Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Telegramy do Laponii
#1
Podróż po prośbie

Sentymentalnie, śladami kolejowych mostów. Zlikwidowane bezpowrotnie połączenia. W deszczu widać wyraźniej smugi na zmurszałych wioskach. Zasuszone staruszki monotonnie kiwające głowami. Bezzębne usta mielą słowa. Papkę bez znaczenia.
Może dlatego czasami śnią mi się umarli. W czystych prześcieradłach. Dlatego nie chcę nadawać imion kotom. Niezrozumiała symbolika.
Jak wyczytałem w mądrej książce zaczynamy się rozkładać od krocza. A tu tyle gadania o miłości.
A pomiędzy filarami ciemne miejsca, podobno właśnie tu odchodzą wszystkie obietnice. Niespełnienie ma smak budyniu czekoladowego – sam nie bardzo rozumiem.

Nie czytaj mi mamo — już nigdy nie uwierzę w Mikołaja. Szczególnie świętego.

Nie jestem poetą

Bezruch się rozwija, postmodernistyczne – zasłyszana fraza, powtarzam ze słuchu, więc
istnieje możliwość pomyłki.
Do jasnej cholery – buntownikiem też już nie jestem, nie wysyłam smsów do nieba i piekła.
Może czasami bywam niegrzeczny dla staruszek, ale usprawiedliwia mnie nieznośna lekkość, albo coś w tym stylu.
Już się nie upijam do nieprzytomności, coraz rzadziej kłamię. Pomijając sytuacje bez wyjścia, przykładowo w podmiejskim autobusie, bez biletu.
Pisuję tylko w nocy, skrupulatnie przeliczając słowa. Za pomocą wzoru na pole kwadratu.
Obserwuję gwiazdy, uśmiecham się do dziewcząt nie pragnąc ich wykorzystać.
Dużo czytam. Oczywiście z górnej półki, wspinam się do niej na palcach.
Kupując prezerwatywy nie rzucam głupich uwag. Zbieram pięciogroszówki, na gorsze czasy. Oglądam telewizję, szczególnie programy informacyjne. Może nawet staram się zrozumieć.
Bez przeklinania.

Śmierć ostatniego doręczyciela

Listonosz zapętlony w łańcuch, na ostatnim piętrze pchlego cyrku wydyszana formułka: Dzień dobry. Poczta. Październikowe wiersze. Awizowane – adresat odszedł w niewiadomym kierunku.
Kupka liści zmieciona do skrzynki, plucha powoduje dreszcze. Początek grypy.
A tu rachunki. Druki reklamowe. Czasami nawet listy. Pisane odręcznie.
Maligna na półpiętrze, dokładnie pomiędzy życiem prywatnym a służbową czapką.
Ciężka torba, w domu przesłodzona herbata, kolekcja znaczków i zużytych stempli.

Podobno nie ma takiego miasta, tak twierdzą panie z okienka. A ja muszę wysłać jesień
i ciepłe skarpetki. Do Londynu. Na Piccadilly Circus, jak najbliżej Soho.

Tymczasem doręczyciela dręczą koszmary, buty przyciasne. Pierwsze i ostatnie zejście.
Z wyznaczonej trasy pocztowca.
Odpowiedz
#2
Wszechobecny rozkład, ohyda, podłość - takie to brutalnie prawdziwe, ludzkie, realne i niemal tożsame z życiem. Z każdego kąta wygląda rozpacz. Nie można się poddawać nastrojowi, ulegać depresji, bo to przejaw słabości. Wrażliwcy nie potrafią znaleźć własnego miejsca na świecie, pogrążeni we własnych obsesjach i lękach, zakażeni bakcylem śmierci.
Mimo utraconej wiary w dobro, cuda i św. Mikołaja, z przyzwyczajenia wysyłamy telegramy do Laponii.
Dreszcze.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
Przygnębiający opis świata, a jednocześnie beznamiętny w opisie podejścia narratora. Ot, tak, jakby obserwował to obcy z zewnątrz, bez emocji i zaangażowania. Krótkie, bezokolicznikowe zdania brzmią jak staccato, co wzmacnia taki właśnie odbiór.
Dobre.

PS. Z zasady unika się rozpoczynanie zdania od "A", ale tu nie razi, jest uzasadnione.
*wydyszana formułka: Dzień dobry. - wydyszana formułka: "Dzień dobry". (wypowiedź wziąłbym w cudzysłów).
Odpowiedz
#4
Oj dopiero teraz przuważyłem ten poemat.

Będę wracał.

Niektóre frazy są rozwojowe. Bez jakichś tam o rozkładzie w głowie - wszak skoro rozkład zaczyna się od pornografii /to tylko moja douwaga/, zawsze zostaje głowa.

Nie mylić z nadzieją.
Odpowiedz
#5
Podoba mi się Marcin, jak splatasz codzienność z głęboką refleksją nad życiem i śmiercią. Wiersz, przesiąknięty nostalgią zmusza do zastanowienia się nad tym, co w naszym życiu jest naprawdę ważne.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości