Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
The Dream (Kalifornia)
#1
Postanowiła coś zmienić.

Nizinne tereny, które zazwyczaj zamieszkiwała zaczęły już Ją powoli nudzić. Betonowa dżungla przedmiejskich blokowisk, nie była na tyle ciekawa na ile Jej się z założenia wydawło, iż może być. Ostatnimi czasy przeprowadzki były tak częste, że już sama zapewne nie mogła sobie przypomnieć, który to raz z rzędu zmienia scenerię w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. A zatem...
...postanowiła coś zmienić.

Zawsze pociągało Ją to co nieosiągalne.
Reszta mogła zadowolić się byle gównem, ale Ona nie zamierzała skończyć w podobny sposób.

Woda.
Zawsze fascynowała Ją ta niezbędna do prawidłowego funkcjonowania mieszanka pierwiastków. Dlatego też perspektywa wylotu w to jedyne - praktycznie niedostępne miejsce - powodowała ogólną ekstazę każdego fragmentu Jej ciała.
I jak to już nieraz bywa - niektóre sprawy są zbyt bagatelizowane, bądź też na odwrót - holistycznie ujęta sytuacja okazuję się o wiele mniej skomplikowana niż przypuszczaliśmy.

Powietrze przesiąknięte wilgocią sprawiało, że lot okazał się wyjątkowo uciążliwy, lecz dzięki bogu - wszystko przebiegło z wręcz niespotykaną łatwością. Okazało się bowiem, iż ze względu na weekendowe wyjazdy, większość ludzi w istocie była zbyt zajęta swoimi sprawami, by zajmować się czymś tak trywialnym jak dary natury.
Parna atmosfera odciskała swe piętno na znajdujących się w zasięgu wzroku szybach budynków. Temperatura rozbierała ludzkie ciało swą niewidzialną ręką, podczas gdy kropelki potu sączyły się powoli zygzakami w nierównych odstępach. I...

Jesteśmy na miejscu.

Wraz z towarzyszką swej podróży, ostrożnie przechadzały się brzegiem tej niesamowitej konstrukcji. Chciała już teraz, w tym momencie podejść bliżej, ale wiedziała, że przyjaciółka jest tutaj jedynie ze względu na Nią.
Nie miały tak na prawdę wiele wspólnych zainteresowań - ba, momentami można było uznać, iż jedynie co je łączy to miejsce zamieszkania. Wiedziała o tym.
To co za chwilę miało się wydarzyć - koniec tak długiej wędrówki zwieńczony wspaniałym i pasjonującym widokiem, o którym niejednokrotnie opowiadali jej członkowie rodziny - miało pozostać w pamięci niesamowitym przeżyciem. Dlatego też nie chcąc go sobie psuć na starcie, zaproponowała przyjaciółce, aby - jeżeli nie jest zainteresowana, rozejrzała się po okolicy - na co ta zgodnie z przewidywaniami (i widoczną ulgą) zareagowała pozytywnie.
Chwilę później, po ustaleniu wszystkich szczegółów dotyczących miejsca ponownego spotkania mogła przystąpić do oficjalnego podziwiania krajobrazu. Nareszcie.

Podchodząc ostrożnie do brzegu zauważyła mnóstwo małych kropelek wody łączących się w nieco większe - spływające pobliskim strumyczkiem skupiska. Te zaś zgodnie z wszelkimi prawami grawitacji zlewały się z sobą, jednocześnie drążąc miejsca w których się znajdowały i uniemożliwiając znajdującym się wyżej kropelkom szybkie oraz niezauważalne przemknięcie obok.
A chociaż ten delikatny widok sam w sobie był esencją pięknej subtelności natury, to w porównaniu ze znajdującym się w samym centrum - majestatycznym, niszczycielskim a zarazem hipnotyzującym wodospadem - wydawał się jedynie maleńkim ziarenkiem piasku w klepsydrze.

Nie mogąc wyrwać się z odrętwienia, Jej oczy wpatrywały się w niekończące się fale, które to spływały z impetem tylko po to, aby następnie swym ciężarem powitać dno. Znajdujący się zaś obok wir, porywał wszystkie te drobne cząsteczki ze sobą na dół, czyniąc je własnymi.
Czyniąc je dziećmi wodnego tornado.

I jeden krok za daleko, miał sprawić, że i Ona podzieli ten sam los.

W momencie, gdy zorientowała się, że straci równowagę - a wraz z nią grunt pod nogami - było już zwyczajnie za późno. Piękna, życiodajna woda, która przed tak krótką chwilą stanowiła istne katharsis - zaledwie sekundy później próbowała tego życia pozbawić.
Cudowna to śmierć, spędzić ostatnie chwile spełniając swe marzenia - ale otaczające zewsząd, wdzierające się po komórkach ciała krople uświadamiały szeptem, iż zawsze lepiej mieć jedno marzenie niespełnione.
Natura zdawała się nie zauważać błagalnych gestów ginącej istoty. Nie zważając na ostatnie tchnienie poświęcone na jeszcze jedną, rozpaczliwą próbę walki, zabrała to co w ostatecznym rozrachunku należy się tylko niej. A potem zapanowała ciemność.

Dla postronnego obserwatora ruchy w tym podwodnym tańcu mogły się wydawać nie tyle niezgrabne, co wręcz komiczne. Dla Niej jednakże z komizmem niewiele to miało wspólnego. I choć w tym lazurowym oceanie ostatnimi świadomymi myślami mogło być spostrzeżenie czuwającego, błękitnego oka - o tyle, stało się to tak upokarzające, iż ciężko było się z tym pogodzić.

