20-12-2015, 20:16
,,Tak, proszę Pana, zazwyczaj umierają we śnie''
Wszędzie wokół jest zimno, cicho
nieprzytomnie
Ktoś szaleństwo imieniem nocy nazwał
i przyszło teraz do mnie
Gdzieś w ciemności usiadło i słyszę jak
głucho podzwania
Czym? Jakimś lękiem, bo strwożona głowa
zadaje pytania
Szeherezady znów słuchać pragnęła
tej, co opowiada dniami dla niej życie
Lecz się zawiodła, jutra zlękła, bo tamta odeszła
ręce, czemu drżycie?
W oczach w mroku kocią zielenią błyskających
widzę, słyszę słowa, krzyki, jakieś potępionych szepty
Sierść się obca ostrzy, w mroku jeży,
wyje piekłem jak ślepi nefryt
Jakiś szum się nagle rozległ, coś toczy się z wolna
do wtóru tych krzyków
Jakiś potwór inny, gadzi, ciągnie za sobą przez pokój
paradę umrzyków
Ach, cóż ty widzisz? - cedzą oczy zielone
poznajesz ich twarze? - stwór znów syczy
Tam moja mała córka idzie - odpowiadam, wzrokiem nakładając dziecku koronę
zagubienia twego o drogę pyta - tłumaczy pełen goryczy
Wstyd mnie ogarnął przedziwny i trwoga
myślałem, że odeszła wprost do Boga
Nie tylko ona tam kroczy - zauważa śpiewnie
moją żonę rumianą wskazał, nic nie odrzekłem
Dzieliła z tobą życie, spójrz choć raz tak jak ona na ciebie - wiernie
nie mogąc błędów znieść, wzrokiem uciekłem
Kroczyła bardzo daleko ode mnie
Wstyd mnie ogarnął przedziwny i trwoga
marzyłem, że odeszła wprost do Boga
Nie bój się, nie są same, czy dostrzegasz go, starcze? - ciągnie dalej, jego radość czuję,
twój przyjaciel również jest z nimi. Jimmy? "Śpiewający" Jimmy? Wiesz, jaką pieśń mi wyśpiewał?
Gdzie jesteś, Boże, gdy Cię potrzebuję...
Nie zdążył jednak przybliżyć mi bardziej
rozpaczy i tęsknoty za druhem,
Bo świt ich pochwycił skrzydlaty
jednym szponów złotej sowy ruchem
Boże, boję się tych zwierząt
Wszędzie wokół jest zimno, cicho
nieprzytomnie
Ktoś szaleństwo imieniem nocy nazwał
i przyszło teraz do mnie
Gdzieś w ciemności usiadło i słyszę jak
głucho podzwania
Czym? Jakimś lękiem, bo strwożona głowa
zadaje pytania
Szeherezady znów słuchać pragnęła
tej, co opowiada dniami dla niej życie
Lecz się zawiodła, jutra zlękła, bo tamta odeszła
ręce, czemu drżycie?
W oczach w mroku kocią zielenią błyskających
widzę, słyszę słowa, krzyki, jakieś potępionych szepty
Sierść się obca ostrzy, w mroku jeży,
wyje piekłem jak ślepi nefryt
Jakiś szum się nagle rozległ, coś toczy się z wolna
do wtóru tych krzyków
Jakiś potwór inny, gadzi, ciągnie za sobą przez pokój
paradę umrzyków
Ach, cóż ty widzisz? - cedzą oczy zielone
poznajesz ich twarze? - stwór znów syczy
Tam moja mała córka idzie - odpowiadam, wzrokiem nakładając dziecku koronę
zagubienia twego o drogę pyta - tłumaczy pełen goryczy
Wstyd mnie ogarnął przedziwny i trwoga
myślałem, że odeszła wprost do Boga
Nie tylko ona tam kroczy - zauważa śpiewnie
moją żonę rumianą wskazał, nic nie odrzekłem
Dzieliła z tobą życie, spójrz choć raz tak jak ona na ciebie - wiernie
nie mogąc błędów znieść, wzrokiem uciekłem
Kroczyła bardzo daleko ode mnie
Wstyd mnie ogarnął przedziwny i trwoga
marzyłem, że odeszła wprost do Boga
Nie bój się, nie są same, czy dostrzegasz go, starcze? - ciągnie dalej, jego radość czuję,
twój przyjaciel również jest z nimi. Jimmy? "Śpiewający" Jimmy? Wiesz, jaką pieśń mi wyśpiewał?
Gdzie jesteś, Boże, gdy Cię potrzebuję...
Nie zdążył jednak przybliżyć mi bardziej
rozpaczy i tęsknoty za druhem,
Bo świt ich pochwycił skrzydlaty
jednym szponów złotej sowy ruchem
Boże, boję się tych zwierząt