15-05-2011, 20:28
Dziś wypada dzień moich szesnastych urodzin. Wszyscy cieszmy się i radujmy, bo jakże jest to wspaniała chwila!... Szkoda tylko, że słowo "wszyscy" nie obejmuje również i mnie. Najchętniej przespałabym tę datę albo zaszyła się w jakimś cichym i spokojnym miejscu, do którego nikt nie mógłby mi się władować ze swoim uśmiechem i nieszczerymi życzeniami, które wynikają jedynie z minimalnej uprzejmości, jaką powinien zachować człowiek. Oni po prostu nie rozumieją, że ktoś może nie chcieć być choć ten jeden dzień w roku w centrum uwagi i mieć specjalne przywileje. Nie rozumieją i nie chcą zrozumieć, że może dla kogoś nie jest ważnym dniem rocznica jego urodzin, bo przypomina mu to o jego egzystencji, bo on może nie chce pamiętać, że ciągle żyje?
W tym dniu powinno się zazwyczaj robić jakieś podsumowanie, zastanowić się nad swoimi osiągnięciami, zdobytymi przez te wszystkie lata, ale ja nie jestem normalna, więc wolałabym nie pamiętać, że istnieje i mam jakąkolwiek przeszłość.
Desperacko próbowałam przed nią uciec do wieczności, lecz los był na tyle złośliwy, że mocno zakotwiczył mnie na tym świecie i od tamtej pory nie próbuję przejść już na drugą stronę, choć często mnie korci, żeby jeszcze raz spróbować. Na moje nieszczęście jestem silnie związana z beznadziejnością tego świata.
Lecz przynajmniej chciałabym o tym nie pamiętać, więc odejdźcie goście, zostawcie mnie wreszcie w spokoju, dajcie mi zapomnieć, że ciągle żyję i nie mam dostatecznie dużo sił, aby porządnie ze sobą skończyć.
Moje nadzieje nie zostały spełnione i przez większość dnia musiałam przyjmować te wszystkie radosne życzenia, których przecież nigdy nie chciałam. Nie potrzebne mi cudze życzenia, nie mają większej mocy niż moje, więc i one nigdy się nie spełnią.
W tym dniu powinno się zazwyczaj robić jakieś podsumowanie, zastanowić się nad swoimi osiągnięciami, zdobytymi przez te wszystkie lata, ale ja nie jestem normalna, więc wolałabym nie pamiętać, że istnieje i mam jakąkolwiek przeszłość.
Desperacko próbowałam przed nią uciec do wieczności, lecz los był na tyle złośliwy, że mocno zakotwiczył mnie na tym świecie i od tamtej pory nie próbuję przejść już na drugą stronę, choć często mnie korci, żeby jeszcze raz spróbować. Na moje nieszczęście jestem silnie związana z beznadziejnością tego świata.
Lecz przynajmniej chciałabym o tym nie pamiętać, więc odejdźcie goście, zostawcie mnie wreszcie w spokoju, dajcie mi zapomnieć, że ciągle żyję i nie mam dostatecznie dużo sił, aby porządnie ze sobą skończyć.
Moje nadzieje nie zostały spełnione i przez większość dnia musiałam przyjmować te wszystkie radosne życzenia, których przecież nigdy nie chciałam. Nie potrzebne mi cudze życzenia, nie mają większej mocy niż moje, więc i one nigdy się nie spełnią.
Skąd mógłbym przypuszczać, że w ciele człowieka są aż takie urwiska?