Słońce w zenicie. To jeszcze nie koniec. Errando discimus.

Ognista - i jak dotąd - niezauważalna dla Niej kula, roztaczała wszędzie swe reflektujące z wodospadem promienie. Ona tymczasem pragnęła powitać nowego Boga, który czekał, aby wyrwała się z tej chtonicznej krainy.
W momencie, gdy drobinki powietrza ożywiały Jej pozbawione energii ciało, czując, że nie wszystko jeszcze stracone - nie była wcale zaskoczona faktem, jak łatwo porzuciła swą dawną miłość, gdy to ukazana została w nowym świetle.
Granica między uwielbieniem, a nienawiścią została przekroczona. Ona tymczasem na niej dryfowała, letargicznie unosząc swe obolałe członki ku brzegowi.

Nielojalność jednakże musiała być ukarana. Wodospad przemówił ponownie, by niewierni zostali zniszczeni, a grzech wytępiony.

Nie wiedziała jakim sposobem po raz drugi udało się zwycięsko wyjść w bitwy, którą z takim zacięciem toczyła. Być może był to ostatni akt heroizmu, być może ciało skupiło wszystkie swe siły na jedynym ważnym zadaniu - przetrwaniu. Krótkie chwile świadomości przeplatane z konfabulacjami, nie stanowiły jak na razie logicznego wytłumaczenia.
Zresztą - nie to było teraz najważniejsze.
Istotnym faktem był suchy ląd, po którym stąpała. Wyczerpane zmysły oddawały skrzywiony obraz rzeczywistości, zdezorientowane receptory odmawiały współpracy - mimo to szła dalej. Przemoknięta do suchej nitki, bardziej siłą woli niźli fizyczną, lecz podążała ku górze.

Ku słońcu.

I chodź ocean stracił nad Nią władzę, swym oddechem starał się jednakże dokończyć dzieła. Ona tymczasem kulejąc w stronę Wybawiciela, nerwowo spoglądała za siebie w obawie, iż to sama śmierć kryjąc się w cieniu próbuje opleść swymi lodowatymi mackami spragnione ciepła tkanki.
Za daleko by zwyciężyć, za blisko by się poddać. Do trzech razy sztuka.
Promienie delikatnie oświetlały drogę ku swemu źródłu. Zebrawszy się w sobie, stawiała uważnie każdy kolejny krok. Im bardziej cel jawił się jako coś osiągalnego i namacalnego, tym większe wiązało się z tym przekonanie, iż już po wszystkim.

Upadła.
I w jednej sekundzie, ziarenku piasku, kropelce w strumieniu - arogancja została wypleniona. Fale wezbrały w momencie słabości, zabiły niewielką istotę. By już nigdy nie mogła wzlecieć, fascynować się tym co nieprzeniknione, tym co niezgłębione, ani tym co gówniane.

Taki już ci żywot muchy.

attv@o2.pl


Odpowiedz
#2
Tu tylko byłem, jak na tą chwilę skończę najpierw z KILROY CITY - RAYGUN ok? Wink
[Obrazek: 51882617.jpg]


http://www.youtube.com/watch?v=F09QrI6L44I
Ilustracje do tomików, opowieści, okładki. [/b] [b]Grafika. Ilustracje do bajek.
Odpowiedz
#3
Całkiem przyjemny tekst w odbiorze. Widać, że warsztat jest przemyślany, ale tak czy inaczej niektóre zdania warto by przeredagować. Ogólnie rzecz biorąc jest nieźle.
Hm, zastanawiam się jakie znaczenie ma pisanie z dużej litery zwrotów takich jak "Jej, Ona", bo jeśli chodzi o zaznaczenie odrębności, to jest w porządku. Z kolei co do wody, jako szczególnej mieszaniny pierwiastków, to mam jednak wątpliwości.
Rozumiem, że utwór pisany był z perspektywy muchy, co jest bardzo ciekawym ujęciem. Nie spodziewałam się takiego zakończenia, i to jest fajne. Dodałabym jednak jeszcze trochę innych faktów z życia tych stworzeń, aby bardziej przyciągnąć do tekstu, i nieco go wzbogacić.


Cytat:Zawsze pociągało Ją to co nieosiągalne.
Reszta mogła zadowolić się byle gównem, ale Ona nie zamierzała skończyć w podobny sposób.

Jeżeli patrzeć na to z tej perspektywy, to idzie się uśmiechnąć

Zastanawiałam się, czy w tym opowiadaniu tkwi coś jeszcze, oprócz owadowego zawirowania, ale jak na razie nie odnalazłam, więc takie 3/5Smile

Oczywiście zawiera parę życiowych aspektów, no ale... jeszcze nie odgadłam Wink
[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz
#4
Jej - odnosiło się do samej muchy, ale nie chciałam zdradzać na początku o co mi chodzi Wink

W Zasadzie całe opowiadanie przejawia tylko spostrzeżenie muchy, która przez nieuwagę wpadła pod strumień prysznica. I myślałam o antropomorfizacji - chciałam ukazać "odczucia" jako bardziej ludzkie - walka o życie, zdrada w obliczu niebezpieczenstwa.
Niektóre obietnice składamy bo możemy.
Niektóre, bo chcemy wierzyć, że będzie nam dane.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości