- Jak to się stało, że wpadł? - Stary komisarz jak zwykle gładził swe wąsiska, co czynił wyłącznie gdy się zastanawiał.
- Prosta sprawa - wyjaśnił porucznik. - Jakaś stara wiedźma zebrała wszystkie księżniczki, ustawiła w rzędzie a nasz bohater miał powiedzieć, którą to dziewuchę uratował.
- No i co?
- No i... okazało się, że już wcześniej przygotował plan sobie i Goombie, która miała zgodnie ze wskazówkami zrobić kupę przy tej prawdziwej.
- No ale w czym problem? - Dociekał komisarz.
- W tym, że ta czarownica... ona... zebrała wszystkie te księżniczki, które Mario rzeczywiście uratował. I spędził z nimi noc.
- A ta w ciąży?
- Kłamała - odparł krótko policjant.
- Opowiedz mi o tym.
Trzy godziny wcześniej, pomieszczenie konfrontacyjne.
- Proszę przodem, młoda damo - wyglądający dziecinnie funkcjonariusz policji z gładką cerą prowadził brzuchatą kobietę. - To tutaj. Jest ich czterech. Rozpoznajesz go?
- Tak, to ten pod wąsem, w czapce - odpowiedziała bez wahania.
- E... spokojnie, sprawdźmy po kolei. Numerek pierwszy, wystąp!
Ociężałym krokiem podszedł do lustra bladziutki jak mąka chłopiec w niebieskiej koszulce.
- Schwytano już dawno, odsiaduje wyrok dwudziestu lat z hakiem za wysadzanie budynków bombami własnej roboty.
- Nie, to nie on - szybko orzekła dziewczyna.
- No to może ten. Świeżo złapany za przekroczenie prędkości i paradowanie w stroju jeża. Drugi, wystąp!
Po chwili mężczyzna stanął przy szybie tak, że niemal dotykał jej nosem.
- Nie.
- Cóż... numerek trzy, podejdź!
Wszystkim ukazała się starcza twarz z wąsikiem i groźnym pod nim uśmieszkiem.
- To on. Zrobił mi dziecko i nie chce płacić alimentów.
- Dobrze, proszę teraz do doktora G-Mana.
- Tak to właśnie było - opowiedział porucznik. - Później jej już nie znalazłem, doktorek albo jej nie przyjmował, albo skleroza daje mu się we znaki.
- Eh... - westchnął komisarz. - Więc co mamy na niego?
- Więc tak... - wyjął jakiś mały papierek i zaczął czytać - Podejrzany o poligamię, propagował narkotyki wśród dzieci za pomocą akcji "Jedz grzyby, będziesz wielki", testował środki psychoaktywne (G-man mówił, że widział latające ryby i żółwie), nakłaniał kobiety do cudzołóstwa (w końcu był hydraulikiem) i prowadził selekcje.
- Jakie selekcje?
- Wybił pół narodu Goomb.
- Przecież to nie naród... oni są rozsiani na całym kontynencie!
- Wiem, pokonywał granice rurami kanalizacyjnymi. Był hydraulikiem. Może stąd to jego zamiłowanie do kobiet.
- Piekielny Mario!
Wtem do pomieszczenia weszła wysoka, wytapetowana sekretarka.
- Wołałeś mnie, komisarzu?
- Nie, to nie do pani... - wytłumaczył i poczekał aż sekretarka wyjdzie. - A wyjaśnij mi czemu w aktach jest napisane, że był z Japonii, ludzie mówią że z Włoch, a ma akcent rosyjski.
- To nie wszystko! W dzielnicach etnicznych Goomb, haniebnie zdejmował po kolei flagi z zielonymi pacyfkami, zastępując je czerwoną radziecką gwiazdą! A poza tym, jest trochę podobny do Stalina. Ludzie mówią na niego "Mocna Głowa", ciekawe dlaczego... Mówił, że to przez otoczenie jego spaczenie. Heh, aż mi się zrymowało.
Cztery godziny wcześniej, sala przesłuchań
- No, staruszku... poskakałeś, uzbierałeś sobie pieniążki na nowe życie... czas za nie zapłacić. Ale nie pieniędzmi. Życiem. Ha ha ha!
- Nie przesadzaj, Rabke. Nie masz go torturować, tylko sprawić żeby gadał.
- Na jedno wychodzi. He he he. Słuchaj, czerwona mendo - Sława boli, zwłaszcza zmieszana z późniejszą prawdą. Rozumiesz mnie? Im wyżej chodzisz po linie, tym bardziej boli upadek. Ogarniasz? Tym razem nie doskoczyłeś do flagi, he he he. Jeden z twoich "pobratymców" dał cynk. Domyślasz się, kt... ała!
- Zamknij się! - młodzieniec uderzył Rabke w papkę. - On ma tobie mówić tajemnice, nie ty jemu!
- No dobrze, dobrze... Masz coś do powiedzenia, malutki? Czy może mam ściąć ci ten meszek pod noskiem, hm?
- Nic nam nie wyśpiewał. Metoda Rabke na Sowieta nie zdaje egzaminu. Podobno ktoś słyszał, jak wydziera się że to wszystko wina jego rodziców i że wychowywały go małpy w klatkach...
- Dosyć tych bredni, czas go zamknąć. Już tyle lat żył na wolności, skończmy z tym raz na zawsze.
Komisarz dopił kawy i wolnym krokiem ruszył w kierunku sali przesłuchań. Nagle się odwrócił i spojrzał w twarz młodego policjanta:
- A kto w ogóle zeznawał?
***
Tłum przechodniów kroczył chodnikiem, kiedy jeden z nich oddzielił się od reszty i z paczką w dłoni wszedł do budynku pocztowego.
- Proszę to wysłać we wskazany adres - mówił, zniżając głos. - Dziękuję, do widzenia.
Zielony gość wyszedł z budynku, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- A masz, ty szmato.
- Prosta sprawa - wyjaśnił porucznik. - Jakaś stara wiedźma zebrała wszystkie księżniczki, ustawiła w rzędzie a nasz bohater miał powiedzieć, którą to dziewuchę uratował.
- No i co?
- No i... okazało się, że już wcześniej przygotował plan sobie i Goombie, która miała zgodnie ze wskazówkami zrobić kupę przy tej prawdziwej.
- No ale w czym problem? - Dociekał komisarz.
- W tym, że ta czarownica... ona... zebrała wszystkie te księżniczki, które Mario rzeczywiście uratował. I spędził z nimi noc.
- A ta w ciąży?
- Kłamała - odparł krótko policjant.
- Opowiedz mi o tym.
Trzy godziny wcześniej, pomieszczenie konfrontacyjne.
- Proszę przodem, młoda damo - wyglądający dziecinnie funkcjonariusz policji z gładką cerą prowadził brzuchatą kobietę. - To tutaj. Jest ich czterech. Rozpoznajesz go?
- Tak, to ten pod wąsem, w czapce - odpowiedziała bez wahania.
- E... spokojnie, sprawdźmy po kolei. Numerek pierwszy, wystąp!
Ociężałym krokiem podszedł do lustra bladziutki jak mąka chłopiec w niebieskiej koszulce.
- Schwytano już dawno, odsiaduje wyrok dwudziestu lat z hakiem za wysadzanie budynków bombami własnej roboty.
- Nie, to nie on - szybko orzekła dziewczyna.
- No to może ten. Świeżo złapany za przekroczenie prędkości i paradowanie w stroju jeża. Drugi, wystąp!
Po chwili mężczyzna stanął przy szybie tak, że niemal dotykał jej nosem.
- Nie.
- Cóż... numerek trzy, podejdź!
Wszystkim ukazała się starcza twarz z wąsikiem i groźnym pod nim uśmieszkiem.
- To on. Zrobił mi dziecko i nie chce płacić alimentów.
- Dobrze, proszę teraz do doktora G-Mana.
- Tak to właśnie było - opowiedział porucznik. - Później jej już nie znalazłem, doktorek albo jej nie przyjmował, albo skleroza daje mu się we znaki.
- Eh... - westchnął komisarz. - Więc co mamy na niego?
- Więc tak... - wyjął jakiś mały papierek i zaczął czytać - Podejrzany o poligamię, propagował narkotyki wśród dzieci za pomocą akcji "Jedz grzyby, będziesz wielki", testował środki psychoaktywne (G-man mówił, że widział latające ryby i żółwie), nakłaniał kobiety do cudzołóstwa (w końcu był hydraulikiem) i prowadził selekcje.
- Jakie selekcje?
- Wybił pół narodu Goomb.
- Przecież to nie naród... oni są rozsiani na całym kontynencie!
- Wiem, pokonywał granice rurami kanalizacyjnymi. Był hydraulikiem. Może stąd to jego zamiłowanie do kobiet.
- Piekielny Mario!
Wtem do pomieszczenia weszła wysoka, wytapetowana sekretarka.
- Wołałeś mnie, komisarzu?
- Nie, to nie do pani... - wytłumaczył i poczekał aż sekretarka wyjdzie. - A wyjaśnij mi czemu w aktach jest napisane, że był z Japonii, ludzie mówią że z Włoch, a ma akcent rosyjski.
- To nie wszystko! W dzielnicach etnicznych Goomb, haniebnie zdejmował po kolei flagi z zielonymi pacyfkami, zastępując je czerwoną radziecką gwiazdą! A poza tym, jest trochę podobny do Stalina. Ludzie mówią na niego "Mocna Głowa", ciekawe dlaczego... Mówił, że to przez otoczenie jego spaczenie. Heh, aż mi się zrymowało.
Cztery godziny wcześniej, sala przesłuchań
- No, staruszku... poskakałeś, uzbierałeś sobie pieniążki na nowe życie... czas za nie zapłacić. Ale nie pieniędzmi. Życiem. Ha ha ha!
- Nie przesadzaj, Rabke. Nie masz go torturować, tylko sprawić żeby gadał.
- Na jedno wychodzi. He he he. Słuchaj, czerwona mendo - Sława boli, zwłaszcza zmieszana z późniejszą prawdą. Rozumiesz mnie? Im wyżej chodzisz po linie, tym bardziej boli upadek. Ogarniasz? Tym razem nie doskoczyłeś do flagi, he he he. Jeden z twoich "pobratymców" dał cynk. Domyślasz się, kt... ała!
- Zamknij się! - młodzieniec uderzył Rabke w papkę. - On ma tobie mówić tajemnice, nie ty jemu!
- No dobrze, dobrze... Masz coś do powiedzenia, malutki? Czy może mam ściąć ci ten meszek pod noskiem, hm?
- Nic nam nie wyśpiewał. Metoda Rabke na Sowieta nie zdaje egzaminu. Podobno ktoś słyszał, jak wydziera się że to wszystko wina jego rodziców i że wychowywały go małpy w klatkach...
- Dosyć tych bredni, czas go zamknąć. Już tyle lat żył na wolności, skończmy z tym raz na zawsze.
Komisarz dopił kawy i wolnym krokiem ruszył w kierunku sali przesłuchań. Nagle się odwrócił i spojrzał w twarz młodego policjanta:
- A kto w ogóle zeznawał?
***
Tłum przechodniów kroczył chodnikiem, kiedy jeden z nich oddzielił się od reszty i z paczką w dłoni wszedł do budynku pocztowego.
- Proszę to wysłać we wskazany adres - mówił, zniżając głos. - Dziękuję, do widzenia.
Zielony gość wyszedł z budynku, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- A masz, ty szmato.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.