szare rozkrzyczane
wydając złowrogi krzyk
stanęło południe nad Warszawą
było tak nieprawdopodobne ale prawdziwe
trwało jednak za długo
nadeszło bo dostrzegło łup
czy rozbije się o zmrożoną powierzchnię
wielu argumentów
kto to wie
tak roziskrzony emocjami
dawno nie był wieczór
taki zwarty
i głośny w szronieniu wkraczał w noc
jak głos w gęsty tłum
wolno stąpał
nie było mowy o zamilknięciu
czy ostatni
kto to wie
w świetle poranka
mowa miała wysunąć się na pierwszy plan
i udzielić pytającemu wzrokowi
rozsądnych odpowiedzi
czekano
białe miejsca jak ptaki zrywały się do lotu
nie ulatywały
szukały zdeptanego źdźbła
co jutro
kto to wie
wydając złowrogi krzyk
stanęło południe nad Warszawą
było tak nieprawdopodobne ale prawdziwe
trwało jednak za długo
nadeszło bo dostrzegło łup
czy rozbije się o zmrożoną powierzchnię
wielu argumentów
kto to wie
tak roziskrzony emocjami
dawno nie był wieczór
taki zwarty
i głośny w szronieniu wkraczał w noc
jak głos w gęsty tłum
wolno stąpał
nie było mowy o zamilknięciu
czy ostatni
kto to wie
w świetle poranka
mowa miała wysunąć się na pierwszy plan
i udzielić pytającemu wzrokowi
rozsądnych odpowiedzi
czekano
białe miejsca jak ptaki zrywały się do lotu
nie ulatywały
szukały zdeptanego źdźbła
co jutro
kto to wie
Nie umiem pisać konstruktywnych komentarzy.