dlaczego Hexa to Hexa, a Małgosia to Małgosia. Poza tym dobór imion bardzo zły, jak decydujesz się na Małgosię, to ciśnij Małgosiami, a jak jakieś Hexy, to Hexami. Jeśli zaś Hexa to ksywa, pseudo artystyczne czy grawer na karku androida – zabrakło tego w opisie.
  • Pomysł - Eee, hm. Okej, szczerze. Miało zapewne być o odkupieniu… Nie, nie wiem o czym.

3. Podsumowanie
Przyznam się szczerze, nie skumałem sensu tego opowiadania. Czy budynek miał symbolizować sąd ostateczny? Pojęcia nie mam skoro tak co tam robiła Małgosia. Za dużo niewiadomych, żyjemy w Twojej artystycznej wizji, której brakuje wytłumaczenia. I sam dziwię się temu co powiem, ale pomysł ma potencjał. Tyle że wykonanie, oj wykonanie musiałoby się zmienić, począwszy od zbudowania bohaterów i ich historii, po przedstawienie świata, z postaciami religijnymi włącznie.
4. Plusy i Minusy

Plusy:
  • Fajna tematyka
  • Podobał mi się brak wtop i baboli.
  • Chciałbym to zobaczyć lepiej wykonane.

Minusy:
  • Za mało i za krótko, taka „metafora”: opowiadanie jest jak kadłubek, bez rąk, bez nóg, a nawet głowa ledwo się trzyma.
  • Nie uświadczysz zakończenia.

OCENA NUMERYCZNA 1-10:
3,5/10
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#5
Cytat:Ekhm. Jeśli WOKÓŁ, to znaczy że było tego dużo. Uwierz mi, że gdyby straciła tyle krwi, by zrobiła się z tego kałuża, nie to że nie poszłaby nigdzie dalej. Nie mogłaby nawet stać.
Prawdopodobnie żyć też nie.
Przyznam, wahałam się, ile tej krwi właśnie mogła stracić i w jakim tempie, żeby jeszcze trzymała się na nogach, ponadto jak słusznie również zauważyłeś
Cytat:Zapomniało się, że bohaterka przed chwilą krwawiła jak mop po ścieraniu podłogi, prawda? Wtedy nic nie jest błyskawiczne, raczej bolesne. A pchnięcie ciężkich drzwi w takim stanie…

Co do problemów z aniołami:
Cytat:rozpoznała cherubina z ognistym mieczem, strzegącego bram raju przed wygnanymi ludźmi, archanioła Gabriela, błogosławiącego Maryi i Michała depczącego bestię.
Cherubin, Gabriel, Michał: innymi słowy wymieniłam tu cherubina i dwóch archaniołów. Albo ja za słabo rozgraniczyłam ich w tekście, albo Ty za szybko przeczytałeś i stąd nieporozumienie.

Cytat:I ze skurwiela od nogi przechodzimy w wiarę w anioły? Nie chcę nic mówić, ale to jest takie… za mało gorzkie. Postać się rozmazuje.
Może za mało konsekwencji, faktycznie, z drugiej strony ludzie są różni, nie są czarno-biali i pełni sprzeczności. Można kląć jak szewc z dalekiego Targówka i płakać na filmach o smutnych zwierzątkach.

Cytat:Ona jeszcze nie wie czy to jest horror, ją to po prostu przeraża. Wciąż, jakby nie patrzeć jest na samym początku wierzgania w tej ciemności, wiec nazwijmy to pierwszym szokiem, ale na takie konkluzje, że to horror – poczekajmy. Chyba, że używa tego słowa potocznie, w stylu: co za horror, ale wtedy należałoby to lepiej wyeksponować.
Tak, miałam tutaj na myśli właśnie o potoczne, jak sam ująłeś, użycie słowa, czasem tak się właśnie mówi w okropnych sytuacjach.

Cytat:Jedynie stwierdzenie: świecie urosły, przyciągnęło moją uwagę.
Możesz mnie objaśnić z tym stwierdzeniem? Big Grin Bo nie widzę tego w tekście, chyba, że jestem ślepa i kompletnie nie czaję bazy Tongue

Cytat:Nie wiem dlaczego Hexa to Hexa, a Małgosia to Małgosia. Poza tym dobór imion bardzo zły, jak decydujesz się na Małgosię, to ciśnij Małgosiami, a jak jakieś Hexy, to Hexami. Jeśli zaś Hexa to ksywa, pseudo artystyczne czy grawer na karku androida – zabrakło tego w opisie.
Ja też tego nie wiem. Wychodzę z założenia, że nie wszystko musi być wyłożone kawa na ławę, ale to tylko moje osobiste przekonanie.

Cytat:Miało zapewne być o odkupieniu… Nie, nie wiem o czym.
Odsyłam do mojej powyższej uwagi... wiem, że mam tendencję do pisania o niczym, może to plus, może to minus, do końca nie wiem. Choć przyznaję, czasem naprawdę przeginam i pracuję ostatnio nad tym, żeby wszystko miało jakiś sens i logikę.

Co do Twojego podsumowania: ok, przyjmuję Twoją opinię, nakłada się ona na to, co już wcześniej napisałeś; rozumiem Cię. I powiem szczerze, jedni wytykają mi takie niejasności jako poważne błędy, inni je doceniają. Przyjmuję krytykę, każdą uwagę, nie jest tak, że mam się za nie wiadomo kogo i za nieomylnego pisarza, w żadnym wypadku. Dlatego resztę Twoich komentarzy, do których się bezpośrednio nie odniosłam, także biorę pod rozwagę.
Dziękuję Ci za poświęcony czas i za każdą uwagę.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#6
Już rozumiem o zagwostkę z cherubinem, przyznaję, widać przejechałem zbyt szybko, ale nie mogę tłumaczyć się jako czytelnik - bo nie wykluczamy przecież, że zrobi tak ktoś jeszcze, prawda?

A teraz 3 słowa o tym co napisałaś dalej. Mówisz, że jedni doceniają, inni nie - mowa tutaj o pisaniu "o niczym". Spróbuję Cię na coś uwrażliwić, z tym zastrzeżeniem, że to, jak i moje powyższe rady możesz zmiąć i wyrzucić do kosza, powaga Wink O co mi chodzi, już się rozpisuję. Mówisz o tym, że masz tendencje do pisania o niczym. Widzę też delikatne ciągoty do tego by pisać w sposób nieoczywisty, to znaczy, starasz się pisać tak, by nie tłumaczyć wszystkiego czytelnikowi. I z tymi dwoma punktami wiążą się moje przemyślenia: po pierwsze czy pisujesz "o niczym" świadomie? Czy to co piszesz ma mieć z założenia zerowe uzasadnienie jakimś morałem, ideą czy pomysłem, czy też po prostu nie wiesz jak poprawnie ubrać pomysł w słowa i wizja Ci się rozmazuje? Jeśli to pierwsze, taka dowolność sztuki, szanuję ją, jeśli natomiast to drugie, jest temat do pracy.
Co do zachowywania wiedzy dla siebie, bez tłumaczeń wobec czytelnika. To jest dobry pomysł, wymaga tylko poznania granicy, ile musimy powiedzieć, a co możemy zachować by fabuła była fajna, a nie taka... obrzezana?

Z chęcią zacznę dyskusję Big Grin powiedz proszę, jeśli możesz, czy myślałaś nad tymi kwestiami, które tutaj wymieniłem?

Ps: ŚWIECE Urosły - moja literówka, sorry! Wink
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#7
Cytat:Już rozumiem o zagwostkę z cherubinem, przyznaję, widać przejechałem zbyt szybko, ale nie mogę tłumaczyć się jako czytelnik - bo nie wykluczamy przecież, że zrobi tak ktoś jeszcze, prawda?
Tam jest przecinek, ale mogę go zamienić na średnik, coby sideł na biednych czytelników nie zastawiać Wink

Co do Twojego pytania: kiedy piszę coś tego typu(co zdarza mi się najczęściej, ale nie tylko Wink ), to mam w głowie parę punktów zaczepienia i klimat, jaki zamierzam stworzyć. Już tłumaczę na podstawie powyższego tekstu: punktami zaczepienia są: katedra, dwie postacie przeciwne sobie, anioł i pająk. Klimat miał być mglisty, mroczny, miał zderzać ze sobą niewinny i czysty świat dziecka z brudnym, złym światem osoby dorosłej(tej akurat, nie tak ogólnie). Natomiast to, co się wydarzyło w katedrze można tłumaczyć na kilka sposobów, no ze dwa przynajmniej. Jeśli chcesz, to Ci napiszę. Zazwyczaj nie mam konkretnej wiadomości do przekazania, robię ogólny zarys, bo chcę, żeby każdy czytelnik zrozumiał to na swój własny sposób, a nie tak po szkolnemu, czerwone zasłony oznaczają patriotyzm autora(czy jakoś tak to szło Tongue) i koniec. Dla mnie najfajniejsze jest, jak ktoś odczyta tekst po swojemu, a nie tak, jak ja zamierzałam Wink
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#8
Jak najbardziej chwalebne z tym czytaniem po swojemu, Mnie tez zazwyczaj zależy, żeby czytelnik miał swobodę w budowaniu obrazów w wyobraźni. No ale umiar jest wskazany. W sumie opowiadanie to nie szarada, wizja ma w wyobraźni powstawać automatycznie. Dobrze jest więc dać minimum potrzebnej informacji i ani kawałeczka mniej. Ja akurat w przypadku tego opowiadania nie miałem problemu z odszyfrowaniem intencji. Sam bowiem bawiłem się literacko w postaci które widzi się różnie, zależnie czy jest się cacy czy bee. No ale faktycznie możliwość widzenia tej samej postaci jako anioła i tego przerośniętego pajęczaka nie jest taka do końca oczywista.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#9
Ja sobie to porównam do drogi. To - znaczy zostawianie swobody czytelnikowi.

Mamy różne rodzaje dróg:
1. Wąska droga jednopasmowa, z oznaczeniami od łaski i wielkiego dzwonu = opowiadanie opisane od a do z, gdzie autor po prostu zamęczył czytelnika i wyłożył mu swoją wizję ze wszystkimi znanymi mu ozdobnikami.
2. Jezdnia z poboczem - mamy swój pas, ale jest też tzw. margines. Wtedy często taką drogę traktujemy jako "dobrą drogę" bo daje margines błędu, pozwala wyprzedzić, nie zapycha się tak bardzo. Na niej jest więcej miejsca. Tak też czytelnik może sam decydować czy chce gnać razem z autorem, czy wykorzystać margines i iść swoim tempem.
3. Dwupasmówka - czysta poezja. Jedni jadą szybko, inni wolno, dzieło dostosowane jest do wszystkich. Ciekawa sprawa, bo taki kierowca Tico będzie mówił sobie: muszę jechać prawym pasem bo na lewym mnie zjedzą, jak będę jechał te 90. Natomiast ci po lewej będą cisnąć 120-130, bo przecież dwa pasy są nie po to by jechać powoli. Co za tym idzie - mają wolność w podejmowaniu decyzji, a dokładniej: tę samą drogę interpretują na różne sposoby.
Jest jednak i 4 punkt:
4. Stary pas startowy - wydaje sie że to jest idealna droga. W Gdańsku, gdzie teraz bytuje, takie pasy startowe są w głębi parku, można było się na nich fajnie przejechać, ale mówimy tutaj o czymś większym. O takich szerokich, długaśnych i bydlastych bryłach asfaltu. Wylanych stąd do tamtąd, a to tamtąd sięga gdzie oczy poniosą. Czy to dobra droga? Wydaje się idealna, ale tylko do solowych akcji. Jeśliby puścić na niej ruch - naiwnym byłoby sądzić, że ludzie się na tym nie pozabijają. Tak też czytelnicy, widząc takie dzieło mogliby zajść nie tam, gdzie mieli, zejść na manowce, bądź co gorsza, przekonać się jak naiwne było puszczenie ruchu na taki pas.

Pytanie: jaką drogę obrało Twoje opowiadanie?
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#10
Wiesz Kruku, niektóre opowiadania jednoznacznie kojarzą mi się z jakimś utworem muzycznym. Nie zdarza się często, ale bywa. To oczywiście bardzo indywidualne i subiektywne uczucie, ale tutaj zabrzmiał mi w głowie Pierwszy Koncert Fortepianowy Brahmsa (pierwsza część), jasne, jak zwykle nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, może sposób połączenia wrażeń, skumulowane napięcie i tęsknota za czymś innym, misternie i precyzyjnie skonstruowana architektura oraz przenikanie się odnośnych dwóch linii wyrazu/osób. Ale na pewno niewiele to tłumaczy, a i wyrazić takie odczucia trudno.
W każdym razie bardzo mi się podobało, jest nastrój, myśl, swoista aura, wszystko poparte dobrym warsztatem. Przeczytałem z najwyższą przyjemnością.
Odpowiedz
#11
Arche:

Widzę, o co Ci chodzi. Twój schemat dał mi do myślenia i powiem tak: większość czytelników zapewne potrzebuje jakiegoś porządku na drodze: żeby właśnie miała dwa pasma, albo to pobocze, żeby to wszystko miało widoczne ręce i nogi; sama przestrzeń pozbawiona drogowskazów im nie wystarczy.
Teraz powiem, jak wygląda z mojej strony pisanie rzeczy niezrozumiałych(w stylu powyższego Wink ): świetna zabawa, oddaję jakiś nastrój, odczucia, które akurat przyszły mi do głowy. Wszystko ma znaczenie dla mnie, nie do końca zastanawiam się, czy dla czytelników też. I może to faktycznie błąd, bo trafia do niektórych, jednak nie do większości, a mogłoby.

Gorgiasz:

W jakimś stopniu rozumiem, choć faktycznie, słowami trudno oddać takie odczucia Wink dziękuję i cieszę się, że Ci się podobało Smile posłucham sobie zaraz tego koncertu!
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#12
Jaki heeejt.

Generalnie skazuję na porażkę teksty, w których w dużej mierze uczestniczą dzieci. Odrzucają mnie już na wstępnie. Nawet jeśli z czasem występują już tylko sporadycznie. Większość autorów patrzy na nie jak na zabawki, coś przesłodzonego i niezdolnego do życia "właściwego" (w domyśle - dorosłego, a tym samym gorzkiego).
Do tego strasznie toporna budowla. Teksty buduje się, w mojej opinii, cegiełka po cegiełce. Czas te toporne, chropowate cegliska ściera, wygładza, nadaje dostojności. Syndrom zabytków. Czytając nie da się nie odnieść wrażenia, że zdania były przez autora na siłę ścierane kilkakrotnie, zaledwie, za pomocą gruboziarnistego papieru ściernego i pryzmatu jurora. Nie winię, w końcu, jak sama napisałaś, tekst był przeznaczony na konkurs. Czas, jakim się dysponuje zazwyczaj jest niewystarczający dla szlifu właściwego - przychodzącego z czasem.

No, koniec silenia się na zrzędzenie.

Pomysł - za-cze-pi-sty. Na początku odrzuciło mnie w drugim akapicie:
Cytat:Że też pozwoliła, by ten skurwiel trafił jej nogę
to przekleństwo. Mam, niestety, najczęściej do czynienia z autorami, który nagminnie przesadzają z wulgaryzmami. Ucieszyło mnie, że u Ciebie pojawiło się tylko raz i nie rzutowało na jakość całości. Ba! Pasuje tu nawet! Doskonałe przejście dziecko-dorosła.

Cytat:z pomocą przedostatniej kuli…
Tu mi nie smakuje "przedostatnia" kula. Przedostatnia. No ueee... Ale przeżyję.

Pająk pojawił się szybko, nie został nazwany po imieniu i w sumie bardzo dobrze. Ileż można rozwodzić się nad anatomią pajęczaków? Pajęczyna jest? Jest. Odnóża są? Są. Starczy. Pająk, jaki jest, każdy widzi. Fantastyczne stworzenia wymagają dogłębnych opisów. Tu nie trzeba. I jest git.

Anioł wzbudził we mnie takie emocje:
1. "ueee, anioł?",
2. "hm... całkiem nieźle",
3. "no nie bardzo, ale łyknę",
4. "w zasadzie, to pasuje, nie będę się czepiać".

Rozwodzić się dalej nie będę, bo Twój potwór tego nie wymaga. Żąda raczej docenienia... i jeszcze trochę szlifu.
Ale to tylko moja opinia. Wygląd - nie-e, dusza - ta-ak.

Przesyłam, więc misie.
Mi się całkiem podobało.
Szału nie ma, ale zgrabnie i niebanalnie.

A śmieszność polegała na moim odbiorze:
"ale beznadziejaaa..." parę linijek potem: "nie no, to jest genialne", następnie powtórka i tak w kółko. Coś w stylu "oesu, oklepany temat"; "o, ciekawy koncept", ale "ja nie mogę, garść oklepanych elementów", chociaż "w sumie to kiedyś do tego wrócę. Niezłe.".
Ale może to mój mózg szwankuje od nadmiaru słowa pisanego.
Odpowiedz
#13
Big Grin Big Grin
Fajnie, że ten tekst wzbudził takie emocje w Tobie, drogi Belu Wink Nie do końca rozumiem, co miałeś na myśli mówiąc:
Cytat:Czytając nie da się nie odnieść wrażenia, że zdania były przez autora na siłę ścierane kilkakrotnie, zaledwie, za pomocą gruboziarnistego papieru ściernego i pryzmatu jurora.
Możesz mi to wyjaśnić na przykładzie jakimś?

Twoje odczucia i obserwacje są dla mnie ciekawe. Dzięki za nie i za poświęcenie czasu Smile
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#14
Ten przytoczony przez Ciebie cytat mnie (wybacz, że tak późno) oznacza:
Generalnie świeże teksty brzmią świeżo, nieprofesjonalnie i roi się w nich od błędów. Zazwyczaj tekst otrzymuje "szlif ostateczny" pod postacią odleżenia, wielokrotnego sprawdzania, poprawiania przez autora i innych.
Przywołując przykład z dziedziny obróbkowej: mamy pień. Pień obrabiamy piłą, tudzież heblarką, zależnie od stopnia zdrewnienia pienia. Potem szlifujemy gruboziarnistym papierem, by wygładzić drzazgi. Potem mniej gruboziarnistym i zmniejszamy ziarnistość, aż dojdziemy do cieniutkiego papieru ściernego. Mamy wtedy gładziutką deseczkę.
Jest to proces podobny do stopniowego redagowania tekstu i wyłapywania błędów. Czasochłonny proces.
Pisząc na konkurs, dużo czasu zabiera myślenie, a potem napisanie i na ostateczne poprawki często zostaje niewiele czasu.
Dlatego też trzeba szybko, skutecznie i mocno ścierać tekst - poprawiać - i "na siłę" go odleżeć. Jeździ się wtedy mocno gruboziarnistym i pomija drobnoziarnisty i w ogóle wszystkie stadia papieru ściernego. Przez chwilę wydaje się, iż osiągnęło się identyczny efekt szlifierski, ale wystarczy odrobina wilgoci, by prawda wyszła na jaw. Wióry się podnoszą. W poprawnie przygotowanej belce podnoszą się na ledwie setne części milimetra i ostatni szlif, wilgotnej deski, daje perfekcję. W szybko ścieranej wióry stają na centymetr i belka wymaga jeszcze więcej uwagi, bo wchłonęła wilgoć i trzeba ją dopieszczać drogimi impregnatami. Dużą ich ilością, w dodatku.
Mówiąc po ludzku: jakby jeszcze trochę poleżało i uległo kilku redagowaniom więcej, zdania starły by się pod poprawkami i stały płynniejsze. Ponieważ jesteś Krytykiem, wiesz, o co chodzi i możesz to naprawić bez wysiłku, jednak mimo wszystko, bez wystygnięcia to nie brzmi tak samo.

Ale to mogą być też palpitacje mojej wyobraźni.
Daję 5/5.
Odpowiedz
#15
Rozumiem Smile opowiadanie trochę poleżało, ale myślę sobie, że mogło nie ostygnąć z warstwy emocjonalnej.
Dziękuję za ocenę i pozdrawiam Smile
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości