Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wędrówka zniewolonych
#16
Dobra, przeczytaj to bo to mój pierwszy porządny komentarz na forum. Nie będę się bawił w wyszukiwanie błędów bo od tego jest przemekplpTongue, ale przedstawię moje wrażenia z pozycji czytelnika. Po pierwsze zbyt wybiegasz w myślą w przyszłość, bo skąd taki biedny Tajga ma wiedzieć, że szakale już coś podbiły. Po za tym pierwsza rozmowa Sartena z Abarkiem est nieco sztuczna i ja bym na miejscu Sartena wypytał Abarka o więcej rzeczy, bo skąd on miał wiedzieć, że Abark nie jest bandytą (tu mogłeś napisać o tych buntownikach). Zaciekawiła mnie jednak toja opowieść i mam nadzieję, że w następnym rozdziale na scenę wkroczy Adaris.
Życzę weny.
Kto ma oczy niechaj czyta
Kto ma ręce niechaj pisze
Odpowiedz
#17
(23-09-2013, 17:35)Tajga napisał(a): Dobra, przeczytaj to bo to mój pierwszy porządny komentarz na forum. Nie będę się bawił w wyszukiwanie błędów bo od tego jest przemekplpTongue, ale przedstawię moje wrażenia z pozycji czytelnika. Po pierwsze zbyt wybiegasz w myślą w przyszłość, bo skąd taki biedny Tajga ma wiedzieć, że szakale już coś podbiły. Po za tym pierwsza rozmowa Sartena z Abarkiem est nieco sztuczna i ja bym na miejscu Sartena wypytał Abarka o więcej rzeczy, bo skąd on miał wiedzieć, że Abark nie jest bandytą (tu mogłeś napisać o tych buntownikach). Zaciekawiła mnie jednak toja opowieść i mam nadzieję, że w następnym rozdziale na scenę wkroczy Adaris.
Życzę weny.

Kurcze, rzeczywiście Big Grin Mam już przygotowaną większą część kolejnego rozdziału i uświadomiłem sobie, że dopiero tam zostaje wyjaśniona geneza imperium Szakali. Moje wychodzenie w przyszłość może wynikać niestety z tego, że już na tym wczesnym etapie wiem jak ta historia się skończy Big Grin Fabułę mam zatem rozplanowaną a w czasie pisania dochodzi do ewentualnego sprecyzowania takich spraw jak ceremoniały Edoriańczyków, imiona bohaterów epizodycznych jak i wątków epizodycznych, mające tylko nieznaczny wpływ na fabułę. Co do następnego rozdziału, to właśnie piszę fragment dotyczący Adarisa i odseparowanie go od chroniącego Sartena (niestety mam teraz sporo na głowie w związku z moją pracą magisterską, więc pisanie "Wędrówki zniewolonych" idzie mi baaardzo powoli) i może być dobrą okazją do wyjaśnienia dlaczego Adaris na razie jest zepchnięty na dalszy plan i przybliżenia, po raz pierwszy od wstępu, przeżyć wewnętrznych Adarisa. Dzięki za radę Smile
Odpowiedz
#18
Czyli nie ma c.d.n.? Ja nie mogę, kolejna zawieszona przez autora seria na tym forum...
Wiersze mam grafomańskie, a rymy jak psy bezpańskie.
Brudne i mętne, jakby z powalonej głowy wzięte.
Nie wkładam w nie wiele pracy, są głupie... jak pies bacyCool
Odpowiedz
#19
(18-10-2013, 18:41)Test0wanie napisał(a): Czyli nie ma c.d.n.? Ja nie mogę, kolejna zawieszona przez autora seria na tym forum...

Spokojnie, mam następny rozdział napisany ale jest do sprawdzenia i już rozpisane następne. Niestety w ostatnim czasie miałem sporo na głowie w związku z końcem studiów-obroną pracy magisterskiej oraz nową pracą. Proszę o cierpliwość. Kolejny fragment spróbuje już jutro umieścić na forum, mam nadzieje że nic mi nie wypadnie.
Odpowiedz
#20
Sorry za ewentualne błędy i proszę o wyrozumiałość, postanowiłem wrzucić jak najszybciej ten fragment bez jakiegoś wybitnie gruntownego sprawdzenia. Niestety jestem obecnie zawalony robotą w pracy i nie mam okazji poświęcić na "Wędrówkę zniewolonych" tyle czasu ile bym chciał a nadal nie zrezygnowałem z chęci skończenia tej historii.

6. Prawdziwe oblicze zagrożenia.
Niedługo po ceremonii pogrzebowej wszyscy kapłani, kupcy oraz wojownicy zebrali się na placu w środku Edoranu. Brakowało tylko Sartena i Oblaka. Miało to miejsce tuż obok dużego stawu w środku osady, z którego czerpią wodę wszyscy Edoriańczycy, nawet rzemieślnicy, toteż wielu z nich stojąc nieznacznie z boku obserwowało zgromadzenie. Przybył również Abark ze swoimi gwardzistami. Od razu wódz buntowników dostrzegł brak starego kupca:
- Gdzie jest Sarten – dopytywał się.
- Został oskarżony o morderstwo jednego z naszych. Osądzimy go zgodnie z naszym prawem – odparł Faragan.
Abark był mocno zdezorientowany. Wydawało mu się że starzec był zbyt rozsądny i zbyt ugodowy aby dopuścić się czynu pasującego raczej do awanturnika. Jego rozważania przerwał Najwyższy Kapłan Blinkan:
- Powiedz z czym mamy do czynienia. Czym są te szakalopodobne stwory ze wschodu i czego od nas chcą? –
- Zwą się Anubisami. Od wieków nękają osady ludzkie na wschodzie. Podbijają je i niewolą – odparł Abark
- Od wieków? – dziwił się kapłan – Dlaczego wcześniej o nich nie słyszeliśmy.
- W czasach dawnych władców i wielkich imperiów. Ludzie dysponowali odpowiednimi środkami aby zatrzymać ich marsz na zachód i dlatego też te stwory czekały i nie wdawały się w konflikt z ludźmi. Jednakże imperia z zachodniej i środkowej części porzucając wojnę i obierając drogę pokoju pozwoliły na rozbicie się dawnych potęg ludzkich na wiele maleńkich plemion. Wkrótce również i na wchodzie zaczęto tak czynić. Wtedy królestwo Anubisów zaczęło się gwałtownie rozrastać. Pochłaniali kolejne maleńkie i słabe osady ludzkie, które nie mogły powstrzymać ich najazdów. Do ich królestwa napływali ludzcy niewolnicy i to dzięki nim Szakale mogli skupić się tylko na wojaczce zrzucając pozostałe pracę na barki zniewolonych. Anubisy budowali kolejne miasta, ich armia rozrastała się w błyskawicznym tempie…
- Dlaczego nie zjednoczyliście się i nie powstrzymaliście ich? – przerwał mówcy Blinkan, w którym zaczęło narastać uczucie łączące strach i ciekawość.
- To były dawne czasy. Wiele setek lat przed moimi narodzinami. Z tego co opowiadano mi, plemiona nie były skore do ponownego zjednoczenia. Nie chciały tracić dopiero co otrzymanej wolności i wyswobodzenia spod twardej ręki dawnych krwawych władców imperiów. Mimo to, gdy okazało się, że żadne plemię nie było wstanie pokonać Anubisów przybył Wielki Wybawca. Zjednoczył kilka plemion na wschodzie i zdołał pokonać w bitwie potężną armię Szakali. Jednakże Wielki Wybawca został zdradzony. Zbyt niewielu doceniło jego posłannictwo. Plemiona, które nie były w najbliższym sąsiedztwie imperium Szakali odmówiły pomocy. Mimo iż Wielki Wybawca wygrywał pojedyncze batalie to Szakali wciąż przybywało, a jego armia malała w oczach. W końcu zginął w wielkiej bitwie. Ciała jednakże nie odnaleziono. Według naszej tradycji wschodnich plemion powróci aby dokończyć swoje dzieło. Jednakże póki co, po tamtej bitwie nic nie stało na przeszkodzie Szakalom do dalszej ekspansji.
- Jak można było odmówić pomocy skoro bestie Marakana wydarły się z podziemnego świata i mordowały naszych pobratymców? – dziwił się Najwyższy Kapłan.
- Wybacz mi kapłanie, nie chce podważyć twojej wiary, ale według nas te stwory nie są istotami z podziemnego świata. Nazwa Anubisów pochodzi od ich legendarnego pierwszego przywódcy, który przywiódł ich na te ziemie. Zostali przygarnięci przez niektórych władców ze wchodu aby wspomogli im w wielkich wojnach dawnych imperiów. Według mnie pochodzą z nieznanych nam ziem zza północnego morza, skąd pochodzą również Chortarzy, dlatego te gatunki pozostają ze sobą w pokojowych stosunkach, czego wyrazem jest to, że prowadzą między sobą handel a nie wojnę.
- Dosyć tego! Mam dość słuchania tych herezji! – wrzasnął zirytowany Blinkan.
- Zamilcz kapłanie! Niech nasz gość dalej mówi. Chce wiedzieć jak najwięcej, jeśli mamy zmierzyć się z tymi potworami – uciszył kapłana podirytowany Faragan, po czym ponownie zwrócił się do wodza buntowników – Wyjaśnij nam dokładnie jak wielka jest armia tych stworów, która na nas zmierza?
Abark był mocno zdziwiony ogromną pewnością siebie wodoranina.
- Chyba nie chcesz stawać naprzeciw tym bestiom?! – dziwił się.
- Te ziemię od zawsze należały do Edoranów i nie zmieni tego żaden człowiek ani stwór – odparł Faragan.
- Pojedynczy stwór nic nie zmieni ale co gdy w grę wchodzi ogromna armia stworów?! Zmierza w waszą stronę trzy tysiące Szakali. To tylko maleńka część w stosunku do całej siły militarnej jaką dysponują Anubisy.
- Moglibyście nas wesprzeć, razem dalibyśmy radę ich powstrzymać…
- Ale większość z nas zginęłaby – przerwał wodoraninowi Abark.
- W otwartej walce tak, ale gdybyśmy poprowadzili obronę tutaj w Edoranie, to stwory nie dałyby rady przebić się i wykrwawiliby się pod naszymi murami.
- Może byśmy wygrali, ale co dalej? Anubisy powróciliby z jeszcze większą armią.
- Edoranie wolą śmierć niż tchórzostwo. Gdybyśmy uciekli obrazilibyśmy wielkie Alizana – wyjaśnił kapłan Blinkan.
- Słyszałem o waszej wielkiej dumie, ale nie myślałem, że jesteście nią aż tak zaślepieni – zirytował się Abark.
- Dosyć! – Faragan zbliżył się do buntownika, następnie mówiąc mu prosto w twarz – Jeśli mamy wysłuchiwać twoich obraźliwych słów na temat naszej Edorańskiej dumy, dzięki której jesteśmy ulubieńcami naszego Boga to lepiej żebyś odszedł. Powinienem zabić cie za te bluźnierstwa, ale ponieważ ocaliłeś mego syna pozwolę ci odejść.
- Niech tak będzie –
Po tych słowach Abark opuścił plan zgromadzenia. Nie chciał ryzykować życia swoje ani swoich ludzi, dlatego nie chcąc prowokować wyraźnie wrogich mu Edoriańczyków, udał się prosto w stronę bramy. Czuł gorycz rozczarowania. Dobrze wiedział, że jeden z najwspanialszych ludów pustynnych zmierza prosto ku upadkowi.

***

Tymczasem Adaris bezskutecznie zabiegał u strażników o spotkanie z wujem. Wodoran Faragan stał się najbardziej wpływowym człowiekiem w osadzie i żaden ze strażników nie chciał mu podpaść łamiąc rozkaz.
Rozczarowany młodzieniec powrócił do swojej willi. Choć u Balaków nie brakowało służby, to jednak żaden z na wpół zniewolonych sług nie podlegał Adarisowi. Wszyscy zostali „zatrudnieni” przez Sartena. Mimo to, gdy żona młodego kupca była w ciąży, również i jej usługiwano. Mili korzystała z tego przywileju tylko w ostateczności . Sama uważała, że to przykrywanie procederu niewolnictwa, z którego słynęły dawne imperia.
Gdy zobaczyła Adarisa natychmiast zaciekawiona zwróciła się do niego:
- I jak? Udało się ci porozmawiać z wujem?
- Niestety – odparł niepocieszony – Faragan zabronił strażnikom dopuszczać do niego kogokolwiek.
Choć w tych czasach kobiety pozostawiały podejmowanie decyzji swoim mężom, to jednak tym razem Mili wyraziła swoją opinie, oczywiście wcześniej wypraszając służbę.
- To źle się skończy – stwierdziła – Wysłałam jednego z naszych sług na spotkanie. Powiedział mi, że Faragan chce stanąć do walki naprzeciwko armii potworów. Czy to prawda co mówił ten obcy? Czy naprawdę armia, która zamierza zdobyć Edoran, jest niepokonana?
Adaris westchnął. Nie chciał aby jego słowa wywołały rozpacz u jego wybranki, ale też nie chciał ją oszukiwać.
- Z tego co wiem, moglibyśmy pokonać oddziały Anubisów zmierzające w naszą stronę. Musimy być dobrej myśli.
Jednak niepewność młodzieńca nie skryła się uwadze Mili. Dobrze wiedziała, że jej mąż nie mówi jej całej prawdy:
- Czemu mnie okłamujesz?
- Ale ja ci nie kłamie…
- Ale też nie mówisz całej prawdy, a dla mnie to jak kłamstwo – oparła dziewczyna.
Mili potrafiła być zaborcza, w przeciwieństwie do innych Edoranek. Jednak to nie przeszkadzało jej mężowi, co więcej uważał on, że to ta cecha odróżniając ją od innych miejscowych kobiet, nadawała jej wyjątkowości. Teraz jednak Adaris przez nią musiał rozbić wszelkie nadzieje swojej ukochanej. Usiadł na krześle i próbując ukryć rękoma swoją twarz, na której malowało się przerażenie powiedział:
- Nie będziemy walczyć naprzeciw ludzi, lecz naprzeciw krwawym bestiom. Gdybyś widziała szaleństwo w ich zwierzęcych oczach i wręcz ogromne pożądanie mordu, wiedziałabyś, że bitwa z nimi nigdy nie może zostać bez rozstrzygnięcia, jedna ze stron musi być wybita co do ostatniego wojownika. Widziałem jak czuli radość, gdy ich miecze, znacznie wytrzymalsze od naszych, wbijały się z łatwością w ciała naszych braci. A do tego Skarlaki. Skorpiopodobne giganty, których pancerz skutecznie stawia się naszej broni. Mieliśmy szanse z Abarkiem lecz bez niego… Czeka nas śmierć.
Mili była wstrząśnięta. Nie spodziewała się, że Adaris zwykle widzący nadzieje nawet w najgorszym momencie tym razem nie wierzy w szanse ocalenia. Zrozumiała, że sytuacja musi być naprawdę beznadziejna. Nie zdążyła jednak nic odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie jedna ze służek wbiegła do pokoju. Była wyraźnie wystraszona.
- Panie, przybyli… Przybyli…
Nie mogła dokończyć zdania. Nim Adaris zdążył zapytać co się dzieje pojawił się Ezakin w towarzystwie strażników.
- Nie wysilaj się – powiedział pogardliwie w stronę służki młody wodoranin – Zwierze nie powinno nic mówić.
Wojownicy bardzo pogardliwie traktowali służbę. Uważali, że ktoś oddający swoją wolność i godność za pieniądze, w rzeczywistości odrzuca zbawienie i staje się zwykłym zwierzęciem.
- Co tutaj się dzieje? – kupiec był zdezorientowany.
- Mój ojciec Faragan nakazał aby kupcy podzielili się swoim dobytkiem z wojownikami. Wyprawa do Asuran skończyła się niepowodzeniem. Potrzebujemy pożywienie a wy kupcy macie spore zapasy…
- Możemy użyczyć wam nasze zapasy – wtrącił Adaris.
- Daj mi dokończyć – podirytował się Ezakin, co wyraźnie speszyło młodzieńca z rodu Balaków – Chcemy abyście podzielili się całym swoim dobytkiem. Dowódcy wojskowi przeniosą się do rezydencji kupców, wy natomiast zamieszkacie pomiędzy zwykłymi ludźmi.
Adaris był zdezorientowany.
- Ale.. to przeciwko obyczajom! – wtrąciła się Mili.
Ezakin jednak nie spojrzał nawet w jej kierunku.
- Powiedz, tej kobiecie, że przyszedłem tu rozmawiać z głową rodu a nie z kimś mu podległym – powiedział pogardliwie wojownik.
Adaris spojrzał w stronę małżonki. W jego wzroku można było odnaleźć smutek oraz bezradność. Mili dostrzegła to i niemal natychmiast zamilkła. Na wszelki wypadek opuściła pomieszczenie.
Gdy tylko to uczyniła Ezakin zbliżył się do Adarisa i wyszeptał mu na ucho:
- Gardzę takimi jak ty. Teraz, gdy nie ma obok ciebie twojego wujaszka nie muszę dłużej tego kryć. Jeśli będziesz się stawiał, w co wątpię patrząc na twoje tchórzostwo, to ty i ta twoja ciężarna małżonka podzielicie jego los.
Po tych słowach wodoranin wraz ze strażnikami opuścił pomieszczenie, jednakże dodał na koniec na pełen głos:
- Nie zmarnuj czasu. Niedługo któryś z naszych ludzi zaprowadzi was do waszej nowej siedziby. Zabierzcie tylko niezbędne rzeczy, bo reszta waszego dobytku należy do „edoriańskich obrońców”.
Adaris był załamany. Siadł na ławce ogrodowej. Nigdy nie czuł się tak opuszczony i bezsilny.
-„Wuju bez twojego wsparcia nie wiem czy dam radę stawić temu czoła” – mówił w myślach.

***

Zapadł już wieczór, gdy wartownicy na murach dostrzegli armie Anubisów przelewającą się przez horyzont. Tysiące potworów powoli gromadziło się na pustych terenach w pewnej odległości od ufortyfikowanej osady ludzkiej.
Edoranie zaczęli gromadzić się na murach. Byli uzbrojeni we włócznie, tylko nieliczni mieli przy sobie łuk, który nadal nie był powszechnie stosowany wśród wojowników z racji faktu, że ci preferowali walkę wręcz z wrogiem. Tym razem powołano również dodatkowe oddziały, których członkowie żyjąc wśród rzemieślników posiedli umiejętność łucznictwa. Władali lepiej łukiem niż włócznią. Toteż tym razem na murach nie zabrakło również łuczników, choć było ich zdecydowanie mniej niż włóczników.
Do obrońców dołączył również Faragan. Gdy dostrzegł, że na mury zmierza również jego syn, zawrócił go słowami:
- Nie jesteś jeszcze gotowy do walki –
- Ojcze, bez trudu posługuje się mieczem– próbował dyskutować młodzieniec.
Jednak przywódca wojowników był nieugięty. Ezakin wiedział, że nie przekona ojca. Pełen wściekłości cisnął tarczą o ziemię. Po tym pokazie niezadowolenia nic nie mówiąc zawrócił.
Przywódca powrócił do oceny sytuacji:
- Wzmocnić bramę – rozkazał wojownikom.
Wodoranin nie miał wątpliwości widząc brak maszyn oblężniczych, że Szakale będą próbować sforsować bramę, prawdopodobnie przy użyciu Skarlaków.
Anubisy porządkowali swoje oddziały, formując je odpowiednio do ataku na Edoran. Ruchy wojsk utwierdzały Faragana w przekonaniu, że dusza część oddziałów potworów będzie uderzać na bramę.
W końcu ruszyli.
Szakale powoli kroczyli w stronę murów. Ich armia była podzielona na trzy części. Wyraźnie pozostałe oddziały miały próbować dostać się na mury. Stwory miały harpuny przymocowane do lin oraz wysokie drabiny. Stanowili blisko połowę całości wojsk.
Natychmiast zareagował na to Faragan.
- Rozciągnąć obronę na murach. Będą próbowali wedrzeć się na nie – rozkazał.
Sekundy płynęły jak minuty, minuty jak godziny. Wszyscy oczekiwali z niecierpliwością aż wroga armia zbliży się na odpowiednią odległość.
- Wymordujcie ich! – wrzasnął Faragan – Przywódźcie ich!
Na te słowa w stronę maszerujących stworów poszybowały setki włóczni oraz strzał. Mimo rosnącej ilości ofiar wśród Anubisów ci maszerowali nieprzerwalnie naprzód.
Nie słabnący upór wroga martwił Faragana. Wyznaczył kilku wojowników stojących obok niego i nakazał im:
- Zbierzcie w osadzie ludzi potrafiących posługiwać się orężem wojskowym lub podobnym – przez oręż wojskowopodobny Faragan rozumiał łuki, widział ich skuteczność, ale nie chciał przyznać, że narzędzie obronne zwykłych ludzi jest skuteczniejsze od włóczni wyszkolonych wojowników - Natychmiast przysyłaj ich na mury.
Po tych słowach posłańcy rozbiegli się po osadzie, aby wykonać rozkaz dowódcy.
Tymczasem Anubisy były tuż przy murach. Dowodzący wojskami Edoranów spoglądał szczególnie w stronę oddziałów wroga, które miały szturmować bramę. Wśród maszerujących podążało kilkanaście Skarlaków.
- Powstrzymajcie te Skorpiony! – nakazał pobliskim włócznikom i łucznikom wodoranin.
Ciężko jednak było powalić bestie chronione potężnym naturalnym pancerzem. Mimo to kolejne włócznie wbijały się w ich ciała, a ciężkie kamienie zrzucane z murów tuż przy bramie zadawały im bolesne rany. Mimo to tylko dwa z kilkunastu potworów padły martwe. Na szczęście ich ciała zablokowały dostęp innym gigantycznym Skarlakom drogę do bramy. Gdy padł trzeci, sytuacja oddziałów Anubisów jeszcze bardziej się skomplikowała na tym odcinku pola walki. Szakale próbowali usunąć martwe cielska ogromnych bestii.
- Próbują odblokować drogę do bramy, nie pozwólcie im na to! – nakazał Faragan.
Kolejni Szakale natychmiast padali martwi, gdy tylko próbowali usunąć ciała gigantycznych bestii. Piętrzyły się pod bramą stosy ciał nieludzkich agresorów.
Faragan był zadowolony. Wyraźnie szturm Anubisów na bramę przypominał waleniem głową o mur. Jednak nie mógł być spokojny o wynik walki.
Na innych odcinkach umocnień Szakale mimo ostrzału zdołali wedrzeć się na mury. Choć przybywający co chwilę zwykli ludzie, szybko padali od ich ciosów to jednak stwory nie miały szans z doborowymi wojownikami edoriańskimi.
Na szczęście pomoc zwykłych ludzi również wspierała obrońców. Byli dobrymi łucznikami a ich strzały zadawały straty szybciej niż włócznie. Odpychali drabiny a znajdujący się na nich Szakale z hukiem uderzali o ziemię.
Walka była nadal bez rozstrzygnięcia. Obie armie walczyły z zamiarem wykrwawienia przeciwnika. Rosła liczba ofiar.
- Alizanie daj nam siłę – zwrócił się do swojego boga Faragan widząc, że Anubisy mimo wielu poległych nie zrezygnują – Albo my albo oni, dzisiaj jedna z armii przestanie istnieć.
Odpowiedz
#21
Cytat:Z tego co opowiadano mi
Nie wiem czy zrobiłeś to specjalnie, ale jednak lepiej by było "z tego co mi opowiadano".

Cytat:że żadne plemię nie było wstanie pokonać Anubisów [,]przybył Wielki Wybawca.
Tutaj przecinek.

Cytat:nic nie zmieni [,]ale co gdy w grę wchodzi ogromna armia stworów?![?]
Wstaw to co dałem w nawiasy; znalazłem kiedyś w internecie artykuł, że jest poprawny tylko taki układ: ?!? i taki: !?!. Jest to mało znana zasada, ale na przyszłość zapamiętaj.

Cytat:Gdybyśmy uciekli obrazilibyśmy wielkie Alizana
Co wielkie?

Cytat: że dusza część oddziałów potworów będzie uderzać na bramę.
Dusza?Big Grin

Cytat:wojskowopodobny
Nie "wojskopodobnym"

I zdecyduj się... Edoranie czy Edorianie?

Już ktoś tu pisał, że większość osób go denerwuje... Rozumiem go, ale nie wiem jak to wyrazić. Cała historia średnia. 3/5
Wiersze mam grafomańskie, a rymy jak psy bezpańskie.
Brudne i mętne, jakby z powalonej głowy wzięte.
Nie wkładam w nie wiele pracy, są głupie... jak pies bacyCool
Odpowiedz
#22
Ten rozdział jest co prawda o wiele lepszy niż inne, ale wciąż nie dowiedziałem się dlaczego Abark i jego armia to buntownicy i co z Adarisem. I co to jest
''Przywódźcie ich!''
Kto ma oczy niechaj czyta
Kto ma ręce niechaj pisze
Odpowiedz
#23
(20-10-2013, 16:30)Tajga napisał(a): Ten rozdział jest co prawda o wiele lepszy niż inne, ale wciąż nie dowiedziałem się dlaczego Abark i jego armia to buntownicy i co z Adarisem. I co to jest
''Przywódźcie ich!''

"Przygwoźdźcie ich!" czy właśnie "wojskopodobnym". Domyślałem się, że trafią się takie błędy-perełki, przy szybkim sprawdzaniu, o czym uprzedzałem. Oprócz tego, w końcu Adaris odczuwa brak czuwającego nad nim wuja. To swoista zapowiedź tego co go czeka.
Odpowiedz
#24
Już ktoś tu pisał, że większość osób go denerwuje... Rozumiem go, ale nie wiem jak to wyrazić. Cała historia średnia. 3/5
[/quote]

Może właśnie o to chodzi. Oni są jacyś. Mają swoje rozważania, przez które popełniają błędy, które potrafią irytować czytelnika ale również to są błędy, z którymi ja jako autor nie zgodziłbym się. Oni żyją własnym życiem, mają własny sposób myślenia i podejmowania decyzji diametralnie inny niż ja czy ty, przez co stają się autentyczni, czyli potrafią zaskoczyć błędną lub dobrą decyzją, a złe decyzje z reguły są irytujące dla czytelnika. Oni nie są rozważni, oni nie wierzą w to co my. Przypomina się historia z krucjat, gdy przy pewnym oblężeniu pomoc dla obrońców nagle zawróciła. My tego nie rozumiemy, historycy się dziwią, ale nie uwzględniają, że wielu ludzi na przestrzeni wieków myślało w sposób diametralnie różny od nas lub kierowali się chwilowymi pobudkami które zniknęły w mrokach dziejów (bo trwały tylko przez moment). Próbuje to odtworzyć. Jeśli przez to postacie wykreowane przeze mnie tak różniące się od nas i bywające irytujące, są jednocześnie autentyczne to potrafię się z tym pogodzić jako autor tekstu.
Odpowiedz
#25
Z góry sorry za błędy, dużo mniej przykładam się do finalnego sprawdzenia napisanego utworu niż wcześniej. Chce zakończyć tą historie a mam niewiele czasu wolnego. Dlatego ograniczam czas na sprawdzenie tekstu, co może odbić się głupimi literówkami lub błędami stylistycznymi, ortograficznymi lub interpunkcyjnymi. Liczę na wyrozumiałość

VII. Krwawa noc
Pod pięknym gwiaździstym niebem toczyła się najkrwawsza batalia w historii Edoranu. Anubisy nie rezygnowały co coraz bardziej niepokoiło Faragana. Było to widoczne w zadawanych przez niego ciosach. Wściekłość i gniew uwalniały z niego siłę, równej tej z jego lat chwały. Gdy uderzył któregoś z potworów swoim mieczem, moc ciosu odrzucała napastnika na sporą odległość. Czasami potwór jednym atakiem wodoranina był pozbawiany kończyny lub nawet przecięty na pół. Faragan starał się unikać walki aby nie tracić koncentracji nad dowodzeniem.
- Te stwory mają niespożyte siły – mówił do siebie.
Edoriańscy wojownicy słabli w oczach, a Anubisy wyglądali jakby dopiero co zaczęli walczyć. Dodatkowo piętrzyły się ciała poległych nie-wojowników. Blokowały przejście, dlatego spychano je z murów.
Faragan nie wiedział, że zmagania Edoriańczyków obserwują z nieopodal położonego od osady wzniesienia Abark wraz kapitanem Soblikarem.
- Nieźle sobie radzę ci Edoranie – stwierdził kapitan – bardzo szybko wykrwawiają wojska potworów. Gdybyśmy teraz uderzyli….
- I co dalej? Taktyka na wykrwawienie oznacza też wiele strat własnych. Prawdopodobnie niewielu elitarnych wojowników stanowi teraz siły obronne Edoranu. Chociaż ich łucznicy są bardzo skuteczni to jednak będą bezsilni, gdy Anubisy wedrą się na ich mury.
- Ale przecież Szakale są już na ich murach i jakoś te „dumne pawie” dają radę ich zatrzymać. Mogą wygrać.
- Odrzuć złudną euforie i zobacz, że pod murami zostało jeszcze wiele potworów. W sam raz aby zaatakować inny fragment muru. Faragan będzie musiał rozdzielić swoich ludzi. Odcinki będą słabiej bronione a dodając fakt, że Anubisy już są na edoriańskich murach, daje to najeźdźcom szansę na przebicie się.
Soblikar spojrzał na plan bitwy. Po chwili słowa Abarka zaczęły się iścić. Część wojsk Szakali dalej ustawionych od murów nagle oderwała się od reszty i zaczęła maszerować w stronę wschodniej części bramy.
Dostrzegł to również Faragan. Wezwał do siebie swoich dowódców.
- Zbierzcie jak najwięcej łuczników z osady i idźcie na wschodni mur. Weźcie również dwudziestu wojowników i nie dajcie się przebić tym pomiotom Marakana, bo inaczej będzie po nas.
Natychmiast uczyniono to co nakazał dowodzący wodoranin. Wyznaczono jednego z dowódców na prowadzącego obronę bramy wschodniej, inni dali mu dwudziestu ludzi ze swoich oddziałów. Następnie obrońcy rozbiegli się po osadzie wyciągając z domów zwykłych ludzi prosto na mury.
W końcu jeden z wojowników podbiegł do chaty w której przebywał Adaris. Strażnik nakazał młodzieńcowi wziąć jakiś oręż i natychmiast iść na mury. Gdy Adaris brał już swój miecz nagle podbiegł jakiś mężczyzna i oznajmił strażnikowi, że ten rozmawia z kupcem. Speszony natychmiast wycofał swój rozkaz.
- To już nie ważne – mówił zawstydzony– Proszę zostać i uważać na siebie.
Po tych słowach pobiegł dalej.
Adaris był zdezorientowany, nie wiedział co ma o tym myśleć. Spojrzał na Mili. Ta znała odpowiedź na nurtującego go pytanie:
- Niektórzy z wojowników nadal wierzą, mimo poczynań wodoranina Faragana, że przeznaczeniem kasty wojowników jest bronienie kupców, którzy zawsze decydowali o sile naszego ludu. Patrząc na niego, nadal mam nadzieje, że wszystko powróci do normalności.
- O ile powstrzymają Anubisów – dodał Adaris.
Tymczasem sytuacja na bramie stawała się beznadziejna. Ostrzał szturmujących mury nie był tak intensywny jak wcześniej. Dodatkowo oddziały Anubisów kryjące się za swoimi żelaznymi tarczami, skutecznie broniły się przed strzałami zakończonymi grotami z brązu. Najwyraźniej tylne oddziały Szakali wyciągnęły wnioski ze szturmu swoich pobratyńców.
Mimo to nadal zdobycie murów nie było czymś łatwym. Ludzcy obrońcy odpychali drabiny i odcinali liny. Mimo to bardziej niż pewne było, że Anubisy w końcu wejdą na wschodni mur, a jak tam dotrą mając naprzeciw siebie zwykłych niewyszkolonych ludzi bez trudu przejdą do rzezi obrońców.
Tymczasem do muru wschodniego zbliżał się Ezakin przygotowany do walki. Dowódca widząc to próbował go powstrzymać.
- Panie, twoje rany jeszcze nawet nie zaczęły się leczyć. Proszę opamiętaj się. Twój ojciec nie będzie zadowolony.
Jasne było, że dowódca bał się bardziej o własne życie niż wodoranina. Nic dziwnego. Gdyby Faragan stracił i drugiego syna, marny los czekałby dowódcę, który dopuściłby młodzieńca do walki.
- Jeśli nie przepuścisz mnie, to nie dożyjesz gniewu mojego ojca – groził wodoranin.
Dowódca wiedział, że znalazł się w beznadziejnej sytuacji. Pozostała mu nadzieja, że Ezakin przeżyje. Przytaknął pełen wątpliwości.
**
Tymczasem rozdzielenie oddziałów mocno wpłynęło na skuteczność obrony. Łucznicy musieli skoncentrować się na potworach próbujących zdobyć mury pozostawiając dużą swobodę wojskom nacierającym na bramę. Do tego stopnia Anubisy mieli większe pole manewru, że zdołali odciągnąć jedno ciało Skarlaka.
Zaniepokoiło to Faragana.
- Panie co robimy? Panie… Panie? - dopytywał się jeden z dowódców, ale skamieniał gdy ujrzał twarz swego dowódcy pozbawioną nadziei.
- „Gdyby tutaj był Sarten. On zawsze znalazł jakieś wyjście nawet z beznadziejnych sytuacji” – rozmyślał Faragan.
Decyzja była ciężka. Gdyby uwolnił Sarten przyznałby, że kupiec lepiej sprawdzał się w roli nieformalnego przywódcy ludu edoriańskiego niż zaprawiony w bojach wodoranin. Ale czy to będzie miało jakiekolwiek znaczenie wobec choćby minimalnej szansy ocalenia ludu Edoran. Faragan zrozumiał, że tak naprawdę nie ma tu wielkiego wyboru.
- Idź uwolnić Sartena i sprowadź go tutaj. Może w końcu jego gadanie na coś się zda – nakazał stojącemu obok dowódcy.
- Panie ale to przecież morderca.
- Rób co mówię! – wrzasnął zdenerwowany wodoranin.
Dowódca dobrze zrozumiał, że dalsza dyskusja może się źle dla niego skończyć. Natychmiast biegiem ruszył. Czasu było niewiele a kupca przetrzymywano po przeciwnej stronie osady.
Tymczasem na wschodniej bramie Anubisy wdzierały się na mury. Chociaż podczas wspinaczki po drabinach lub linach byli bezbronni to jednak ich liczba mimo ofiar pozwalała im się wedrzeć na fortyfikacje. Ezakin mimo ran, powalał kolejnych przeciwników. Ogarnięty szałem walki wydawał się nie odczuwać bólu niedoleczonych ran. Sytuacja z minuty na minutę pogarszała się. Wydawało się, że lada moment obrońcy zostaną wyparci na tym odcinku. Nieliczni doborowi wojownicy nie stanowili wystarczającej siły.
Gdy Ezakin powalił kolejnego napastnika, wrzeszcząc wbijając w podbrzusze Szakala miecz dostrzegł w oddali biegnącego dowódcę. Oczywiście któryś z wojowników zdziwił się, że nie podbiegł do obrońców wschodniego muru tylko biegł dalej.
- Co jest?! Gdzie on zmierza?! – dziwił się.
- Idzie uwolnić Sartena – powiedział zaciskając zęby ze wściekłości młody wodoranin.
Odepchnął stojącego obok wojownika. Próbując jak najszybciej dojść na schody nie przejmował się przełamywaniem linii obrony. Odpychał Szakali, lub zadawał im pojedyncze ciosy, żadnego jednak nie dobijał. W końcu zbiegł z murów i czym prędzej ruszył w stronę klatek, w których przetrzymywano pojmanych kupców.
**
Oblak i Sarten siedzieli związani w swojej klatce próbując choćby kontem oka dostrzec co się dzieje. Niestety małe zakratkowane okienko w szopie nie pozwalało ani trochę zrozumieć co się dzieje.
- Mam nadzieje, że nasi dają radę – stwierdził Oblak.
- Gdyby tak było, kolejni strażnicy nie ubywaliby biegnąc na mury – stwierdził starzec – Prawdopodobnie sytuacja nie rozwija się po naszej myśli skoro muszą wzywać posiłki nawet biorąc strażników stąd, czyli z warty nad osobami, których zniewolenie umożliwiło Faraganowi przejęcie władzy.
- Co przez to rozumiesz?
- Oznacza to, że pierwszym który otworzy drzwi do tej szopy nie będzie człowiek.
Oblak zamilkł załamany. To nie dziwiło Sartena. Młody kupiec został okrzyknięty winowajcą najazdu Anubisów, następnie chciał go zabić ojciec, a teraz siedzi tutaj pochwycony i wygląda na to, że zostanie zabity z rąk Edoriańczyków lub Anubisów, czyli niezależnie od finału tej batalii, jego los jest przesądzony. Sartenem poniewierały wyrzuty sumienia. Zamiast nieść młodzieńcowi pocieszenie, który doznał tyle krzywd, rozwiał całkowicie jego nadzieje. Dlatego postanowił zmienić temat:
- Ta służka… Alila. Wydaje się, że wpadłeś jej w oko.
Oblak speszył się. Wyraźnie niewolnica nie była obojętna jego sercu.
- Widzę, że działa to również w drugą stronę – uśmiechnął się starzec.
- To wspaniała dziewczyna. Niestety Edoranie traktuje służki na równi ze zwierzętami. Nigdy nie zaakceptowano by takiego związku.
- To samo mówiono o Mili i Adarisie. A mimo to mimo tradycji pobrali się i stanowią wspaniały parę.
- Ale to coś innego. Mili wywodzi się z biednego rodu, ale nadal zachowuje status Edoranki. Alila z chwilą oddania do służby przez rodziców utraciła ten status. Podobno ludzie potrafią plunąć jej w twarz, a to przecież nie jej wina. To rodzice zdecydowali o jej losie, a mimo tych wszystkich niegodziwości ze strony Edoriańczyków skierowanych w jej stronę nadal pozostała miłą i łagodną osobą. Czuje, że tylko ona mnie rozumie.
- Nic dziwnego. Chociaż jesteś z bogatego rodu również jesteś wyrzutkiem. Nic dziwnego, że gdy rozumiecie nawzajem swój ból, czuje bliskość waszych dusz. Powiem ci jedno… Gdy kupcyodzyskają władzę, co jest pewne bo wojownicy popierający Faragana wykrwawiają się właśnie na murach, osobiście poprę twój związek z tą niewiastą.
- Dzięki ci Sartenie.
Stary kupiec uśmiechnął się. Chciał jeszcze coś dodać, ale wtedy roztworzono drzwi drewnianej szopy. Pojawił się w nich dowódca z murów, któremu nakazano uwolnienie starego kupca.
- Faragan wzywa cię Sartenie na mury – oznajmił.
- Czyli sytuacja jest bardziej beznadziejna niż mi się wydawało – oznajmił kupiec.
Dowódca nic nie odparł. Rozciął linę która wiązała ręce Sartena, pozostawił jednak Oblaka.
- Co z nim? – dopytywał się wskazując na rudego młodzieńca starzec.
- Miałem tylko ciebie uwolnić i nikogo więcej.
Sarten nie zdążył nic odpowiedzieć. Nagle naprzeciw nich stanął zdyszany Ezakin.
- Nie pozwalam! Nie uwolnisz tych zbrodniarzy – wrzeszczał.
- Ale to rozkaz twojego ojca – oznajmił dowódca.
- Nic mnie to nie obchodzi!
- Wybacz Panie ale twój ojciec stoi ponad tobą w łańcuchu dowodzenia. To jego rozkazy są ponad twoimi.
Dowódca chciał się odwrócić ponownie do Sartena ale wtedy wodornin cisnął mu w plecy sztylet z takim impetem, że ostrze wyszło przez klatkę.
- Co ty robisz?! – wrzasnął Sarten.
- Nie pozwolę aby uwolniono ciebie!
- Dlaczego? Przecież nie było waśni między nami!
- Ale teraz jest. Jeśli uwolnią ciebie to ty uwolnisz tego rudego tchórza, przez którego zginął mój brat.
- Opamiętaj się młodzieńcze. Nie chce podnosić na ciebie miecza.
Ezakin zaśmiał się.
- Nie wiedział, że wielki Sarten boi się walki. Zróbmy tak, jeśli zdołasz mnie pokonać to uratujesz życie tego rudego tchórza. Jeśli ja wygram to wiedz, że zaraz po tobie zamorduje go.
Sarten wiedział, że młody wodoranin nie blefuje i zrobi to co mówi. Podniósł włócznie zabitego dowódcy, następnie miecz i tarcze. Stanął naprzeciw ogarniętego szałem mordu Ezakina i powiedział:
- Na początku myślałem, że to szaleństwo cie opętało, lecz ty zjednoczyłeś się z tym i stałeś się szaleństwem Edoranu. Wraz z twoją śmiercią zginie choroba, która dławi nasz lud. Szykuj się na śmierć!
Odpowiedz
#26
No robisz postępy, ale o tym Adarisie to ciągle mało. I skąd to nagłe zbliżenie między Sartenem, a Odlakiem? I dlaczego Abark nie zaatakował skoro mógł wygrać bitwę?Huh
Kto ma oczy niechaj czyta
Kto ma ręce niechaj pisze
Odpowiedz
#27
Mam nadzieję, że literówki nie są nadmiernie rażące, posklejałem w całość swoje notatki z zeszytów, kartek i brudnopisów, przez co na szybko spisałem z nich ten rozdział.



8. Ostatnia Nadzieja
Powoli umierała nadzieja w obrońcach Edoranu. Sytuacja rozwijała się niekorzystnie dla nich. Umocnienia nie były w stanie zatrzymać armii Szakali. Przełamywali obronę Edoranów na całej długości. Coraz więcej potworów wdzierało się na mury. Ogromna większość wyszkolonych wojowników poległa, naprzeciw Anubisów mogli walczyć słabo wyszkoleni obrońcy, którzy nie byli w stanie skutecznie przeciwstawić się agresorom w walce wręcz. Trup ścielił się gęsto.
Najgorsze jednak w tym było to, że szykowała się kolejna wyrwa w obronie. Najeźdźcy zdołali odblokować dojście do bramy usuwając cielska martwych Skarlaków. U wrót postawiono zadaszony taran.
Faragan nakazał:
- Ostrzeliwać oddziały szarżujące na bramę.
Jednakże jego rozkazy trafiły w próżnie. Dysponował zbyt małą ilością wojowników aby można było je wykonać. Wodoranin nie poddawał się, nie czuł się jeszcze bezsilny choć nadzieja na zwycięstwo szybko malała. Zmobilizował kilkudziesięciu wojowników aby ci wspomogli obronę bramy. Ustawiono drewniane belki, które miały ją wzmocnić. Jednak naiwne byłoby oczekiwanie, że to zdoła powstrzymać szarże Anubisów.
- Gdzie jesteś Sartenie?! – wrzasnął nagle Faragan – Czemu jeszcze nie ma cie tutaj?!
Tymczasem po drugiej stronie Edoranu trwała zaciekła walka między Ezakinem a Sartenem. Młodzieniec mimo licznych niedoleczonych ran skutecznie walczył naprzeciw o wiele bardziej doświadczonego w bojach przeciwnika.
- „Gdyby był w pełni sił bez trudu pokonałby mnie” – mówił do siebie w myślach zaniepokojony starzec.
Mijały kolejne minuty, a szala zwycięstwa nie mogła przechylić się ani na stronę Sartena ani na stronę Ezakina.
- Dobrze wyszkolił cie ojciec – powiedział maskując niepokój stary kupiec.
- Jeśli dzisiaj cie pokonam, to nie tylko zasługa moich umiejętności lecz również konsekwencja twojego wieku. Wolałbym cie pokonać u szczytu twoich możliwości, teraz pokonanie ciebie nie przyniesie mi chwały – odparł młody wodoranin skutecznie próbując podirytować przeciwnika.
Po tych słowach Ezakin przeszedł do ofensywy. Niestety rany nie pozwalały mu wykorzystać pełni swoich umiejętności. To jeszcze bardziej go denerwowało. Każdy kolejny cios był silniejszy od poprzedniego. Z jego ust dobył się głośny krzyk, będący efektem zmieszania się bólu i gniewu. Coraz bardziej pogrążał się w szaleństwie.
- Dzisiaj nadejdzie kres rządów niegodnych! – wrzeszczał.
- Dzisiaj może nastąpić koniec Edoranu. Rozejrzyj się głupcze! – odkrzyknął w złości stary kupiec, blokując kolejne ataki przeciwnika.
Sarten odepchnął wodoranina, któremu coraz bardziej dokuczały rany. Nie mógł złapać tchu. Podobnie było z kupcem. Szybki spadek sił dawał mu do zrozumienia, że nie będzie w stanie wygrać tej walki, dlatego jedynym wyjściem jest wyciągnięcie Ezakina z kajdan szaleństwa.
- Rozejrzyj się głupcze! – powtórzył – Zobacz co się dzieje z Edoranem. Lada moment padnie a wraz z nim zniknie dziedzictwo naszego ludu.
Ezakin nie chciał słuchać. Co prawda na chwilę opuścił miecz, rozejrzał się dookoła jakby skrawek tego co mówi kupiec przebiło się do jego świadomości poprzez otaczający ją gniew. Młodzieniec dostrzegł jak trupy poległych są masowo zrzucane z murów zarówno przez ludzi jak i potwory. Zrozumiał, że Szakale skutecznie zdominowali walkę na murach.
To chwili zadumy wodoranin ponownie ruszył pełen szału na przeciwnika.
- Wielki Alizan przyjemnie na łona rajskich łąk godnych, lecz ty i tobie podobni zdrajcy przez wieczność będziecie rozszarpywani przez bestie Marakana! – krzyczał.
Sarten cofnął się. Był zaskoczony z jakim impetem jego przeciwnik go zaatakował. Na szczęście ciosy choć silne i szybkie były jednak nieprzemyślane. W końcu młodzieniec popełnił błąd. Rana na nodze zabolała wyjątkowo mocno. Wodoranin potknął się. Sarten musiał to wykorzystać. Z pełną siłą uderzył w twarz przeciwnika tarczą, pozbawiając go przytomności. Ezakin padł na ziemię.
Sarten stanął nad nim. Nerwowo poprawiał w dłoni rękojeść miecza. Wstrzymywał się przed zabiciem młodego wodoranina, chociaż dobrze wiedział, że ten w pełni zasłużył na śmierć.
Oblak podszedł do kupca.
- Zabijesz go? – dopytywał się rudzielec – Sartenie?....
Zwycięzca pojedynku milczał. Był pogrążony w myślach.
- „Zabić czy nie zabić”
Dopiero po chwili podjął decyzję. Kupiec schował miecz.
- Nie mogę go zabić – powiedział.
- Dlaczego? – dziwił się Oblak – Zabijałeś już wcześniej, skąd te skrupuły?! Nie zawahałeś się nawet przed zabiciem swojego brata…
- To kłamstwo – przerwał Sarten – Mój brat nie był godny przynależności do rodu Belaków, jednakże to nie ja go zabiłem, tylko młoda służka, którą próbował zgwałcić.
- Adaris wie o tym?
Nagle Sarten chwycił Oblaka za gardło, przyciągnął do siebie i gniewnie spojrzał mu prosto w oczy.
- Adaris nie może się dowiedzieć. Myśli, że jego ojciec bohatersko stanął naprzeciw napastnika, który próbował obrabować nasze domostwo. Prawda by go zniszczyła.
- Sartenie… To boli!
Starzec puścił rudzielca. Ten próbował wyrównać oddech.
- Uszanuje… - przerwał mu kaszel – … Uszanuje twoją wolę.
Po tym zajściu Oblak postanowił nie dopytywać się dalej o pobudki, którymi kierował Sarten oszczędzając Ezakina.
- Co teraz zrobimy? – dopytywał się rudzielec.
- Musimy dotrzeć do Adarisa. Jest bardziej niż prawdopodobne, że potwory sforsują bramę. Jest jednak jeszcze nadzieja na przeżycie. Musimy dotrzeć do mojego domostwa. W piwnicy znajduje się ukryte pomieszczenie. Można tam się skryć na czas rzezi, która prawdopodobnie będzie miała miejsce po zwycięstwie potworów.
Te słowa jednocześnie dały Oblakowi nadzieje jak i dodatkowy powód do strachu. Chociaż to nie o swoje życie najbardziej się bał.
- Sartenie błagam cie o pomoc. Alila służka z mojego domostwa, na pewno teraz przebywa w swoim domu. Proszę, pomóż mi do niej dotrzeć i ją ocalić.
- Zapomnij o tym. Dla mnie najważniejsze jest dotarcie do mojego bratanka. Nie poświęcę go dla twojej służki, jeśli chcesz ją ocalić to sam będziesz musiał tego dokonać.
- Ale nie wiem czy dam radę…
- Nie możesz być z kobietą, jeśli nie jesteś gotów ją bronić. Jeśli nadal bardziej ci zależy na twoim własnym życiu niż twojej ukochanej, to nie jesteś mężczyzną tylko chłopcem, który zwykłą żądze nazywasz miłością.
Oblak zamilkł, nie wiedział co odpowiedzieć. Dopiero po chwili się odezwał.
- Ale… ale oni na pewno mnie zabiją – wyjąkał rudzielec.
- Nie mam czasu zajmować się rozwydrzonym tchórzem – stwierdził z pogardą Sarten – Teraz zaczynam rozumiem irytacje Ezakina, również wolałbym obok siebie Bazakina niż ciebie. Niepotrzebnie poświęcił się dla ciebie. O wiele wartościowsza jest jego odwaga i umiejętności niż twoje tchórzostwo.
Oblaka choć zabolały te słowa jednak nie poddawał się, zaszedł drogę Sartena. Starzec odepchnął młodego histeryka, tak gwałtownie, że ten stracił równowagę.
- Masz niewiele czasu, jeśli chcesz ją uratować musisz ruszyć już teraz, za chwilę Anubisy wedrą się do osady – powiedział na chwilę zatrzymując się nad leżącym na ziemi młodzieńcem.
Tymczasem Anubisy zdołali wyważyć wrota Edoranu. Kolejne bestie wdzierały się przez wywarzoną bramę do środka ludzkiej osady. Naprzeciw nim stanęli łucznicy, których było zbyt niewielu aby zdołali na dłużej wstrzymać najeźdźców.
Faragan stał naprzeciw wyważonych wrót. Jego atutem była potężna siła, której nie brakowało mu mimo wieku. Potrafił przeciąć Szakala na pół jednym ciosem miecza. Wodoranin mobilizował swoich ludzi, jednak bezskutecznie. Miał do dyspozycji Edoranów spoza kasty wojowniczej. Kolejni obrońcy walczący z nim w ramię w ramię padali martwi pod naporem bestii.
- W imię wielkiego Alizana, zdychajcie pomioty Marakana – wrzeszczał wodoranin.
Jego pewność siebie diametralnie spadła w dół gdy w bramie pojawiły się sylwetki ogromnych Skarlaków. Te ogromne skorpiony dawały armii Anubisów ogromną przewagę nad ludźmi. Dodatkowo oręż stworów był wykonany z bardziej wytrzymalszego metalu. Odczuł to własnej skórze Faragan, który na jednej z anubiskich tarcz złamał swój miecz. Natychmiast chwycił miecz jednego z poległych Szakali.
Potężne Skarlaki bez trudu przebiły się przez szeregi broniących się Edorańczyków. Ich potężne szczypce bez trudu siekały ludzkie ciało, a uderzeniem ogona potrafili odrzucić człowieka na ogromną odległość.
Faragan jednak nie cofnął się ani o krok.
- Choć tutaj stworze, nic nie znaczysz wobec zdolności edoriańskiego wodoranina – krzyczał.
Wojownik stanął naprzeciw bestii prowokując ją do ataku, jednocześnie co chwilę podbiegał do niego jakiś Szakal, próbując bezskutecznie go zabić.
W końcu ogromna bestia ruszyła w stronę wodoranina. Próbowała go uderzyć ogonem jednakże stary wojownik nadal był zwinny jak za młodych lat, przez co jego uniki były skuteczne. Po chwili to on przejął inicjatywę. Ruszył na Skarlaka. Z całych sił uderzył ostrzem w jego łeb. Anubiskie ostrze znacznie łatwiej niż edoriańskie wbijało się w chronione naturalnym pancerzem cielsko bestii. Skarlak nie wydawał dźwięku, więc nie mógł zawyć z bólu. Zamiast tego chwilę szarpał się bez ładu aby po chwili osunąć się bez życia na ziemię.
Faragan nie miał jednak czasu by świętować zabicie potężnego Skarlaka. Przez bramę nadal przechodziły oddziały Szakali
Widząc to Faragan powiedział pół szeptem na głos do siebie samego:
- To koniec Edoranu-
XXX
Adaris wyszedł przed swoje nowe domostwo, w którym musiał zamieszkiwać od czasu przejęcia władzy przez wodoraninów. Z oddali widział jak Szakle bez trudu wdzierają się do osady i za chwilę dotrą do domów zwykłych Edoranów. Wbiegł do środka budynku, chwycił za rękę swoją wybrankę.
- Co robisz? – dziwiła się Mili
- Jest jeszcze nadzieja. Musimy dotrzeć do siedziby mojego rodu. Tam jest pomieszczenie piwniczne, w którym możemy się ukryć.
- Ale co ze strażnikami?
- Na pewno zostali przerzuceni na mury. Nie martw się.
Młodzieniec zawrócił jeszcze na chwilę do domu aby wziąć miecz i tarcze. Chociaż słabo posługiwał się orężem, lepiej było mieć je przy sobie niż iść przez pogrążony w walce Edoran bez jakiejkolwiek broni.
Nic już nie ograniczało stworów, resztki armii Edoranu nie mogły ich powstrzymać. Wbiegali do domostw i wyciągali z nich ludzi. Adaris biegł wraz z Mili przed siebie, nie przyglądał się temu co działo się w osadzie. Jednakże Mili nie mogła pokonać swojej ciekawości i zaczęła się rozglądać, przez co niewiele brakowało by się potknęła.
- Co ty robisz? – dopytywał się zdziwiony Adaris.
- Oni ich nie zabijają! Co tu się dzieje? – dziwiła się Mili.
Młody kupiec nie rozumiał o co chodzi jego małżonce, początkowo odebrał mylnie jej słowa, przez co dziwił się, że matka jego dziecka może być tak okrutna. Dopiero po chwili zorientował się, że źle zinterpretował słowa Mili, po tym jak sam zaczął rozglądać się dookoła.
Szakale zabijali ludzi tylko w ostateczności. Wyciągali ich z domostw po czym zbierali w grupy i uważnie ich pilnowali. Adaris zrozumiał co się dzieje.
- Oni nie chcą nas zniszczyć, tylko zniewolić! – zauważył.
- Co przez to rozumiesz? – dopytywała się Mili.
- Abark wspominał, że imperium Szakali zostało wybudowane na ucisku niewolników i ciągły podbojach. Przejęli sposób funkcjonowania naszych dawnych imperiów. Domyślam się, że u naszych przodków niewolnictwo było efektem dodatkowym przy ciągłych podbojach u Szakali chodzi o ciągłą dostawę niewolników a podboje są jedynie sposobem by to zapewnić.
- To znaczy, że nie grozi nam śmierć? –
- Patrząc na to, jak traktują nas te stwory lepsza od zniewolenia przez nich, byłaby śmierć.
Po tym już nic nie mówili do siebie. Skupili się na jak najszybszym dotarciu do rodowej siedziby Adarisa. Byli coraz bliżej celu. Gdy już myśleli że ocalenie jest bardziej niż pewne na ich drodze stanął jeden z Anubisów.
Adaris cisnął w niego mieczem bez zastanowienia. Może to z powodu zaskoczenia ale atak był skuteczny. Młodzieniec nawet nie wyciągnął miecz z ciała zabitego stwora. Zbyt się spieszył.
O ile brak strażników przewidywał o tyle obecność Sartena przed wejściem do siedziby rodu Belaków stanowiła dla młodzieńca wielce radosne zaskoczenie .
- Całe szczęście, że zdołałeś tu dotrzeć – oznajmił stary kupiec – Byłem przerażony, gdy nie mogłem cię odnaleźć w naszym domostwie.
- Z polecenia Faragana musieliśmy zamieszkać pomiędzy biedotą – oznajmił Adaris – A co z Oblakiem? Był przecież uwięziony razem z tobą.
- Poszedł swoją drogą. Chciałem mu zaoferować schronienie, ale on…. Na Marakana! Dlaczego ja go puściłem?! – nagle Sarten uświadomił sobie swój błąd – Idźcie do schronienia. Ja muszę załatwić jeszcze jedną sprawę.
- Co się stało wuju? – pytał zaciekawiony oraz jednocześnie lekko zaniepokojony Adaris.
- Ten rudy tchórz wie o ukrytym pomieszczeniu w naszej siedzibie. Dopóki on wie nikt z nas nie będzie bezpieczny. Muszę go tutaj sprowadzić.
- Niby komu ma powiedzieć. Te stwory wydają się nie posługiwać naszym językiem.
- Nie można ryzykować. Rób co ci każę!
Adaris nie dyskutował dalej. Wiedział, że będzie to bezsensowne. Nie było jednak szansy na to aby zawrócić wuja. Zresztą nie chciał tego przyznawać na głos, ale rzeczywiście Oblak w chwili strachu na pewno wydałby ich. Może i Anubisy nie posługiwali się ludzką mową, ale na pewno nie byli bezrozumnymi istotami. Teraz gdy w grę wchodziło bezpieczeństwo Mili, Adaris nie tylko liczył, że jego wuj sprowadzi Oblaka, lecz również w razie konieczności pozbawi go życia aby nie mógł wyjawić tajemnicy i narazić małżonkę Adarisa na niebezpieczeństwo.
Odpowiedz
#28
I co dallej? Koniec serii?
Kto ma oczy niechaj czyta
Kto ma ręce niechaj pisze
Odpowiedz
#29
(23-02-2014, 08:58)Tajga napisał(a): I co dallej? Koniec serii?

Muszę ci przyznać, że zaskoczyłeś mnie Tajga [bardzo pozytywnie oczywiście]. Myślałem, że nikt nie śledzi tej historii, lub wręcz irytuje ich to, że ciągle dorzucam kolejne części. Z tego powodu przestałem dodawać kolejne części i skupiłem się na powolnym pisaniu dwóch opowiadań. Pierwsze zapisuje ręcznie w swoim brudnopisie w wolnej chwili (gatunek s-f), drugie natomiast to opowiadanie fantasy. Chociaż mam w głowie pomysł na koniec tej historii, to w wolnym czasie, którego niezbyt wiele mam poświęcam na te dwa powyższe opowiadania. Jednak jeśli są osoby zainteresowane tą historią, to może w najbliższym czasie [niestety dopiero w weekend mógłbym się za to wziąć] dopiszę ostatnie rozdziały.
Odpowiedz
#30
(25-02-2014, 19:35)profesoo napisał(a):
(23-02-2014, 08:58)Tajga napisał(a): I co dallej? Koniec serii?

Muszę ci przyznać, że zaskoczyłeś mnie Tajga [bardzo pozytywnie oczywiście]. Myślałem, że nikt nie śledzi tej historii, lub wręcz irytuje ich to, że ciągle dorzucam kolejne części.

Jak już zacząłem czytać to już czytać skończę:-P Poza tym ciekawi mnie kiedy zacznie się wędrówka zniewolonych.
Kto ma oczy niechaj czyta
Kto ma ręce niechaj pisze
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości