Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
The shine
#1
Nigdy się o tym ode mnie nie dowiesz
Świat o tym nie wie więc też milczał będzie
I bezimienna w tej milczenia zmowie
Tkaczka co sukno mej tęsknoty przędzie

Raz po raz palce wrzecionem kalecząc
Pomstować będzie na swój los okrutny
Choćbym rzekł prawdę zaraz sobie przecząc
W tej samej chwili pokorny i butny

W żart bym obrócił jej wymowę zgrabnie
I nie czekając twego znaku skłamał
Samemu sobie że z kłamstwem powabniej
A prawdę jasną więzi mroczny kanał

Więc nie posiądziesz nawet podejrzenia
Co w dociekliwość przerodzić się skore
Za dnia skrywaną skrzętnie w smudze cienia
Powracającą do życia wieczorem

I niczym pieszczot spragniona kochanka
Odstępującą dopiero przed brzaskiem
Gdy mrok rozprasza pierwszy blask poranka
A las się ze snu budzi ptasim wrzaskiem

Nie poznasz prawdy ja się będę pastwił
Nad sobą samym jej prawdziwym brzmieniem
I będę kalał ciszy obraz jasny
Twoim bezwiednie szeptanym imieniem

A jeśli kiedyś wśród barwnego tłumu
Ujmie Cię rymów ukryte znaczenie
Nie daj się zwodzić podszeptom rozumu
Ślepota mogła być tylko olśnieniem
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości